poniedziałek, 13 czerwca 2011
Najlepsze danie z truskawek
U Pałąkowej truskawki latoś obrodziły. Nic tylko siedzi na targu, a Pałąk donasza jej kolejne partie. Chyba w końcu kupią ten rozrzutnik obornika. Póki co Pałąkowa komórkowy aparat telefoniczny zakupiła aby do chałupy dzwonić żeby stary wiedział, że ma lecieć z dostawą. To znaczy właściwie to dzwoni do sołtysa, bo u nas we wiosce tylko sołtys ma telefonizację założoną, a dopiero sołtys popyla do chaty Pałąków aby staremu Pałąkowi zlecić zadanie do wykonania. Jak dużo razy on tak gania, to pod wieczór oni obydwaj słabo na nogach stoją. Bo to, rozumiecie, za przekazanie wiadomości należy odwdzięczyć się i po tym odwdzięczaniu tak się robi, że niedomagają, a czasem to i pośpiewają o rozmarynie. Dzieciaków posyłać nie chcą, bo jak kiedyś Józia z Franiem szli z kobiałkami, to i niewiele donieśli, tylko szypułki na szutrówce walały się.
Ale nie o tym ja. O truskawkach miało być. Pałąki podzielne są, więc w truskawki ja teraz bogaty. Próbowałem robić i tak, i tak, ale teraz opowiem o tym daniu, które mi osobiście smakowało najlepiej.
Składniki:
truskawki.
Truskawki myjemy dokładnie, usuwamy szypułki, wkładamy do buzi i z błogim uśmiechem rozkoszy międlimy zębami. Pycha!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
najwspanialsze :) może i Pałąk telefon dostanie skoro tak dobrze idzie, no ale z kim wtedy pić będzie?
OdpowiedzUsuńHehe ale jak to tak bez wymyślnego przepisu?? :D:D:D To się nie godzi :D
OdpowiedzUsuńCo za wspaniały blog! Jak mogłam wczesniej na niego nie trafić? Czytam wcześniejsze notki i szczęśliwa jestem, że jeszcze kilka przede mną, bo to cudne opowieści skrzące humorem i wiedzą!
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie pozdrawiam Antoni.
A ostatni przepis... echh, toż to istna pochwała prostoty! ;)))
haha, prostota najpyszniejsza! :)
OdpowiedzUsuńOch Tosku, ten przepis moze przebic tylko "dostac lubianke truskawek od Pałąka" :)
OdpowiedzUsuńPS. Jola, uwazaj ROTF mozna zaliczyc bezlitosny :DD
Tośku, mam obawy czy poradzę sobie z całą procedurą, dajże jakiś łatwiejszy przepis na następny raz, co? :)))
OdpowiedzUsuńO mój rozmaryniee ty się rozwijaj dla Antoniego Czypraka (z domu Czyprak) gdyż obchodził on wczoraj swoje imieniny. A że doszło do dewastancji (choć żadna kropla nie poszła na zmarnowanie) produkcji Maciaszczykowej wpis zamieszczam dzisiaj. Musi co Baciuk (żeb zaraza padła na jego i jego plemie) gnojówkę po nocy rozlewał bo od morowego powietrza łeb coś napaździerza. Tym jemniej raz jeszcze stooo lat rozwijaj się o ty mój rozmarynie.
OdpowiedzUsuń:)))
OdpowiedzUsuńŚwietny blog!
Pozdrawiam.
Teofila_Bepko
Oj prawda, panie Antoni, bez dwóch zdań to najlepszy przepis na truskawki :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo :) Zawsze mówiłam, że prostota górą :)
OdpowiedzUsuńDoskonały przepis na truskawki, na pewno wkrótce skorzystam :)
Do takiego pysznego dania bardzo pasuje koktail mleczny. Tylko należy bardzo się przyłożyć do dokładnego wymieszania składników. To jest bardzo ważne, bo od tego zależy wyrafinowany smak tego niezwykłego koktailu. Należy wziąć szklankę spirytusu i kroplę mleka. I naprawdę bardzo starannie wymieszać.
Panie Antoni, nic tylko musi Pan jakie videło zamiejscic - bo ludziska w glowe zachodza czy Pan naprawde istnieje?
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam z rownie goracej Łafryki!
Tośku, podpisuję się obiema rękami :)
OdpowiedzUsuńA teraz lecę zobaczyć chłodnik, bo przegapilam...
O, coś mi komenta wcięło.
