piątek, 26 lutego 2010

Na przyjście wiosny - omlet radosny
















Radosny, radosny. Łosoś się raczej nie cieszy, bo go uwędzili. Ale co by nie mówić, to takie danko na letnie lub wiosenne śniadanko, kiedy słonko, ptaszęta i te rzeczy. U nas zima jeszcze nie odtrąbiła odwrotu, ale już nie taka zadziorna. No to co, na nadejście wiosny przygotować się raczej trzeba, czy nie tak? Ja się przygotowałem szykując złocisty omlet posypany tym, co się walało po lodówce: papryką, oliwkami, pomidorami, kaparami, łososiem i cebulą. Fajny zestawik. Fajna lodówka, co się po niej łosoś wala. Kalafiory łońskiego roku udali się.

Składniki
4 jajka,
2 łyżki mąki,
pół szklanki mleka,
szklanka (lepiej dwie) śliwowincji,
po pół zielonej i czerwonej papryki,
1 cebula,
kawałek podwędzonego łososia, 
1 pomidor,
2 garści oliwek,
2 łyżki kaparów,
kilka suszonych pomidorów z zalewy, 
sok z cytryny,
parmezan,
garść posiekanej pietruszki,
sól, pieprz, tymianek.

[Listonic]

Paprykę i pół cebuli kroimy w drobną kostkę, podsmażamy z tymiankiem na oliwie aż warzywa trochę zmiękną. Zdejmujemy do przestudzenia, osączając z tłuszczu. Upijamy trochę śliwowincji ze szklanki. Jajka, mąkę i mleko łączymy, bełtamy żeby nie zostały kluchi, troszku solimy i pieprzymy. Dodajemy przestudzone warzywka i pietruchę, energicznie wymieszywujemy i wlewamy na gorącą patelnię z oliwą. Smażymy na niedużym gazie pod przykryciem, popijając śliwowincję aż płynny zostanie tylko wierzch. Odkrywamy, wkładamy do piekarnika ustawionego na grzanie od góry i czekamy aż się zetnie. Dopijamy śliwowincję, bo to i koniec naszego kucharzenia. Na omlecie układamy mieszankę posiekanych oliwek, kaparów, pokrojonego wędzonego łososia, pomidorów świeżych i suszonych, posiekanej połówki cybuli, posypujemy wiórkowanym parmezanem, skrapiamy sokiem z cytryny, polewamy jeszcze oliwą dla smaku i koloru, i miszmasz gotowy. Wejdź, wiosno.

A, i dopiero teraz wydało się, dlaczego w składnikach pisałem o dwóch szklankach śliwowincji. No bo przecież gdybyśmy wzięli jedną - tę, którą właśnie dopiliśmy kiedy omlet się nam dokańczał - to co byśmy mieli do niego na zapojkę? Musi tylko wodę z wiadra. A tak proszsz, siadamy jak pany i się delektujemy omletem i śliwowincją, omletem i śliwowincją. Wiosno, polać i dla ciebie, kochanieńka?

23 komentarze:

  1. Wolno! do mojej wiosennej rybki też będzie pasować :)
    Dobrze, że kalafiory obrodziły i lodówka taka zasobna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na znajomych mi blogach łososiowo-kaparowo się zrobiło. I dobrze, że ludziskach nie tylko na dupsko świńskie się rzucają a z takim zainteresowaniem na wytrawniejsze i lżejsze ingriediencjie baczą.
    I jak różne omlety żem jadał, robił etc. i różne do tego płynności serwował to śliwowica przebija wszystko drogi Dobrodzieju co pragnę upowszechniać z małym ale: gdzie taką dobrą śliwowicę nabyć i jak mniemam, ta dobra 70 woltów mieć powinna aby w te nie do końca letnie dni ciało w ruch wprawiła.
    Omlet ze śliwowicą. Tu mnie Dobrodzieju ująłeś jak nigdy. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten dodatek śliwowicy brzmi rewelacyjnie. Skuszę się, skuszę. Może i mi się gdzieś wala śliwowica w piwniczce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też polej :)
    A wiosennie sie robi oj, robi :))
    Szkada, że mnie teraz sie akurat wala tylko ser :))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. o czym myślałś pisząc te rzeczy? ;p
    o kocim marcowaniu?
    omlet z łosiem pyszny jest :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię omlet biszkoptowy z grzybami. Ale z łososiem - to dopiero musi być wypas. Tak po pańsku się człowiek od razu poczuje, jak "lepszy gościu".

    OdpowiedzUsuń
  7. Tą śliwowicą Ty zapijoł, co to 70 woltów se liczy?
    Ożesz... Joł men:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Takie śniadanie to dla mnie cała uczta, ale przepyszna za to. Jestem za!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Do wiosennej rybki - jak najbardziej! Kalafiory udali się, i ślimaki winniczki dla żabojadów na pniu zeszli... ;)

    Bareyo, kumie, też zauważyłem, że jakoś ostatnio więcej kaparów i łososia widać. To takie fajne, że dwa silne, mocne, wręcz agresywne smaki tak ładnie ze sobą współpracują. Z oliwkami też dają radę, choć oliwki także nietłowe. A na tym tle - delikatny jajeczny placuszek, który wymaszcza wszystko i łagodzi obyczaje :)
    Dobrą śliwowincje zanabywa się u Maciaszczyka (cztery chałupy przed gieesem, po lewej stronie jak się wjeżdża pekaesem z Gliniewic).

