sobota, 30 października 2010

Helołiny sryny. W samoo poo-hoho-łuudnieee!

Świat durnieje, nie widzę inaczej. Ludziska same na własne życzenie hamerykanizują się. Jak nie popierdułkowate burdelaste walentynki, to helołiny organizują. Ciekawość: czy naprawdę dla nich te anglosasy tak imponią, czy też jest to zwykłe odmóżdżenie i małpowanie bez tołku jak popadnie tego, co zagramaniczne, bo pewnikiem lepsiejsze.

Najśmieszniejsze są walentynki. Święto miziania w lutym, moiściewy! Z koniem na ogony się pomieniali, czy jak? Powiedzieć babie „Chodź, Halyna, idziem w zaspy obściskiwać się, gdyż święto jest”, to prędzej można bez łeb reklamówką z golonką wieprzową oberwać, niż beneficjentem wdzięków zostać! Gdybyśmy jeszcze nie mieli upojnej, pachnącej kwieciem nocy świętojańskiej, andrzejek, katarzynek... no, to niechaj tam. Ale mając swoje własne okazje nie korzystać z nich, tylko brać od innych, to naprawdę trzeba mieć nieźle pod kopułą namiętolono. Ot, siła markietinga. I to zimą, i to pod nazwaniem patrona epileptyków! Moiściewy!

Helołiny nie lepsze, choć tu już nie jest tak zabawnie. W dzień, jak by nie patrzeć, całkiem poważnego święta organizuje się zombiastyczne wydumki. Tak wesoło? To weź przyklepnij w albumie rodzinnym na pożółkłym zdjęciu babuni zielone gluty samoprzyklepne, albo dziadziusiowi leżącemu na łożu śmierci nasadź dynię na łeb. No baki zrywać po prostu. Koniecznie trzeba wszystko strywializować, sprowadzić do bezrefleksyjnej zabawy. Hulaj dusza, śmierci nie ma? No więc jest, i wcale nie wygląda jak przygłupia czarownica z burchlem na łypie. Są granice robienia podśmiechujek, ale przebiegają one raczej daleko od Święta Zmarłych.

Dla tych, którzy obchodzą dyniowiskowe pośmiewiskowe niby-że-święta, życzę z okazji zbliżającego się niby-że-święta, żeby z tego śmiacia i swawoli zrobili się dla nich przy oczach kurze łapki. O, takie:

















Przy okazji: wszystkim identyfikującym się z kulturą anglosaską życzę smacznego indyka na Święto Dziękczynienia, bo to zdaje się niezadługo, co nie? Podzielcie się przepisami. Niech Ojciec Narodu będzie z wami. Si ju lejter.

.

33 komentarze:

  1. Oj, jeju, ale się uśmiechałam czytając to! Idealnie, Pan to napisał, idealnie! Jak by mi ktoś myśli z głowy wyjął :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anośku, święta racja - wszystko stoi na głowie - swego nie znacie, za innym gonicie... Nasze fajne święta(bo choćby Wszystkich świętych to przecież święto radosne) idą gdzieś do kosza, a wielu bezrefleksyjnie przyjmuje to, co Zachód ma niekoniecznie dobrego, ale najważniejsze, że to "z Zachodu"...
    Kurze łapki bombowe!
    Si ju lejter:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja powiem tak: różnicy specjalnie nie widzę, niestety. Wszystkich Świętych juz od dawna przestało być czasem zadumy.
    Dla mnie to gonitwa za ostatnim klientem, któremu mogłabym opylić stroik, niestety.
    No, ja taką mam pracę i mnie boli szczerze mówić to stroikowe dawanie dupy.
    Ale tak w tych odwiedzinach cmentarzy widzę głównie jakąś totalną bezmyślośc i odbębnianie obowiązku. Zapalić znicz i jechane, sałatka jarzynowa u najbliższej krewnej. Zakup stroju- kazdy sąsiad musi widzieć.
    Cały cmentarz "pali się" sztucznymi kwiatami a w końcu zaawansowaną jesień mamy...

