Spotkało mnie wczoraj nowe doświadczenie. Najwpierw to się pizgłem w łeb klapą od parnika, ale nie o to dla mnie rozchodzi się. Odwiedziła mnie miła pani Magda, i to nie ta sklepowa z delikates w Gliniewicach, bo tamta to brzydka i durnowata zołza. Ta pani Magda z Polskiego Radia pekaesem prościuśko do mojej chałupy przyjechała i anteny rozpościerając, mówi: dawaj Antoni, gadać będziem.
Nu, do gadki i do wypitki to ja pierwszy gieroj jestem, jak wy może dowiedzieliście się już. Chciałem tylko po miastowemu gadać jak - nie przymierzając - Jan Suzin, bo kościelny Koszelewski powiedział kiedyś, że z tego naszego wioskowego zaciągania to ludzie śmieją się. Może i tak, może i tak, ale tylko do pierwszego litra na łeb, odpowiedział wtedy dla niego Szuwaśko, przymrużywszy złośliwie oczy.
Tak, czy inaczej, z tą miłą panią Magdą rozprawiałem jakbym ze samych Gliniewic był od siedmiuch pokoleń nazad. Na dodatek podszyłem się pod kogo innego. Że niby ja to nie ja. Sprytnie, co nie? No i tak to dywagowaliśmy o życiu, uprawie bakłażanów, mojej nowiutkiej kucheneczce gazowej emaliowo zdefraudowanej, i się odbywała gadka radiowca z chłopo-blogerem. Musieliśmy tylko przerwy w nagraniu robić, bo Pałąkowa przylazła niby że salcesonu dla mnie dać, ale od razu widać było, że na prześpiegi i cięgiem do mikrofonu podchodziła i mówiła „PałąkImpEx, najlepsiejsze dania katerinkowe”. No to my ją z chałupy wyprosiliśmy, ale ona twarda sztuka jest. Najsamwpierw co rusz jej głowa za oknem pokazywała się, bo podskakiwała ona ażeby podglądnąć, o czym my gadamy, a potem w śniegu wycisnęła nazwę tej swojej biznesowej działalności, wdrapała się na jabłonkę i filowała - ale niedługo, bo gałąź się złamała i sąsiadka moja wylądowała w zaspie. Widziałem potem jak kuśtyka w stronę furtki.
Pani Magda przyjechała do mnie, bo robi reportaża o blogerach kuchennych. Miała już takich, co gotować świetnie umią, takich co gadkę gładką mają, a brakowało dla niej jednego durnowatego, to - nie chwaląc się - wybrała mnie. Zrobiłem na tę okazję cyce kacze z winnym sosem śliwkowym. Pisałem ja dla was o nich.
Miło było, bo pani Magda, którą tu z tego mojego zydelka pozdrawiam najserdeczniej, to fajowa kompanka jest. No żeby ona została się z nami w durnia pograć! Bo rozumiecie, sołtys nasz, Radziulis Czesław i Skrzypczyk Witold odwiedzali mnie wieczorową porą (no tak, Pałąk Halina też). Uch, jakieżby omójrozmaryny poszły, to broń panie wójcie i posterunkowy Guziku! No ale nie mogła, bo mówi, w chałupie napalić mus, a ciasto na pączki w dzieży zostawiła. Szkoda, wszak od Maciaszczyka przytargałem solidny gąsiorek karmelowej przepalanki.
Teraz ta miła pani reporterka wytnie z mojej gadki wszystkie głupoty i jeśli potem zostanie coś poza „eeee”, „mmm”, „ten tego, panie, co to ja chciałem”, to wy będziecie mogli posłuchać reportaża o kulinarnym blogowaniu, gdzie i ja powiem może „olaboga, cybula przypaliła się!”. Będzie to we w ten czwartek o 18.15 w III programie radiowym. A jutro opowiem o tym, jak z popielniczki i selera zrobić dymamo do rowera. Do widzenia.
niedziela, 24 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
nie no nagrac mi to musisz bo ja nie mieć radia!!!
