wtorek, 16 listopada 2010

Ubeznasłowolnienie Ancioszko Stanisława

Nie wyrzekajcie, innej rady nie było. Musieli myśmy Ancioszko Stanisława w obórce zakluczyć ażeby cały gliniewicki powiat, a może i ludzkość od Harmagiedona uchronić, ale nie dlatego, że jakaś baba Wanda strzeliła bułgarską gadkę o końcu świata, bo ona nic o naszym Stanisławie nie gadała. Rozchodzi się o to, że, ale teraz się skupcie, Szczyżejuk Leonora tak przepowiedziała. A Szczyżejukowa wie, co mówi, jejbohu. Posłuchajcie jeśliście ciekawi.

Szczyżejuk Leonora to ona nie byle kto jest. Mieszka na kolonii za Trupim Rozstajem i za szeptuchę u nasz robi, czyli znakiem mówiąc uroki odczynia, kołtun usuwa, pogodę zamawia, z fusów wróży, a jak trzeba to i mokrą robotą zajmuje się. Chwilunia, to nie to, o czym pomyśleliście. Nie że ręcy połamie, nogi połamie, ubije w promoncji. Dla mnie rozchodzi się, że ona czasu ma jak Baciuk liszajów, to jak trzeba, przepierkę komu zrobi, świnię zaślachtuje.

No i tego, czyta ona w przyszłości jak nie przymierzając Radziulis Czesław napisy na worku z nawozem. Oj, porównanie dla mnie nie udało się, Szczyżejukowa albowiem czyta przyszłość biegle i ze zrozumieniem. Największe sukcesy nasza szeptucha posiada w przepowiadaniu zdrowotności ludzkiej. Bywa, chłopy zakupią u Maciaszczyka dużowato gąsiorków śliwkowej przepalanki. Leonora tylko popatrzy, skrzywi się, wysepleni bezzębnie „Łojezusie i panienko, byndom was na drugi dzień dynie napaździerzały!”. I wiecie co, ona nigdy jeszcze nie pomyliła się. To i nie dziwota, że my dla niej wierzymy jak dla samej wyroczni delfijskiej, co nie?

Zeszłej niedzieli po sumie Szczyżejuk Leonora jak co tydzień okadzała chałupę dymem z ziół, po których — jak się je zakurzy — chodzi się tyłem i ogląda fitalowe kormorany. Przechodząc mimo, Sołtysikowa Waldemara (też z naszej wioski) zagadnęła do niej, czy słyszała, że Ancioszko Stanisław zamiaruje iść w konkury do wójtowej córki, która za ładna może nie jest, ale za to jest niezbyt mądra. Na to Leonora załamała ręce i wyszeptała:

— Łolaboga, Sołtysikowa, co wy gadacie, no co wy gadacie?! Oczadział on, czy jak? Toż to koniec świata by był!

Teraz już wiecie, dlaczego my Ancioszko Stanisława w odosobnieniu trzymamy.

14 komentarzy:

  1. I tak o suchym pysku go trzymacie? :) Tak całkiem, całkiem?

    OdpowiedzUsuń
  2. A Boże broń! Toż on nie za karę tam siedzi, a dla dobra ludzkości! Śliwowincji i mielonych dla niego nie brakuje, a i my się przy tej okazji posilamy, towarzystwa dla niego dotrzymywując :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to następny ma pięknie...
    A... te zioła do okdzania chałupy... to gdzie rosną?

    OdpowiedzUsuń
  4. A może by z tych konkurów co dobrego wyszło ? Innych absztyfikantów ma wójtowa córka ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Przy okazji, tiaaa:>
    A jak ona tak kadzi i kadzi, to z niej Pytia koszelewska, jak się patrzy: prawdziwa Leosia zawodowiec (a może teraz już się mówi: "zawodowczyni"?).
    Aha, tylko mnie tej wójtówny żal, no bo kto ją teraz weźmie?

    OdpowiedzUsuń
  6. A łun sie zliszać nie powinien, bo dla baby największa wada to być mondrzejszo niż chłop. Z wyjątkiem szeptuchy, ma się rozumieć, bo ktosik we wsi mores powinien mieć.
    Całuski - Marzynia
    P.S. Czy wasza wiedząca mogłaby cosik szepnąć, czy mam maciorkę pokryć?

