sobota, 21 maja 2011

Wietrznie, w porywach

















Nikt tu tego nie czyta, tak ja i zapodam poetyczność.

Znów zamyśliłem. Noc nas kołysze, zegar tykaniem usypia czas.
W oddali miasto od dawna śpiące nie głuszy ciszy w nas.

Gdzieś pies zaszczeka, gdzieś radio gada, noc smyczkiem wiatru gra.
Księżyc gdzieś usnął pod chmur pierzyną — chyba zostałem sam.

Więc siedzę sobie, a cisza piszczy. Ktoś w okno puka. Wiatr.
Wejdź, wietrze, bracie, niech cię przytulę! I tak nie chciałem spać.

3 komentarze:

  1. Antoś..., wiesz, że pięknie napisane?

    OdpowiedzUsuń
  2. Agik, no toż pewnie! Napisałem jak było ;)

    Ewelajno, a jakie tam niby że pięknie, złociusieńka. Takie tam sobie plumkanie ;)
    Dziękuję i rączki całuję :)

    OdpowiedzUsuń