środa, 6 lipca 2011

List do Radziulisa Czesława

Drogi Czesławie, druhu i przyjacielu mój,
W pierwszych słowach mojego wpisu chcę ja dla Ciebie powiedzieć, że żyję, mam się dobrze i nie choruję nic a nic. To pewnikiem dzięki zapasowi śliwowincji, która — jak wiadomo — chroni od choróbsk wszelkich i dostarcza dla organizmu niezbędnych witamin, mikro- i makroelementów. A nie odzywam się ja, gdyż albowiem wakacjuję. 

Przeszły tydzień żaglowałem z Bazylukami Lubą i Kazimierzem po mazurskich, cudnej urody jeziorach i kanałach. Ciągałem szoty, uciekałem od bomu i w trymiga stawiałem i upuszczałem grota. Nagniotki się dla mnie porobili jakbym, nie przymierzając, cepował. Napiszę ja dla Ciebie o tym więcej, ale to jak już na dobre osiądę na pieleszach, bo teraz wróciłem się nazad do chałupy, ale tylko na chwilkę, żeby świeższe onuce wziąć i sprawdzić, czy Pałąkowa należycie dogląda mojej żywiny. No i aby uzupełnić zapas śliwowincji ma się rozumieć.

Teraz jadę na krótki biwak na Suwalszczyznę z Garłuszko Kazimierzem i jego familią, a gdzie, to Ty może wiesz, bo to w Maćkowej Rudzie, niedaleczko od Frącków nad Czarną Hańczą, gdzie my latoś biesiadowaliśmy z takimi jednymi fajnymi blogierkami. No ale tam to pobędę z litr, góra dwa litry czasu, i jadę nad nasze kochane morze, nasze morze, my cię będziem wiernie szczec, i się będę lansował przed niemieckimi emerytkami o bieluśkim porcelanowym uzębieniu.

A to jeszcze, rozumiesz, nie koniec, bo wracać znad morza będę od dupy strony aby odwiedzić dobrego kuma Bareyę w jego restoranie Dakawo. Poplotkujem, pośmiejem się i zaraz wysmykam aby na koniec relaksu odwiedzić starego przyjaciela Toczydłowskiego Anatola, który ma hektary nieopodal Poznania.

O i tak to, widzisz, Czesławie, sprawy się mają. Planów od groma, terminy napięte jak bycze jaja, musiałem na trzy niedziele odpoczyn umyślić, bo bym nie dał rady. Pałąkowa trochę wyrzekała, że tak długo będzie musiała po dwa obrządki robić, niby że i u siebie, i u mnie, ale ją udobruchałem pożyczając rozrzutnik obornika i pozwalając korzystać z mojego kompostu i ogródka ziołowego.

Żeby nie było, że ja chory jestem, że nic o jedzeniu nie piszę, to powiem Tobie, Czesławie, że gdybyś Ty kiedyś był nieopodal Rucianego-Nidy, to tam niedaleczko nad jeziorem jest stanica żeglarska, do której zajedź koniecznie. „Pod dębem” się nazywa. Mają tam normalnego restorana, a serwują taką zupę rybną, że nawet nie pytaj. Intensywny, ale delikatny, przejrzysty rybny bulion z odrobiną pływającej marchewki i ogromnymi kawałami sandacza. Całość posypana posiekanym porem. Smakuje to tak, że z Bazylukami postanowiliśmy zostać tam jeden dzień dłużej aby móc się rozkoszować tą zupką (to pomówienia i oszczerstwa, że zostaliśmy tam żeby nie żaglować w deszczu).

Mam nadzieję, Czesławie, że wybaczysz mi, że do Ciebie w okieneczko ja nie stukam buteleczką ani na schodki za gieesem nie przychodzę, o klubokawiarni nie wspominając. Światowe życie zachciało się dla mnie wieść, tak i nie udzielam się towarzysko. To znaczy udzielam się, ale nie w naszej wiosce. Jak Ty tego lista dostaniesz, pozdrawiaj zaraz ode mnie Pałąków, sołtysa Szuwaśkę i Ludwiczak Jadwinię. Zerknij, czy aby Pasturek Zenon się koło niej nie kręci, bo wiem, że ma on na nią chrapkę i pod moją nieobecność gotów z okazji skorzystać.

Pozdrawiaj też swoją kasztankę i obroku zadaj aby nie wychudła i nie zrzędziła. Liczę, że po powrocie zastanę Ciebie w dobrym zdrowiu, czego życzę dla Ciebie i dla siebie, amen.

Z koszelewskim pozdrowieniem
Czyprak Antoni, Twój sąsiad

7 komentarzy:

  1. Odpoczynek Ci się Antoś należy jak (nie przymierzając;-)) psu zupa, więc zażywaj kanikuły i w zdrowiu powracaj:-)
    Wszystkiego dobrego! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewa P. (zanczy się magenta ;)6 lipca 2011 19:29

    Poważny urlop :) Bardzo mi się podoba nowa (dla mnie) jednostka czasu :D
    Miłego wakacjowania!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boszsz, przeczytałam cudzy list! *_*
    Eeee, no i dobrze! Przynajmniej teraz wiem co i jak! :D
    Tonisławie;) więc odpoczywaj, wzmacniaj zdrowie śliwowincją, a jakbyś zjechał z suwalszczyzny na nadburzańskie Podlasie, to zapraszam popróbować swojskiego cymergiesiku, również znanego ze swoich nadzwyczajnych właściwości;)))
    Poza tym dużo słońca życzę, zwłaszcza nad Bałtykiem, bo to morze z gatunku krnąbrnych wielce i rzadko kiedy ma stałą umowę ze słońcem;)
    Pozdrawiam i ... szybko nam tu wracaj! :P :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jantoś, a na Podgórze na prozioki, pamułę i bułkę brytfan byś nie wpad?! A i zajzajer na przepitke by był...

    OdpowiedzUsuń
  5. Antoni, a jak będziesz pod Poznaniem, to już masz rzut beretem do mnie ! Wiśniówka nastawiona a jak trzeba będzie to Marcina szewroletą przyslę po Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wróciłeś już?

    Jak wrócisz, to zapraszam do siebie po odbiór nagrody :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za życzenia wakacyjne. Słonko miałem prawie cały czas, towarzystwo dopisywało szalennie, więc się powakacjowałem za dwóch. Już wróciłem, ale nie do końca, bo w tym tygodniu miałem miłych gości znad morza.

    Jolu, o, Bug to jest dopiero piękna rzeka! Cymergiesiku z chęcią pokosztuję, gdyż gustuję ;)

    Mamamarzyniu, z miłą chęcią, ale to już chyba za rok. Teraz muszę dać Pałąkowej odetchnąć, bo się nachodziła przy moim obejściu.

    Grażynko, ja nawet byłem w pobliżu i kombinowałem żeby wpaść do Ciebie, ale terminy miałem napięte straszliwie i nie udało się. Ale to nie uciecze :)

    Agiku kochany, dziękuję! Byłem, widziałem, tylko na razie nie miałem czasu żeby się dopisać.

    OdpowiedzUsuń