OdpowiedzUsuńVanillo, już on sobie kompanów znajdzie, czort ;) A telefona dla niego Pałąkowa nie da, żeby przez sołtysa nie umawiał się ze mną i Radziulisem. Swoją drogą, to durne myślenie. Toż i tak my na schodkach po obrządku spotykamy się. Ech, babskiej emocyjności nie przemożesz.
Poleczko, to jest wpisanie się we w światowy nurt lokalnego, prostego jak konstrukcja emocjonalna Szuwaśko Grzegorza, jedzenia. Prosto, a pysznie. Teraz jestem miszczem, bo prościej się nie da. No, ordery słać na pocztę w Paździerzownicy ;)
Jolu, to ja dla Ciebie już mówię, jak mogłaś nie trafić na mojego bloga. Rozumiesz, wchodzisz na jakiegoś bloga, stamtąd masz odwołanie do innych... klikasz, klikasz, na mój nie trafiasz i masz. Znaczy się nie masz ;)
Paulo, i o to właśnie rozchodzi się! Na co kombinować, ucierać te nieszczęsne owoce, kiedy same są najlepsze. No, chyba że do ratafii.
Widzę, że Buruuś oszczega lojalnie. I dobrze, bo potem pretensje są ;)
Moniko, z chęcią, tylko nie wiem, jak mogę to zrobić, nie obrażając Twojego ucha. Bo prościej, to chyba tylko tak, dla prostych wygolonych. rap taki lekciuśki:
Jebnij babę w dynię, zabierz jej korali,
niech na ośce słynie Zen, co w łeb przywalił.
Zen jest ziomal łebski, starców zgania z ławki.
I przysmaży, golnie, i łyknie truskawki.
No, bez sensu, ale z rymem ;)
Kaźmirz, ja dla Ciebie za życzenia dziękuję bardzo. A Baciuka mus nastukać :D
Teofilo, dziękuję pięknie i polewam.
Mad, i ja tak mówię.
Agik, polecam Ci ten przepis, tylko pamiętaj o zachowaniu proporcji między poszczególnymi składnikami potrawy. To ważne ;)
Hoho, moja ulubiona Algierka! Znaczy się polska Algierka, albo algierska Polka, czy ja wiem... ;) Fajnie, że wróciłaś do blogowania. Co do filmiku, to kiedyś raz jeden z telewizora próbował mnie nakręcić, ale jemu szkiełko pękło ;) A że istnieję, to jakże może być inaczej. A kto te głupoty tu pisze? Baciuk? :D
Leć, Grażka, ale truskawkę weź szamnij!
e tam Tosku, ja bym raczej czytanie Twych wpisow widziala jako "mega zalety" a nie "pretensje" :D
OdpowiedzUsuńJeszcze ktos pytal o dowody czy Antoni aby naprawde istnieje - a jak tu watpic - istnieje, istnieje i wlasnie zbiera rdest czy jakis inny chwast cieszac sie na wieczor przy Maciaszczykowym bimbrze :D
No normalnie jakbyś tu była :D
OdpowiedzUsuńA popatrz Tosku, bo ja w autobusie do Koszelewa siedze i na maciaszczykowke sie ciesze :)) Tylko nie wiem czy Moni mi namiot rozbila, wiesz cos o tym?
OdpowiedzUsuńMoni jak poszła z rana do Maciaszczyka, tak i nie wróciła jeszcze. Ale nie dziwota, Maciaszczyk dziś morelówkę zlewał. Kosztują musi.
OdpowiedzUsuńI pewnie sie okaze, ze bede sie musiala przespac pod pomnikiem Peggy, moze chociaz Moni doniesie mi tej morelowki kubeczek jaki? Tak to jest wpadac bez uprzedzenia...
OdpowiedzUsuńSpoko, kuchnia letnia gotowa, u Pałąkowej stryszek wolny, a czego dobrego dla nas nie zabraknie, mowy nie ma.
OdpowiedzUsuńAle świetny przepis! Oby tylko truskawek nie zabrakło;))
OdpowiedzUsuńZgadzam się, bez truskawek to danie jest jakby... hmmm, niepełne :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam w planie podobny przepis, ale ostatecznie pokażę jak zagotować wodę bez przypalania ;))). Same truskawki pyszne są!