    Jakieś to całe świętowanie jest odarte z godności, brak temu wszystkiemu pokory i głebokiej refleksji.

    Jedna moja klientka mi kiedyś opowiadała, jaka to jest padnieta przed świętami. i się pytam_ a dzieci nie pomogą? No pomogą, ale i tak czasu brakuje, bo samo uczestnictwo w Tridum Paschalnym zabiera jej ze 3 godziny dziennie. Ona twierdzi- jakby nie miałoby być tego nabożeństwa, to po co w ogóle szykować jakieś żarcie i nadwyrężać stawy przy sprzątaniu? Bo niby jaka ta okazja? Ta okazja jest w kościele.
    Inaczej to nie ma sensu.
    Zaimponowała mi.

    A z tym hało- coś tam. To mnie to wali, szczerze mówiąc. Nasladownictwo kulturowe jest nieuniknione, w taki własnie sposób wszystkie społecznosci się rozwijają ( choć Cejrowski twierdzi, że od tego giną)
    Nie widzę tego jako jakiegoś zła, tylko to takie głuuuuuuuuuupie jest. Ale nie to jedno, przecież.

    Coś ci jeszcze chciałam napisać ( nawet mi się zdaje, że to na temat miało być ;))) ) ale jestem taka zmęczona tą prostytucją stroikową, ze zamiast mózgu nie mam nawet rozpacianej dyni, ani zielonych glutów, tylko jedną wielką sztuczną chryzantemę. To dopiero jest upadek.

    P.s w tym brzydkim sklepie, co nie chciał się u Ciebie reklamować, to nie ma octu słodowego. Ale fasolkę moczę i zamiast słodowego będzie balsamico.

    OdpowiedzUsuń
  4. Walentynki, to jeszcze, ale Halloween nie cierpię !
    Łapki świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzygam walentynkami, halołinami i dziękczynieniem. Rzygam santaklausem, który wygląda jak napruty, gruby krasnal i jego naprutym reniferem z czerwonym nosem. Może się ktoś obrazić z komentujących, ale mnie to zajedno. Nigdy nie robię sobie szutek ze świąt uświęconych tradycją i zawsze obchodzę Dzień Zaduszny i sobótki. I to razem z dziećmi z towarzystwa miłośników (Ziemi St. ma się rozumieć).
    A mimo to moja córka (to młodsze) na walentynki czeka na durne karteczki z serduszkami.
    Zaduma i szacunek wymagają używania mózgu. Nasadzenie dyni na łeb tylko rąk.

    OdpowiedzUsuń
  6. P.S. Ile razy Ci mówiłam, Jantoś, że cię kocham? Nie za mało?

    OdpowiedzUsuń
  7. antoni drogi, wez ty mnie oswiec bo ja chyba glupia jakas jestem jakie to całkiem poważne święto jest 31 pazdziernika??? za cholere nic do glowy mi nie przychodzi Halloween wywodzi się z celtyckiego obrządku Samhain. Ponad 2 tys. lat temu w ten dzień żegnano lato, witano zimę oraz obchodzono święto zmarłych. Celtowie wierzyli, iż w dzień Samhain zacierała się granica między zaświatami a światem ludzi żyjących, zaś duchom, zarówno złym jak i dobrym, łatwiej było się przedostać do świata żywych. Duchy przodków czczono i zapraszano do domów, złe duchy zaś odstraszano. Sądzi się, iż właśnie z potrzeby odstraszania złych duchów wywodzi się zwyczaj przebierania się w ów dzień w dziwaczne stroje i zakładania masek. Ważnym elementem obchodów Samhain było również palenie ognisk. W Polsce 1 listopada wszyscy biegna na cmentarz i staraja sie pamietac o swoich bliskich ,ktorych zabraklo a swieci raczej nie sa, to przeciez dzien wszystkich swietych! 2 jest dzien zaduszny wtedy powinnismy modlic sie za dusze zmarlych . Czy my w naszej polskiej tradycji nie czcimy duchow zmarlych? sa dla nas dobrymi duchami . Pomimo tego ,ze bardzo lubie cie podczytywac to dzis nie zgadzam sie z twoja krytyka helowina :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z Tobą Dobrodzieju w całej rozciągłości.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Efrank, bo ja myśloczytaciel jestem ;)