OdpowiedzUsuńNo tak.. a i ja potwierdzam, że u Czypraka to wczoraj sie działo. W chacie w każdym kącie aż lśniło.. a pani z sitkiem to i kotu gadać kazała. A, że co dobrego dostał to i skłonny był... ;)
OdpowiedzUsuńJa się tylko nie odzywałem.. bo mróż straszny!!! Na rozgrzewkę co prawda u Czypraka się znalazło.. bo to ludzki człowiek jest.. ale i tak zimnoooo!!! Siano z butów na opał poszło, gazety też... a te elektroniczne wydania słabe ciepło cholera dają...no co robić zima, .. jak to mówią: szachy z nieba nie lecą... tylko snieg i w dupsko zimno być musi...
U mnie Pani Magda była tydzień temu, bardzo ciekawa jestem tego reportażu
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
No tak, nie odzywałeś się, ja się niepokoiłam, czy nie przymarzłeś, a tu wielki świat do Ciebie zawitał! Radio mam, trójki słucham, dla Agi nagram i jej puszczę, jak się spotkamy w Poznaniu albo u mnie. Już się nie mogę doczekać czwartku, zaraz sobie alarm w komórce nastawię, żebym broń Boże nie przegapiła!
OdpowiedzUsuńBiedna Pałąkowa... A na karty to mogę wpaść do Ciebie, jak się gra w durnia, to mi już kiedyś tłumaczyłeś. To nie to samo, co pani Redaktor, ale za czasów studenckich też reporterką byłam - może się załapię :)
Na trójkowej stronie ma być empetrójka, a pani Magda ma mi dodatkowo wysłać plik lepszej jakości, to zapodam.
OdpowiedzUsuńA że zimno dziś i wczoraj, to fakt. Teraz to musi poniżej -20, zdaje się.
Cześć, Beato, to ja widzę w doborowym towarzystwie sie znalazłem.
Grazynko, dzięki za troskę, żyję. Wpadaj na karciochy. W durnia i we wojnę gra się prościutko. Pogwarzymy, pośmiejemy się, coś o rozmarynie może...
A wpadnę, bo przypalankę karmelową lubię - moja Mama taką robiła, bo widzisz, moja rodzinka pracowała w cukrowni, co to ją niedawno zlikwidowali. Przypalanki karmelowej i domowych krówek było u nas pod dostatkiem :)
OdpowiedzUsuńA coście kotu dali, że poza Wigilią gadał?
OdpowiedzUsuńHehe, coś dla dorosłych i coś dla dzieci żeby było sprawiedliwie.
OdpowiedzUsuńMagento, a dostał trochę kaczuchy. Bardzo mu smakowała. Mlaskał i ciamkał.
No, to Antoni polej tej przypalanki, przyniosłam ciasta drożdżowego, co to go dziś wszyscy piekli. A że miła atmosfera, to Ci opowiem, jak kiedyś reporterką Studenckiego Radia FiD z Poznania byłam i jeździłam na festiwale piosenki studenckiej w Krakowie. A debiutowali wtedy niejaki Turnau Grzegorz, Zamachowski Zbigniew, Zespół Reprezentacyjny, co to śpiewał piosenki hiszpańskiego anarchisty a grali w nim znani dziś z telewizji Filip Łobodziński i Jarosław Gugała. Oni ten zespół mają do dziś, wydają płyty i koncertują - byłam rok temu na ich koncercie w Warszawie i przypomniałam im się... To były czasy, a ile to było kilogramów temu....No, to zdrowie Radiowców :)
OdpowiedzUsuńPrawda to, przy miłej pogawędce mus uraczyć się czymś pysznym. No to cykl, bo wieczór zapada i co, może gulaszu z gęsich serduch? Właśnie zrobiłem.
OdpowiedzUsuńA, chętnie! A czy Szuwaśko przyjdzie? Muszę go o ten krzaczek różany wypytać...
OdpowiedzUsuńtrzymamtam za słowo, pamiętaj słowo pisane ;)
OdpowiedzUsuńAga, już mam alarm w komórce nastawiony na czwartek na 18-tą, żebym spokojnie radia poszukała... Ale że Ty nie zradiofonizowana... Zadzwonię do Ciebie zaraz potem i podzielę się wrażeniami!
OdpowiedzUsuńAntoni, dostaw no stakanik dla Agi :)
Nie dość, że w mojej ukochanej Trójeczce, to jeszcze głos Antoniego Czypraka najprawdziwszy usłyszę, oj to będzie doświadczenie poważne i wydarzenie miesiąca. :)
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńA oko na Maroko już jest opisane na blogu. Pozdrawiam - Marzena
Już siedzę przy radiu i z obłędem w oczach szukam na skali 3 programu PR, bo gdzieś mi się zagubił w pomroce dziejów i zatrzęsienia innych stacji. Jak znajdę, to wysłucham z przyjemnością Twego głosu Antoni, a jak nie znajdę, to będzie mi smutno...
OdpowiedzUsuńJakby co, to jesteśmy umówieni przy radioodbiornikach w czwartek o 18.15??
Antoni...!Ja w pracy o tej porze...:( Ale możliwość odsłuchania na str PR III uspokoiła mnie. W dodatku w NAJLEPSZYM radiu... - tylko się cieszyć.Najprawdziwszy głos Antoniego... Czekam z niecierpliwością...
OdpowiedzUsuńNo jasne, że jesteśmy umówieni - wszyscy Koszelewiacy :)
OdpowiedzUsuńSzuwaśko pewnikiem śpi, bo wczoraj był rozkoszny jak narzeczona Garbarka Zenona.
OdpowiedzUsuńAga, masz jak w banku.
Cieszę się, że się cieszycie, a sam się z letka denerwuję. Niby rzucałem żarcikami, ale byłem okrutnie spięty. Mam nadzieję, że nie będzie tego słychać i że nie naplotłem jakichś głupot. Na blogu se mogę przeczytać przed publikacją...
Powinni Ci dać do autoryzacji... No tak, przyszła sława, zaczął się stres...
OdpowiedzUsuńSkoro Szuwaśko śpi, to i ja idę spocząć, bo miałam dziś emocje , ale bardo prozaiczne... Jutro hydraulik musi im zaradzić...
Hehe, do autoryzacji to dostaje królowa angielska. Ja za chudy w uszach jestem.
OdpowiedzUsuńTego nie można przegapić :)))
OdpowiedzUsuńKrólowa angielska taki sam człowiek, jak Czyprak Antoni. Każdy ma prawo do rzetelnego wizerunku w mediach...
OdpowiedzUsuńAlarm nastawiony coby nie zabyć i czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńNobleva, życzę sobie, żeby po emisji było można powiedzieć "dobrze, że tego nie przegapiłam" ;)
OdpowiedzUsuńGrażka, no więc nie. Różnię się trochę od królowej angielskiej :D na szczęście, hehe. A z tymi wizerunkami i autoryzacją każdego pierdnięcia zwłaszcza przez polityków, to jest przegięcie wygięcia. Powie taki coś podczas wywiadu, a potem poprawia zmieniając treść swojej wypowiedzi, przez co często kolejne pytania dziennikarza są jakby filip wypadł z konopi. Jak się jest głupim i nie potrafi się powiedzieć z sensem kilku zdań to nie trzeba udzielać wywiadów, cholerka. Ja bym autoryzacji zakazał, bo w końcu jeśli ktoś coś powiedział wiedząc, że zostanie to opublikowane, to nie ma podstaw do roszczeniowych postaw. A co ja tu takie poważne rzeczy wypisuję?! ;)
Moniko, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. Myślę, że ten reportaż będzie gitesowy, bo temat interesujący nas tutaj wszystkich, pewnie nie zabraknie ciekawych bohaterów, a autorka jest wielokrotnie nagradzaną dziennikarką radiową.
