piątek, 30 marca 2012

Baczność! Strzeż się promoncji!

Promoncja to jest taka wydumka markietingowa, że jak jakiś sklep czy tam firma chce się pozbyć towaru, to pisze dużymi literami „Promoncja” i zaciera łapki. Ludziskom (mnie oczywiście nie) zapalają się pod czapką różnokolorowe pazernościowe lampki i ganiają między półkami jak chłop, co poje niedojrzałych jabłek i popije mlekiem. Tylko że w tej całej promoncji nie rozchodzi się o to, żeby babie czy chłopu dobrze zrobić. Promoncję organizuje sklep czy tam firma po to, żeby na niej korzystać mimo, a najczęściej wbrew dobru klienta.

To, że gdzieś jest promoncja, nie oznacza, że jest taniej. Jak się na ten przykład w jakiejś partii stolików nóżka chita, to sklep robi promoncję (czyli promuje stoliki żeby zwrócić uwagę niespełnionych brydżystów czy tam wywoływaczy duchów - w zależności od kształtu blatu) i sprzedaje stoliki na pniu. Oni nieźle kombinują w tych sklepach czy tam firmach: na cholerę z wadliwym towarem bujać się przez rok albo odsyłać do producenta, kiedy natrętów składających reklamację można zbywać orzeczeniami o niewłaściwym użyciu produktu przez tydzień, góra dwa. Potem jest spokój, bo ludziska odpuszczają, a chitających się stolików na stanie – zero.

W promoncji nie musi być taniej, ale może, tylko wtedy kryj się kto może, gdyż zagrożenie epidemiatologiczne wisi na włosku. Bo wyobraźcie sobie, że w rybnym makrela nie chce się sprzedawać — jak zwykle po upływie trzech tygodni kiedy oczy jej wypadną, a na skórze wychodzą burchle. Wtenczas się taką rybę zamraża, obniża się cenę o połowę i sprzedaje jako najświeższą dostawę lotniczą prosto z Grecji. Potem, po powrocie z zakupów klient (nie mówię, że ja) rybkę rozmraża i już może rozpocząć trzydniowy proces wietrzenia chałupy. Tylko pająk Józef i skorek Leon się cieszą, energicznie buszując po kuchni w poszukiwaniu tego pysznego kąska, co się tak uroczo rozkłada. Nie wspominając o muchach zlatujących się z okolicznych bardaszek.

To tego, pootwieram okna i pójdę chyba do Szuwaśki, nie? Sołtys poleczy śliwowincją, do nocki węch się dla mnie zresetuje i spróbuję wrócić. Chaliera, a może dziurę w dachu wybić? Zawsze jeden otwór do wietrzenia więcej. Uch, uważajcie na promoncje, bo pożałujecie. Nie mówię, że jak ja.

68 komentarzy:

  1. Oj Antoni Antoni ... to w jakiej to promocji nie braleś udziału, bo nie to żeby Ty oczywiście, że nie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to była taka promoncja, że wiesz, tanio było, ale ja oczywiście nic nie wiem ;)

      Usuń
  2. Może to starożytne ryby greckie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że starożytnie to na pewno, tylko że bez procentów (chyba). Greckie - być może, zadziałała tutaj grafomańska wyobraźnia. Czy ze starożytnimi greckimi rybami wiąże się jakaś legenda tudzież podanie? Bo zapachniało mnie mitem greckim.

      Usuń
  3. Oooooooo wszelakim promocjom, to ja się przez lupę przyglądam i nie wzruszają mnie żadne promocje i przekreślone wysokie ceny z napisanymi obok przez pół niższymi, i tak i tak wiem, że sklep weźmie swoje. Kupuję co potrzebuję, zabieram paragon i w razie przyniesienia do domu nie tego co kupowałam wracam z reklamacją i w zależności od okoliczności, albo nadal kupuję w tym samym sklepie, albo zmieniam miejsce zakupów, nie przywiązuję się, myślę, iż inni też tak robią, bo widzę, że wielu sklepów w których kiedyś kupowałam już nie ma.