    OdpowiedzUsuń
  7. no to udało się wspólnym wysiłkiem uratować świat na jakiś czas, ale za jaką cenę, strasznie mi żal wójtowej córki i martwię się nie na żarty, co by nam tylko nie zmarnowała się panna z tyloma zaletami

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzimdzirymdzi...???
    Nie wiem kogo bardziej mi żal, Ancioszko Stanisława nie znam, a córki wójtowej tym bardziej. Może i lepiej tak go przetrzymywać, aż mu przejdzie - byle tylko śpiewać Wy mu pozwalali, bo gdzieś jego energia musi pójść...

    OdpowiedzUsuń
  9. O, ja widzę, że i w Koszelewie wypatrywano końca świata :) Baba Wanda tym razem nie trafiła, bo końca ani widu ani słychu ;D
    Antoni! Jutro będę robiła kiszkę ziemniaczaną! Wydrukowałam sobie Twój przepis i ćwiczę hart ducha. I rękawiczki gumowe nabyłam, choć kto wie - może będę twarda i wcale nich nie użyję. W każdym razie proszę Antoniego i sąsiadów o kciuków trzymanie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Na szczęście, Gutku, my w porę końcu świata zaradziliśmy! A te zioła... to tego nie wie nikt. Próbowali myśmy łazić za Szczyżejukową gdzie ona ich wynajduje, ale ona chitrowata i zawsze nam umykała.

    Grażka, Aeshna, już ona sobie poradzi. Po tatce dostanie pińździesiąt hektary i niemałą oborę. Już tam absztyfikanty znajdą się, nie bójcie nie bójcie :)

    Wiedząca mówi: pokrywać loszkę czym prędzej, aby tylko knurek nie za stary był, i przewiązać dla niego chabrową wstążkę na prawym uchu.

    Przemijanie, tylko teraz nie wiadomo, czy już można Ancioszko Stanisława wypuścić nie narażając się na Harmagiedona. Toż całe życie jego trzymać w odosobnieniu nie możem.

    Ewelajno, on tam jak panisko ma: śliwowincji dla niego nie brakuje, towarzystwa także, aż sąsiedzi się buntują, bo z obórki przyśpiewki rubaszne dzień i noc płyną.

    Komarko, kiszunia! Ach, zazdroszczę, już ze dwa miesiące nie jadłem :) Jak flaki ze sklepu, to nie ma problemu, ale że nie pachną pięknie, to fakt, oj, fakt. Tak to jest: najpierw śmierdzi, a po upieczeniu ślinotok nie do powstrzymania. Trzymam kciuki i życze smacznego!

    OdpowiedzUsuń
  11. Śtyyyy,panie,jak pińździesiąt hektarów i obórka, to kto by się nie połakomił?A że w dodatku mądra inaczy...:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Antoni! Wszystko się udało :D I wszyscy przeżyli ;) Było dokładnie jak mówiłeś - najpierw smród, potem niebo w gębie ;D Fotorelację przedstawię niebawem, a tymczasem dziękuję za przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Komarka mnie rozbroila komentarzem powyrzszym, zapomnialam co chcialam napisac :D

    A juz wiem, chcialam Tosku o ten koltun zapytac - to sie naprawde zadzra, ze sie robi, bo ze pani Ancioszko roplata cos czego nie ma to tz mozliwe :))

    Mysle tak na gloz, ze jak "ładna może nie jest, ale za to jest niezbyt mądra" to moze chociaz ma ladne wlosy? :D

    Pozdrawiam cale Koszelewo, prosze nie meczyc Czeslawa workiem z nawozami!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Aeshna, no, po prawdzie ta jej mądrość nienajwiększa to faktycznie jako zaleta może być brana :D

    Widziałem, Komarko, i gratuluję serdecznie! Jedna kiszara więcej w naszym klubie ;)

    Buruu, jak nie jak tak! Kołtun powszechny może nie jest, ale w dobie braków w zaopatrzeniu gieesu w grzebienie bywa, że się komuś dostanie. No, albo jak ktoś urok rzuci, ma się rozumieć :) Włosami u wójtówny to może i niebrydkie, ale też i nie za gęste :D My dla Czesława kupujemy specjalny nawóz, w workach bez napisów ażeby się nam nie zapętlał. Zeszłej wiosny to on skład czytał dwa dni zamiast rozrzucać po polu... Bo to nawóz krowiaczy był...

    OdpowiedzUsuń