    Ewelajno, łapki zrobiłem kilka miesięcy temu i od razu pomyślałem, że na jakąś durnowatą okazję będą odpowiednie.

    Agik, to prawda, co piszesz, i ja też nad tym odbębnianiem ubolewam. Z kolei, kiedy ludzie tracą przekonanie do tego, co własne, uświęcone tradycją i takimi tam, tym łatwiej przejmują obce wzorce, które są łatwiejsze i bardziej kolorowe, nawet jeśli są głupie.

    Częstuj się, Grażynko ;) Choć ja wolę po prostu ugotowane. Pieczone nie są zbyt smaczne.

    Haha, Mamamarzyniu, aleś to ładnie napisała, o tym mózgu i rękach! Cudo! Nooo, jakieś wyznania miłosne były, były ;) Dawaj więcej, to takie miłe! :)

    Agnesho, ale czy ja dla nich bronię? Niech se swoje święta obchodzą jak chcą i jak umią, mnie nic do tego. Jak dla mnie to mogą chodzić z tymi dyniami na głowach przez okrągły rok. To, co mnie razi, to bezmyślne małpowanie tych zwyczajów w Polsce, gdzie po prostu takiej tradycji nie ma, bo kim jak kim, ale Celtami to my nie jesteśmy. Ale każdy przecież może mieć swoje zdanie. To, że nie zgadzasz się ze mną, jest całkiem normalne i naturalne. Co by to było gdyby wszyscy się ze sobą zawsze zgadzali? Nudy, panie, nudy! :) Odnośnie 31 października to było oczywiście lekkie uproszczenie. No jeszcze by tego brakowało żeby srajduchy latały poprzebierane jak mondzioły w Zaduszki! ;)

    Kumie Bareyo, i bardzo mnie to cieszy, powiem ja dla Ciebie, kochanieńki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Antoni, ale co Ty mówisz?
    nie byłeś na cmentarzu we Wszystkich Świętych?
    Jeszcze większego jarmarku Ci trzeba, niż ten nasz, rodzimy?
    Owszem, że względu na jakiś swoiście pojęty patriotyzm lokalny, może i ten nasz podcmentarny jarmark jest godzien pielęgnacji, ale na moje- to jedno jak się bezcześci ideę- czy odbębnianiem i obowiązkowym misiem z kremem- po, czy dynią i zębami Draculi.

    Co nie zmienia faktu, ze czuję pustkę jakoś. I takie smutne uczucie wyruchania jest.
    Pewnie to moja wina, bo moze za mało się staram, moze powinnam coś... coś, tylko za bardzo pomysłu nie mam, co.
    I wygląda na to, że mało kto ma pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hm, nie odbieram tego w ten sposób, albo nie zrozumiałem Twojej idei. Jarmark? Że zapala się znicze na grobach i stawia doniczkę z chryzantemą? To nie jest jarmark. Fakt, te znicze wyglądają strasznie tandetnie, ale to nie jest wina klientów, tylko pozbawionych gustu producentów. Na temat sztucznych kwiatów się nie wypowiadam, bo to obciach i dowód bezguścia. Co do odbębniania, prawda, ale tylko w przypadku osób, które odbębniają ;) Zresztą, tak czy siak, nawet gdybyśmy mieli do czynienia z największym jarmarkiem świata, to jest to jarmark nasz, i na pewno nie tak niedorzeczny jak ten zamorski, który próbuje się nam tu rozpychać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Antoni - jakżeż miło mi czytać te słowa! szlak mnie trafia jak widzę te paskudne powycinane dynie i bachory biegające w jakiś głupkowatych strojach... dziwi mnie też podnieta na blogach - czym tu się podniecać? że tracimy własne wartości na rzecz zachodnich? mnie to nie przekonuje, może agnesha ma i racje, że oba święta są podobne ideowo ale jako Polka wolę to święto obchodzić po Polsku - po co mi jakiś hamerykański zwyczaj - mam swoje Polskie i dobre.
    Pozdrawiam Jagienka!

