Chodził za mną ten łosoś odkąd go zobaczyłem w gieesie. Nie żeby jakiś szczególnie śliczny, ale kiedy tylko moje oczęta chabrowe na nim zawisnęły, wiedziałem, że coś będzie. I było. Dni kilka tak za mną ten łosoś łaził i mendził zrób mnie, zrób mnie, że już pomyślałem, że może producent mączki rybnej z reklamą podprogową w target nie utrafił, aż w końcu nie zdzierżyłem i kupiłem go.
Koniecznie się dla mnie zamaniło żeby ta ryba w pierogu była i z kaparami. Sądziłem nawet, że może w ciąży jestem, że takie wielkopańskie zachcianki mam, które w dodatku spokojnie napić się śliwowincji nie pozwalają, ale jak zagadnąłem o to doktora Wiciorka z ośrodka zdrowia, to tylko machnął ręką, popatrzył w niebo, westchnął i powiedział coś, że degrengolandia i żebym przyszedł do niego na wizytę to pogadamy o terapii odzwyczajeniowej i że mi coś wszyje pod skórę. Że niby potem nie będę ciągot miał, tak powiedział, i jeszcze że śliwowincja to całe zło światowe jest. Jednakże hola hola, integralność skórną naruszać żeby o łososiu wędzonym nie myśleć? Aha, zaczipować mnie musi, łajza jedna, umyślił, i potem śpiegować zamiaruje, bo on usilnie o względy Ludwiczak Jadwini zajzdrosny jest. Niedoczekanie! To ja już wolę jak mnie łosoś prześladuje.
Składniki:
1 opakowanie ciasta francuskiego,
15 dkg wędzonego łososia,
5 dkg żółtego sera,
2 łyżki kaparów,
2 łyżki posiekanej czerwonej cebuli,
2 łyżki sosu Worcester,
1 łyżka octu balsamicznego,
pół pęczka koperku,
200 ml śmietany 30%,
3 łyżeczki chrzanu,
curry.
Łososia lekko rozdrabniamy. U mnie nie było dużo roboty, ponieważ on był w cieniuśkich plajsterkach, na tacce taki, a drogi! jak jasna cholera. Że też na nich liszaj nie wlezie za takie ceny! No ale dobra, do łososia dokładamy kapary (jak duże, deczko siekamy). Kapary oczywiście w zalewie solnej, a nie te ohydne na occie spirytusianym, tfu, chadość! Podlewamy sosem Worcester, octem balsamicznym i kapką oliwy. Dodajemy ser (cheddar ładnie się topi i wybornie smakuje), drobniuśko posiekaną cebulę, koperek i odstawiamy na 15 minut przykrywając talerzykiem aby kot Henryk się nie dorwał.
W rondelku odparowujemy śmietanę. Kiedy nieco zgęstnieje, dokładamy chrzan, curry, sól, pieprz i chwilę jeszcze podgrzewamy. Na koniec można zmiksować, bo chrzan napucha i sos wygląda troszkę jakby śmietana się zwarzyła.
Ciasto francuskie lekko rozwałkowujemy, kroimy w prostokąty, napełniamy łososiowym farszem, składamy na pół albo nazukos, dociskamy widelcem, smarujemy żółtkiem i wkładamy do nagrzanego piekarnika. Kiedy pierożki się zrumienią, wyciągamy i podajemy z sosem.
Mniam, cebulka lekko chrupie, mocne smaki ryby i kaparów fantastycznie łączą się ze słodko-kwaśną delikatnością sosu Worcester i octu, ciasto chrupie, łosoś w środku się pyszni, sos się chrzani. Tegom chciał, jak powiedział Czarniecki na widok Szweda po drugiej stronie brodu.
Bardzo ciekawy pomysł...z tym chrzanem to w ogóle zaskocznie. Nic tylko wyprobować!
OdpowiedzUsuńSkoro losos + sos tatarski = pychota, to i z chrzanem na pewno smakuje niekiepsko!
OdpowiedzUsuńciekawa propozycja :) uwielbiam wędzonego łososia, a już to połączenie ze chrzanem całkowicie rozłożyło mnie na łopatki :)
OdpowiedzUsuńkulinarnyoliwek.blox.pl
Pierogi wypasione, pierwsza klasa a i sos pasuje !
