piątek, 28 sierpnia 2009
Zawszepolkowa sałatka łososiowa. Ze śpinakiem
Lubicie odwiedzać blogi o kucharzeniu? Nawet nie gadajcie, wiem, że lubicie. Ja też. Sobie, jak to letniki mawiają, serfuję. Blogów dużo na świecie, i dużo dobrego jedzenia tam można znajść. Jak zobaczę co ciekawego, a już szczególne u moich koszelewiaków, to zaraz do Ulubionych, i mam. Co jakiś czas robię przegląd i wybieram coś fajnego. Czasem jakiś przepis utkwi w głowie i mruczy „zrrrrób mnieee”, jak kot jaki normalnie. Mam ja tego w Ulubionych, oj, mam. Jak się tak serfuje, to się nazbiera tyle, że człowiek mógłby sam nie wymyślać, tylko pichcić i pichcić co mądre i utalentowane ludzie zrobią.
Dzisiaj padło na sałatkę, która pięknie się zapowiadała odkąd przeczytałem jej składniki, i chodziła za mną jak Bura za kościelnym Koszelewskim w porze karmienia. Ulubiony szpinak, ulubiony łosoś, cytrynka, pomidory, samo dobre. Miałem nawet ładnego łososia prosto znad morza - wędzonego na zimno, ciemnoróżowego, a pysznego! Ale wyszedł był zanim znalazłem szpinak. Ile można czekać w końcu. No nigdzie śpinaku nie było, psia mać. W końcu Pałąkowa na targu w Paździerzownicy u baby kupiła, ale niemłody był. Co robić, lepiej stary, niż ma się dla mnie danie po nocach śnić, czy nie tak, co?
Sałatka jest autorstwa Zawszepolki, z bloga Arontkicientable. Zajrzyjcie, bo pysznie tam jest okrutnie.
Powiem ja wam, że dobrze się dla mnie wydawało, że musi to fest smakować. Połączenie kaparowego winegreta ze szpinakiem, łososiem, awokado i jajkami daje kompozycję niebagatelną. Zazdrośćcie mi, że miałem okazję się rozkoszować, albo wpadajcie szybko: dla jednego głodnego jeszcze będzie. Tylko migusiem, bo nie wieczerzałem jeszcze, a oskoma mię chwyta i łakomie na niedobitki do kuchni zerkam. Ponieważ nie zmieniałem składników, po dane odsyłam Was do strony z przepisem. Tak, tędy, trochę w lewo, za bardzo, o, to tu. No, można po prawdzie dać ząbek czosnku i więcej kaparów i soku cytrynowego do winegreta.
O, wiem, niezadługo jubiliantem ja będę, to zrobię dla was tego dobra trochę. Schowamy tylko przed Szuwaśką, bo zapluje chałupę jak zobaczy, że nie ma w tym golonki ani słoniny. Dla Szuwaśki usmażę cycki krowiacze w panierce z pokruszonego smażonego boczku. Bywajcie, muszę jeszcze gumiaki opukać. Kalarepę rwałem, a dżdżyło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Widziałam u Polki, bo też do niej zaglądam! Może skuszę się i ja - u nas na targu szpinaku pełno!
OdpowiedzUsuńA jaki to jubileusz?
A nic takiego, pińdziesiąta i szósta okrągła rocznica jak na świat ja przyszedłem. Wójt zapowiedział obecność, i posterunkowy Guzik. A nie, posterunkowy ma być służbowo, bo, jak to on powiedział, "już ja wiem, czorty, że wy coś wyczmonicie. Wolę ja was na oku mieć, psiekrwie i w porę interwencję uskutecznić". A żeb dla niego czapkę do gnojowicy zwiało.
OdpowiedzUsuńoj mój spis przepisów do wyprobowania powieksza sie codziennie o...
OdpowiedzUsuńjest ogromny i juz sie w nim gubię, a Polkowa sałątka tez tam gdzieś jest ;)
rzadko robie tak jak autor, zwykle te przepisy są dla mnie inspiracją, tym zarodkiem do nowego przepisu
Ja i mój blog (ale szczególnie ja) się zarumieniliśmy bo się nam miło zrobiło! I za sałatkę i za miłe słowa. Fajnie czytać że komuś smakowało, że ktoś nas cytuje bo wtedy ma się uczucie że warto tego bloga prowadzić! Dziękuję za to i jeśli zostało jeszcze trochę sałatki to życzę smacznego :))))
OdpowiedzUsuńEwelina
śpinak? a co to takiego? ja myślałam, że to szpinak... ;)
OdpowiedzUsuńNu tak, ten sam, toż mówię: śpinak. Takie zielone listeczki, jakby łopian, tylko mniejsze. O, albo jak babka. Żelaza dużo mają one. A szpinaka to nie znam. U nasz takiego nie hodują. Dobry on? ;)
OdpowiedzUsuńbuhahahhaa... no smiechu tu nie miara... :) oj ubawilismy sie tutaj ubawilismy... pozno zas piszemy ale czy to wazne? skad my jestesmy ze Twego bloga Tosku nie widzieli wczesniej... ola boga... :)
OdpowiedzUsuńNo jak to skąd Wy jesteście. Z innej wioski musi ;) Jak żeście się ubawili, to i dobrze, bo to o to rozchodzi się w tej pisaninie: ażeby więcej uśmiechać się.
OdpowiedzUsuń