    OdpowiedzUsuń
  13. dla mnie samo tlumne bieganie na cmentarz w okreslonym dniu jest dziwne, jakbysmy caly rok mieli ich w nosie a 1 listopada koniecznie groby wysprzatac trzeba , kojarzy mi sie z szalenstwem mycia okien przed wigilia w 20 stopniowym mrozie bo wszyscy juz umyli , caly rok pewnie wszyscy zyja w brudzie :) A teraz wracam do swoich milych zajec czyli wsadzam dynie na leb i czekam na dzieciaki z cukierkami :)

    OdpowiedzUsuń
  14. :-) piękne te kurze łapki:-)
    ja chcę takie mieć, ale pewnie nie będzie mi dane, bo helołina w naszym kraju nie mogę ścierpieć, no chyba, że Drogi Tośku dostaną mi się chociaż tycie-tyciuteńkie, za te walentynki, które traktuję, jako kolejny pretekst, do tego, by tym, których bardzo lubię, okazać w niekomercyjny sposób moją sympatię dla nich.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jagienko, o to to! ;)

    Agnesha, a co ma piernik do wiatraka? Nie lubisz, nie biegaj na cmentarz, chyba nikt Ci nie każe? To by było zresztą dziwne żeby wyznawczyni pogańskiego obrządku Samhain odbębniała święta chrześcijańskie i nie jest dziwne, że nie czuje do nich przekonania. To tak jakbym ja utyskiwał, że zawody sportowe rozgrywane na Lughnassadh są nieciekawe i wymuszone. Nie moja bajka, to tego nie kminię. Na szczęście mamy demokrację i wolność sumienia, i każdy może wierzyć, w co chce, czy będzie to mitologia celtycka, shintoizm, kult boga Ni czy cokolwiek innego. W ogóle nie widzę związku. Napisałem, że moim zdaniem ludzie muszą być skołowaciałe żeby obchodzić jakieś zagramaniczne, obce naszej kulturze święta, hołdować obcej tradycji, a Ty mi mówisz, że nie znosisz biegania na cmentarz i mycia okien. Nie biegaj, nie myj, lataj z dynią, i fajnie, ale nie dziw się, że z dobrowolnej hamerykanizacji (uproszczenie) będę sobie robił jaja, bo na nic więcej ona w Polsce nie zasługuje, a ja wolałbym nie oglądać namacalnych dowodów... zawieszam głos, gdyż żadne eufemizmy nie przychodzą mi do głowy :)

    Przemijanie, kurza łapka dla Ciebie, ale do łapki, a nie pod oko ;) Okazywanie sympatii to jest fajowa rzecz, wiadomo! Zastanowiłbym się tylko, czy lepiej robić to na modłę celtycką, czy słowiańską :)

    OdpowiedzUsuń
  16. :-) dziękuję pięknie za łapkę znamienitą :-)
    A zastanawiać się nie ma co, toż to wiadomo, że lepiej na naszą słowiańską modłę, mnie ino o tę dodatkową datę w kalendarzu chodzi :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. No to może jeszcze jedna karteczka w kalendarzu - oto laurka ode mnie dla Ciebie leci - ziuuuch! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Antoni :)
    A nie uległeś czasem zbytniej egzaltacji- tak kontra? ;)
    Piszę a propos Twojej odpowiedzi do Agnieshy- równie dobrze Ty mógłbys olać te całe halołyny, zamiast smagać ostrzem satyry, prawda?
    Bo ja na przykład- olewam :)
    Mam to szczerze gdzieś, ze ludzie się bawią ( głupio, czy mądrze) - to jest absolutnie sprawa tych, co się bawią.
    I niech się dobrze bawią.

