Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia rosyjska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia rosyjska. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 marca 2010

Tatowe biesiady: Bliny
















 
Bliny kojarzą się często z ekskluzywnym jedzeniem. Kawior, łosoś, elegancka restauracja w centrum Moskwy, zmrożona wódka, te rzeczy. Z drugiej strony, gdyby nie te kawiory, można by powiedzieć: ot, placki. Może i tak, ale jakie! Pięknie szarobrązowe od mąki gryczanej, w przekroju chlebowe, no i świetnie pasujące do tych wielkopańskich kawiorów. Można je zresztą podawać z różnymi dodatkami. Odsmażane na masełku także są świetne, więc można zrobić więcej. Podarujcie sobie odrobinę luksusu.

— Przyjdź ty, synek, w sobotę, blinów narobim — zagaił w tygodniu tatko. — Przy okazji drewek narąbiesz, bo zima długa i skończyli się. Zajdź ty tylko do Maciaszczyka ażeby pragnienie nam nie doskwierało, gdyż jak ty sam może już życiowo nauczyłeś się, okrutnie niekorzystnie jest dla organizmu w stanie odwodnionym przebywać.

Tatko kazali, nie poradzisz. Zajrzałem po drodze do naszego przełamywacza monopolizacji państwowej, w gieesie kupiłem łososia, śmietanę i niemiecki kawior (najlepszy jest prawdziwny, ruski, ale te pajace z sejmowego cyrku granice zamkli z nieodpowiedniej strony i teraz dobrego kawioru nie uświadczysz: albo sztuczny, albo hamerykański o rozmiarze i smaku ziarenek piasku). Te bliny robi się dość czasochłonnie, ale za to są to takie bliny, które dostaniecie jak w Jewropiejskoj Gastinicy powiecie „Bliny, pażałsta”. Tatulo wie, co mówi, bo w świecie bywały. Gotowiście? To posłuchajcie.

niedziela, 18 października 2009

Tatowe biesiady: Solanka. Zupa lekka, a solidna

















Taka to zupa, że aż strach. Je się, jakby wodę się piło, choć kalorii i chorestenolu w niej w bród. Nie dla cieniasów. Słona, kwaśna, pikantna. Nie dziw, że za wschodnią granicą na kaca polecają. Kto jak kto, ale one o kacu pojęcie mają. Ale nie bójcie się, ludzie trzeźwe od pokoleń tak samo jej dobroć docenią, tylko gdzie ich spotkać. Luksus to jest, bo to nie fastfud. Dwa dni wcześniej robienie się zaczyna. Pieści się ją, pieści... A potem ona nawzajem. Pieści, pieści... Ach!