Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ogórek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ogórek. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 października 2011

Bazylukowej ogórki w śmietanie na okoliczność szuwaśkowego smutku

















No i wybory skończyli się. Jejuniu, co to się działo! W niedzielę chłopy się popili, a potem pobili popod gieesem, bo jeden był za Partią Nonszalanckiego Cynizmu, drugi za Polska Jest Najpiękniejsza, kolejny z Ugrupowaniem Haftu Krzyżowego, i był galimatias, bo we wszystko włączył się posterunkowy Guzik, który akuratnie na służbie był, a sekundantował Platformie Sprawiedliwych. Czapkę postradał i była kołomyja.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sołtys nasz, Szuwaśko Grzegorz, którego wy być może znacie jako że startował on w tych bijatykach... tfu, wyborach, musi nie dostał się do tego cyrku, a przynajmniej krawaciarze z telewizora tak gadają. Szkoda, więcej dotacji dla nas by było, a i pokazaliby może w dzienniku, jak nasz osobisty sołtys w mównicę gumiakiem tłucze, jak to ma we zwyczaju podczas obrad Gminnej Komisji Krzewienia Winorośli.

No ale co zrobisz. Toż w karman beczeć nie będziem. Ale to my, a sołtys od pozawczoraj struty chodził, nawet dobrego taniego wina w klubokawiarni pić odmawiał. Umyśliłem jakoś jego uradować. Z mamoną kiepściucho, bo buraki dla mnie popleśnieli, więc golonki nie było jak kupić, ale myślę sobie, co inne narobię, byle tłuste. Bo nasz sołtys, jak sami dobrze wiecie, nie jada nic, co mniej niż 45 procent tłustości ma. Zrobiłem, jak poradziła mi Bazyluk Luba, tylko z deczka namieniałem:

Składniki:
 4-5 ogórków gruntowych,
 pół litra śmietany,
 łyżka masła,
 3 ząbki czosnku,
 natka pietruszki,
 nasiona kolendry, kminu, kopru, gorczycy, kurkuma, sól, pieprz.

Ogórki obieramy ze skórki i kroimy w nie za małą kostkę. Podsmażamy na silnie rozgrzanej patelni na oliwie, zalewamy śmietaną. Najlepsza jest taka wiecie, że po zjedzeniu następnego dnia na wadze widnieje trzy kilo więcej, ale i 12- czy 18-procentowa też daje radę. Dusimy ogórtasy minut z 10-15, ale żeby nie rozmiękły. Powinny być lekko chrupkie.

Na suchej, porządnie rozgrzanej patelni prażymy nasionka, po czym tłuczemy je w moździerzu. Potem dodajemy kurkumę, czosnek, nieco soli i dalej napaździerzamy tłuczkiem. Jeśli czosnek starowaty i suchowaty, można dać kilka kropel oliwy. Zamiast tej mikstury można oczywiście sypnąć curry ze sklepu, ale samodzielnie przyrządzona mieszanka cudnie pachnie prażoną  korzennością. Ten zapach aż bije w nos. Oczywiście wedle uznania można także dodać cymamonu, gałki muszkatołowej albo innych przypraw wedle woli.

Dodajemy do ogórków utłuczoną pastę, sól, pieprz do smaku, masło (też dla zapachu) i przestajemy gazować, bo co za dużo, to niezdrowo. Dodajemy posiekaną natkę i nalewamy w tarełki.

Dla sołtysa dorzuciłem jeszcze podsmażonego boczku i plajsterki słoniny. W wersji dietetycznej, na przykład kiedy ktoś jedzie na Dukanie albo uciemięża się siermiężną dietą 3000 kalorii, może nie dawać tych pyszności.

Szuwaśko od razu poczuł się lepiej, zaordynował maciaszczykową karmelową morelówkę z imbirem aby pozostać w tej samej przestrzeni smakowej, i jakoś się rozruszał. Czego i dla was życzę, wy moje cukinijki jesienne.

sobota, 3 września 2011

Ogórki, ogórki, na słodko i nie bez skórki!



















Jest taka stara kresowa, szalennie odkrywcza myśl, żeby wodniste łączyć z solidnym, podobnie jak kwaśne ze słodkim, a śliwowincję z zagrychą. Z tej szkoły wywodzi się ogórkowy miodowy deser. Robi się go w tajemniczy, nierozpoznany niewtajemniczonym sposób, którego nie zna nikt poza tymi, którzy go znają. Zapalcie świece, odmówcie zdrowaśki, czy co tam kto umie, podpalcie truchła kotów albo szmaty namaczane w benzynie (lub wznieście tęczowe wstęgi w zależności od wyznawanych poprawnościowych politycznie poglądów) i zasłuchajcie się, albowiem doznanie wasze będzie wielkim. Oto łączę wodniste z solidnym i gwizdam! Alchemia, panie, czystej wódy, tfu, wody alchemia!

E, do dupy. Pierwszy akapit wyszedł mi jeszcze bardziej durnowaty, niż zwyczajowo, a miało być mrocznie i tajemniczo. Co poradzisz, jaki autor, taka tajemniczość. W sensie, że durnowata. Chciałem żeby było tajemniczo, ponieważ dziś na stronie Wydawnictwa Fu Kang ukazało się moje opowiadanie o Tajemniczym Mężczyźnie z teczką, za które dostałem trzecią nagrodę w konkursie „Wejdź im w słowo”. Nagradzającym pięknie dziękuję, maciaszczykową przepalankę wysyłam zgodnie z umową. Ale ale, miało być o ogórkach!

Składniki:
 ogórki gruntowe, 
 miód.

Fajne ogórcy po przepołowieniu pozbawiamy pestek, ale tylko jeśli ktoś lubi słodkie, bo w wydrążenie węcej miodu wejdzie. Solimy (tyciu-tyciu, bo co prawda słodycze lubieją sól, jednak posolony, świeżo zerwany z krzaka ogórek pod wpływem soli poci się jak - nie przymierzając - Garłoczyk Adela na widok Wyrwałko Józefa, który jest strażakiem i w mundurze bojowym, w tych gumofilcach z granatowymi wyłogami i w kaszkiecie po dziadku (który to dziadek walecznie podczas Wojny Kurskiej szabrował złote zęby) wygląda jak Brad Pitt po niezadowalającym liftingu i czterotygodniowym wywczasie u Maciaszczyka, kiedy tak wygapia gały patrząc na pocącą się Adelę).

No dobra, dość piętrowych nawiasów, bo sam się pogubiłem po pierwszej linijce. Łyżeczką w powstałe łódki lejemy lub wkładamy miód. Można też odciąć czubek warzywa, łyżeczką wybrać pestki, dziurę wypełnić miodem i pogryzać jak rurkę z kremem (tak robiła moja babcia). W tej wersji można organizować zawody, komu najbardziej miód będzie się lał po brodzie podczas jedzenia.

I koniec. To jest pyszne i magiczne, że ogórek z miodem może tak pięknie smakować.