Dzień dobry się z nimi. Dzisiaj będzie o kiełbasie w piwie, ale nie o tym jak to Radziulis Czesław się zagapił i podwawelska wpadła mu do kufla, tylko o białej kiełbasie duszonej w sosie piwnym. Ja bym sam takiego przepisu nie wymyślił, więc na wstępie zapodam, że recepturę skradłem od Majany, której pięknie dziękuję z tego tu oto zydelka, a ona z kolei — z Polskiej kuchni regionalnej. To najlepsza biała kiełbasa, jaką jadłem i niech mnie jenot przeczołga jeśli łżę. Po prawdzie to i tatulo mój miał w efekcie końcowym swój udział, gdyż albowiem narobił kiełbasy. Fajna, mielona drobniej niż zwykle, chudsza. Z intensywnym sosem piwnym stworzyła danie niebagatelne i niepowtarzalne, o wyrazistym smaku, który jeszcze pół godziny po posiłku czuło się w ustach. Mówię wam, czad. Tylko że to jest szalennie trudny przepis, bo rozchodzi się o to, żeby z piwa zrobić sos zanim się je wypije. Ciężka sprawa, czort. Na wszelki wypadek nie mówiłem nic dla naszego sołtysa, bo byłaby kiełbasa z wody i Szuwaśko na ssaniu. A szło to tak:
Składniki:
▪ 50 dkg białej surowej kiełbasy,
▪ butelka łagodnego piwa,
▪ sok z cytryny,
▪ 2 cebule,
▪ 1 łyżka masła,
▪ 2 łyżki mąki.
Piwo wlewamy do garnka i podgrzewamy. Kiedy ciepłe, wkładamy kiełbasę, grzejemy do zagotowania. Przestajemy gazować, zostawiamy do wystygnięcia. Piwo powinno być delikatne. Ja dałem bardziej goryczkowe i tę goryczkę było czuć w sosie. Ale ponieważ piwa zanadto nie pijam, nie podam sugestii. Kupcie sobie 20 butelek, pokosztujcie i wybierzcie.
W czasie kiedy kiełbacha stygnie i napawa się piwem, pijaczka jedna, szklimy na masełku cebule.
Kiełbasę wyjmujemy i odkładamy żeby przetrzeźwiała. Ma ona teraz całkiem genialny smak, lekko trąci słodem. Można by ją było zjeść w tej postaci. No ale piwa szkoda, a zatem gotujemy je z cebulą i odparowujemy gdzieś tak o 1/3, pilnując aby nie uciekło. Sypiemy jakiegoś cząbru albo majranku, lekko zakwaszamy cytryną. Zagąszczamy zasmażką z mąki i masła. Ja zrobiłem tu małe odstępstwo od przepisu i dałem mąki kukuruźnianej prosto do piwa i bardzo krótko poblendowałem aby cebula pomogła nieco zagęścić sos. Też chwacko. Następnym razem zrobię sos ze śmietany i mąki, bo coś mi się widzi, że też może być dobre.
Do piwa dokładamy pokrojoną w plajstry kiełbasę i podgrzewamy chwilkę. Podajemy z kartochlami. Ciężko mi tu wyczmonić jakąś surówkę, bo kiełbasa ma tak silny i bogaty smak, że trudno dopasować coś, co by pasowało i ani nie znikło, ani nie przykryło tego wybornego aromatu.
No to gdyby ktoś pytał, to jedno danie na Wielkanoc już mam. Szkoda tylko, że z tego piwa podczas gotowania uciekają procenty. Było się zmądrzyć, nakryć szmatą łeb nad garnkiem i doznawać inhalancji. Do uwidzenia się z nimi.
Antoni, aleś mi sprawił miłą niespodziankę! :)
OdpowiedzUsuńCieszy mi się buzia, że hej! Strasznie się cieszę,że kiełbaska tak posmakowała:). Musiała być jeszcze pyszniejsza niż moja, no bo przecież swojska!
:)
Taka pijaczka z tej kiełbaski,a jaka smaczna wychodzi no nie?:)
Pozdrawiam i dziękuję za wypróbowanie przepisu:)
Majana
Nienie, to ja dziękuję! Czy moja pyszniejsza to nie wiem, bo dobra kiełbasa to jedno raz, ale drugie raz to kucharz, co nie?
