My z tego nie wyrozumieliśmy nic. Dopiero Radziulis Czesław wykonceptował, że może być, że przez jedne i drugie święta u bufetowej puchi w kasie są, bo to i jadła ludziska ponarabiali, i Maciaszczyk nie ociągał się z produkcją świątecznego kalwadosu z cymamonem. Kiedy tak, to ona koniakturę poprawić musi żeby z torbami nie pójść, i bez to dla nas tańce rekomenderuje abyśmy przy dansingu kabzę dla niej nabili. My co prawda w chodzeniu z torbami nic złego nie widzimy, gdyż wszelako nie ma dnia żeby ktoś do Maciaszczyka z workami po kartoflach nie udawał się celem uzupełnienia zapasów w piwniczce, ale że takie więcej litościwe jesteśmy i szkodujemy jak dla kogoś nie wiedzie się, tak i obstalowaliśmy także coś mocniejszego i po talerzu kapuśniaku, bo akurat promoncja była, że kapuśniak i pińździestka wiśniówki za pięć złote. Sołtys Szuwaśko nawet chleb zamówił, ale nie jadł, aby pokazać się tylko. On dobrze na kaczych jajach łońskiego jeszcze roku wyszedł i obnosi się z mamoną.
Kiedy my po szóstym talerzu kapuśniaku byliśmy, uznaliśmy, że politycznie będzie podrygać. Może, perorował sołtys, bufetowa Danuta łaskawsza dla nas będzie jak my ten jej kawał nawał uczcimy, i na krechę czasem co poleje na przednówku. O, nasz sołtys tęgi umysł ma i przyszłościowo myśleć potrafi. No ale co z tego kiedy sikorek żadnych akuratnie w klubokawiarni nie było. Danuta opędzała się od nas chochlą, a potem zabarykadowała się na zapleczu. Co było robić, pokaz tańca towarzyskiego sami ze sobą musieliśmy przeprowadzić. Oj, powiem wam, letko nie było, pomorek! Najwpierw kłopot był, bo z Szuwaśką tańczyć nie tak łatwo, ponieważ nie za chudy on i jego obejmować to jakby mocować się z Ursusem, z traktorem znaczy się. Ale i tak stary Pałąk zaplątał się we własne gumofilce, Szuwaśko się o niego potkł i nastąpnął dla Ancioszko Stanisława na nogę, wskutkiem czego Stanisław musiał pomocy ortependycznej doznać. Radziulis Czesław natomiast takiego pirueta wykręcił jak pokazywał dla gawiedzi Jezioro Łabądziowe, że wpadł na przeszkloną ekspozycję butelek po winie i chyba będziemy potrzebowali zapożyczyć się aby szkody wyregulować. O sobie nie wspomnę, bo wstyd i poruta.
Z potańcowania nici wyszły, zadłużenie wzrosło, a Danuta wściekła jak borsuk w konkurach. Zapowiedziała, ale to jak już nas z klubokawiarni miotłą przegnała, że do wiosny przez próg nas nie wpuści. Stary Pałąk przymilnie zgiął się w pół i dopytał, czy jak przez próg nie można, to czy ewentualnie możemy wchodzić oknem od zaplecza, ale dostał mokrą szmatą i więcej nie pytał już o nic.
Dodatkowo jeszcze kościelny Koszelewski dogadywał, że nam nie kawał nawał wyszedł, tylko niezły kar nawał. O, patrzajcie, wykształciuch jeden, maturę za trzecim razem zdał, wymandrzać się będzie! Faktem jest, że nawał kar spadł na nas za nasze dobre serce, że my chcieliśmy dla klubokawiarni w złej doli finansowo dopomóc, ale czy z tego śmiać się przystoi? Dla litościwych zawsze wicher za kołnierz duje. Z drugiej mańki, co ten kawał nawał znaczyć może? Po mojemu nic, chyba że to letniki jakieś nowe komedie wyczmoniły. Eech, wyczmonić było komu, a żurawinówką na mrozie to my będziemy musieli delektować się. A nu ich, miastowe nasienie!
A nie mówiłam, że z bufetową żartów nijakich nie ma, bo szmatą bez łeb przyłoży?
