Naprawdę! Garłuszko Kazimierz, któren zwyczajowo wielgachną kulturę zaposiadywuje i z dokładnością do jednego stopnia odgina mały palec jak pije śliwowincję, wyszedł z talerzem do kuchni i dokładnie go oczyścił, bo się nie mógł powstrzymać. Już potem kotu do zmywania dawać nie musiałem, taki był czysty. Talerz, bo Kazimierz miał nos w sosie. Posłuchajcie, jeśliście ciekawi. Aha, przepisa z pełną bezwzględnością skradłem ze strony Degusto. Fajne rzeczy oni tam pichcą.
Składniki:
▪ 1 opakowanie rukoli,
▪ 0,5 kg piersi z indyka,▪ 10 dkg żółtego sera albo gorgonzoli,
▪ pół albo 1/3 ogórka, tego długaśnego,
▪ 3-4 łyżki miodu,
▪ 1 łyżka octu balsamicznego,
▪ 3 łyżeczki musztardy,
▪ dobry ser dojrzewający,
▪ 3 łyżeczki musztardy,
▪ dobry ser dojrzewający,
▪ sok z połowy cytryny,
▪ pół ząbka czosnku,
▪ 1 łyżeczka cukru,
▪ rozmaryn, sól, pieprz.
▪ rozmaryn, sól, pieprz.
Indyka solimy, pieprzymy, wstawiamy na godzinkę do lodówki, po czym smażymy na oliwie aż zbieleje. Wtedy wlewamy miód, ocet balsamiczny i smażymy aż się skarmelizuje i ładnie zbrązowieje.
Z musztardy, oliwy, cytryny, cukru, czosnku i drobno posiekanego rozmarynu przygotowujemy słodko-kwaśny winegret. Polewamy nim umytą i osuszoną rukolę (ja dodałem też garstkę świeżego szpinaku). Mieszamy, dodajemy pocięty w słupki ogórek i ser (następnym razem zrobię z odrobiną gorgonzoli zamiast żółtego sera; mimo że jest tu dużo smaków, ten pyszny ser nie zawadzi). Obkładamy dookoła indykiem, polewamy po wierzchu pozostałym na patelni miodowo-balsamicznym sosem, skrapiamy lekko oliwą, suto posypujemy starkowanym serem (u mnie wyborny, słodkawy, głęboki w smaku i lekko szczypiący w język litewski Dziugas). Podajemy z grillowaną bagietką posmarowaną oliwą i czosnkiem.
W tytule przepisu na degusto.pl stało, że to jest sałatka doskonała. Najpierw się uśmiechnąłem z politowaniem, ale im dłużej wyobrażałem sobie te różnorodne połączenia, tym się uśmiechałem mniej, za to z większym zaciekawieniem. W końcu, kiedy już ją zrobiłem a Garłuszko Kazimierz łakomie spoglądał na mój talerz aby i ode mnie wylizać resztki winegreta połączonego z miodowym soskiem, wiedziałem, że coś w tym jest, ale na pewno nie przesada w tytułowaniu przepisu. O tak, w to mi graj! Czego i dla was życzę oddalając się zrobić porządki na stryszku, bo myszy harcują. Nu, bywajcie zdrowi.
Wspaniała rzecz - czuję przez ekran! Widzę, że i u Antoniego spożycie miodu w taką pogodę wzrasta ;)) Pozostaje mi zaprosić na kurze piersi, również w miodzie, do mnie :)
OdpowiedzUsuńI miodu, i śliwowincji... Komarko, zaraz pędzę do Ciebie podglądać wymiodowanego kuraka!
UsuńJa na pewno bym talerz wylizala. Zwlaszcza, gdyby trafila mi sie wersja z gorgonzola.
OdpowiedzUsuńSłowo honoru, że niedługo taką zrobię! Ser pleśniowy ze słodko-kwaśnym soskiem zaczął za mną chodzić i cięgiem tyca.
UsuńO, to ja poprosze porcje. Koniecznie z gorgonzola. :)
OdpowiedzUsuńNo to jak będę robił to masz jak w banku nie za małą porcyjkę ;)
UsuńMniam :-))))
OdpowiedzUsuńNo, mniam! To kiedy się spotykamy na powtórkę? Linucha postawić trzeba...
UsuńChłopie, niesamowity jesteś :)) Opisy - boki zrywać, przepisy - nic, tylko wypróbować (pewnikiem smakować będą). Podziwiam i pozdrawiam :)). Chorzowianka Ewa, zd. Tarnogórzanka
OdpowiedzUsuńSpojrzałem w lustereczko, co u mnie w sionce wisi, i przy którym ja trzy razy w rok obgalam się. Wpierw myślałem, że rumieńce u mnie od mrozu, bo w pekaesie szybka nie domykała się i poręcze obszronione były, a tu nie, to mi pyłga rozgrzane do czerwoności, rozbuchane do niemożliwości poczucie próżności!
UsuńŻartuję oczywiście. Było pąsowe ;)))
A na poważnie... nieee, na poważnie ciężko gadać :) Tak, czy siak, dziękuję! :)
eeee, nie dziękuj, tylko tak dalej... i bez rumieńców, byle tym samym stylem... pozdr. Ewa.
OdpowiedzUsuńJa też bym talerz wylizała ! A u mnie dziś coś dla sołtysa Szuwaśki :)
OdpowiedzUsuńA ja chyba przegapiłem Twojego komenta. Albo już zakręcony jestem. Za dużo pracy, za mało blogowania, ot co! Będę musiał do Ciebie wpaść i sprawdzić, co to było: przegapiłem, czy zapomniałem przez to, że ja to trochę rozdziawa jestem :)
Usuń...łolaboga Antoni!!!...niejaka Gadulska Genowefa,sąsiadka, zapodała mnie na ucho że tanie króliki w "lidrze" majo...to ja kurcgalopkiem w trambambaj i zanabyłam...ile mieli w wyprzedarzy!
OdpowiedzUsuńTroche mnie się marchewkowy łeb zagotował jak musiałam pierwiastek z ceny obliczyć...dzieścia dziewięćdziesiąt,k***a,dziewięc,razy 1,57 minus 30%...
Z łupem wróciłam do domu..no i schody niejakiego Wieniawy...
Uduszę!!!
Te mniej reprezentacyjne kawałki oczywiście...
...ale...ten,tego Antoni?!...jakiś przepisik...?...może dwa?...materiału mam sporo na eksperymenta ;)
Wielkanoc tuż-tuż...no jak to bez "odjechanego" królika Różanookiej...?...hęęę?
Całuski.
Tak jakby,kochaniutki,liczę na Ciebie...
Duś, kochanieńka, duś! Przepisa na królika to ja nimom. Jeszcze. Ale się nad tym popracuje się, popracuje!
UsuńTe kawałki indyka wyglądają fenomenalnie! Aż przełknęłam ślinę!
OdpowiedzUsuńJa też. Bo se przypomniałem, jakie to dobre było :)
UsuńSkąd tak właściwie można wziąć indyka? W normalnych sklepach tego nie ma. A jak już, to chce świeżego, dlatego nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńnie jadłam nigdy rukoli warto się skusić
OdpowiedzUsuńzdrowo i smacznie i o to chodzi
OdpowiedzUsuń