Ja przechowam ten rozmaaaryn znaleziooony nad Serwaaami... Uch, kochanieńkie wy moje koszelewiaki, nie było mnie dni kilka, gdyż wykurzył mnie skwar. No nie dało się wysiedzieć na wiosce. Pojechałem ja, uważajcie, w okolice najpiękniejsze na świecie zaraz po Suwalszczyźnie, czyli nad Serwy do Suchej Rzeczki. O mamuniu, jak cudnie! Cisza, spokój, przez tydzień nawet radia nie słyszałem, tylko szum masztowych sosen i ptaszęta, i leciuśkie fale o piaszczysty brzeg. Nietoperze, żaby, jaszczurki, komary, ćmy, wiecie, normalka. Dopiero na łykend nazjeżdżało się diskopolowej hołoty.
Zawsze sądziłem, że z diskopolo jest jak z żelaznym wilkiem: każdy słyszał, że jest za górami oraz lasami, ale nie widział nikt. A tu nie. Żyje i umacnia się w skorodowanych pustką łbach. Ile można słuchać debilnych kawałków o matce, co miała syna i była szalona. To już nawet czyprakowe rymy srymy lepsze, choć pisane dla jaj. A oni tymi pedalskimi głosikami zdaje się na poważnie ludzkość katują. Przeciąwszy oponki w starodawnych diskopolowych mercach i wolfswagenach, odpaliłem traktorka i wróciłem. A, i jeszcze żel do włosów dla nich podebrałem. Będą się wstydzili wyjść z namiotów. Takie nieufryzowane...
Ależ było! Pogoda świetna, nawet przy gorącu chłodny wietrzyk, a woda kojąco rześka. Aż fufajkę zdjąłem, a nawet gumofilce, i w samych kalisonach się taplałem we wodzie. Zaludnienie na polu biwakowym się zaraz potem zmniejszyło, ale co poradzisz. Gorzej, że były pogłoski o zaginięciach bez wieści. Może biały szkwał przeszedł albo co... Jeden dzień padało, ale wtenczas czytałem na głos poezje Wisławy Szymborskiej, za co sąsiedzi z pola byli dla mnie przeokrutnie wdzięczni.
No no, ale ja nie o tym. Kucięba Eleonora obznajmiła dla mnie, że pojedzie ze mną biwakować jak ja dla niej namiota szpanierskiego zakupię, bo do tego maluśkiego, co ja go mam, to parnik nie wejdzie, a prosiaki ze sobą zabrać chciała. No to zakupiłem. Fiołkowego w niebiewskie lampasy. Przedsionek taki, że z połową wioski my by tam biesiadowaliśmy, a gdyby nie garb, to w środku mógłbym stawać wyprostowany. To zresztą żaden wyczyn, gdyż wzrostu metr pińździesiąt w czapce uszatce posiadam, ale to nie jest mój rekord, gdyż wszerz wykazuję bardziej spektrakuralne wymiary. No więc wszerz namiocik także dał radę, a Kucięby Eleonory po nocy musiałem szukać po omacku, bo się zagubiała.
Żeby mi paprocha z oka wyciągła, a wy myśleliście, że po co ja jej szukałem, wy moje rubaszne basałyki?
Nie byłbym sobą gdybym nie pozwiedzał. Naszykuję ja dla was, ziemby srebrnoniebiewskie, dwa raporciki: o jedzeniu, które szykowałem na biwaku, i o takim, które jadłem w szerokim augustowskim i litewskim świecie. Oj, będzie ranking kartaczy! Ale to jutro, jutro, bo dziś Jaga będzie bić Lechię, a przynajmniej mam taką nadzieję. Dzisiaj więc razem z Radziulisem Czesławem i Ancioszko Stanisławem będę wznosił biesiadne okrzyki typu "Jaga, Jaga, mać radnaja", a jak się wiwatuje, to się kiepsko po klawiszkach plumka. To, póki co, słuchamy o augustowskich nocach i się rozmarzamy.
Tosku, to nim odpowiednia druzyna wygra, nim ranking kartaczy zamiescisz (w Sieji w st. Folwarku IMO byly niczego sobie:), to poprosze Cie o przysluge: wytlumaczysz Ty dla mnie dlaczego to tak jest, ze ci co przyjezdzaja nad jezioro w tych swoich mercach od razu musza zapuscic muze na caly regurator? Dlaczego musza robic od razu taka sama wioche jak u siebie w domu? Jaki jest urok wakacji, gdy mamy to samo co na normalnie... Z czytaniem im Wislawy doskonaly pomysl, moze teraz slow w tych ich piosenkach jakies inne beda? :D
Antoś, jak mnie cieszy Twoja obecność:) Namiot fiołkowy obłędnie piękny...!!! Szkoda, że właściciele disco... przeszkodzili w kontemplacji augustowskiego czasu, ale dzięki temu mogłeś doświadczyć czegoś, co myślałeś, że zagubione... Pozdrawiam pięknie i na kartacze oczekuję:)
A widzisz, widzisz, to może nawet żeśmy się widzieli nad tymi Serwami... Chociaż ja koło Gorczycy biwakowałam. I ciekawa jestem rankingu kartaczy. Ja ich co prawda nie jadłam, ale pierogi w Płaskiej i w "Krasnalu" niczego sobie, oj niczego...
Grażynko, wyskoczę tylko po bilety na niedzielny mecz Jagiellonii z Lechem (trzeba się śpieszyć, bo wykupują na pniu), i siadam do pisania.
Ha! Zemfi, a wyobrażasz sobie ich konsternację? O mamo, jak ja się ludziom pokażę! Toż żadna niunia na mnie nie spojrzy kiedy ja nieużelowany! Mogłem jeszcze podebrać im białe skarpety i mokasyny oraz ortalionowe dresy, ale to by groziło falą samobójstw, więc im odpuściłem. Z Czesławem to już ja porozmawiam. Co on sobie myśli?!
Lo, wpisik w drodze. Jak mnie wena dopadnie, to będzie jeszcze dziś.
Taje, Komarku! I mercedesy starodawne! Tylko by bulbony z jeziora szły! :)
Buruuś, tego to ja nie wiem. Kombinuję sobie tak: jeśli mam żyć tak, jak w chałupie (tzn. dicho na maksa, smród i wóda, wóda, piwo, wóda), to na wuj z chałupy wyjeżdżać? Siedziałby jeden z drugim i gnił jak gnił. A wyjeżdża się po to, żeby zaznać odmiany, zasłuchać się w ciszę, szelest wody w sitowiu i takie tam chyba, czy nie tak, co? Durny ten naród, aż mokry. A nie, nie mokry, to żel.
Ewelajno, a i mnie cieszy Twój widok tutaj. No, doświadczyłem, tylko że nie tęskniłem ;)
Anonimko, ja byłem na tym największym polu bliżej Gorczycy, z nieczynnym barem i wypożyczalnią kajaków. I z diskopolowcami, wrrr.
A no wlasnie,jakos ten narod mysli inaczej niz my :-)
My zauwazylismy, ze sa generalnie 2 gatunki kajakarzy: reszta swiata i my, tacy wszscy plywaja jakby smutni, jakby kajakowali za kare, o wlasnie mam wysmazyc wpis o tym zjawisku :D
Oooo :) Tymczasem ja zaczelam od zdjec, jak zawsze i jak cos ciagle mi na drodze staje, ale moze zapuszcze dicho, to pojdzie gladko? A nie Preisnera jakiegos, toz to wlasnie sobie uwiadomilam dlaczego mi ten wpis nie idzie! :D
Oj Tośku, radośku, cóż Ty teraz wyczyniać będziesz z tym żelem do włosów? Toć tym się nawet brytfanki na kaczuchę wysmarować nie da, bo gumiakami daje na całą wieś i okolicę!
Tak, Basiu, koniecznie, bez dicho niczego się nie zrobi :) Zapodawaj Milano albo Boysów i wpis sam się wpisze. Ja tak zrobiłem i czekam aż o kartaczach się napisze sam ze siebie. Jeesteś szaalooonaaaa, mówięę ciii... tindirindi cośtamcośtam...