Usuńkiedyś, bardzo dawno próbowałam podobnego przepisu, ale nie z białą kiełbasą.. Coś poszło nie tak, sukces był mniej niż umiarkowany. Teraz wypróbuję go bez obaw, że się nie uda....
OdpowiedzUsuńDzięki, Antoni.. :)))
Nie za ma co :) Tylko piwko nie za goryczkowe i będzie luksus!
Usuńo jak ja ukochałam sobie białą kiełbasę w piwie, gdy ją spróbowałam po raz pierwszy! ta wygląda wyśmienicie, w dodatku pewnie niebo w gębie bo swojska, ale mój Łasuszyna od razu mnie o zbrodnie na tym złotym napitku oskarżył, jak tylko szepnęłam, żeby zrobić można... :]
OdpowiedzUsuńOlu, powiedz, że to bezalkoholowe, to jeszcze wdzięczność Ci okaże, że nie wypił bez przypadek ;)
UsuńAtoś, kradzione nie tuczy, jak to mówią...:). Spróbowałabym tylko tej swojskiej, Twojotatowej, bo inna nie wchodzi w grę, nawet boje się kupić...
OdpowiedzUsuńEwelajno, Ty nie bój się, ptaszka! Patrzaj jeno, czy ona nie rusza się, bo jak się rusza, to umknąć może. Ale fakt faktem, swojska najlepsza.
UsuńJa robię białą w piwie nieco inaczej- najpierw smażę z cebulą, potem podlewam. Dawno nie robiłam, dzięki za przypomnienie :)
OdpowiedzUsuńA, kolejność trochę inna. Ciekawe, czy jest różnica w smaku.
UsuńHa..!!!
OdpowiedzUsuńGoloneczka w piwie,albo nawet dwóch!Stary mój ulubiony sposób na ochronę procentów ;)
Goloneczkę w przyprawach,na gorący tłuszcz,sponiewierać zacnie przez chwil kilka,a potem już tylko niech z lekka sapie sok puszczając.Bez pośpiechu...czasu mamy...coby piwko,albo i dwa wypić...jak już brzucho pełne piwa,wystarczy goloneczkę dorzucić. Można pogryźć,ale bez musu... ;)
Fakt, procenty się ocala się. Dobre!
UsuńA no widzisz i doczytałam się sedna, czyli tego, że kiełbasa robiona, domowa. Bo ja swego czasu (juz hu, hu ze 6 lat będzie) przestałam jeść wędliny (i mięcho) nie z przyczyn filozoficznych, ale z takich, że nie odróżniałam smaku polędwicy od szynki i kiełbasy dowolnej. Uznałam, że to takie świństwo wszystko do kupy, że nic tylko podarować Czesławowi Radziulisowi, żeby sobie do kufla wrzucał, bo do niczego innego się to nie nadaje. Ale pamiętam (z dzieciństwa) że prawdziwe jest smaczne :)
OdpowiedzUsuńJa też staram się nie kupować, bo to 35 rodzajów leży za szkłem, a każden jeden smakuje tak samo, czyli tekturą i tym obślizgłym syfem, którym jest nastrzykiwane. Bue.
UsuńZ tym piwem, żeby mieć na sos, to... trzeba kupić razy dwa ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Gutku, albo i cztery! Ba, sześć! ;)
UsuńA ja własnie marnuje piwo w kuflu a tu taki fajny przepis.
OdpowiedzUsuńB
Piwo wypite nie może być uznane za zmarnowane :)
UsuńWitam! Już drugi raz zmierzam sie z tym pysznym przepisem. Tym razem wprowadziłem drobne modyfikacje (choć ponoc dzieła doskonałego sie nie poprawia) - a oto one: kiedy kiełbasa lekko przetrzeźwiała i poddała się rozkawałkowaniu, lekko na patelni w masełku ja podsmażyłem, ot tylko tyle, cobu lekki rumieniec sie pojawił. Druga ingerencja - do sosu dodałem trzy zierna jałowca rozgniecione co nie co. Piwo - tu temat wymagał dłuższej degustacji, prawie badań naukowych i zastanowienia - postawiłem na żółtą Tatrę Pils (browaru nie wymieniam, coby o reklamę nie być posądzany). Osobiście wolę do picia inne piwa, ale do potraw to jest wielce spyrtne. Drugie podejscie do Podchmielonej kiełbasy uważam za udane - to więcej niż "Zdobycz cywilazacji na miarę koła" posługując sie nomenklaturą naukową. Dzieki za przepis!
OdpowiedzUsuń