Coś mnie ogarnęło. Leń, a może jesień. Przepyszne czebureki, upichcone wczoraj w ramach Tatowych biesiad czekają i proszą żeby je zapodać, a ja co zacznę coś skrobać, to jakąś kiszkę wyskrobuję. Żeby to jeszcze ziemniaczaną. Może chwilowo priorytety mi się zmieniły i pisanie głupotek poszło w kąt. Od wczoraj robiłem czebureki, kulki tiramisu, kapuśniak na baraninie ze świstunami, karkówkę pieczoną z ziemniakami w czerwonej papryce na kapuście kiszonej, pastę pomidorowo-paprykową, a przed chwilą zrobiłem bejcę do piersi indyka, którą mam zamiar za kilka dni upiec w niskiej temperaturze. Trochę dużo, może mi inwencja poszła w gary, czort. Kto to wszystko zje, to nie wiem. Ja tu tylko gotuję. Dobrze, że tłustowate coponiektóre, Szuwaśkę nakarmię.
To teraz króciuśko, tyle żeby przemóc niemoc. Taka to bejca z oliwy, dużej ilości czosnku, kolorowego pieprzu, kolendry, tymianku, soku z cytryny, soli. Spodobała mi się ta fota z plamkami czerwonego pieprzu, to zapodaję. Jak się ta pierś pomoczy i da pomasować (mrrr), za kilka dni obsmażę ją dla zamknięcia porów i upiekę w 75 stopniach. Po 3-4 godzinach będzie soczysta i jędrna. Tak upieczone chude mięso nawet po kilku dniach w lodówce spływa sokiem. Ale pisałem już o tym. To jak pisałem, to znikam. Idę sprawdzić, czy kurki zjadły podwieczorek.
No, zapodaj te czebureki, bo bardzom ich ciekawa! A zdjęcie zjawiskowe :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie przepiękne. Już nawet tej piersi nie potrzeba.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Wydaje mi się, że dobra pierś nie jest zła ;) a o czeburekach chyba napisałem. Jak wrócę do chałupy to dorobię foty.
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj trafiłam na Twój kuchcikowy ;) blog i muszę przyznać,że pierwszy raz widzę mężczyznę tak pięknie piszącego o gotowaniu :)
Od dzisiaj będę tu wpadać choćby po to,by poprawić sobie humor w chwili jesienno-sytuacyjnej chandry...
POzdrawiam cieplutko w ten pochmurny dzień:) L.
Hehe, Anonimko, gdybyś Ty mnie widziała, to Ty byś mojej osoby nie umieszczała w jednym zdaniu z "pięknie" ażeby nie urażać idei piękna :D Wpadaj, dzieciaku, wpadaj. Przy piecu siadaj i popijaj co dobrego. U mnie zawsze polano :)
OdpowiedzUsuńOj dawno już ze mnie nie dzieciak :) jestem już daaawno dorosła:) ale dawno nie widziałam mezczyzny z takim zapałem i dobrze gotującego:)
OdpowiedzUsuńLucyna z Podlasia:)
A co do piękna...to ma się w sobie,a zewnętrzna powłoka,choćby najpiękniejsza,to tylko powłoka :)
OdpowiedzUsuńL.
O, swojaczka trafiła się! Pozdrawiam Lucynę i zapraszam do Koszelewa! Co do powłoki, to i ja tak mówię. Przynajmniej się człowiek dowartościuje, co nie? :)
OdpowiedzUsuńAle taka jest prawda...dawno zauwazylam,ze im facet ma bardziej anielska gębe ;) to tym mniej pod kopułą :) ...pewnie są wyjątki od tej reguły...miłego gotowania:)
OdpowiedzUsuń