czwartek, 21 stycznia 2010
Trzy paluszki: gąsiorki, słonina, żelazko
I tak to stało się, motylki kochanieńkie, że do następnego stopnia konkursa blogowego przeszliśmy, za co ja dla was nie wiem, jak się wywdzięczę - chyba tylko laurkę malując. Naumyślnie użyłem liczby podwójnej, czy jak jej tam. Ot, pomorek, zapomniałem; było z polskiego w szkole nie uciekać. Ale moją edukację zostawmy, bo to temat-wodospad, i to stromy. Liczby podwójnej użyłem, bo myśmy razem (ja z wami niby) dokonali tego wielkopomnego działania, że nowiutkie oponki do mojego traktorka coraz więcej przybliżają się. Co by nie gadać, sam ja tych sesemesków nie słałem. 102 ich było i to dobry momen jest. Taki sam znak pancerniaki na tanku mieli, i już wy dobrze wiecie, moje prymusy pilne, co było dalej: prawie że same jedne we czteruch Berlin okrążyły. Po prawdzie pomagał im pies, ale ja mam kota i Łaciatą.
Wyszło na to, że wrzosowego gajerka będę potrzebować wcześniej, niż na wręczenie nagrody Pokojowego Skobla, którą na przyszły rok dostać mam. Był u mnie sekretarz wójta i pytał, czy przyjmę jutro włodarza naszego. O, wystroję się i delegancje z gminy i z powiatu godnie podejmować będę, co wypaśnikowanymi służbowymi lemuzynami będą podjeżdżały, z gratulacyjnymi listami w kolejce ustawiając się.
A właśnie, dobrze, że sam sobie przypomniałem, toż do Maciaszczyka biec mi mus, gdyż albowiem w piwniczce puchi. Z dziesięć litry zostało się, nie więcej. To być nie może żeby wójt ze samych Gliniewic z pragnienia w mojej chałupie konał. Nie po chrześcijańsku ludzi na cierpienie wystawiać, jejbohu. Ojoj, i dla Szuwaśki słoniny z kilo rozmrozić! Roboty moc, czasu mało. Jeszcze gumiaki wyjściowe smalcem natłuścić żeby błyszczeli się.
Gdzie ja wtuchliłem to żelazko? Ze dwa lata temu używałem. Pamiętam jak dziś, w maju musi to było. Okleinowałem drzwiczki od szafki i odłożyłem w dobre miejsce żeby pamiętać. W sionce nie ma. Jak nie znajdę, podłożę gajerka pod siennik, do rana rozprostuje się. Nu, trzymajcie kciuka, a jakby kto co do szamania miał, niechaj podeśle, to ja dla tych oficjelów zapodam.
Jeszcze raz dziękując dla was za szczodrobliwość, w ukłonach się gnę i czapką moją uszatką po podłodze majtam zamaszyście. Czas na mnie. Żeby tylko o czym nie zapomnieć. Trzy paluszki: gąsiorki, słonina, żelazko. Gąsiorki, słonina, żelazko...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Już lecę ze swoim żelazkiem, porządnym,z nawilżaczem i zaraz Ci gajerka wyprasuję, bo musisz się przed wójtem godnie reprezentować! Gratulacje, po pierwsze- wierzyłam w Ciebie, po drugie moja liczna rodzina ma prawie 4 % udziału w tych sms-kach! A na intencję Pani Jurorki mszę zamówię u proboszcza!
OdpowiedzUsuńTo kiedy opijamy? Przynieść ogóraski na zagrychę?
Dobra z Ciebie dziewczyna. Widzę już, że pożytek będę miał jako z przybranej siostry ;) Opić mus, bo okazja po temu, a - jak to mówią - okazja czyni imprezę równie dobrze, jak brak okazji. Ogóraski jak najbardziej przydadzą się, tylko trzeba uzgodnić termin.
OdpowiedzUsuńNo Antoni, kto jak nie Ty masz wygrac!!!! Tylko Ty oczywiscie na oponki zaślugujesz!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCo do terminu, to ja się dostosuję - u nas ferie, siedzę w domu i pilnuję dzieci...
