Pada śnieg, pada śnieg,
skrzaty cieszą się.
Mimo że się ściemnia, one
wciąż chcą w zaspy leźć!
Raz i dwa, bałwan ma
oczka z węgla, lecz
szkoda bardzo,
że do jutra raczej stopi się...
Pada śnieg? Ano pada. W hipermarkietach oraz w delikutasach w Gliniewicach grają „dżingyl bels, dżingyl bels”? Ano grają. To co się dziwicie, że poszedłem pozawczoraj do lasu po chojaka? Kartki w kalendarzu się dla mnie posklejały, wielkie mi mecyje. Swoją szosą, mogę zrozumieć Baciuka, bo to swołocz niesłychana, ale że Szuwaśko Grzegorz, nasz sołtys, znacie może, śmiał się ze mnie tak, że aż kucał i popuścił w galoty, to już naprawdę. A może ja chciałem dobawić jedliny do pigwówki Maciaszczyka ażeby nadać jej głębokiego, żywicznego aromatu, a?
Dzisiaj polazłem do gieesu po ochrę i topinambur. W drodze powrotnej, z chałupy Piszczykowskiej Aldony słychać było jak ćwiczy nasz gminny chór „Kociewycie”. Ćwiczyli tego Dżingylbelsa, bo się najęli do Delikatesów „Stonka” umilać zakupy. Czorty, dodali nową zwrotkę:
Pada śnieg, pada śnieg,
Czyprak polazł w las,
wyciął sosnę, sieje wioskę,
wszak jeszcze nie czas!
Ech, żyzń, bladź ty parchata...
czwartek, 25 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Drogi Antoni to ja już wiem kto z moim psem po choinki chadzał, bo ostatnio przytargała mi największego świerka... tak właśnie myślałam, że sama by nie wykopała... koszelewskich drzewek Ci mało? jak już byłeś w tych stronach trza było na coś procentowego wpaść.
OdpowiedzUsuńU mnie też już jakoś grudniowo, córki zrobiły próbny barszczyk z uszkami ( nie dałam na bloga, bo córa ma zamiar albo już dała), wcale Ci się nie dziwię.
OdpowiedzUsuńPada śnieg, pada śnieg
barszcz gotuje się
wnet z uszkami
i łyżkami
zaraz go się zje :)
O to Ci chór, tak Czypraka podsumować..
OdpowiedzUsuńTośku, to w Koszelewie też się "chojaki" mówi? Kurka no, jak ja mała byłam to dziadzio opowiadał często jak chałupę stawiać mieli i chojaków w tym celu nawieźli na podwórze - długie lata byłam przekonana że to panowie o nazwisku Chojak byli i po to ich przywieźli żeby pomagali :D A to choinki :)
A tej aromantyzowanej pigwówki to być kiedyś na przaśny podrzucił.. :-)
U nas sie mówi: jutka.
OdpowiedzUsuńA tak było pięknie za komuny... świątecznie robiło się dopiero w ten ostatni świąteczny tydzień, jak Bóg przykazał, gees ubierali włosami anielskimi i lametą, i śmiem twierdzić, że było dziesięć razy piękniej, niż w tych teskach i lydlach.
całuski - Marzynia
Sie porobilo widze z tym kalendarzem, to dlatego mnie pytales Tosku czy "bomby" na choinke :-)
OdpowiedzUsuńA bomby = loomi, pomaranczowe = kabsa, postaram sie jutro poplenic @, tymczasem pozdrawiam cieplo!
Jak zwykle autorze trzymasz poziom. Gratulacje. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńByle ją ubrać w porę :)))
OdpowiedzUsuńTo i u Was już grają? Takie czasy Panie...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero dziś odkorespondentywuję, ale jakoś tak na przypiecku przycupłem i przydrzemałem ;)
OdpowiedzUsuńFaktem jest, Iv, że jak buszowałem w krzaczorach to jakaś sabaka przypałętała się, ale że ja daleko od chałupy odlazłem, to i nie wiedziałem. Jak to na szabrze czas szybko płynie...
Dobrze, Grażka, trzeba popróbować przed premierą żeby nie było zdziwka :)
Oj, Moni, panowie Chojakowie to są kul obywatele, którzy zawsze na święta się do chaty wcisną :) Pigwówka silnie kwasna latoś, ale smaczna. Podrzucę.
Mamamarzyniu, i dla mnie te plastikowe hipermarkiety nie podobają się nic a nic, i bez to ja do nich nie chodzę.
Nono, Buruu, Ty do mnie szyfrem nie zasuwaj tylko tłumacz jak chłop krowie na miedzy. I popleniaj tego @ prędziutko! :D
A dziękuję, Maćku, dziękuję. Pozwolę sobie zauważyć, że i wice wersja :)
Coby goła nie latała, Magento, wiem, wiem :)
Grają, Kubo, a jakże, grają, jak poczochrane jakieś.