niedziela, 22 sierpnia 2010
Ale zaserwowałem!
Ja przechowam ten rozmaaaryn znaleziooony nad Serwaaami... Uch, kochanieńkie wy moje koszelewiaki, nie było mnie dni kilka, gdyż wykurzył mnie skwar. No nie dało się wysiedzieć na wiosce. Pojechałem ja, uważajcie, w okolice najpiękniejsze na świecie zaraz po Suwalszczyźnie, czyli nad Serwy do Suchej Rzeczki. O mamuniu, jak cudnie! Cisza, spokój, przez tydzień nawet radia nie słyszałem, tylko szum masztowych sosen i ptaszęta, i leciuśkie fale o piaszczysty brzeg. Nietoperze, żaby, jaszczurki, komary, ćmy, wiecie, normalka. Dopiero na łykend nazjeżdżało się diskopolowej hołoty.
Zawsze sądziłem, że z diskopolo jest jak z żelaznym wilkiem: każdy słyszał, że jest za górami oraz lasami, ale nie widział nikt. A tu nie. Żyje i umacnia się w skorodowanych pustką łbach. Ile można słuchać debilnych kawałków o matce, co miała syna i była szalona. To już nawet czyprakowe rymy srymy lepsze, choć pisane dla jaj. A oni tymi pedalskimi głosikami zdaje się na poważnie ludzkość katują. Przeciąwszy oponki w starodawnych diskopolowych mercach i wolfswagenach, odpaliłem traktorka i wróciłem. A, i jeszcze żel do włosów dla nich podebrałem. Będą się wstydzili wyjść z namiotów. Takie nieufryzowane...
Ależ było! Pogoda świetna, nawet przy gorącu chłodny wietrzyk, a woda kojąco rześka. Aż fufajkę zdjąłem, a nawet gumofilce, i w samych kalisonach się taplałem we wodzie. Zaludnienie na polu biwakowym się zaraz potem zmniejszyło, ale co poradzisz. Gorzej, że były pogłoski o zaginięciach bez wieści. Może biały szkwał przeszedł albo co... Jeden dzień padało, ale wtenczas czytałem na głos poezje Wisławy Szymborskiej, za co sąsiedzi z pola byli dla mnie przeokrutnie wdzięczni.
No no, ale ja nie o tym. Kucięba Eleonora obznajmiła dla mnie, że pojedzie ze mną biwakować jak ja dla niej namiota szpanierskiego zakupię, bo do tego maluśkiego, co ja go mam, to parnik nie wejdzie, a prosiaki ze sobą zabrać chciała. No to zakupiłem. Fiołkowego w niebiewskie lampasy. Przedsionek taki, że z połową wioski my by tam biesiadowaliśmy, a gdyby nie garb, to w środku mógłbym stawać wyprostowany. To zresztą żaden wyczyn, gdyż wzrostu metr pińździesiąt w czapce uszatce posiadam, ale to nie jest mój rekord, gdyż wszerz wykazuję bardziej spektrakuralne wymiary. No więc wszerz namiocik także dał radę, a Kucięby Eleonory po nocy musiałem szukać po omacku, bo się zagubiała.
Żeby mi paprocha z oka wyciągła, a wy myśleliście, że po co ja jej szukałem, wy moje rubaszne basałyki?
Nie byłbym sobą gdybym nie pozwiedzał. Naszykuję ja dla was, ziemby srebrnoniebiewskie, dwa raporciki: o jedzeniu, które szykowałem na biwaku, i o takim, które jadłem w szerokim augustowskim i litewskim świecie. Oj, będzie ranking kartaczy! Ale to jutro, jutro, bo dziś Jaga będzie bić Lechię, a przynajmniej mam taką nadzieję. Dzisiaj więc razem z Radziulisem Czesławem i Ancioszko Stanisławem będę wznosił biesiadne okrzyki typu "Jaga, Jaga, mać radnaja", a jak się wiwatuje, to się kiepsko po klawiszkach plumka. To, póki co, słuchamy o augustowskich nocach i się rozmarzamy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale Ci zazdroszczę ! A ja w te upały musiałam siedzieć w domu, tylko raz sie nad jeziorko wybrałam...
OdpowiedzUsuńCzekam na ranking kartaczy :)
Z tym żelem, to żeś Tośku dobrze wykoncypował! Dobra robota!
