Acta Actą, a żyć trzeba. Korzystając zatem z chwilowej nieuwagi Ewelajny, zakradłem się na jej bloga i podczas kiedy nieświadoma kradzieży intelektualnej dziewczyna dżogingowała się nad brzegiem morza, podebrałem co się dało. Padło na jarmuż, gdyż albowiem wielce sobie cenię te liście. Na surowo nieprzyjemnie skórzaste, choć o delikatnym smaku kalarepki, brokuła i kapusty, po podgrzaniu nabierają wigoru. Wysmażone na chrupko wyraźnie smakują orzechami, a zupa... delikatna, zieloniuchna, jakby nieco kalarepkowa, choć mnie nie wyszła taka urocza, jak właścicielce praw inelektualnych. Zatem niechaj mnie zakują, ale co pojadłem to moje! Ewelino, gdybyś zastanawiała się, kto myszkował, biorę to na klatę: jam to, nie chwaląc się, sprawił!
Składniki na zupę:
10 liści jarmużu,
1 cebula,
1 marchewka,
1 mała pietruszka,
3 ziemniaki,
4 ząbki czosnku,
1 łyżka imbiru w proszku,
2 łyżki masła,
1 litr bulionu,
3 łyżki prażonych na suchej patelni pestek słonecznika,
kurkuma, sól, pieprz.
Z jarmużu wycinamy twarde nerwy i łodygę i rzucamy precz dla prosiaków, a jak kto nie ma, to na kompost. Cebulę i połowę czosnku siekamy i podduszamy na maśle (u Ewelajny był też por, ale ja nie miałem, choć pewnie dodałby ślicznej zieloności). Kiedy się deczko zrumieni, dodajemy pokrojoną marchewkę, pietruszkę i jarmuż (koniecznie dokładnie umyć!). Dusimy przez 10—15 minut aż listki jarmużu nabiorą pięknego głębokozielonego koloru i znacznie zmniejszą objętość. Wtedy dodajemy pozostały czosnek i ziemniaki. Zalewamy bulionem i gotujemy tak z 15 minut.
Zawartość garnka blendujemy, polewamy w miseczki, układamy klajster gęstej śmietany, a jak bieda, to kawałki wędzonej szynki, posypujemy pestkami słonecznika. Gotowe. Można pojadać do zwykłej kanapki, która dzięki tej wyśmienitej zupie napierze poloru, ale lepiej poświęcić dodatkowe pół godzinki i sieknąć se jarmużowego pieroga. A oto i on.
Składniki na jarmużowe pierogi:
opakowanie ciasta francuskiego (wyczynowcy robią sami),
10 dkg liści jarmużu,
10 dkg serka typu Capri,
1 cebula,
3 ząbki czosnku,
1 łyżka czarnuszki,
sól, pieprz.
Dobrze umyty, z powycinanymi twardymi częściami jarmuż drobno siekamy i smażymy na dużej patelni niedużymi porcjami. Powinien lekko zbrązowieć na brzegach, wtedy daje orzechami i jest najsmaczniejszy. Taki chrupiący, mmm! Osączony jarmuż mieszamy z serem, solimy, pieprzymy.
Na oliwie smażymy przez chwilę czarnuszkę aby wydobyć aromat. Dorzucamy czosnek. Po małej chwili wysączamy zawartość, dokładamy posiekaną drobno cebulkę i smażymy ją na rumiano. No ja wiem, że to chwilę potrwa, ale zaręczam, że warto.
Wszystko razem mieszamy, ale staramy się nie próbować, bo to grozi pożarciem całego farszu przed ukończeniem wykonywania pierożków. Rozumiecie, pierożki bez nadzienia to... no, pieczone ciasto francuskie.
Farsz nakładamy na ciasto, lekko zwilżamy wodą brzegi, które dociskamy widelcem. Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni tego, jak mu tam, no, ten Szwed... A, mam to, Celsjusza! Kurde, jak nie Niemiec okulary kradnie, to Szwed się zapomina. Ot, czasy.
Pieczemy 20—25 minut do zrumienienia.
To teraz tak: jakie to smaczne, dowie się ten, kto se zrobi i spróbuje. Ja nawet nie żałuję, że pójdę do więźnia za kradzież, bo za takie pyszności mogę beknąć.
Pysznie to wszystko się zapowiada. Kiedyś miałam jarmuż w ogrodzie, może posieję w tym roku - rośnie jak szalony i smakowity jest :)
OdpowiedzUsuńOdmiana ozdobna jest u nas dość popularną rośliną ozdobnąna cmentarzach. Nie żebym do czegoś namawiał, ale tak mi się skojarzyło ;) Ja gdybym miał taką możliwość, na pewno posiałbym jarmuż. Ale wszystkie zagony na ochrę i na topinambur zajęte... :)
UsuńTośku, Kumie! A weź Ty teraz przymknij oko, bo kradnę pomysł na zupę. Wprawdzie z jarmużem już robiłam, ale nie krem i bez imbiru. No już, wzięłam! Możesz otworzyć ;)
OdpowiedzUsuńZemfi, to przymknąłem i nie widziałem nic a nic :) Ja zapomniałem dodać imbiru, a zupa i tak była pyszna. Dodałem w trakcie jedzenia jak sobie przypomniałem, i wtedy to dopiero smakowitość podskoczyła! Imbir w tej zupie rządzi. Pozdrawiam Kumy!