OdpowiedzUsuńSuper :)
Dla miłośników łososia z chrzanem mam prościuchny przepis podejrzany lata temu na blogu matki polki (www.mattkapolka.blox.pl):
OdpowiedzUsuńŁosoś pod pierzynką z chrzanu
250 ml masła miksujemy, łączymy je z 200g bułki tartej, dwiema łyżkami chrzanu, trzema żółtkami i piana ubitą z trzech białek.
Taką "pierzynką" przykryć należy surowego łososia w ilości 1 kilogram (skropionego wcześniej sokiem z cytryny) - filet lub pokrojonego w dzwonka - i pieczemy ok.35 min. Śmietanę przyprawiamy solą i pieprzem, dodajemy pokrojonego w drobną kosteczkę świeżego ogórka, wykładamy na półmisek i na niej umieszczamy gotowego łososia.
no toś Antoni ochrzanił tego łosia równo... :)
OdpowiedzUsuńBo on się prosił, ten łosoś, o ochrzanienie :) Dziękuję za odzew. Alu, fajny ten przepis od Matkipolki. Trzeba będzie zapamiętać.
OdpowiedzUsuńaż się popłakałam czytając przepis :( Nie mam, nie mam ci ja piekarnika, a tak smakowicie mi się na duszy zrobiło.
OdpowiedzUsuńOj Antoś..świeta idą.. a Ty nic ludziom nie mówisz..że to popic trzeba! Co by w gardle nie staneło... Ot co!
OdpowiedzUsuńSzurabura, a czego płakałaś? Nie ma co smucić się! Może to i nie jest najlepsze danie świata, ale żeby od razu rozpaczać? ;)
OdpowiedzUsuńHoho, Czesławie, widzi się dla mnie, że w końcu Ty obomament opłaciłeś i dla Ciebie internata przywrócili! Czyżbyś sprzedał z zyskiem rozrzutnik obornika jak planowałeś?
Ale se dogadzasz Jantoś... chybaś se kredyt w Prowidęcie wzioł...
OdpowiedzUsuńAle niech tam, ja se chociaż popatrzę, a ciebie całuję świątecznie już, niech się święci Boże Narodzenie!!!
Marzynia
Oooo, Mamamarzynia, jak miło! Się zawiesiłaś blogowo, a mnie się ckni! Furda tam foty, odmykaj bloga, nał! ;)
OdpowiedzUsuńW Prowidęcie nie brałem nic, bo do nas Prowidęty nie dochodzą. Raz jeden był, ale trafił na grymaśny humor sołtysa i do dziś tyłem chodzi. A se dogadzam, bo kabana jednemu letnikowi sprzedałem wmawiając, że dzik prawdziwny, wziął po 35 zł za kilo razem z łbem i chwostem :)
Całusy, Mamamarzyniu i wszystkiego dobrego ze Świętami! Niech Dziecina będzie łaskawa!
Ja to bym wszystko zasmakował, najlepiej żeby można było zamówić jak z karty dań, to to to to to to to i jeszcze to i to. :-)) Może jaką restauracyjkę czy cuś otworzyć. A co to kapara to samo co kalmara ??
OdpowiedzUsuńMarku, no to lu! Mówisz tylko co ma być, na kiedy, zabierasz żonę swą Eleonorę, Walerkę i Miecia, i wpadacie, i się poweselim! Może i w kucanego pogramy... ;)
OdpowiedzUsuńHehehe, już nie mogę się doczekać :-) A się nie boisz tak pisać, wszak zaraz inni będą zazdraszczali, że takie przysmaki będziem przełykali :-)))
OdpowiedzUsuńA to niech przychodzą, toż nie będziem strawy żydować ;)
OdpowiedzUsuńNo i teraz ta łajza z Ciebie na mnie wlazła. Łosia mi cza złowić w samie, odkręcić kapary i ubić śmietanę. Ciasto już mi stworzył zamrażalnik szczęśliwie.
OdpowiedzUsuńNo to buzia :)*
Całusy, Kumo kochana! Koniecznie zrób se łosia, w dechę jest jak jasna chaliera!
OdpowiedzUsuń