    A rybę zaniosłabym do sklepu, by wysprzątała im kąty z robaczków ;-) może i ten smród, który się do niej przywiązał poszedłby sobie z chałupy za nią, znaczy się za tą rybą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanieńka, i bardzo słusznie! Wiesz, z tą makrelą z tego wpisu to po prawdzie było tak, że nie była to makrela, tylko tołpyga, nie była cuchnąca tylko - aż dziwne - pierwszej świeżości, i pachniała morzem. Ale se pomyślałem, że mogłaby być nieświeża, jak kiedyś, dawno temu, co mi sprzedali dorsza, że mu skóra odchodziła, a mięso było koloru tych ciemniejszych części wędzonej makreli, i zacząłem się zastanawiać, co by było gdyby. Często przechodząc koło stoiska z rybami w hipermarketach i widząc te oczy leżące obok i burchle na skórze, zastanawiam się, po co w ogóle jest to stoisko skoro nikt normalby nie kupi tam nawet solonego śledzia, bo pewnie przypomina skandynawskie wynalazki z wybuchającymi puszkami czy zgniłymi rekinami. A na rybki to ja lubię popatrzeć, gdyż uwielbiam, ale więcej na targach w Grecji :)

      Usuń
  4. Ja też się parę razy nacięłam, Antoni. Bo nie tylko chłop, ale i baba to u nas ciemna jest...
    causki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamamarzyniu, a ciemne baby i chłopy to nie w Afryce są? Ukłony, polewki i uściski!

      Usuń
  5. Masz całkowitą rację, tak właśnie znawcy powiadają;
    świeża ryba jest tylko tam, gdzie targ do morza przylega. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wesołych Świąt, Antoś :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ...wesołych smacznych i radosnych Świąt Wielkanocnych! wszystkim Koszelewiakom oraz Antośkowi Czyprakowi Też!!:))
    placek

    OdpowiedzUsuń
  8. Radziulus Czesław20 kwietnia 2012 16:50

    A wiesz Antoni..sąsiedzie mój.. a dlaczemu to Maciaszczyk nam takiej nie zrobi? No niech by choć takiej...lekko po terminie .. on w takiej promoncji.
    Ech chyba waciak nałoże, kasztankę poczyszczę.. i świat naprawiać ruszę !!

    OdpowiedzUsuń
  9. Antoni, napisz coś nowego, pliiiiis :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Drogi Tośku, czekalim, czekalim, a tu widno, że nie ma co już dłużej zwlekać tylko trza wici rozesłać, by ekspedycją ratunkową wyruszyć do tego superhiperkapitałjakiśtammarketa, w którym Cię przetrzymują.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, Drogi Antoni, gdzieżeś Ty gdzie? W jakiś trójkąt bermudzki wpadł, czy co, bo i po ekspedycji, ani śladu życia nie ma. I co my biedactwa teraz począć mamy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale bo mnie się, kochanieńka, nic nie chce. Jakaś taka ćma. Co ja mam, pisać głupoty głupsze, niż dotąd? To by było jeszcze mniej śmieszne, niż dotąd.

      Skulam się i odsapuję, co nie przeszkadza mi podzielić się serdecznymi całuskami w poliki, uściskami i polewankami w stakanki. Z memiskiem oczywiście ;)

      Usuń
  12. Oj, Antoni jaka radość mnie ogarnęła, że się odezwałeś :-) :* teraz rozumiem, dlaczego mi ekspedycja ratunkowa przepadła bez wieści. Łobuziaki woleli się nie przyznać, iż u Ciebie na delicjach się zatrzymali, wiedzieli, że ja też się chętnie przysiądę i dowiem się czym jest stakanka, oni już tacy są zazdrośni o ten menisk wypukły :-)
    Głupoty straszliwe, to wypisują w ustawach, uchwałach i mowach, tych, no, za przeproszeniem, polityków, bo żaden mąż stanu nigdy by nie dopuścił do rozprzestrzeniania głupot. Ja już sama nie wiem na jakim to świecie przyszło nam teraz żyć, bo to murzyn nie jest murzynem, tylko czarnym, cyganów też już nie ma tylko są romowie, rodzina to nie kobieta, mężczyzna i dzieci, tylko dwóch facetów, albo dwie kobietki z których jedno pełni rolę mamy, a drugie taty, i spróbuj powiedzieć, że to nie tak, to cię prawomocnym wyrokiem za kraty wsadzą, A z samolotu cię wysadzą jeszcze w powietrzu jak powiesz o stewardesie; stewardesa lub o stewardzie; steward trza mówić; flight attendant lub air hostess, i na topie jest oskarżanie katolików o wszelkie zło tego świata i Polaków o to, że się Niemcom i ich koalicjantom nie dali wymordować przez te wszystkie wieki.
    Nic dziwnego, że my sierotki pogublim się w tej poprawności politycznej i dalim się wpędzić w depresję, ale nadzieja, że się rychło podniesiemy na duchu.
    Ściskam mocno i całuję z dubeltówki :-) Jutro też wpadnę, ale nie sama, gdyż zapowiedzieli się Leszek z Klotyldą ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgodnie z zapowiedzią wpadliśmy :-)
    Pogoda barowa na posiady akuratna i wcale nie widać, że dzień dzisiejszy o 18 minut krótszy od najdłuższego w roku. No nie ma ostatnio jak podziwiać ani wschodów, ani zachodów słońca, bo za ołowianymi chmurami się złota kula chowa.
    Za to mamy zrównanie godziny z temperaturą zaokienną, 11 stopni, oj zimno trza się rozgrzać. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Niestety, ale to wszystko prawda. Bardzo ciężko jest złożyć reklamację. Niekiedy słyszymy nawet, że towar z przeceny nie podlega reklamacji(?!). A co z gwarancją? Czy posiadamy ją na jakiś produkt czy też nie, to już bez znaczenia. Kiedy rozczarowani jakością zakupionej rzeczy próbujemy oddać ją na podstawie gwarancji producenta okazuje się, że takowa gwarancja prawie nic nie obejmuje !