    Jutro dopiszę resztę, przepraszam, że zaczynam, a nie kończę...

    OdpowiedzUsuń
  19. Nic nie szkodzi, Agiku, dopiszesz jak tylko zechcesz. Olać helołyny? Pewnie, że mogę. Ale nie chcę, podobnie jak innych idiotyzmów. Dlaczego zawsze zwyczajni ludzie mają olewać, kłaść uszy po sobie i udawać, że nic się nie dzieje? Od tego mam bloga żeby właśnie nie musieć olewać: wyrażać swoje zdanie, a nie odwracać głowę i udawać, że deszcz pada jak obok szczają. Przy tym nie muszę być populistą, bo nie zabiegam o jak największe czytelnictwo, nie popularyzuję bloga w blogosferze ani poza nią. Piszę dla siebie to, co uważam za stosowne, istotne albo (no, przede wszystkim, hihi) zabawne, a czy to się komuś podoba, czy nie, to jest absolutnie jego sprawa.

    Zaręczam, że wolę napisać nieszkodliwą satyrkę w rodzaju powyższego wpisu i zająć się pichceniem, ale zawsze odpowiadam na komentarze. Jeśli w komencie w kontekście helołyna ktoś mi pisze, jakie te nasze polskie zwyczaje są nudne, marudne i na pokaz, to odpisuję zgodnie z prawdą, że obowiązku nie ma, i że dla mnie może se nasadzać na głowę wszystkie warzywa w dowolnej kolejności i przebierać się nawet w najgłupsze stroje, ale to mi się nie musi podobać i mam prawo uznawać to za idiotyzm.

    Kochanieńka, gdybym ja się wyegzaltyzował, to ja bym tu asertywny i dosadny był, a nie grzeczny i uprzejmy :D Żeby Ty usłyszałaś, co sołtys Szuwaśko wygaduje na tych srajdunów, co latają poprzebierane za głupków, jakby ze szkoły specjalnej w Lutosławkach urwały się, hoho! Uszy usychają! Ten to ma egzaltowaną momentklaturę opanowaną! :D

    No, ale dość tych pogaduszek. W szklaneczki polewam nowy wypusk maciaszczykowej przepalanki. Dla tych, co zmarnowali dobre dynie, też ;) Smacznego! :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziekuje za kurza lapke , pochrupie sobie w wolnej chwili:) i sie jeszcze pochwale ,ze akurat lubie myc okna i myje dosc czesto przez co okoliczna ludnosc celtycka tez, patrzy na mnie dziwnie , bo akurat wiekszosc brudem okna sie nie przejmuje :)Dodam jeszcze,ze moja dynia sie nie zmarnowala i w tej chwili wlasnie raczymy sie pikantna zupa z lampiona :)

    OdpowiedzUsuń
  21. No, to to rozumiem! Jak marnacji nie ma, to zuch dziewczyna! :) Nie chrup łapki, pieczona jest niezbyt smaczna, choć wygląda śmiesznie. Zrobię Ci gotowaną. Gotowana jest pyszna. Kiedyś babcia mi robiła, sentyment pozostał :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Oj
    Pewnie przez tę chryzantemę w głowie, wyraziłam się tak chaotycznie :(
    Mnie zupełnie nie przeszkadza, ze Tobie się nie podoba ten przeszczep.
    Po prostu napisałam o swoich odczuciach- ja się mało interesuję tym, co podnieca innych. Podnieca ich- to jest ich prywatna sprawa, ja moge, nie muszę, nie musze nawet zajmować stanowiska.
    Kiedyś przeczytałam, zę walentynki i hały powstały na potrzeby producentów, którzy w w miesiącu lutym i miesiącu pażdzierniku odczuwają braki w sprzedaży, wiec w lutym producenci słodyczy i ogrodnicy wymyślili "święto" dla opchnięcia słodyczy i kwiatów, a pod koniec pażdziernika- słodyczy.
    Mnie takie "święta" nie przekonują, ale mnie nie tak łatwo do czegokolwiek przekonać. Ja się nie cieszę na zawołanie na koniec roku, nie świętuję walentynek, nie świętuję hałów...

