Ale nie o tym ja. Jak w piwniczce poza maciaszczykowym dobrem puchi, to u człowieka instynkta wynalażcza uruchamia się, jejbohu. I u mnie takoż. Chodziłem owóż wedle stoczka, co na Trupi Wygon płynie (wiecie, za starym Bakutilem), patrzałem za butelkami do skupu. Wtem patrzę, młodziutka pokrzywa zieleni się. Jeszcze nie piekąca, w cieniu leszczyny ukryta. Opodal zaś na polance — młodziutki szczawik ledwo z ziemi wyrósłszy. No, myślę, głodować dziś nie będę.
Składniki:
▪ 50 dkg wołowiny z kością,
▪ 30 dkg młodej pokrzywy (najlepiej rosnące w cieniu),
▪ 20 dkg szczawiu (z lasu, albo pola, bo taki najlepszy),
▪ włoszczyzna,
▪ łyżka masła,
▪ pół łyżki mąki,
▪ pół szklanki śmietany,
▪ sól, cukier do smaku.
Włoszczyznę obrać, pokroić w kostkę, krótko przesmażyć na gorącym tłuszczu, przełożyć do zimnej wody razem z mięsem i ugotować wywar.
Do rondla z wrzącą wodą wrzucić posiekaną pokrzywę (same najmłodsze liście) i szczaw, gotować 5 minut, a następnie osączyć na sicie.
Kości obrać z mięsa i pokroić, do rosołu włożyć przygotowaną pokrzywę i szczaw, gotować jeszcze 15 min. Podprawić zasmażką z mąki i tłuszczu, osolić i osłodzić do smaku. Zalać podprawioną kwaśną śmietaną, posypać siekaną zieloną pietruszką.
Można podawać z jajkami ugotowanymi na twardo i młodymi ziemniaczkami z zasmażką ze słoniny, albo z grzankami. Słoninę wyżarł mi sołtys Szuwaśko, więc zrobiłem z grzankami.
Uch, to ci dopiero delikatna mimo że solidna, swojska zupa z tego, co przy rowie rośnie. Grunt żeby pokrzywa była oczojebnie zieloniuchna, młodziutka, no i szczaw też taki, co ledwo spomiędzy mchu i paprochów wychyli liścia. Takie młodziaki orzeźwiają i energetyzują, nie wspomniawszy o śmietanie i kościach. Tak, czy siak, zwlekać nie ma co. Hajda na pokrzywobranie! Mrówki może też tam są... O mrówkobraniu jednak kto inny pisał, i wy już dobrze wiecie, basałyki krotochwilne, kto, gdzie, i w której księdze. Ale że wy takie rzeczy czytujecie?!
----------------------------
* Wasyluk Ambroży z Kopydłówki także nienażarty raz był. On ropę z Białorusi szmugluje. Normalnie, jak wszyscy. Onegdaj o mało co, a jego straż celna pojmałaby. Jakoś on psim swędem z trofiejnym towarem uszedł, ale potem w klubokawiarni wyrzekał, że przestrachał się nienażarty. Znaczy to, jak dla nas potem sołtys wytłumaczył, że on dwa dni nie jadł nic, i tylko dzięki temu nie zesrał się w kalisony. Patrzajcie, jakie emocje w biznesie są.
Antoni, to musi być wyśmienite...! Wiesz, że właśnie wczoraj dostał bukiet pokrzyw, ale będą w sałatce i na kanapce, z zupka się nie będę "bawić", bo wywaru kościowego niet...:(.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ponowne! - bo ich nigdy dosyć:)
Hmmm: mrówki, księga... A czy do tego mięsa z wywaru to można Soplicy kieliszek? Tak tylko co by... Robaka zalać ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Gemma :-)
Ewelajno miła, ręczę, że zamiast wywaru można użyć oliwy albo dobrego oleju rzepakowego (ba! nawet masła albo smalcu z kaczki), zamiast śmietany - otrębów, i będzie tak samo dobrze. Pokrzywa sama w sobie jest niezwykle orzeźwiająca i lekka, a w połączeniu z polnym szczawiem obezwładnia niezależnie od reszty ingrediencjów. Pozdrawiam kochanieńką!
OdpowiedzUsuńGemmo, kelyszeczek jest bezwzględnie obowiązkowy niezależnie od dania, albowiem poprawia przemianę materii, dostarcza niezbędnych witamin, mikro- i makroelementów oraz, jak sądzę, posiada niezmierną zawartość witaminy B1, ponieważ poprawia nastrój. Chyba że pytałaś, czy kelyszeczek wlać do zupy - to nie. Alkohol zgromadzony w kelyszeczku ma skłonności parujące w okolicznościach podwyższonej temperatury. Dodanie go do zupy sprawi, że wyparuje. A wiesz, za coś się płaci kiedy się w gieesie kupuje wypasioną ćwiartkę Soplicy, czy nie tak, co? ;)
uwielbiam smak szzawiowej.
OdpowiedzUsuńale ta pokrzywa...intrygująca!
Karmel-itko, a jadłaś szczawiową z dzikiego szczawiu? Inny smak, rześki taki, i kwasek nie taki dziki. Pokrzywa wbrew pozorom dodaje delikatności i niebywałej zwiewności nawet kiedy zrobi się tę zupę w tradycyjny sposób. Czuje się wiosnę na języku :)
OdpowiedzUsuńRobiłam niedawno podobną, ale mniej kaloryczną - bardzo mi smakowała. Na razie więcej nie gotuję, bo mam alergię na kwitnące pokrzywy , po zrywaniu na tamtą zupkę miałam spore kłopoty.
OdpowiedzUsuńTwoja wersja bardzo smakowita :)
No tak, solidności tej zupce nie brakuje mimo zwiewnego smaku!
OdpowiedzUsuńMnie to ciekawosc zzera i zapytac spiesze co szanowny Antoni z ta ochra bedzie robil? czy juz wzeszla aby, czy swiniaki nie ztratowaly (a moze stratowaly)? Ale co ja mam za dylemat, toz to dzisiaj slowem nienażarty zajac sie trzeba!
OdpowiedzUsuńPomyslalam sobie: poczytam co u Toska przy spoznionym sniadaniu - i wiedziona doswiadczeniem, kawe odlozylam daleko na bok gdy czytac zaczelam :D I dobrzem zrobila, i monitor czysty i kawa w brzuchu :)
Baciukowa i Wasyluk wymiataja, co by nie mowic mloda pokrzywa tez, z witamina coos czuje?
Usciski sle!
Buruuś, z ochrą? Tego, ten, no... a, przyjeżdża taki jeden chłop i skupuje wszystko na pniu. I płaci dobrze, dziewięćsiłem :) Basia, a co z tą kawą nie tak było, że odstawiłaś? Można pachniała nie bardzawo? ;) A że pokrzywa witaminę zaposiadywuje, to najprawdziwsza prawda jest, jejbohu!
OdpowiedzUsuń