Olu, a opchnąłem ja tego żela letnikom. Wmówiłem im, że to smar do nart, a te miastowe łatwowierne, aż strach! :D
No, wyglądali tak niemęsko, to może i tak ;) Faktycznie, takimi cieniuśkimi głosikami do siebie pohukiwały :) Kartacze się same nie napisały, foty się nie odszukały i nie obrobiły, jakaś żenada. Sam muszę. Ale zmykam, bo widzę, że kajakowo na Makagigach :)
Letników do grania zaciągnąć? To jest myśl. Letnie warstaty muzykowania i śpiewania jak eunuch. Dodatkowa kasa leci sama do rąk. A bo widzisz, Buruu, ja nie tylko nad jeziora blisko mam, ale i do wylęgarni tego tfu,psia mać, diskopolo też. Jak nie pójść na wyczesany koncert z dziuniami jak lalki barbi? ;) Oj, piszę, piszę, ale jakieś to drewniane.
Aleś Tośku wykombinował z tym żelem, no :D Ja zauważyłam pewną prawidłowość - mianowicie dicho z pola najwyraźniej brzmi najlepiej gdy jest puszczane z czarnej bryki. Sąsiad 'muzykę' tę wielbi ale puszcza na maksa tylko w aucie - wjeżdża na parking, zapuszcza muzę i otwiera drzwi, no i tak tkwi dobrych parę minut - dopiero potem może iść do domu. A nie on jedyny. Masz radę na takich? I jak te kartacze? B. kajakowy wpis wysmażyła, a Tosiek? :)
A Tosiek się obcyndala. Nie jest to mój dzień. Poczekam do jutra, przeczytam rano na spokojnie i albo puszczę, albo zacznę jeszcze raz. Iiii, dupa tam ;)
O - to byliśmy na tym samym polu! Byłam od 8 do 14 sierpnia. Jeździmy tam od 10 lat. Kurczę, szkoda, że nie wiedziałam, kto jeszcze tam się urlopuje! Buuu...
He, to zmieniliśmy wartę, bo ja od 15 do 21 :) Ja do Suchej Rzeczki jeżdżę od 20 lat, ale kiedyś stacjonowałem na pierwszym polu, póki nie zostało zaniedbane i zostawione samo sobie.
A mnie trochę przeraził ten drewniany baraczek-grill bar. Niby po piwo zawsze blisko, ale bałam się, czy nie wpłynie to na zwiększony napływ ludności. Baraczek już zamknięty, ale ludności w tym roku było po prostu multum.
Byłem na polu pod koniec lipca i się przeraziłem. Nie byłoby gdzie rozbić malutkiego namiotu. Kiedy ja byłem, były już luzy. Bar zamknięty, i dobrze, można było robić sobie wycieczki do sklepu w Suchej Rzeczce przez ten piękny las.
Nazywam się Czyprak Antoni i mieszkam w Koszelewie nieopodal Paździerzownicy Kościelnej, w gliniewickim powiecie. Najwięcej lubię pogotować na gazie, a ten blog to dlatego, że kupił ja nowiuśką kuchenkę gazową emailowaną. Nu, teraz jak zapodam ja ognia w palnik z podwójno korono, to klękajcie narody i wszystkie, które przechodzą mimo mojej chałupy.
Jak kto pokucharzyć lubi, przyłancza się niech, miło dla mnie będzie. Ogień rozchełchamy i na gazie może nawet jakie przekąskie uwarzymy... Pisać do mnie też możno na emalie albo też na Fejsbuka.
Ale Ci zazdroszczę ! A ja w te upały musiałam siedzieć w domu, tylko raz sie nad jeziorko wybrałam...
OdpowiedzUsuńCzekam na ranking kartaczy :)
Z tym żelem, to żeś Tośku dobrze wykoncypował! Dobra robota!
OdpowiedzUsuńAle tak sobie myślę, możeś też Czesławowi podebrał i ten się teraz wstyda na Kumach pokazać? He?
No dawaj to żarło, bo w brzuchach orkiestra.
Dobrze żeś się odnalazł. Na kartacze czekam z niecierpliwością, bo ostatnio wpadam na takie nieudane.