OdpowiedzUsuńaha, u nas w sklepie na l przepiórek nie było, widocznie to produkt regionalny... Albo w Poznańskie nie rzucili tej malizny... Może upoluję latem, jak będą róże w ogrodzie, to o amanta nie będę musiała się martwić :)
Pożyczę Ci bajerancką krawatkę do gajerka, czerwona w krówki i kogutki!! żebyś godnie wystąpił.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, wiedziałam :-) gratuluję serdecznie :-) a liczby używaj, a co! Królom było wolno, to Tobie tym bardziej uchodzi ;-)
OdpowiedzUsuńNa te uroczyste wizyty chleba ze śrutownika napiekłem. Wpadnij, Antoni, niby przypadkiem, a może i jakiś gąsiorek się znajdzie na wynos.
OdpowiedzUsuńTo ja znów zaesemesiłam... Wszystko dzięki Arkowi, który u siebie o Tobie przypomina.
OdpowiedzUsuńAntoni jak nie TY to kto...???
No tak, ja też byłam u Arka, jaki dobry z niego kumpel, ze do sms-ków na Ciebie odsyła... Już wysłany :)
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serca. Siostry moje, bracia! Ach, ma dusza uwzniośliwuje się waszymi słowami, a wasze dobre myśli otuchują mnie we walce ze sprzeciwnościami losowymi. Kłaniam się ładnie i dygam z przytupem.
OdpowiedzUsuńGrażyna, nie chcę nic mówić, ale widziałem jak Szuwaśko, z Gliniewic wróciwszy, z traktorka coś jakby małe krzaczki różane do chałupy poniósł.
Diwina, w ostatniej chwili! Wójt już wyjechał w moim kierunku, a właśnie zauważyłem, że mucha, co ją dostałem od Mikołaja, ubabrana majonezem. Po prawdzie to trudno inaczej, bo przecież w święta urządziliśmy bitwę majonezową. Dziękuję za krawatkę, pasuje jak ulał do uroczego, intensywnego wrzosu marynareczki.
Tatulu, z podziękowaniem. A wpadnę, wpadnę, bo i tak będę w pobliżu, gdyż po drewno do lasu pojadę.
Arek normalnie ma u mnie gąsiorek śliwowincji. Wielki, że takiego to jeszcze nie wyprodukowali.
Zauważyłam, że te cwane obrazki pod postami się zmieniają okresowo :) Wczoraj trafiłam na Maszkoty. A potem na śrutownik, a może śrutownicę... a potem na epistolografię zastosowaną :)) Kto Cię tam rozbierz Antoni, gdzie Twój początek?... bo końca to jeszcze nie szukam :)
OdpowiedzUsuńWielkim i nieprzebranym, początek mój w pomroce chlewika, środek w klubokawiarni, koniec mój będzie mym zalaniem, tfu, zaraniem, a imię moje siedymdziesiąt śtyry dwanaście :D
OdpowiedzUsuńCo do rozbierania, to preferuję Władziuk Bolesławę, bo ma wprawę. ;D
Antoni, gratulejszyn! No kto by przeszedl do nastepnego etapu, jak nie Ty? A namaluj tych laurek troche wiecej, moze i mnie sie jedna dostanie :))
OdpowiedzUsuńJak nie ja? To... no, każden jeden wszelako ;) Jest tyle świetnych blogów kulinarnych. Żal, że nie awansowały. (Tak po prawdzie to wyszło na to, że awansował Czyprak Antoni, a nie blog kulinarny, bo w "normalnej" dla blogów kulinarnych kategorii przepadłbym na amen i z kretesem) Laurek namaluję bez liku, dla każdego starczy. Muszę tylko odnajść na strychu kredeczki.
OdpowiedzUsuńAntoni Twój blog najlepszy,najśmieszniejszy i bardzo smaczny.
OdpowiedzUsuńsms-ik po..szedł!
Zagłosowałam (Arek) i czytam i czytam i ze śmiechu się pokładam. Pozdrwiam. Ryba
OdpowiedzUsuńNo to wychodzi na to, że tylko ja nie mam poczucia humoru, bo mnie to średnio śmieszy ;) No dobra, troszeczkę ;) Gosiu, Rybo, dziękuję, słoneczka wy moje koszelewskie.