OdpowiedzUsuńmoja ulubiona kombinacja, prosta w przygotowaniu i jakże elegancka! :)
OdpowiedzUsuńStrasznie ty mnie Antoni kołujesz z tym blogowym wejściem i wyjściem... czy jakoś tak. Morelówki ja nie zlewałam a już mi sie we głowie kolebie! ;)
OdpowiedzUsuńSerdeczności imieninowe Antoni, szczere choć spóżnione... :))) No to po maluchu! ;)
Dorotko, po zmianie nazwiska nie mogę zapamiętać, że Ty to Ty :) Dla początkujących nie przypalona woda - jak znalazł. Najlepiej przepis w formie wideo ;)
OdpowiedzUsuńOlu, tylko trzeba pamiętać o proporcjach. Proporcje są ważne :)
Dziękuję, Jolu! No, po prawdzie, to jest to deczko pokomplikowane, ale zostawmy to, morelówka się schłodziła. Dajemy radę! :D
To czy Buru sie zalapala na kropelke schlodzonej, tak na koniec dnia? Bo chaliera zimno u tej Pałąkowej kapeczke, a zołza z niej jak sie patrzy :D
OdpowiedzUsuńA naści, ptaszka, stakanek śliwowincji. Zaraz dla Ciebie ciepło zrobi się :)
OdpowiedzUsuńO dobry czlowieku, dziekuje zes przyszed z odsiecza! Pałąk Halina zamknela mnie tu na stryszku i mowila "letniki nie wychodza do rana", ale dziury ma w drzwiach jak sie patrzy i maciaszczykowy eliksir sie dostal, wiec zdrowie na dobra noc! :-)
OdpowiedzUsuńFakt, Pałąkowa zasadnicza bywa. Wszystko bez to, że kiedyś zdarzyło się, że letniczki nocą wysmykały się i pląsały nago po rosie. Potem Pałąk dwa dni ślinił się i jeszcze więcej niedogarnięty niż zwyczajnie był. Wrak człowieka po prostu. No a Pałąkowa o starego dba, bo kto w polu robić będzie?
OdpowiedzUsuńBasia, Pałąkowa Ciebie za letnika wzięła? I jeszcze pląsać po rosie nie pozwala Ci? Nie może być, co za baba! Morelówka na bławatkach Maciaszczyka przednia, Tośku ale sołtys niegościnny cosik,gąsiorek dla Was dał ale na nocleg to już pod pomnik Peggy wysłał to my tak chyba wszystcy dziś spotkamy się, co? To idę!
OdpowiedzUsuńMoniko, bo u niego jak zwykle bardak, temu on letników nie przyjmuje. Powinnaś się cieszyć :)
OdpowiedzUsuńAntoś, ostatnio CIĄGLE robię to danie. Dziś tez robię, bo zostało jeszcze pół koszyczka:)
OdpowiedzUsuńAntoni Kochany, tys świętował dopiero co - jeszcze czas oktawy, więc życzenia nie aż tak bardzo spóźnione: żyj Ty zdrowo, morelówki, czy tam innego maciaszczykowego trunka popijaj z umiarem, szczęśliwy bądź i niech Ci zawsze słońce świeci!
Ha, zastanawiałam się nad przepisem na najlepsze truskawki :) Popieram, popieram! To też mój ulubiony przepis na truskawki :)
OdpowiedzUsuńEwelajno, coś czułem, że nie byłem pierwszy :) Dziękuję za przemiłe życzenia!
OdpowiedzUsuńAniu, prostota górą! Proste, prawdziwe smaki! Kłaniam się.
Mój Ty kucharczyku roztomiły czytając Twój blog żałuję,że nie spotkali my się gdzieś w realu bo by my sobie razem kucharzyli i naleweczką popili.Ale dowiedziawszy się,że imieniny miałeś,życzę dalszego kucharzenia i wiele zdrowia abyś mógł jeszcze wiele lat naleweczek popijac i tak smacznie kucharzyc.pozdrowionka rajka
OdpowiedzUsuńSzacun Antonii! No i zdrówka! :)
OdpowiedzUsuńAntooooni!!! My tu gadu-gadu, ale zimno się zrobiło i cuś te truskaweczki płonym jadłem się zdają. Coś konkretnego wrzuciłoby się na ruszcik;) Jakies sugestie? :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności wysyłam i cierpliwie czekam na nowy przepisik... tup...tup... ;)))
Rajko, ale przecież to nic straconego! Takimi drogami ludzka fortuna chadza, że może dla nas i pokucharzyć, i naleweczki popić przyjdzie.
OdpowiedzUsuńDzięki, Gutku. Jakość, dzięki Bogu, zdrowie dopisuje.
A jakoś nie mogę się przybrać żeby coś skrobnąć, Jolu. Mam w cholerę zaległych wpisów, sporej części już nie pamiętam, co to było i z czym. Może zaraz yerbki siorbnę i uda się coś konkretnego wygrzebać. Pizza może? Pizzy jeszcze u mnie nie było.