OdpowiedzUsuńFajnie Wam, żebyśmy razem byli to byśmy im wszystko utopili i żele i płyty i głośniki i wszystko.... Pleśń discopolowa
OdpowiedzUsuńTosku, to nim odpowiednia druzyna wygra, nim ranking kartaczy zamiescisz (w Sieji w st. Folwarku IMO byly niczego sobie:), to poprosze Cie o przysluge: wytlumaczysz Ty dla mnie dlaczego to tak jest, ze ci co przyjezdzaja nad jezioro w tych swoich mercach od razu musza zapuscic muze na caly regurator? Dlaczego musza robic od razu taka sama wioche jak u siebie w domu? Jaki jest urok wakacji, gdy mamy to samo co na normalnie... Z czytaniem im Wislawy doskonaly pomysl, moze teraz slow w tych ich piosenkach jakies inne beda? :D
OdpowiedzUsuńAntoś, jak mnie cieszy Twoja obecność:) Namiot fiołkowy obłędnie piękny...!!! Szkoda, że właściciele disco... przeszkodzili w kontemplacji augustowskiego czasu, ale dzięki temu mogłeś doświadczyć czegoś, co myślałeś, że zagubione...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam pięknie i na kartacze oczekuję:)
A widzisz, widzisz, to może nawet żeśmy się widzieli nad tymi Serwami... Chociaż ja koło Gorczycy biwakowałam. I ciekawa jestem rankingu kartaczy. Ja ich co prawda nie jadłam, ale pierogi w Płaskiej i w "Krasnalu" niczego sobie, oj niczego...
OdpowiedzUsuńGrażynko, wyskoczę tylko po bilety na niedzielny mecz Jagiellonii z Lechem (trzeba się śpieszyć, bo wykupują na pniu), i siadam do pisania.
OdpowiedzUsuńHa! Zemfi, a wyobrażasz sobie ich konsternację? O mamo, jak ja się ludziom pokażę! Toż żadna niunia na mnie nie spojrzy kiedy ja nieużelowany! Mogłem jeszcze podebrać im białe skarpety i mokasyny oraz ortalionowe dresy, ale to by groziło falą samobójstw, więc im odpuściłem. Z Czesławem to już ja porozmawiam. Co on sobie myśli?!
Lo, wpisik w drodze. Jak mnie wena dopadnie, to będzie jeszcze dziś.
Taje, Komarku! I mercedesy starodawne! Tylko by bulbony z jeziora szły! :)
Buruuś, tego to ja nie wiem. Kombinuję sobie tak: jeśli mam żyć tak, jak w chałupie (tzn. dicho na maksa, smród i wóda, wóda, piwo, wóda), to na wuj z chałupy wyjeżdżać? Siedziałby jeden z drugim i gnił jak gnił. A wyjeżdża się po to, żeby zaznać odmiany, zasłuchać się w ciszę, szelest wody w sitowiu i takie tam chyba, czy nie tak, co? Durny ten naród, aż mokry. A nie, nie mokry, to żel.
Ewelajno, a i mnie cieszy Twój widok tutaj. No, doświadczyłem, tylko że nie tęskniłem ;)
Anonimko, ja byłem na tym największym polu bliżej Gorczycy, z nieczynnym barem i wypożyczalnią kajaków. I z diskopolowcami, wrrr.
A no wlasnie,jakos ten narod mysli inaczej niz my :-)
OdpowiedzUsuńMy zauwazylismy, ze sa generalnie 2 gatunki kajakarzy: reszta swiata i my, tacy wszscy plywaja jakby smutni, jakby kajakowali za kare, o wlasnie mam wysmazyc wpis o tym zjawisku :D
To ja się ustawiam w kolejce do poczytania :)
OdpowiedzUsuńOooo :) Tymczasem ja zaczelam od zdjec, jak zawsze i jak cos ciagle mi na drodze staje, ale moze zapuszcze dicho, to pojdzie gladko? A nie Preisnera jakiegos, toz to wlasnie sobie uwiadomilam dlaczego mi ten wpis nie idzie! :D
OdpowiedzUsuńOj Tośku, radośku, cóż Ty teraz wyczyniać będziesz z tym żelem do włosów? Toć tym się nawet brytfanki na kaczuchę wysmarować nie da, bo gumiakami daje na całą wieś i okolicę!