OdpowiedzUsuńo matko kochana dawnom się tak nie uśmiała jak podczas czytania tego bloga :) siadzu kuraku na buraku, kwaskowaty komunista-oj panie Antoni, ułańska fantazja :) dodaje do ulubionych będę tu zaglądała nie tylko w chwilach zwątpienia ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
torchou
Ja też chyba będę częściej zaglądał, bo mnie tu samymi komplementami raczą ostatnio ;) Mam nadzieję, że się przez to nie rozbisurmanię i nie wpłynie to na moją pożal się Boże twórczość (przez duże "tfu"). Prawa jazdy na konia nie mam, więc fantazja spieszona więcej albo traktorkowa, ale dziękuję, Torchou, za dobre słowo i zapraszam. Wyszynk przez caluśką dobę, czym chata bogata i pójdźcie do mnie wszyscy, ja was ukajać będę. Z koszelewskim pozdrowieniem.
OdpowiedzUsuńAntoni, żyjesz? Czy tak poświętowałes z wójtem, ze o bożym świecie nie wiesz? A może Cię przymroziło i Internet nie działa, bo słyszałam, że u Was największe mrozy... Odezwij się :)
OdpowiedzUsuńŻyję, żyję :) ale nie gotowałem ostatnio niczego nowego. Życie towarzyskie rzeczywiście kwitnie, khekhe. Była też u mnie wczoraj pani z radia, więc rozumiesz: stres, emocje. Postaram się dziś skrobnąć małe co nieco, ale coś nie przychodzą mi do głowy wystarczająco kretyńskie teksty :D
OdpowiedzUsuńAntoni, gratuluję i 3mam kciuki za finał, bo w Tobie cała nadzieja na wygraną! W końcu konkurs konkursem, a sprawiedliwość po naszej stronie być musi! ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ładnie! Jak się dobrze przypatrzyć, to jeszcze kilka blogów kulinarnych tam jest. Ale że sprawiedliwość powinna być u nas, to i prawda ;)
OdpowiedzUsuńJako, że i ja mam procentowy w tym udział ( butelkowo - procentowy zresztą też, bo przy wysyłaniu sesamesa butelka się opróżniła), to se ja myślę, że może mnie Antoni przewiezie na traktorku po gminie, kiedy już te opony nowiutkie przysposobi...
OdpowiedzUsuńZemfi, mówić o przewiezieniu po i wokół Koszelewa na traktorku, to jakby mówić o śwajciarskim banku! Mówisz - masz! ;)
OdpowiedzUsuńCudnie! Lecę szukać stosownej kiecy w grochy na tę okoliczność.
OdpowiedzUsuńCii, w grochy nie, w kwiaty! Najlepiej z koniczynkowym wieńcem! Ale to w lato.
OdpowiedzUsuńA Antoni wytrzyma z przecięciem wstęgi do lata?
OdpowiedzUsuńDla Ciebie, Zemfi, wytrzymam! :D
OdpowiedzUsuńI to jest jedyna, słuszna odpowiedź ;)
OdpowiedzUsuńA co z "tak, bardzo chętnie, trzy setki proszę", "nie, proszę, nie, jeszcze jestem zbyt młody!" albo z "hm, właściwie, czemu nie, taka cieniuśka bieluśka kreseczka..."?
OdpowiedzUsuńA to nie wiem - młoda jestem i się nie znam.
OdpowiedzUsuńTo do łóżka marsz, dzieciaku!
OdpowiedzUsuńTeraz to dzieciaku, wiem, wiem - że zawsze dowodu ode mnie chcą, ale co ja poradzę, że nie młodość ducha przekładają na młodość wyględną ;)
OdpowiedzUsuńA to, czort, ładne było! Młodość wyględna. Młodość wyględna. Zapiszę może.
OdpowiedzUsuńJuż podaję kajecik!
OdpowiedzUsuńMoodoś wglęędłaa. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńUprzejmość też mi się zdarza.
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakąś słabość.
OdpowiedzUsuń