    OdpowiedzUsuń
  23. ( sorki, jeszcze mi ta chryzantema zasłania pole widzenia, i pisze zbyt dużo i za bardzo gmatwam)

    Antoni
    Lata komuny i bycia przeciw na wszystko i na każdą okolicznośc zniszczyły naszą kulturę. Ponadto - nie ma jednej polskiej, naszej wspólnej tradycji, wiec wołać za bardzo nie ma o co, niestety.
    To, co zostało to taka przekora- zamanifestwoać, pokazać, pokazać się.
    Ja jestem bardziej wątpiąca, niż wierząca, więc dla mnie liczy się to, w czym potrafię dostrzec sens.
    A sensu dla mnie nie ma wielkiego w odwiedzinach na cmentarzu, które sprowadzają się do uporządkowania grobu, zostawienia dekoracji, wykonania znaku, który imituje znak krzyża, a przypomina nerwowe odganianie muchy i już. Reszta - to wolny dzień.

    Dla mnie ten dzień to próba przyłączenia siebie samej do jakichś korzeni, tylko w takim wypadku ma to dla mnie sens, ponieważ na temat Boga i Świętosci zawieszam swój sąd- nie wiem :(
    Nie jestem w stanie powiedzieć, czy Bóg istnieje, ja tego nigdy nie poczułam, choć szukałam kiedyś, kiedyś.

    Dla okazywanie zewnętrznych oznak religijnosci i kultywowanie samych tradycji, oderwanych od idei głównej, jest tak samo jałowe, jak zabawa w hały...

    Nie widzę powodu, dla którego miałabym być bardziej przeciwna hałom, niż jarmarkowi pod cmentarzem, obowiązkowemu kupowaniu miśków i waty cukrowej- przed lub po odwiedzeniu grobów.
    No i sztucznej chryzantemie, która koniecznie musi byc Duża, Ładna i Tania ( ale to taki mój mały fiś)

    Antoni :)
    Nie odnosze się do Twojego odczuwania ( a przynajmniej tego, jak ja to odczytałam), po prostu przeczytawszy Twoja notkę, chciałam wyrazić swoje zdanie...
    Bo ja z kolei jestem rozczarowana naszym świętowaniem, brakiem głębi i trywializowaniem idei- przynajmniej ja to tak odczuwam.
    Nie mam pojecia, może to ja jestem zbyt płytka i po prostu, sama nie czując, obserwuję, jak święto przeżywają inni, a ponieważ widze to, co napisałam powyżej, uznałam, że nic więcej nie ma... A moze jest? Tylko ja tego nie widzę? bo źle patrzę, albo patrze nie w tą stronę?
    Może apelując sama o nieocenianie, dośc ostro oceniam?

    Nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  24. Hały srały :D Też słyszałem o marketingowej genezie tych obchodów. A nu ich, napijmy się! W Rosji na Wszystkich Świętych i na Zaduszki robi się pikniki na cmentarzach. Je się, pije się... Fajnie, tylko zimno ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak... chciałem coś rozwinąć, ale już wszystko chyba zostało powiedziane... Może przeczytałeś u mnie co ja o TYM myślę, ale z Młodym dynie wytnę i jak przyjdą inne młode to psem nie poszczuje tylko dam cukierka... :)))

    OdpowiedzUsuń
  26. Siup :)
    Dziś nie było zimno :)

    Widziałam dyńki w stroikach na grobach... małe były, pojeść nie za bardzo się da ;)

    ( tak tylko napisałam sobie, zeby Cię poburzyć)
    Siup- najbardziej by pasowało miodu pitnego lub krupniku zadać- coby zmiksować się z innymi tradycjami ;))) i połaczyć tamto i nasz rodzimy miód- ku dobru i uciesze wspólnemu ;) Tych i tamtych :P

    OdpowiedzUsuń
  27. Ze mnie to jednak farciara, nie dość, że łapkę dostałam, to jeszcze na laurkę się załapałam :-)
    dziękuję pięknie :-)

    OdpowiedzUsuń
  28. Przyznam szczerze ,ze w zyciu gotowanej lapy nie jadlam,i jakos nawet smaku wyobrazic sobie nie potrafie... Kilka lat temu za to skusilam sie i kupilam klopsiki z indyka, skusila mnie etykietka ze 100% indyk... jak mi w paszczy caly paluch z pazurem zachrzescil... to bylo po klopsikach, od tej pory zadnych gotowych nie kupuje , a byla to znana firma co sie nawet w tv reklamowala :) ale przyznac im trzeba ,ze prawde mowia, 100% indyka bylo, ciekawe czy z dzioba tez sie cos da zrobic ?

    OdpowiedzUsuń
  29. Gutku, a to dla nich daje się cukierka, a nie one rozdają?! Oj, to sołtys Szuwaśko ma przechlapane. Właśnie piszę do siebie o tym, jak to przyszedł chłopaczek do naszego sołtysa z dynią nasadzoną na łeb i powiedział, że cukierasek albo psikus. Sołtys mu powiedział, że cukierków nie lubi, ale psikusa zrobić może. No i zrobił dzieciakowi psikusa... Nawet ja już tę dynię upiekłem... ;)

    Agik, podburzyć mnie? Podburzyć mnie?! Czekaj no tylko, niech ja wyciągnę witki brzozowe, co je trzymam do bani ażeby krążenie poprawiać! Ooo, litości mieć nie będę, o nie! ;)

    A na zdrowie, kochanieńka, na zdrowie! :)

    Agnesha, smak jest specyficzny, taki trochę galaretowaty, klejący, wszak z łapek najlepszy klej do galarety. Ale strasznie kurczakowy. Ja tam lubię.
    Ale widzisz, wydało się, co to znaczy jak piszą, że w składzie jest 100% indyka czy innego prosięcia. To znaczy, że z uszami, dziobami i wszystkimi innymi częściami, których tu nie wymienię, bo i helołyn się skończył, i może kto akurat je... ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. A to takie łapki się zjada?
    Ja myślałam, zę się je gotuję wyłącznie w celu uzyskania tego żelu, kleju, czy jak to zwał, bez dodawania zelatyny wyprodukowanej przez fabrykę...

    Ale o czym innym chciałam :)

    Dwa bardzo ciekawe artykuły- jeden o naszym święcie i jego genezie, drugi- o święcie w Ameryce.
    Widzę bardzo duzo podobieństw- oprócz zewnętrznej formy świętowania

    http://www.wielkiezarcie.com/article49093.html

    http://amerykanskieapetyty.blogspot.com/2010/11/halloween.html

    Te witki mnie wystraszyły troszkę :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Oj, Agik, przepraszam, przeoczyłem Twojego komenta. Linki szarpnę w wolnej chwili. A łapki się zjada, a jakże, ale czy każdemu by smakowały, to tego to ja nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  32. ja też Pana kocham,Panie Suł...tzn Panie Antoni. Od wczoraj,kiedy tu weszłam przypadkiem i wyjśc nie mogę,tak mi się tu podobie

    OdpowiedzUsuń
  33. Milutko :) Zapraszam i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń