sobota, 5 lutego 2011

Ptak uduszony z pomidorową konfiturą













Olaboga! Patrzajcie, jaki się ze mnie wegatarian zrobił! Wiecie, kiedy ostatnio ja tu mięcho dałem? 10 listopada! O ludzi złote, święci pańscy, rety! Całe szczęście, że się obejrzałem, bo jeszcze by mnie z Klubu Wielbicieli Słoniny wypisali. Fakt faktem, że wolę ostatnio warzywka, a za rybą wręcz przepadam, więc w katalogu ze zdjęciami co rusz cukinia albo czerniak czy tam inna makrela. Żeby tylko sołtys tego nie zauważył, bo nie przyjdzie więcej samogonką konesrować się. To nie to żebym mięsa nie wcinał. Wcinam, a jakże, ale cięgiem to samo: tylko boczek i golonka, ile można. 

To jak tu tak jarosko, to dzisiaj mięcho, ale na początek chudzieńkie, takie dla odchudzających się albo dla chorych na trzuchę. Na grillowaną słoninę ze skwarkami z boczku przyjdzie czas. Mimo chudości i niezwykłej delikatności mięsa, zdecydowane w smaku i aromatyczne. Poczytajcie.

Składniki:
 pierś z indyka,
 2 garści suchych suszonych pomidorów,
 2 garści oliwek,
 200 ml białego wina (reszta butelki dla kucharza),
 gałązka rozmarynu,


sałatka ze szpinaku:
 młody szpinak,
 cebula,
 rozmaryn.

Pomidory namaczamy w winie aby zmiękły. Na patelni albo w rondlu rozgrzewamy oliwę, wrzucamy pomidory z winem, oliwki, rozmaryn, dokładamy mięso. Dusimy na wolnym ogniu bez przykrycia aż płyn w całości odparuje, w międzyczasie obracając. Pomidory zmiękną do imentu i zrobi się taki jakby dżemik pomidorowy. Jeśli pomidory polskie, można trochę posłodzić, bo w połączeniu z winiuchem walą siarą... to znaczy się, tego, kwasem.









Szpinak krótko blanszujemy, układamy na talerzu, posypujemy posiekanym rozmarynem, cebulą (tak sobie myślę, że ona tu nie jest konieczna; no, ale dałem, to piszę, nie?), solidnie skrapiamy oliwą, solimy, pieprzymy. Oczywiście można zwyczajowo dać soku z cytryny, ale przy intensywnie aromatycznych i kwaskawych pomidorach moim zdaniem nie jest to konieczne. Czerwone z zielonym, czyli intensywne z mdłym ładnie się w tym daniu łączy.

Układamy plajstry drobiu, dokładamy mięciutkich, bardzo aromatycznych pomidorów z oliwkami, i ju.

Chyba nie muszę dodawać, że sałata ze szpinaku jest opcjonalna, co nie? No, idę odpocząć, gdyż wczoraj cały dzień łaziłem w te i nazad po naszej szutrówce aby przyszpanić sikorkom nową fufajką i się od tego nicnierobienia okrutnie zmachałem, łeb mnie napaździerza i pić się chce. Ta śliwowincja, co nią Maciaszczyk dla zdrowotności częstował, bo on też lansu zażywał, słona być musiała.. Chyba że to od owsianki...

12 komentarzy:

  1. Ostatnio rozsmakowałam się w indyku,każda część tego ptaszyska inaczej smakuje:)Bardzo aromatyczna ta Twoja pierś (indycza!:) ) rozmaryn,suszone pomidory,oliwki..szczerze powiem aż zazdroszcze bo u mnie dziś chyba zwykłe tradycyjne nudne mielone będą:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pozwalam mówić na mielone, że są nudne!!! Toż to pyszność najwyższej klasy! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam horrory! :D Osobiście poprzestanę na duszeniu pomidorów, ptaka szczędzę (tym razem) ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! Same pomidory z oliwkami uduszone w winie i oliwie wprost fantastycznie pasują do makaronu. Kiedyś zrobiłem taki wist z żółciutkim włoskim makaronem na prawdziwych jajkach, cud, miód i orzeszki. Jeszcze gdyby samodzielnie wykonać kluchy, co w sumie nie jest trudne, to w ogóle można z gumiaków wyskoczyć. I z czosneczkiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Za pomidory suszone z oliwkami duszone w winie do makaronu - masz u mnie NadMistrza.
    I ty mi mówisz, żeś prostak i wiochmen a przyrządzać dania umiesz jak w 3gwiazdkowych przybytkach.
    Zaraz się okaże, że Dobrodziej jakąś zacną knajpę prowadzi a na blogu udaje kulinarnego niemote.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ichi, bar "Gliniewiczanka" w Gliniewicach. Raz nawet przyszedł jeden chłop i chciał dla mnie dać jakąś gwiazdkę misia Lę, ale go pogoniłem. Bo to wiadomo, czy nie będzie chciał za to kasy? Jak wychodził, to burczał "Nie to nie, łachy bez. Dam dla Ramsaya".
    :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wróci i da Tobie. Jeszcze będzie cie musiał w zad zacny pocałować bo wiem, że dokładnie tam masz zaszczyty i nagrody kumie drogi.

    OdpowiedzUsuń
  8. A czy aby sos nie kwasowaty, Jantoni? Bo tak mię cosik ostatnio zgaga pali...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ładnie to ująłeś, Kumie Bareyo! ;)

    Mamamarzyniu, jak pali, to stakanka dobrej śliwowincji. Jak dalej pali, to znoweś stakanka. Rozumiesz, da capo al fine, i następnego dnia wstajeszz, i jak tylko wypijesz litra, zaraz świat się uśmiecha. ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze mówicie, kumie, co ino jutro trza do roboty iść. I nie lewentarza (niestety), tylko do szkoły, co tym różni się od opcji pierwszej, że w gospodarstwie lewentarz się obrządza, a w szkole naucza.
    Więc coby mi na łeb kuntroli nie ściągli, trza mi bedzie prozy chapnąć, błeee!

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajnie uduszony ten ptak ! Konfiturę pomidorową to Ci podkradnę, bo odkryłam, że suszone u mnie słabo schodzą...
    Do szpinaku mam słabość i ta salatka okrutnie mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  12. jak ptak to ptak, a konfitrua rulezz !

    OdpowiedzUsuń