OdpowiedzUsuńAle tak sobie myślę, możeś też Czesławowi podebrał i ten się teraz wstyda na Kumach pokazać? He?
No dawaj to żarło, bo w brzuchach orkiestra.
Dobrze żeś się odnalazł. Na kartacze czekam z niecierpliwością, bo ostatnio wpadam na takie nieudane.
OdpowiedzUsuńFajnie Wam, żebyśmy razem byli to byśmy im wszystko utopili i żele i płyty i głośniki i wszystko.... Pleśń discopolowa
OdpowiedzUsuńTosku, to nim odpowiednia druzyna wygra, nim ranking kartaczy zamiescisz (w Sieji w st. Folwarku IMO byly niczego sobie:), to poprosze Cie o przysluge: wytlumaczysz Ty dla mnie dlaczego to tak jest, ze ci co przyjezdzaja nad jezioro w tych swoich mercach od razu musza zapuscic muze na caly regurator? Dlaczego musza robic od razu taka sama wioche jak u siebie w domu? Jaki jest urok wakacji, gdy mamy to samo co na normalnie... Z czytaniem im Wislawy doskonaly pomysl, moze teraz slow w tych ich piosenkach jakies inne beda? :D
OdpowiedzUsuńAntoś, jak mnie cieszy Twoja obecność:) Namiot fiołkowy obłędnie piękny...!!! Szkoda, że właściciele disco... przeszkodzili w kontemplacji augustowskiego czasu, ale dzięki temu mogłeś doświadczyć czegoś, co myślałeś, że zagubione...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam pięknie i na kartacze oczekuję:)
A widzisz, widzisz, to może nawet żeśmy się widzieli nad tymi Serwami... Chociaż ja koło Gorczycy biwakowałam. I ciekawa jestem rankingu kartaczy. Ja ich co prawda nie jadłam, ale pierogi w Płaskiej i w "Krasnalu" niczego sobie, oj niczego...
OdpowiedzUsuńGrażynko, wyskoczę tylko po bilety na niedzielny mecz Jagiellonii z Lechem (trzeba się śpieszyć, bo wykupują na pniu), i siadam do pisania.
OdpowiedzUsuńHa! Zemfi, a wyobrażasz sobie ich konsternację? O mamo, jak ja się ludziom pokażę! Toż żadna niunia na mnie nie spojrzy kiedy ja nieużelowany! Mogłem jeszcze podebrać im białe skarpety i mokasyny oraz ortalionowe dresy, ale to by groziło falą samobójstw, więc im odpuściłem. Z Czesławem to już ja porozmawiam. Co on sobie myśli?!
Lo, wpisik w drodze. Jak mnie wena dopadnie, to będzie jeszcze dziś.
Taje, Komarku! I mercedesy starodawne! Tylko by bulbony z jeziora szły! :)
Buruuś, tego to ja nie wiem. Kombinuję sobie tak: jeśli mam żyć tak, jak w chałupie (tzn. dicho na maksa, smród i wóda, wóda, piwo, wóda), to na wuj z chałupy wyjeżdżać? Siedziałby jeden z drugim i gnił jak gnił. A wyjeżdża się po to, żeby zaznać odmiany, zasłuchać się w ciszę, szelest wody w sitowiu i takie tam chyba, czy nie tak, co? Durny ten naród, aż mokry. A nie, nie mokry, to żel.
Ewelajno, a i mnie cieszy Twój widok tutaj. No, doświadczyłem, tylko że nie tęskniłem ;)
Anonimko, ja byłem na tym największym polu bliżej Gorczycy, z nieczynnym barem i wypożyczalnią kajaków. I z diskopolowcami, wrrr.
A no wlasnie,jakos ten narod mysli inaczej niz my :-)
OdpowiedzUsuńMy zauwazylismy, ze sa generalnie 2 gatunki kajakarzy: reszta swiata i my, tacy wszscy plywaja jakby smutni, jakby kajakowali za kare, o wlasnie mam wysmazyc wpis o tym zjawisku :D
To ja się ustawiam w kolejce do poczytania :)
OdpowiedzUsuńOooo :) Tymczasem ja zaczelam od zdjec, jak zawsze i jak cos ciagle mi na drodze staje, ale moze zapuszcze dicho, to pojdzie gladko? A nie Preisnera jakiegos, toz to wlasnie sobie uwiadomilam dlaczego mi ten wpis nie idzie! :D
OdpowiedzUsuńOj Tośku, radośku, cóż Ty teraz wyczyniać będziesz z tym żelem do włosów? Toć tym się nawet brytfanki na kaczuchę wysmarować nie da, bo gumiakami daje na całą wieś i okolicę!