UsuńNo to w następny weekend warzę! A Tobie, Mój Kumie polecam jajecznicę z pleśniakiem i tą cmentarną rośliną ozdobną ;)
OdpowiedzUsuńPopleśnię... tfu, pomyślę :) Z pleśniakiem i jarmużem... to może być fajne! Sękju za inspirejszyn.
UsuńCię proszę. I jak nam barterek wyszedł ładnie ;) Kuma z Kumem to potrafią interesa robić ;)
OdpowiedzUsuńNo, Ci powiem, interesik nie za kiepski :)
UsuńAntoś, niechaj na zdrowie Ci ta kradzież idzie, bo mnie samą radość sprawia:). O kawałku wędzonej szynki, albo przysmażonego na chrupiąco boczku - jak bieda - też myślałam i będzie u mnie następnym razem:).
OdpowiedzUsuńCieszę się i powiem Ci, że tak uroczo się podkradłeś, że ho, ho...:). Samych takich kradziejstw udanych...!!!
Oj, kamień z serca, bo prawdę mówiąc to się bałem i nawet naszykowałem worek cybuli jakby mnie miały przyjść i do ciurmy zamknąć :)
Usuń...aleś mi życie uratował Antoni!!!Aleś uratował tą pastą szpinakową...o mój rozmarynie!!
OdpowiedzUsuńFruzia zapowiedziała się z kolesią na obiad,tylko dodała,że kolesia mięsa nie jada...
Zaprawdę powiadam Ci,aż mi smażona wątróbka za dekolt wpadła..no to ja w kombajn i do Koszelewa.
Bo mi na owej Marcjannie niemożebnie zależało.Ona,ta Marcjanna to w paluszkach mocno sprytna,i takie koafiury na głowach niewieścich wyczyniaaaa!
Szpinak,ser (zielonej pleśni w tym szpinaku to nie widać)...rach,ciach,pierdut w kapelusze..pieczarkowe znaczy...sera po wierzchu...tylko topionego na sos nie miałam...ale z samej śmietany też wkusny ;)..że niby tak miało być.
No! ... i teraz siedzą taka marrrrrchewkowa wniebowzięta ;)
P.S.
...a czosnku to drugi słoiczek zapoczęłam,ale jakby kto pytał,to ja czosnku nie lubię!
Fękju-sękju jak nie wiem co.
Pasta szpinakowa? Pasta szpinakowa? Nie pamiętam, ale to o niczym nie świadczy, bo pamięć mam jak pluszowy zajączek. A takie pieczarki to zaiste, wyborne są!
UsuńJa to mam szczęście, że dobrzy ludzie chcą się dzielić swoją wiedzą w tak trudnej sztuce jaką jest gotowanie. No! Innymi słowy chciałam pochwalić sie, że coraz lepiej idzie mi pichcenie, tak myślę, bo mnie już nie wyrzucają z kuchni.
OdpowiedzUsuńps.
o jak bardzo podoba mi się nazwa: czarnuszka :-)
ps.
oj, Drogi Tośku coś mi się wydaje, że jakbyś się wybrał do więzienia, to by Cię tam na rękach za te pyszności nosili :-)
No nie wiem... One tam inne gusta mogą mieć. Ale że frykasy jadają, to możliwe zważywszy na różnicę w kosztach wyżywienia więźniów i chorych w szpitalu. Się cieszę się, że się przydaję :)
UsuńDzień dobry dla jego. Donaszam, że zaczynam zagrychę czyli podkładkę pod specyjały dla ukochanego sołtysa Szuwaśki robić - chleba bułkę (a nawet i dwie) zamierzam wyprodukować. Pierwszo rzeczo zakwas żytni nastawiłem bo i chleb żytni być ma. Jakby inne byliby zainteresowane to fotografie robie z każdego jednego etapu produkcji.
OdpowiedzUsuńKaźmirz, Ty nie pytaj tylko Ty wyciągaj Smienkę i strzelaj foty! Bierę każdą jedną! Wywołamy błonę, zrobimy odbitki i będzie cud malina. Aha, pamiętaj tylko aby Ty temu zakwasu po gałach latarenką błyskową nie migał, bo się znarowi i nie będzie chodził, rozumiesz. A swoją drogą jak Ty, durnowacieńki, nie wiesz co z żyta robi się, to Ty nie masz prawa nazywać się koszelewiak. Toż było żyto na przepędzenie dla Maciaszczyka dać, a chleb z kukuruźnianej mąki zrobić! ;)
Usuńczyli co bo ja właśnie skończyłem prace?
OdpowiedzUsuńAle że w jakim sensie? Że wbijamy do Bazyluka zakwas podglądać? ;)
UsuńA prosiem, prosiem wbijajcie - toż ja wiem co ze żyta najlepiej się robi. Ale z kila mąki to ćwiartka nawet nie wyjdzie. A u Maciaszczyka już kontyngenta zdeponowałem. Powiem ja dla Jego, że zakwas przecudowny zapaszek ma ( a jak już z letka pochodzi to wali jak ...z obejścia Maciaszczyka). Na samej przód wysyłam dla Jego snimku chleba, żytniego z ziemniakami - khem najlepiej dla mnie wychodzi.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nigdy nie jadłam tak pierożków;)) musze spróbować.
OdpowiedzUsuń