Myśleliście może, że to szarlotka? A to kulebiak — taki pieróg. Można go robić z różnymi farszami: z mięsem, z rybą, z warzywami. Na Podlasiu, a pewnikiem także w innych regionach naszego oszałamiająco pięknego kraju, kulebiak z kapustą i grzybami był tradycyjnym, obowiązkowym gościem na wielkanocnym stole. Trochę o tym zapominamy, a szkoda. A więc, ponieważ Wielkanoc coraz bliżej, przedstawiamy kandydata na talerze, mistera sytości przez delikatność, profesora aromatyczności stosowanej, drożdżowego miszczunia. Przed państwem kuuu-leeee-biaaaaaak!
Składniki
Nadzienie:
▪ 80 dkg kapusty kiszonej
▪ 3—5 dkg grzybów suszonych
▪ 5 dkg cebuli
▪ 3 dkg tłuszczu
Ciasto:
▪ 25 dkg mąki
▪ 2 żółtka
▪ 1 jajo, sól
▪ 2 dkg drożdży
▪ łyżka cukru
▪ 3—4 łyżki śmietany
▪ 7 dkg masła
▪ 2 dkg masła do formy.
[Listonic]
Jak dobry to pieróg, wie każdy, kto go kosztował, a kto nie kosztował — niech se czym prędzej zrobi. Tym razem tatko wykonał nowopoznaną wersję ciasta, drożdżowo-kruchą. Dodatek masła sprawia, że jest ono delikatne, pulchne, nie takie gęste jak drożdżowe.Od zwykłego drożdżowego różni się tym, że każdy chce kawałek z brzega żeby było więcej ciasta.
Grzyby namoczyć, umyć, ugotować wyjąć z wywaru, posiekać. Cebulę obrać, drobno posiekać, usmażyć na jasnozłoty kolor,dodać kapustę, posiekane grzyby z wywarem, smażyć pod przykryciem, aż kapusta będzie miękka. Doprawić pieprzem, cukrem, ewentualnie maggi.
Blachę wysmarować masłem, posypać mąką. Drożdże rozmieszać z cukrem, zostawić na 2—3 minuty. Mąkę przesiać,włożyć masło, posiekać nożem, dodać całe jajo, 2 żółtka, szczyptę soli, rozczyn z drożdży i śmietanę. Ciągle siekać nożem, a następnie wyrobić na jednolitą masę.
Rozwałkować w prostokąt odpowiedni do formy, nałożyć nadzienie, skleić ozdobnie. Nawet jeśli w cieście zrobią się dziurki, nie jest to powód do szukania żyletki. Można przed rozwałkowaniem zostawić sobie grudkę ciasta, którym uzupełni się rozdarcia.
Postawić w ciepłym miejscu. Gdy ciasto podrośnie, posmarować rozmąconym jajkiem i wstawić do dobrze nagrzanego piekarnika. Piec około 1 godziny. Upieczony zrumieniony kulebiak wyłożyć na półmisek, podzielić na porcje i w ciszy, w gronie rodziny lub przyjaciół, pod szklaneczkę czego dobrego kontemplować jego staropolski smak.
Oj, dobre!
To była normalna wersja przepisu. Poniżej wersja dla poczochranych.
Runda pierwsza: Ciasto usieczone, ale knuje
W czerwonym narożniku trener Drożdż naradza się przez kilka minut ze swoim pomocnikiem Cukrem, bo ubiegłoroczny triumfator tutrnieju, Mąka Pszenny czegoś się sypie. Przesiewają informacje, wnikają w psychikę swojego podopiecznego i konstatują, że bez fizjoterapeuty, Masła Ześmietany, nie obejdzie się. Mąka się opiera, ma inną strategię na pojedynek, na szczęście masażysta, pan Nóż Blacha-Kuchenny łagodnie, lecz stanowczo namawia Mąkę na masaż. O dziwo, masaż odnosi świetny skutek, ciało zawodnika nabiera sprężystości, mięśnie nie są już takie zbite, mistrz nie jest już rozlazły, a bardziej pozbierany i ogólnie wypasiony. Czyżby uwierzył w sukces?
Jeszcze tylko dodatkowy masaż Jajkiem. Intendent Śmietana wachluje błyszczące od wysiłku ciało Mąki, a trenerzy Drożdż i Cukier udzielają ostatnich wkazówek. Żeby tylko za bardzo nie zamieszali mu w głowie.
Runda druga: Kapusta garuje i się sposobi
Przenosimy się do narożnika niebieskiego, gdzie pręży czuprynę mistrz wagi lekkiej, ale wielki zadziora, postrach blokowisk oraz niemieckich bazarów i garów, Kapucha „Czort” Kiszony. Jego trener, zasłużony dla boksu partyzanckiego pan Grzyb, choć zasuszony, jednak wciąż niezły prawdziwek, spocony z wysiłku, z emocji aż się polał wodą z cebrzyka. Na szczęście nieco zmiękł i już tak nie trzeszczy, więc do pracy może przystąpić masażysta ekipy, Olej Rzepacki. Drugi trener, Cebula Chlip, dwoi się i troi, a nawet pięciorzy. Wszędzie go pełno, ciągle wykrzykuje założenia taktyczne. Ostry gość. Wyskakuje poza ring, nie przerywając jednak perory. Do gorącej dyskusji dołącza się, choć mokry, pierwszy trener i wszyscy razem burzliwie naradzają się. Niestety, nie słyszymy, o czym rozmawiają, bo przykryli się ręcznikiem. Coś mi tu śmierdzi. A nie, to Cebula się piekli. Ale ale, nie rozumiem, co się dzieje, do rozmowy przyłącza się pomocnik trenera Mąki, Cukier! Czyżby jakieś machloje? Zawsze mówiłem, że ten Cukier to jakiś szemrany typ.