Antoni,
OdpowiedzUsuńja dopiero dzisiaj wyczytałam, że ty laurki malować zamiarowujesz. Sesemeski słałam, bo jakoż blog roku mógłby się bez ciebie obyć. A nie pomyśl ty sobie, że ja na jakowąś nagrodę liczyłam, ale laurkę od Antoniego dostać, toć to czysta nobilitacja i wyróżnienie wielkie. W ramki oprawię i na honornym miejscu, obok dyplomu za udział w zawodach w przenoszeniu wody przetakiem powieszę. W komóreczce już alarm nastawiony na czwartek, bo głos Antoniego usłyszeć także bardzo bym chciała.
Stynka
No... chlibka. Antoni, Tys światowy człowiek ...
OdpowiedzUsuńA Pałąkowa to prawdziwa biznesłomen :)) Wszedzie sie zareklamuje!
Postaram sie posluchac ;).
Oj Antoni.. a to się porobiło.. Tu ludziska piszą że Twój głos usłyszec to święto!!!! A co na to nasz kościelny powie??? Toć święto jak on dzwon uruchomi!! Ja to najbardziej lubie usłyszeć jak Ty od Maciaszczyka bańki do domu ciagniesz... teraz śniegu troche to i słychsć Cię jakoś słabiej....
OdpowiedzUsuńStynko, no faktycznie, jak się obiecało, to trzeba będzie. Chyba mam pomysł, mogę jeszcze mieć przy tym niezły ubaw ;)
OdpowiedzUsuńKucharze, no pewnie, że światowy! Toż nie mniej, niż raz na dwie niedziele ja do Gliniewic pekaesem jeżdżę! A na Pałąkową nawet za przerywanie nagrania gniewać się nie umiem, bo to dusza człowiek, choć nieokrzesana może ciutkę.
Rozpoznaję dobrze anonima? Radziulis Czesław? Kościelny nie odpala dzwonu, bo z rana on jeszcze ciutkę mało na chodzie bywa, a wieczorem, wiadomo, khem, zmęczony.
Nie dziw się, że ludziska myślą, że to święto mój głos usłyszeć, bo Tyś go słyszał i wiesz, że lepiej pazurami blachę drzeć. Oni jeszcze tego nie wiedzą ;) Ja czasem i w lato jak koło Twojej chałupy z zapasami przechodzę, to naumyślnie po jednym gąsiorku cichaczem przenoszę zamiast zwyczajowo ciągnąć po naszej szutrówce. Sam wszakże wiesz, że jak ja do Ciebie na minut pięć wstępuję, to bywa, potem dni trzy Pałąkowa Łaciatą doić musi i zadawać świnkom i kurkom.
List Twój do mnie nie doszedł, więc musisz raz jeszcze rzecz całą dokładnie opisać :D
A dobrze rozpoznajesz. Jam Ci to! Ja nawet próbowałem się rejestrować.. ale nie wychodziło.. może pomożess :D
OdpowiedzUsuńGrzywę kasztance mojej rozczesałem to i świata ciekawy się zrobiłem ;)
Ja i tak przypuszczałem że te podłużne slady na śniegu to nie kosmoludki tylko Ty żeś zrobił. Ale żeby trzy bańki do domu dociągnać i hałasu przy tym nie zrobić... to ho ho! Ty nie tylko kucharz znakomity jesteś( a powiem wam wszystkim, że tej kaczki "dziennikarskiej" i ja kosztowałem - i razem z kotem potem gadalismy).
Ha! Ma się tego nosa! Ja Ciebie, Czesławie, po onucach i po pisaniu rozpoznawać nauczyłem się.