OdpowiedzUsuńTak, Basiu, koniecznie, bez dicho niczego się nie zrobi :) Zapodawaj Milano albo Boysów i wpis sam się wpisze. Ja tak zrobiłem i czekam aż o kartaczach się napisze sam ze siebie. Jeesteś szaalooonaaaa, mówięę ciii... tindirindi cośtamcośtam...
OdpowiedzUsuńOlu, a opchnąłem ja tego żela letnikom. Wmówiłem im, że to smar do nart, a te miastowe łatwowierne, aż strach! :D
Ty wiesz co Tosku, Lukasz mowi, ze moze to samo Boys bylo, a Ty nie poprosiles o autografy? :-)
OdpowiedzUsuńI jak napisaly sie te kartacze same?
No, wyglądali tak niemęsko, to może i tak ;) Faktycznie, takimi cieniuśkimi głosikami do siebie pohukiwały :)
OdpowiedzUsuńKartacze się same nie napisały, foty się nie odszukały i nie obrobiły, jakaś żenada. Sam muszę. Ale zmykam, bo widzę, że kajakowo na Makagigach :)
To widze do kitu, trzeba lepsza muzyke znalezc, albo moze letnikow zaciagnac?
OdpowiedzUsuńZeby sie tak obijac Antosiu? Chodza plotki, ze poszedles na koncert disko-polo zamiast o kartaczu suwalsko-sejenskim pisac, a niechc Cie :-)
OdpowiedzUsuńLetników do grania zaciągnąć? To jest myśl. Letnie warstaty muzykowania i śpiewania jak eunuch. Dodatkowa kasa leci sama do rąk.
OdpowiedzUsuńA bo widzisz, Buruu, ja nie tylko nad jeziora blisko mam, ale i do wylęgarni tego tfu,psia mać, diskopolo też. Jak nie pójść na wyczesany koncert z dziuniami jak lalki barbi? ;) Oj, piszę, piszę, ale jakieś to drewniane.
Aleś Tośku wykombinował z tym żelem, no :D
OdpowiedzUsuńJa zauważyłam pewną prawidłowość - mianowicie dicho z pola najwyraźniej brzmi najlepiej gdy jest puszczane z czarnej bryki. Sąsiad 'muzykę' tę wielbi ale puszcza na maksa tylko w aucie - wjeżdża na parking, zapuszcza muzę i otwiera drzwi, no i tak tkwi dobrych parę minut - dopiero potem może iść do domu. A nie on jedyny.
Masz radę na takich?
I jak te kartacze? B. kajakowy wpis wysmażyła, a Tosiek? :)
A Tosiek się obcyndala. Nie jest to mój dzień. Poczekam do jutra, przeczytam rano na spokojnie i albo puszczę, albo zacznę jeszcze raz. Iiii, dupa tam ;)
OdpowiedzUsuńO - to byliśmy na tym samym polu! Byłam od 8 do 14 sierpnia. Jeździmy tam od 10 lat. Kurczę, szkoda, że nie wiedziałam, kto jeszcze tam się urlopuje! Buuu...
OdpowiedzUsuńHe, to zmieniliśmy wartę, bo ja od 15 do 21 :) Ja do Suchej Rzeczki jeżdżę od 20 lat, ale kiedyś stacjonowałem na pierwszym polu, póki nie zostało zaniedbane i zostawione samo sobie.
OdpowiedzUsuńA mnie trochę przeraził ten drewniany baraczek-grill bar. Niby po piwo zawsze blisko, ale bałam się, czy nie wpłynie to na zwiększony napływ ludności. Baraczek już zamknięty, ale ludności w tym roku było po prostu multum.
OdpowiedzUsuńByłem na polu pod koniec lipca i się przeraziłem. Nie byłoby gdzie rozbić malutkiego namiotu. Kiedy ja byłem, były już luzy. Bar zamknięty, i dobrze, można było robić sobie wycieczki do sklepu w Suchej Rzeczce przez ten piękny las.
OdpowiedzUsuń