Runda trzecia: Klincz, czyli szczepa
Rozpoczyna się walka. Zawodnicy mierzą się wzrokiem. Kiszony, jako że jest mocno rozgrzany, natychmiast próbuje ataku ze znienacka, jednak Mąka jakby tylko na to czekał. Rozpłaszcza się na ringu próbując się weń wtopić, czeka aż Kapucha z całym impetem przypuści atak i, niebaczny na okrzyki trenera Grzyba gdzieś spomiędzy włosów swojego przeciwnika, jednym ruchem zakłada mu piekielny chwyt. Proszę państwa, co za emocje, Kapucha dosłownie zniknął w objęciach Mąki, ale nie jest to uścisk przyjacielski, o nie! Coś tam popiskuje, syczy, zawodnikowi z niebieskiego narożnika chyba nawet coś pociekło, ale nie poddaje się, jeszcze próbuje wyjść z tego zwarcia, choć są to już chyba tylko próby pro forma. Massakra!
Temperatura spotkania cały czas rośnie, widownia podgrzewa nastroje zgrzytając sztućcami i wznosząc okrzyki „na-stół-go” mając oczywiście na myśli, że Mąka powinien rzucić Kapuchę na deski, co byłoby fantastycznym zakończeniem pojedynku. Ale popatrzmy, coś tam się dzieje, Mąka poczerwieniał z wysiłku, jego mięśnie stwardniały, czyżby Kiszony podjął próbę wyjścia z uścisku? To już jest jazda na najwyższych obrotach! O k...
piiiiik, trochę się zapiekli.
Runda czwarta: Nokaut przez rozkosz (koniec marzeń o obojętności)
Chyba zbliżamy się do końca tych pasjonujących zmagań. Do akcji przystępuje zblazowana część publiczności. Oto przed nami wielbiciele kuchni molekularnej, którzy nigdy na raz tyle jedzenia nie widzieli. Myślą, że to jakiś ogromny magazyn wojskowy, bo przecież jedna porcja obiadowa potrafi zgubić się pod paznokciem. Za nimi miłośnicy jedzenia, na które się patrzy, a nie je, którzy dotąd sądzili, że ziemniaczki robi się ze styropianu. No i oczywiście zagorzali mięsożercy. To ci, którzy nie jedzą niczego, co kiedyś samo nie biegało. Przyznajmy, piękne są ich stroje w rozmiarach plandeki, to robi wrażenie! Ach, przepraszam, nie zauważyłem, liczna reprezentacja wymoczonych fascynatów anoreksji schowała się za wiaderkiem. Cóż to, przecierają oczy, że żywność to nie tylko trawa i szczaw! Chwileczkę... tak, wóz, słyszę cię wyraźnie... proszę państwa, otrzymałem informację, że szczaw nie, bo ma w sobie coś, czego nazwy nie umiem powtórzyć.
Nie-prawdo-po-dobnee, jak oni wszyscy się opierają, jak się wzdragają, tu i ówdzie widać próby ucieczki, ale peleton jest bezlitosny, w końcu dlaczego ktoś miałby mieć lepiej. Służby porządkowe siłą przymuszają opornych do otwarcia ust i wpychają im wspaniałe, kruche, delikatne ciasto z kapustą... Co ja widzę?! Proszę państwa, to jest coś niesamowitego! Oniemienie! Wszyscy są zdezorientowani, wygląda na to, że im smakuje! Jeden, drugi, a tam, proszę tylko spojrzeć, cała grupa zblazowanych testerów wyrywa ochronie widelce z dłoni i zaczyna domagać się więcej! Przedstawiciel mięsożerców w walce o spory kawałek miota anorektyczką, która w locie próbuje jeszcze chwycić kawałek ciasta. Drodzy słuchacze, to jest nookaaaut! Tego jeszcze w kompleksie Piekarnik Arena nie było. W czwartej rundzie Kulebiak Kapuściak wygrywa przez zdruzgotanie kubków smakowych.
Po tych emocjach musimy ochłonąć. Najlepiej przy reklamie na nutę ludową. Zostańcie państwo z nami.
Tyrdrydindrildriri! Reklaamaaa. Trindyndrylindry!
Łoj dana, łoj dana, rzecz to niesłychana,
Maciaszczyk pracuje od nocy do rana.
Pracuje, pracuje, drożdży nie żałuje,
jak mu się zapieni, pięknie zdestyluje.
Hej hej! Hajda!
Wnet się gąsiorkami piwniczka napycha,
świat cały się cieszy, woła „Pycha, pycha”!
Hej, hej, hola!
Koszelewska śliwowincja. Niech się łosie pochowają.
Tyrdrydindrildriri! Reklaamaa to byłaa. Trindyndrylindry!
I ty możesz mieć taką reklamę. Zgłoś się do Studia Antonio&konsortes i złóż zamówienie. Koszt to tylko litr gazu do kucheneczki gazowej. Uwaga, promocja! W przypadku przedpłaty do chałupy, litra rozwala się zaodraz pod słoninkę.