Jak byłem nad tym morzem, to tam dom uzdrojowiskowy był. Chodziłem ja do niego podrywać sanatoriuszki, bo one tam właśnie skupiały się. I tego, w tym domu uzdrojowiskowym była kawiarenka. Wiecie, kawa do szklanki i zalać wrzątkiem. No i dawali tam też soki świeżo wyciskane różnego rodzaju. Popróbowałem ja ich ażeby panią kelnierkę obłaskawić, bo ona dla mnie silnie podobała się: wyglądała na zdrową, nie stękała i nie łapała się za krzyż, miała nie więcej niż 60 lat i nie krzyczała na mój widok „o matuchno z ciotuchną, pohańce!”. Ciekawość, to chyba raczej nie dlatego, że była niemową?
Ale nie o tym ja. Tak mi te soki posmakowały, że wróciwszy postanowiłem sobie narobić aby powspominać amory. Zazwyczaj w restoranach dają soki z kwaśnych pomarańczy, co to je w zamorskich krajach zamiast octu używają, albo grejfruty gorzkie tak, że yerba mate przy nich to drażetka miętusowa (w sensie że smak miętowy łagodny, a nie że zrobiona z miętusa). A w tej kafejce proszę, do wyboru, do koloru: marchewka, jabłuszko, selerek, buraczek, pietrucha. Co chcesz, pojedynczo i w dowolnych kombinacjach. Szklanka pińć zyla i pijta, co chceta. Bardzo mi przypadło do gustu połączenie buraka z selerem, więc dzisiaj sobie nawrzucałem warzywek w żarna i wycisnąłem. Posłuchajcie jeśliście spragnieni.
Składniki:
▪ 30 dkg marchwi,
▪ 30 dkg selera,
▪ 30 dkg jabłek,
▪ 20 dkg buraków,
▪ 30 dkg świeżego ogórka,
▪ kmin rzymski, sól.
[Listonic]
Warzywa wyciskamy w sokowirówce (ogórek bez skóry), dodajemy szczyptę soli dla zrównoważenia uroczej słodyczy marchewki. Jeśli jabłka słodkie jak szarlotka bufetowej Danuty, pokrapiamy cytryną.
Na suchej, rozgrzanej patelni podprażamy kmin rzymski, a kiedy zacznie wydzielać aromat, że prawie zemdlejemy z rozkoszy, sprytnym ruchem wsypujemy go do moździerza i tłuczemy ile sił, jakbyśmy Baciuka spotkali. Sok wlewamy do szklanki, posypujemy kilkoma szczyptami kminu, napawamy się smakiem i witaminami od A do Ź. Plus mikroelementy.
Mnie z tych składników wyszło trochę ponad pół litra soku, ale żarna nie są zbyt wydajne, a poza tym zimowe warzywa są suchawe. Polecam taką małą bombkę witaminową na zimową szarugę, gdyż dodaje sił, animuszu i rozwesela. I jest urocza: czerwona, z pomarańczową pianką. A jutro spróbuję dać więcej selera, i może ziemniaka? A nie, kartochli na samogonkę wszyskie poszły. No to tyle póki co.
Taki sok z pewnością się przyda po męczącym wypoczynku nad morzem z gąsiorem. :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza dla gąsiora, bo on nie pił :D
OdpowiedzUsuńna pewno wyśmienicie smakuje ...
OdpowiedzUsuńJak zwykle ciekawie i smiesznie. Bardzo interesujacy sklad soku. Ach gdyby jeszcze zdjecia byly wieksze .....
OdpowiedzUsuńA to się dałam zrobić w bambuko Kumie, bo ja myślałam, że Ty o innym soczku rozprawiać będziesz ;)
OdpowiedzUsuńKasandro, na pewno :)
OdpowiedzUsuńMaćku, jakiś czas temu zacząłem dawać mniejsze zdjęcia, bo zauważyłem, że sporo osób wchodzi z urządzeń mobilnych. Ale fakt, są malutkie. Przyjdzie może wrócić do "sześsetek".
Aaa, tuś mi, Zemfi, zwabił Cię perspektyw śliwowincji pod soczek? :) A tu nie, dziś bez alkoholizacji :D
Fajny ten soczek ! JUrto może odpalę sokowirówkę i zrobię sobie coś podobnego :)
OdpowiedzUsuńNo myślałam ja, że jakiś procent z tego będzie ;) A tu nawet zimnicy nie zagonieni do destylacji śnieżynówki ;))
OdpowiedzUsuńTylko niech Ci nie przyjdzie robić buraka z jednym tylko jabłkiem... Na szczęście przeżyłam, ale widziałam swój żołądek od podszewki...,bo to silnie alkalizujący( nie mylić z alkoholizujące...)zwierz ten burak, ale w takim towarzystwie jak Twoje - lubię:)
OdpowiedzUsuńSmaku Kumom narobiłeś Tośku czym innym a tu buraki stawiasz? No niby też na B ale bez tego 1% co to niby to inne na B zawiera to tak nie bardzo.. :D Chociaż w sumie.. witamina Ź źimą przydatna bardzo, niech Ci będzie :-)
OdpowiedzUsuńJantoś, ino nie pij za dużo, coby ci się macica nie przekręciła.
OdpowiedzUsuńHaj Antoni - bardzo lubię takie soki. Ale Moja Piękniejsza Połówka już nie, bo Mama ją w dzieciństwie nimi katowała. Do dziś o godzinie 17 (wtedy to Szanowna Jej Mama wyciągała sokowirówkę) ma nerwicę :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Na soczek zawsze jestem chetna !
OdpowiedzUsuńTo cera teraz śliczna będzie po soczku :)
OdpowiedzUsuńP.S. U siebie widzę, na tej ściągawce z boku, tytuł nowego posta, ale nijak się do niego wedrzeć nie mogę, pokazuje mi się komunikat, że nie ma takiej strony jak Antoni. No niedoczekanie!!
Zrób, Grażynko, koniecznie. Zwłaszcza w pochmurne dni daje kopa taki sok. A dzisiaj u nas słonko zasuwa jak dzikie, drzewa w szadzi, cudeńko! Ale soku można narobić i tak :)
OdpowiedzUsuńZemfi, zimników mus koniecznie do roboty zagnać, bo się opieprzają i lenią. Procenty mogą być, jak się dobawi spirytusu :D
Dzięki za radę, Ewelajno. Nie wiedziałem, że burak z jabłkiem to taki zajzajer. Trzeba zapamiętać.
Moniko, już dałem ten wpis, co to wiesz ;) więc może mi trochę wybaczycie?
Mamamarzyniu, macicy pilnuję jak oka i ona ani drgnie :)
Kubo, to nieszczęście mieć taką traumę! Inni robią fajfokloka, a Twoja żona się poci z nerwów. Nie do pozazdroszczenia.
Dorotko, to do kuchni marsz i warzywka w żarenka ziuuuch! :)
Magento, taaak, cerę mam gładziuchną jak atłas. Myślałem, że to od śliwowincji, a tu mówisz, że od soku? Ciekawe... Nowy wpis był przez chwilę, bo kliknąłem "Publikuj" zanim ustawiłem datę i godzinę. Pojawi się znowu w poniedziałek.