    OdpowiedzUsuń
  15. Jantoś, wracaj już, bo nie ma kto polać!

    OdpowiedzUsuń
  16. Panie Antoni kochany, napisz Ty cosik, bo tak tęsknie bez Cię tu... Cokolwiek, a od razu lepiej się człekowi na duszy zrobi... ludziska sie ucieszą :) tak ładnie prosim... anonimowy zaglądający regularnie :)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam, od dziś obserwuję Pańskiego bloga:) bardzo lekko Pan pisze i ciekawie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam ,zaglądam niecierpliwie kiedy będzie następny wpis i nic przez całe lato,szkoda i żal miło było czytać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award. Szczegóły na blogu: http://warsztatsmaku.blogspot.com/2012/09/the-versatile-blogger-award.html
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. kiedy następne wpisy ??????????

    OdpowiedzUsuń
  21. Ejże, gdzieś się pan zaszmundaczył, a?

    OdpowiedzUsuń
  22. Właśnie dlatego na ogół nie korzystam z promocji, uważam że powinny być zakazane promocje które sugerują super przecenę, są też praktyki gdzie na miesiąc przed promocją wiadomo co będzie w promocji , więc ceny są podnoszone o 20%, tylko po to aby na czas promocji opuścić je o 10%. Tak więc promocja zawsze będzie promocją - niestety nie dla nas a dla marketu czy firmy która taką promocję organizuje.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ej tam strułeś się tą rybą czty co? A tak serio, to wszystko u Pana w porządku?

    OdpowiedzUsuń
  24. macie całkowitą rację, trzeba uważać

    OdpowiedzUsuń
  25. Antoni, dośc juz tego obijania się. Wracaj!!!

    OdpowiedzUsuń
  26. Antoni, dośc juz tego obijania się. Wracaj!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. O mamuniu, poobcyndalać się nie dadzą, no! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antoś! Wybacz, że tak czule ale stęskniłam się!

      Usuń
  28. nie dadza !!!

    lEn

    OdpowiedzUsuń
  29. Miło Cię "widzieć"...

    OdpowiedzUsuń
  30. W sumie nie ma co się dziwic, każdy chce zarobić. Dlatego trzeba uważać.

    OdpowiedzUsuń
  31. No niestety, trzeba uważać na swoje pieniadze

    OdpowiedzUsuń
  32. Szanowni Państwo!

    Jestem studentką Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie A.Mickiewicza na specjalności Nowe Media. Prowadzę badanie naukowe dotyczące blogów kulinarnych w Polsce. Wszystkich autorów blogów kulinarnych zachęcam do wypełnienia ankiety. Zajmie to Państwu jedynie ok. 1 - 2 minut. Wyniki zostaną zaprezentowane w pracy naukowej dotyczącej charakterystyki bloga jako nowej formy komunikacji społecznej.

    Ankieta dla autorów blogów kulinarnych: http://www.ebadania.pl/97797035d63e99d8

    Dziękuję za poświęcony czas,
    Agata Ornafa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przecie to nie blog kulinarny :)
      lEn

      Usuń
  33. Antoni, gdzie się podziewasz? Zima za oknem, a tu lektury ciekawej już dawno zabrakło... Latem i jesienią roboty było huk w ogrodzie i w kuchni, to i braku zbytnio nie dało się zauważyć. Ale zimą - NUUUUDA! I zimno jakoś, a Twoje wpisy zawsze mnie ogrzewały... No pisz choć od czasu do czasu, co tam we wsi, w gospodarstwie i w kuchni słychać!