OdpowiedzUsuńJak ja dla Ciebie pomagać będę, to znoweś do niedzieli dla nas przedłuży się i na targ do Paździerzownicy nie dotrę. Może jak ja bym do Ciebie traktorkiem udał się albo Ty do mnie kasztanką przyjechałbyś, gąsiorka ze sobą nie zabierając, to dalibyśmy radę...
A rzeczywiście, rzeczywiście, to nawet Pałąkowa zauważyła, że nasz Czesław więcej przychylny po tej kaczce był. Może to była kaczka dziwaczka, wszak w buraczkach ;)
A ja słyszałem że targ odwołany!!! Mrozy!! W taki mróz to i kaczkę żal wystawić... na targ znaczy się ;)
OdpowiedzUsuńA w kwestii przychylności.. to nie dziw się narodzie, że ja z kotem po imieniu juz jestem.. ooo pojedlibyście Czyprakowej kaczki.. to i kociego idzie się nauczyc ;) taka motywacja,że o rosyjskiej gramatyce nie wspomne :D
Nie może to być! A ja chciałem trochu jabłek opchnąć żeby zrobić miejsce na maciaszczykową orzechówkę.
OdpowiedzUsuńTa rosyjska gramatyka
u mnie stęka i utyka.
Pojem kaczki, gdyż mam w planie
dłuższy pobyt w Astrachanie ;D
Pojem kaczki i popije
OdpowiedzUsuńTo wątroba mi nie zgnije :D
Co na gazie gotowane
To jest dobre, w świecie znane...
... w Watykanie podjadane.
Ot.. Antoni..czy my nie spamujemy????
mhmm słońce świeci.. zasłonka mi z okna spadła.. pewnie dlatego taki "ozywiony" jestem ;)
OdpowiedzUsuńMój blog, to ja mówię, co tutaj jest spamem ;)
OdpowiedzUsuńNo więc nie, nie spamujemy
zwłaszcza kiedy kaczki zjemy.
Gdy się potem łyknie klina
to się człeka spam nie ima.
Tylko więcej ciut przeklina.
Nie, to zdecydowanie nie jest spam. Nienajlepsza (eufemistycznie rzecz ujmując) poezja, głupawka - tak; spam - nie :D
.. no jak tak.. to ja się pełnym imieniem i nazwiskiem podpiszę ;)
OdpowiedzUsuńKoniec z anonimowościa!! Czego ja mam się wstydzic??? I koniec z poznawaniem po onuckach.. no po kroku... to rozumiem ;D
To ja dla Ciebie powiem, czort, że i ja wolę po podpisie albo po kroku, niż po onuckach.
OdpowiedzUsuńA ja Ci powiem.. że jak ja juz wiem jak.. to ślad swój będę tu zostawiał .. ku rozpaczy innych czytelników. Panią Magde pozdrawiamy.. ciekawe czy jeszcze czyta? No i wszystkich innych też pozdrawiamy...:D a zwłaszcza kasztanke moją i Pałąkową. Dobra kobiecina.. zadbała mi o zwierze jak mnie nie było ;)
OdpowiedzUsuńŁolaboga! To w Trójeczce w tym tygodniu też nasi!?!? To ja już sobie maluję kartkę wielkości boiska do nogi, z wykrzyknikami do powieszenia na ścianie, żeby nie zapomnieć! I czekam z niecierpliwością :D
OdpowiedzUsuńTy, Czesławie, nie bałakaj, tylko zeznawaj, co Ty tam w tym liście do mnie nabazgrałeś i dlaczego ja jego nie dostałem!
OdpowiedzUsuńKomarko, wszędzie nasi! Naszość górą! :D Chalierka, taka wielgachna kartelucha? Ale musisz mieć ogromną chałupę!!! :D
Oj Antoni, jakbym ja Cię tak posłuchała. Nawet z pracy wolny dzień wzięła. Albo w czasie operacji przerwę zrobiła. Panie, Panowie przerwa. Pęcherzyk musi poczekać, wyrostek też, ja tera Czypraka słucham. Niestety nic z tego. Będę daleko.
OdpowiedzUsuńE tam, nie wiadomo, czy będzie czego słuchać, bo czyprakować ja tam nie czyprakowałem, a poza tym pewnie ze dwa zdania powiem, bo blogerów kilku, a reportaż krótki. Ale fajne nowe doświadczenie i tego mi nikt nie zabierze ;) I pani Magda fajna ;)
OdpowiedzUsuńUhuhu! To Antoniego wielki świat wciąga! Fiu, fiu! Ja się ze sklerozą lubię, więc jakby nie daj bóg - zapomniała nastawić uszy i trójkę, to się do Antoniego nie omieszkam uśmiechnąć o zapodanie mnie tej wywiadówki.
OdpowiedzUsuńWciągać nie wciąga, stara się trzymać, choć różne ciekawe ludzie czyprakować troszku nie dają.
OdpowiedzUsuńA wiec przypadkiem slyszalam, bo jakos niedbale Cie czytam ostatnio. Fajny wystep Antoni, czar nie prysl :-) Tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńSpóźniłam się 15 minut, szlag by to...Żądam wklejenia empetrójki na blogu z całym wywiadem!:D
OdpowiedzUsuńI to ciupasem Antoni!
:D
Trafiłam tutaj prosto z tej Trójkowej audycji :)) i bardzo mi się podoba ;) - muszę tylko gdzieś tutaj znaleźć ten przepis na kaczkę z sosem śliwkowo-imbirowym..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Buruu, dzięki! Rozmarynówką wznoszę! ;)
OdpowiedzUsuńCiupasem jak ciupasem, bo jeszcze se krzywdę zrobię, ale się postaram się.
Studnio Miodu, jest mi niezmiernie miło, aż się jeżę ;) Kaczka jest tu: http://kuchnianagazie.blogspot.com/2010/01/koka.html tylko tam była chyba bez wina i imbiru, i teraz zrobiłem ciut bardziej krwistą, bo ta miła pani reporterka nie chciała podeszwy ;) Jak studnia miodu, to ja tam zaraz zaglądam, bo jestem miodożercą i wielbicielem, choć w kuchni to tylko na surowo i krupniczek, ponieważ smak pieczonego i gotowanego miodu mnie drażni. Pozdrawianko.
Antoni, no to jak rozmarynowka, to ba! pchota.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnoscia sluchalam wywiadu, bez ideologii, bez slodzenia, dobry i juz. Ciesze sie, ze slyzalam, bo zadko kolo 18 jestem przy Trojce :-)
a teraz z wrazenie wale ortografy i lierowki, ale Wy w Koszelewie mam nadzieje zrozumiecie :D
OdpowiedzUsuńAaaaach! Pies by zeżarł kiełbasę - ja nie słyszałam! Antoni zapuści tę empetruchę gapom, co?
OdpowiedzUsuńBasiu, cieszę się. My tu nie takie kołowate, jak by się mogło wydawać, czaimy bazunię ;)
OdpowiedzUsuńZemfi, już się przestraszyłem, że wcięło, ale uff, nie, jest! ;)
http://kuchnianagazie.blogspot.com/2010/01/na-eterowych-falach.html
Antoni drogi, jakzebym smiala myslec ze Wy w tym Koszelewie kolowate, przeciez to od razu czuc ze nawet Palakowa czai baze, chcac reklamowac PalakImpEx przy pomocy pani Magdy :-)
OdpowiedzUsuńWielkie uklony dla wszystkich! :D
Walczyłam z anteną. Rozłożyć się cholera jedna nie chciała i miałam ciszę w eterze. Ale już wszystko wiem co i jak.
OdpowiedzUsuńBuruuberii, o masz, nie doszczegłem Twojego komenta. Pałąkowa dla nas się wyrabia, bo ogólnie to ociężała intelektualistycznie oba jest i nie za lotna.
OdpowiedzUsuńZemfi,no to gites, że się udało się!