piątek, 30 lipca 2010
Brokuł alaagowy
Zawsze podoba mi się jak Aga doda małowiele, posypie czymkolek i dostaje fajne cuś. Nie powiem, taka umiejętność jest godna zazdraszczania, zatem gotów plagiatować, mimo gorąca wlazłem do kuchni, ubiłem muchy, te więcej ruchawe wygnałem do sionki, i spróbowałem doznać klimata. Wyszedł mi bałagan, ale hoho, niekiepski.
Po pierwsze primo: Brokuł, czyli taki zielony kalafior. W gieesie nie sprzedają, bo mówią, że niedojrzałych kalafiorów w ludzi puszczać nie będą. Najlepsze warzywo pod słońcem. Zaraz po bobie, fasolce szparagowej, cieciorce, szparagu, pomidorze, cukinii, bakłażanie, jarmużu i kalarepce. Czyli sama górka jak by nie było.
Po drugie primo: Boczuś. Wędzony. Najlepszy dodatek do warzyw. Zaraz po... a nie, najlepszy.
Po trzecie primo (podziwiacie znajomość łaciny? ja tak umię wyliczać do dziesięciu, dopiero potem mi się myla), więc po trzecie primo: Pestki. Słonecznikowe, dyniowe, ale raczej nie wiśniowe albo jabłczane, bo po podgrzaniu silnie cyjankiem walą i cierpną.
Po czwarte primo: Tłuszcz. Powinien być dobry, ale to truizm, bo tłuszcz zawsze powinien być dobry, gdyż w przeciwnym przypadku wymierają kontynenty. Nikt normalny margaryny nie używa wszak. Chyba że w niemym kinie dla lepszego poślizgu na bananie, ale też nie za bardzo, gdyż chemia wgryza się w podłogę. Dobra oliwa z oliwek albo mój ulubiony ostatnio olej rzepakowy tłoczony na zimno, co mi go Jurczyk Aldona z Bornholmu przytargała. Dla Aldony pokłony i sugestia, że Bornholm jest piękny, wart ponownego odwiedzenia, i nie trzeba wcale ładować waliz na wcisk, bo może znajdzie się coś do przywiezienia i obdarowania wdzięcznych po wsze czasy obdarowanych.
Po piąte primo: Czekajcie, ktoś puka.
Po szóste primo: Wolałbym smorodinówkę. Ooo, taką jak Buruuśka robi... No no, nie rozmarzamy się, pichcimy!
Zdrówko: Brokuła gotujemy na parze (ale podczas gotowania nie gadajcie z sąsiadem przez płot, bo wyjdzie wam taki, jak na zdjęciu; z tym, że ja tu gadam o brokule, a nie o sąsiedzie - to na wypadek, gdybyście nie zaczaili). Oddzielnie wysmażamy boczek, oddzielnie na suchej patelni prażymy pestunie.
Po ósme primo: Tłuszcz od boczku zlewamy, ale żeby trochę zostało. Płynny smalec dajemy do wypicia sołtysowi, Szuwaśko Grzegorzowi, bo on lubi, a pozostały na patelni boczek posypujemy zmiażdżonymi, olśniewająco białymi, kolosalnie aromatycznymi drobinkami czosnku. Potrząsając patelnią, roztrząsamy chwilę tę chwilę.
Po dziewiąte primo: Do nagrzanego garka dajemy brokuła, boczeczek, mieszamy dżentli (idź precz, obca mowo!), wykładamy na tarełki. Posypujemy ziarkami, pietruchą, polewamy smorodinówkę, spożywamy. W wersji dla anorektyków można polać jakimś sosem, serowym na przykład z sera topionego albo pleśniowego. Ale ponieważ mnie do Zgromadzenia Chudziaków nie przyjęli, bo mówili, że zostały im tylko trzy wolne miejsca, to ja bez. Tym razem, żeby nie było, że jakimś dietetykiem zostałem.
Po dziesiąte primo: A nie mówiłem, że smorodinówka będzie lepsza?
Po dziesiątastejeden primo: Gotowe.
Po dziesiątastedwa primo: Co to jest truizm?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja też podziwiam Agę za jej pomysły. Świetnie to wykorzystałeś, a opis krok po kroku zachęca mnie, żeby zrobić podobne danie. Pycha :)
OdpowiedzUsuńBrokuł i boczuś wędzony to dobrana para. Przynajmniej dla mnie i "para" w gębie, że hej. A co do oleju rzepakowego to wszystkim polecam bo ten nasz tłoczony na zimno co go już gdzieniegdzie produkują to rarytasik jakich mało. Wystarczy smażone ziemniaki nim polać i danie gotowe.
OdpowiedzUsuńhttp://www.prsrutkowski.pl/ - tu można poczytać i zakupić.
pozdrawiam Dobrodzieja
no i kurde najpierw miałem zjeść pajde chleba (nie gotuję dzisiaj:) a potem czytać... a tak to tera mi na klawiaturę kapie z brody...
OdpowiedzUsuńGrażka, dzięki. Faktycznie, nie jest to złe, a jakie możliwości modyfikacji! Aga to jednak jest :)
OdpowiedzUsuńBareyo, ten olej to ja podpatrzyłem u Ciebie i wtedy dopiero przypomniałem sobie, że przecież dostałem taką ładną butelkę. Spróbowałem i ojeju, jakie to dobre. Taa, do kartochelka lepsze niż oliwa. Dzięki za linka, napisałem do nich z prośbą o cennik. Gąsiorek z piwniczki wyciągam i polewam w stakańczyki.
Hehe, Gutku, wiem, że zabrzmi to okrutnie, ale ja się z tego Twego kapania bardzo cieszę! Sadysta ze mnie, nie ma co :D
Ha, po piate primo mnie rozwalilo :D
OdpowiedzUsuńSmorodinowka powiadasz dobra, bede eksportowac gdy zajdzie potrzeba, lubie jak sie mnie chwali Antosiu :)
A, bo Ty taka śmieszka jesteś :) Na eksport się przygotuj dobrze, bo zbyt będziesz mieć taki, że hoho. Jak się społeczeństwo dowie, jaki to specyjał, nie będziesz zdanżać przyjmować zamówień!
OdpowiedzUsuń