    OdpowiedzUsuń
  34. Jeśli się uważa na promocje i myśli przy zakupach to na promocjach można skorzystać

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja osobiście z daleka omijam wszystko co ma napis promocja - jedno wielkie mydlenie oczu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  36. ostatnio mój kolega miał wybuch w domu

    OdpowiedzUsuń
  37. nieraz znajdzie się jakąś perełkę

    OdpowiedzUsuń
  38. No wlasnie! Antonnnnio! "tenskim" za Toba!
    Mam nadzieje, ze wszystko w porzadeczku!
    z pozdrowieniami
    Siostra

    OdpowiedzUsuń
  39. Antoni napisz cokolwiek. Martwię się.

    OdpowiedzUsuń
  40. Tosiek, kurde, gazu w kuchence zabrakło, czy Cię pająki za obraz wciągli??? gdzie się podziewasz Kumie? tęsknimy... :(

    OdpowiedzUsuń
  41. Jestem poliglotem, i nikt temu nie zaprzeczy jeśli nie chce wyrwać w papę. Gadam po zimbabwańsku, dolnosamoańsku, a także w języku górali zachodnich wybrzeży Czile. Jednakowoż anglojęzyczni wielbiciele mojego bloga tak mię lubią, że zmusili mnie do zablokowania anonimowych komentarzy. Czekajcie, teraz przetłumaczę, żeby wiedzieli, że mają się uczyć: Helou, maj lowers, aj aprisziejt jor atenszion, bat aj em sorry, aj pierdoling ju. Traj lern Polsh or pisof. Tank ju.

    No, poligloctwo popłaca. Teraz będą wiedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  42. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  43. Panie Antoni, nie wiem o co kaman, ale czekam z niecierpliwoscia na jakis nowy przepis.
    Kaska z Alzacji(znaczy Kaśka)

    OdpowiedzUsuń
  44. Pisz, bo świetnie piszesz. Żal patrzeć jak to miejsce się marnuje.
    pozdrawiam Kumie.

    OdpowiedzUsuń
  45. musimy uważać na wszystko w dzisiejszych czasach niestety

    OdpowiedzUsuń
  46. Ja w promocji kupiłem wakacje nad jeziorem i się ładnie przejechałem na tym :) promocje to zło jak jest zbyt fajna

    OdpowiedzUsuń
  47. Mamamarzyniu, czy ja żyję? Ależ kochanieńka, ja żyję jak, nie przymierzając... No, może troszkę słabiej, ale w sensie że mniej owoców morza jem, gdyż po roku, zanim te fafluki trafią do naszego gieesu, to walą niemytą ścierą zmieszaną z onucami Radziulisa niemytymi od Bożego Ciała i już mnie się tych owoców morza wtenczas nie chce.

    Zamiast owoców morza to my z sołtysem wolimy świeżą ścierę bufetowej Danuty bez tych przechodzonych fafluków, co jest z korzyścią dla wszystkich, gdyż nie śmierdzi. Bufetowa, jak to ona, bałaka, że to już ostatnie, że więcej nie poda, jednakowoż na wynos daje, a nawet na zeszyt zapisze.

    Ot, widzisz, życie ciężkie jest. Ale daję radę. Na harmonijce się uczę :) Całuję, kochanieńka!

    OdpowiedzUsuń
  48. I ja całuję serdecznie i nie tracę nadziei na Twój powrót. Wesołych Świąt i wspomnij nas, gdy sołtys berbeluche poleje! (albo Bufetowa, hie hie)

    OdpowiedzUsuń
  49. Hej!
    Zapraszam do mnie na bloga!:)

    Dopiero zaczynam swoją przygodę z blogowaniem, ale może kiedyś znajdziesz u mnie coś ciekawego.

    www.paczekwkuchni.blogspot.com

    Zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Jezuniu, Kasieńko, to chyba ostatnie miejsce na spamowanie!

      Usuń
  50. Antoni, gdzie Cię szukać w sieci? Daj znak jaki, prosz...

    OdpowiedzUsuń
  51. Jantoś, mam nadzieję, że te święta też wesoło, masno i skropiono spędzasz :-) CaUski serdeczne!

    OdpowiedzUsuń