OdpowiedzUsuńTak, Basiu, koniecznie, bez dicho niczego się nie zrobi :) Zapodawaj Milano albo Boysów i wpis sam się wpisze. Ja tak zrobiłem i czekam aż o kartaczach się napisze sam ze siebie. Jeesteś szaalooonaaaa, mówięę ciii... tindirindi cośtamcośtam...
OdpowiedzUsuńOlu, a opchnąłem ja tego żela letnikom. Wmówiłem im, że to smar do nart, a te miastowe łatwowierne, aż strach! :D
Ty wiesz co Tosku, Lukasz mowi, ze moze to samo Boys bylo, a Ty nie poprosiles o autografy? :-)
OdpowiedzUsuńI jak napisaly sie te kartacze same?
No, wyglądali tak niemęsko, to może i tak ;) Faktycznie, takimi cieniuśkimi głosikami do siebie pohukiwały :)
OdpowiedzUsuńKartacze się same nie napisały, foty się nie odszukały i nie obrobiły, jakaś żenada. Sam muszę. Ale zmykam, bo widzę, że kajakowo na Makagigach :)
To widze do kitu, trzeba lepsza muzyke znalezc, albo moze letnikow zaciagnac?
OdpowiedzUsuńZeby sie tak obijac Antosiu? Chodza plotki, ze poszedles na koncert disko-polo zamiast o kartaczu suwalsko-sejenskim pisac, a niechc Cie :-)
OdpowiedzUsuńLetników do grania zaciągnąć? To jest myśl. Letnie warstaty muzykowania i śpiewania jak eunuch. Dodatkowa kasa leci sama do rąk.
OdpowiedzUsuńA bo widzisz, Buruu, ja nie tylko nad jeziora blisko mam, ale i do wylęgarni tego tfu,psia mać, diskopolo też. Jak nie pójść na wyczesany koncert z dziuniami jak lalki barbi? ;) Oj, piszę, piszę, ale jakieś to drewniane.
Aleś Tośku wykombinował z tym żelem, no :D
OdpowiedzUsuńJa zauważyłam pewną prawidłowość - mianowicie dicho z pola najwyraźniej brzmi najlepiej gdy jest puszczane z czarnej bryki. Sąsiad 'muzykę' tę wielbi ale puszcza na maksa tylko w aucie - wjeżdża na parking, zapuszcza muzę i otwiera drzwi, no i tak tkwi dobrych parę minut - dopiero potem może iść do domu. A nie on jedyny.
Masz radę na takich?
I jak te kartacze? B. kajakowy wpis wysmażyła, a Tosiek? :)
A Tosiek się obcyndala. Nie jest to mój dzień. Poczekam do jutra, przeczytam rano na spokojnie i albo puszczę, albo zacznę jeszcze raz. Iiii, dupa tam ;)
OdpowiedzUsuńO - to byliśmy na tym samym polu! Byłam od 8 do 14 sierpnia. Jeździmy tam od 10 lat. Kurczę, szkoda, że nie wiedziałam, kto jeszcze tam się urlopuje! Buuu...
OdpowiedzUsuńHe, to zmieniliśmy wartę, bo ja od 15 do 21 :) Ja do Suchej Rzeczki jeżdżę od 20 lat, ale kiedyś stacjonowałem na pierwszym polu, póki nie zostało zaniedbane i zostawione samo sobie.
OdpowiedzUsuńA mnie trochę przeraził ten drewniany baraczek-grill bar. Niby po piwo zawsze blisko, ale bałam się, czy nie wpłynie to na zwiększony napływ ludności. Baraczek już zamknięty, ale ludności w tym roku było po prostu multum.
OdpowiedzUsuńByłem na polu pod koniec lipca i się przeraziłem. Nie byłoby gdzie rozbić malutkiego namiotu. Kiedy ja byłem, były już luzy. Bar zamknięty, i dobrze, można było robić sobie wycieczki do sklepu w Suchej Rzeczce przez ten piękny las.
OdpowiedzUsuń