środa, 26 stycznia 2011

Prosimy na soczek!

















Jak byłem nad tym morzem, to tam dom uzdrojowiskowy był. Chodziłem ja do niego podrywać sanatoriuszki, bo one tam właśnie skupiały się. I tego, w tym domu uzdrojowiskowym była kawiarenka. Wiecie, kawa do szklanki i zalać wrzątkiem. No i dawali tam też soki świeżo wyciskane różnego rodzaju. Popróbowałem ja ich ażeby panią kelnierkę obłaskawić, bo ona dla mnie silnie podobała się: wyglądała na zdrową, nie stękała i nie łapała się za krzyż, miała nie więcej niż 60 lat i nie krzyczała na mój widok „o matuchno z ciotuchną, pohańce!”. Ciekawość, to chyba raczej nie dlatego, że była niemową?

Ale nie o tym ja. Tak mi te soki posmakowały, że wróciwszy postanowiłem sobie narobić aby powspominać amory. Zazwyczaj w restoranach dają soki z kwaśnych pomarańczy, co to je w zamorskich krajach zamiast octu używają, albo grejfruty gorzkie tak, że yerba mate przy nich to drażetka miętusowa (w sensie że smak miętowy łagodny, a nie że zrobiona z miętusa). A w tej kafejce proszę, do wyboru, do koloru: marchewka, jabłuszko, selerek, buraczek, pietrucha. Co chcesz, pojedynczo i w dowolnych kombinacjach. Szklanka pińć zyla i pijta, co chceta. Bardzo mi przypadło do gustu połączenie buraka z selerem, więc dzisiaj sobie nawrzucałem warzywek w żarna i wycisnąłem. Posłuchajcie jeśliście spragnieni.

Składniki:
 30 dkg marchwi,
 30 dkg selera,
 30 dkg jabłek,
 20 dkg buraków,
 30 dkg świeżego ogórka,
 kmin rzymski, sól.

[Listonic]

Warzywa wyciskamy w sokowirówce (ogórek bez skóry), dodajemy szczyptę soli dla zrównoważenia uroczej słodyczy marchewki. Jeśli jabłka słodkie jak szarlotka bufetowej Danuty, pokrapiamy cytryną.

Na suchej, rozgrzanej patelni podprażamy kmin rzymski, a kiedy zacznie wydzielać aromat, że prawie zemdlejemy z rozkoszy, sprytnym ruchem wsypujemy go do moździerza i tłuczemy ile sił, jakbyśmy Baciuka spotkali. Sok wlewamy do szklanki, posypujemy kilkoma szczyptami kminu, napawamy się smakiem i witaminami od A do Ź. Plus mikroelementy.

Mnie z tych składników wyszło trochę ponad pół litra soku, ale żarna nie są zbyt wydajne, a poza tym zimowe warzywa są suchawe. Polecam taką małą bombkę witaminową na zimową szarugę, gdyż dodaje sił, animuszu i rozwesela. I jest urocza: czerwona, z pomarańczową pianką. A jutro spróbuję dać więcej selera, i może ziemniaka? A nie, kartochli na samogonkę wszyskie poszły. No to tyle póki co.

15 komentarzy:

  1. Taki sok z pewnością się przyda po męczącym wypoczynku nad morzem z gąsiorem. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwłaszcza dla gąsiora, bo on nie pił :D

    OdpowiedzUsuń
  3. na pewno wyśmienicie smakuje ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle ciekawie i smiesznie. Bardzo interesujacy sklad soku. Ach gdyby jeszcze zdjecia byly wieksze .....

    OdpowiedzUsuń
  5. A to się dałam zrobić w bambuko Kumie, bo ja myślałam, że Ty o innym soczku rozprawiać będziesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasandro, na pewno :)

    Maćku, jakiś czas temu zacząłem dawać mniejsze zdjęcia, bo zauważyłem, że sporo osób wchodzi z urządzeń mobilnych. Ale fakt, są malutkie. Przyjdzie może wrócić do "sześsetek".

    Aaa, tuś mi, Zemfi, zwabił Cię perspektyw śliwowincji pod soczek? :) A tu nie, dziś bez alkoholizacji :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny ten soczek ! JUrto może odpalę sokowirówkę i zrobię sobie coś podobnego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No myślałam ja, że jakiś procent z tego będzie ;) A tu nawet zimnicy nie zagonieni do destylacji śnieżynówki ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. Tylko niech Ci nie przyjdzie robić buraka z jednym tylko jabłkiem... Na szczęście przeżyłam, ale widziałam swój żołądek od podszewki...,bo to silnie alkalizujący( nie mylić z alkoholizujące...)zwierz ten burak, ale w takim towarzystwie jak Twoje - lubię:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Smaku Kumom narobiłeś Tośku czym innym a tu buraki stawiasz? No niby też na B ale bez tego 1% co to niby to inne na B zawiera to tak nie bardzo.. :D Chociaż w sumie.. witamina Ź źimą przydatna bardzo, niech Ci będzie :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jantoś, ino nie pij za dużo, coby ci się macica nie przekręciła.

    OdpowiedzUsuń
  12. Haj Antoni - bardzo lubię takie soki. Ale Moja Piękniejsza Połówka już nie, bo Mama ją w dzieciństwie nimi katowała. Do dziś o godzinie 17 (wtedy to Szanowna Jej Mama wyciągała sokowirówkę) ma nerwicę :-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Na soczek zawsze jestem chetna !

    OdpowiedzUsuń
  14. To cera teraz śliczna będzie po soczku :)
    P.S. U siebie widzę, na tej ściągawce z boku, tytuł nowego posta, ale nijak się do niego wedrzeć nie mogę, pokazuje mi się komunikat, że nie ma takiej strony jak Antoni. No niedoczekanie!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Zrób, Grażynko, koniecznie. Zwłaszcza w pochmurne dni daje kopa taki sok. A dzisiaj u nas słonko zasuwa jak dzikie, drzewa w szadzi, cudeńko! Ale soku można narobić i tak :)

    Zemfi, zimników mus koniecznie do roboty zagnać, bo się opieprzają i lenią. Procenty mogą być, jak się dobawi spirytusu :D

    Dzięki za radę, Ewelajno. Nie wiedziałem, że burak z jabłkiem to taki zajzajer. Trzeba zapamiętać.

    Moniko, już dałem ten wpis, co to wiesz ;) więc może mi trochę wybaczycie?

    Mamamarzyniu, macicy pilnuję jak oka i ona ani drgnie :)

    Kubo, to nieszczęście mieć taką traumę! Inni robią fajfokloka, a Twoja żona się poci z nerwów. Nie do pozazdroszczenia.

    Dorotko, to do kuchni marsz i warzywka w żarenka ziuuuch! :)

    Magento, taaak, cerę mam gładziuchną jak atłas. Myślałem, że to od śliwowincji, a tu mówisz, że od soku? Ciekawe... Nowy wpis był przez chwilę, bo kliknąłem "Publikuj" zanim ustawiłem datę i godzinę. Pojawi się znowu w poniedziałek.

    OdpowiedzUsuń