OdpowiedzUsuńcała pociecha w tym, że mrozu i śniegu jak na lekarstwo, marznąć kompania nie będzie. A ja tak myślę, że bufetowa zapomniała dodać, że oprócz tańców to jeszcze trzeba się przebrać za jakieś historyczne postaci, jak Kmicic i Oleńka czy Twardowski i jego księżyc. I to się nazywa wtedy kawał nawał, bo dla żartu się ludzie przebierają.
OdpowiedzUsuńJakaś prekagnacja, Gosiu? ;)
OdpowiedzUsuńIza (mogę nie pisać Studio? to trochę bezosobowe), furda mróz kiedy w klubokawiarni najlepsze i najnowsze przeboje diskopolo odgrywają się! U nas po domach tranzystorki tylko i pierwszy program radia oraz takie jedno radio, co my jego nie słuchamy, gdyż my bogobojne jesteśmy, a przynajmniej czasami.
Zakrztusiłem się szarlotką. Jesteś głupi i masz sprawę w sądzie za wyjebkę bez uprzedzenia.
OdpowiedzUsuńAnonimie, bo jak się je, to się nie czyta ;)
OdpowiedzUsuńTo trzeba koniecznie ściepę zrobić i do Gliniewic jechać, i zakupić ajpoda, jednego, żeby taniej było. Niech Szuwaśko, bo jako sołtys prominentny jest, założy słuchawki od ajpoda i słuchając discopolo rytm pozostałym nadaje stukając gumniakiem o gumno pod klubokawiarnią.
OdpowiedzUsuńP.S. Może być "Iza" :)
Iza, już raz sołtys niedogryzione jabłko kupił (http://kuchnianagazie.blogspot.com/2010/01/nieplumkajacy-plumtop.html) i dla niego starczy na najbliższą pięciolatkę. A poza tym, czy może coś zmienić fakt, że my nie za muzykalne jesteśmy?
Usuń...a weź no która/który patyka narychtuj i Antosia szturchnij!
OdpowiedzUsuńToć ja pozawczoraj począwszy,wszystko poczytawszy i przepisy przepisawszy to i owo zmieniając,co by prawom autorskim się nie narazić,wypróbowawszy, doczekać się nie mogie sie...
Oj! Antoni!!
Patyczkować ja się nie będę...
Ha! jak raz przepomniałam jak się w te słowa do latorośli swej swego czasu odezwałam..a,że wiosen jej było dwa-trzy i nie zabiegle językiem ojczystym posługiwała się, to "patyczkowanie" wrażenie na niej wywarło.
Twarzyczkę anielską na macierz pod boki podpartą zadarła,a w bławatnych oczętach diamenty błyszczące jak groch...dawaj,sypać się!!!
Tak i "patyczkowania" uniknęła...czego i Tobie Antoni życzę...ino..(nie pisze się ino,ino tylko)
...napisz cośkolwiek,a będzie zbawiona...itd.
Rózanooko, pięknie się nazywasz :) Ach! Ale ze szturchaniem to się mityguj się! Ja na łaskotki frasoliwy jestem. Czy tam, czekaj, wrażliwy, już nie pomnę, jak miastowe gadają.
UsuńRóżyczko, toż piszę! Jak tylko coś mam, zapodaję! Wiesz, we w międzywywczasie kurkom zadać trzeba, Łaciatej ulżyć, a czasami to i Baciukowi utrzeć uszy, jak to mowią. A muszę też mieć kilka manianek w zapasie na wypadek gdyby, co nie?
Chyba Cię rozpoznałem ;)
...eeee?
OdpowiedzUsuńA toś mi Antoni bobu z jagnięcinom zadał!!!
Toż ja pierwszy raz komenta na blogu zostawiła!!!
...nooo,chyba,że o nazwanie moje skryte/ukryte podle sieciowych wymagań chodzi...toż każden jeden Konrada T. Lewandowskiego czytał i "Różanooką" zna.O!
Ja nie znam ale bzmi fajnie :...Różanooka?":)
OdpowiedzUsuńPzdr.
Wise&Funny
Super Blog!!!!
I ja tak mówię :) Chociaż, jak dobrze podumać, to róża ma kolor jaki, różowy albo czerwony, nie? Tego, no jakbym siebie widział po rozmowie towarzyskiej z Radziulisem Czesławem! Ustalmy może od razu, że od amarantowego spojrzenia to ja tu jestem, ok? :) Ale brzmi przednio!
Usuń