    Lo, na Boga! Śliwowincja i się wala?! Z szacuneczkiem należnym siedymdziesięciu woltom, porfawor ;)

    Kucharze, ze srem też by mogło dobre być. A gdyby tak tego sera naciąć i do masy jajkowej nasypać? Ciekawe, co by z tego wyszło.

    Aga, na marcowanie jeszcze nie czas chiba? Myślałem o Koszyńskiej Edwardzie, a czemu pytasz? :)

    A jakże, Mamamarzyniu, zaraz po zjedzeniu wypsło mi się "szambelanie, jedziem na polowanie" :D

    No a jaką, Dikejko? Taka samo najlepsza wszakże, joł-roł-roł ;)

    Proszę, i Magenta w końcu pożywi si. Bidula, zawsze tylko powącha, bo ja, podlec, nic tylko mięcho i mięcho.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ło matko, Antoni... Juz po tej pierwszej szklaneczce omlet by sie spalił i nie doczekał pozostałych składników. Niemniej składniki pyszne - poproszę taki jutro na śniadanko:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostawiam dla Ciebie porcyjkę na przypiecku, gdyż muszę iść do Pałąków pomóc przy nastawianiu odrzwi do stodoły. Morelówka i trochę dżinu pod stołem, się częstuje niech ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. No to Dobrodzieju ty mi skocz po flaszkę śliwowicy a ja ci na to moim domowym sposobem wytwarzaną garam masala się odwdzięczę, bo wyszedłem przed blok, ryknąłem: Maaaaciaaaszczyyyyyk i nic.
    Co prawda pewnie wiadro garam masala będę musiał zrobić za zacną śliwowicę, ale co mi tam. Łyk-end choćby poświęce dla tego.

    OdpowiedzUsuń
  13. Już naprawiłam tę haniebną sytuację. Śliwowica godne ma miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochanieńki, Ty nie kryguj się, czort, tylko do nasz tu przykulguj się zapasy uzupełniać pekaesem. Maciaszczykiem lepiej nie podpierać się zbyt lekkomyślnie, gdyż nie wszędzie on popularny bywa. Bywa, że w klubokawiarni ktoś chce powiedzieć "kurwa, Maciaszczyk znoweś gdzieś wybył", ale zdanża powiedzieć tylko "kurwa, Mać..." i już ląduje za opłotkami. Ooo, Maciaszczyk nie wszędzie dobrą opinię ma.
    A jak się rozchodzi o waszą, kumie, garammasalę, to ja bardzo chętnie. Wogle Wasze blogi mię cieszą. Powiedzcie tylko, dobry sąsiedzie, jak Wy robicie, że Wam półpauza wchodzi? U mnie blogspot przerabia na dywiz. W edycji pokazuje dobrze, ale po opublikowaniu wychodzą te nędzne okruchy krechy. Cudzysłowy idą dobrze, półpauzy źle (nie próbowałem pauz). Wstawiam po ludzku, Alt-0150. Czort nie rozbierze tej hamerykańskiej nowoczesności.

    OdpowiedzUsuń
  15. Lo, niezmiernie mnie cieszy zaszczytne miejsce tego, co dobre! Kochanieńka moja!

    OdpowiedzUsuń
  16. To żeś mnie Dobrodzieju z tą półpauzą i dywizem nieźle potarabanił. Ja już myślałem, że to w słownikach tylko już funkcjonuje a tu patrz pan jaka miła niespodzianka.
    Pisz kumie w "wordzie" i wklejaj tekst na blog a będzie dobrze. Albo sobie z "worda" tylko ten dywizik zconrtolujce a potem zcontrolujfał bo bloga. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. calkiem smakowicie taki omlet sie zapowiada. nie omieszkam skorzystac z przepisu, wlaczajac wspomagacze:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak kiedyś dla Pałąkowej robiłem wiztówkę (http://kuchnianagazie.blogspot.com/2009/05/wizytowka.html), to się poduczyłem się i teraz zamiast Harlekinów i „Gliniewickich nowości” wolę poczytać „Elementarz stylu w typografii” ;) Worda nienawidzę serdecznie i nie używam. Swoją drogą, trochę dziwne to podmienianie znaków.

    Basiu, polecam. Ze wspomagaczami, a jakże! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wielki Bóg zapłać, Dobrodzieju... Podjadłam ja sobie rano nielicho. Wszystkie dodatki były tylko omlet gdzieś "wyparował". Może to... kot sie nim zajął...?
    W każdym razie połączenie smaczne:)
    A... i wybrałam morelówkę, bom jeszcze takiego napitku nie próbowała.
    Pozdrawiam niedzielnie:)

    OdpowiedzUsuń
  20. tytul wpisu Antosku energetyzujacy :-) wielu nas wiosny wypatruje przez lornetke... chyba rzeczywiscie trzeba sliwowincji dobyc z piewniczki!

    OdpowiedzUsuń
  21. WWidziałem, Ewelajno, że Ci morelówka smakowała ;) No no... Faktycznie, wyszła nieźle i na jednej szklaneczce trudno poprzestać.

    Do zimy nic nie mam. Lubię jak nie trzeba rozpuszczać się w upale. Najgorzej jak śniegu nima, jest plucha albo topnieje. Wtedy jest smutno.

    OdpowiedzUsuń
  22. taa, to jest wlasnie ten problem, gdy szaro-buro to taka zima udawana, a jednak nie wiosna :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. A u nasz dzisiaj popadał śnieżek, przykrył szaroburości cienką warstwą, i znowu jest biało, aha!

    OdpowiedzUsuń