poniedziałek, 18 stycznia 2010

Kuchnia według Bazyluków: podlaskie susi i dynia po grecku

Człapałem wczoraj po chałupie z mokrą szmatą na łbie i burczałem na pająka Stefana, gdyż strasznie hałasował w kącie u powały. Nie lubi on musi jak ja jego samego zostawiam na noc i wychodząc gaszę światło, bo nie może przez to popisywać się przed skorkiem Leonem nowiutkimi pajęczynowymi rajstopami ze szwem na dupie. No to się potem na mnie mści. Ale żeby od samego rana grać na kastanietach z cekinów?

Ta szmata to przez to, że byłem ja pozawczoraj u Bazyluków Luby i Kazimierza w odwiedzinach sąsiedzkich i z racji tego, że nalewki na rdeście narobili oni pół piwniczki i degustować zaprosili mnie. Bazyluki znane są w naszej wiosce nie tylko z tego, że dobre z nich ludzie, ale i kuchennie uzdolnione, więc pojedliśmy za wszystkie czasy - tyle że chleb słonowaty był i łeb mnie wczoraj napaździerzał. Jakoś jak tylko my degustancję zaczęliśmy uskuteczniać, przybiegła Pałąkowa, zaprezentowała pokaz chorograficzny, który nazywał się „Emilia Plater na barykadzie wolności”, wywiszczała „na pohybel, ludu robotniczy miastowy i wioskowy”, wypiła stakana i wybiegła machając rękami. Ot i patrzajcie, kultury człowiek łyknie odrobinkę i zaodraz światowo więcej czuje się.























Pod wieczór my z Kazimierzem opowiadając jego lubej Lubie o naszych łowach na lisicę, co nam jajka z kurników podkradała, dla unaocznienia skakaliśmy w tę i nazad przez kozetkę, którą wytachaliśmy na środek izby. Szkoda tego lampiona kryształowego, ale co poradzisz: stało się i się nie odstanie. Zrobiliśmy nowe lampiony z butelek po rdestówce.  Szyby do meblościanki też wstawiliśmy, więc straty takie znowu duże nie były. We w tak zwanym międzyczasie założyliśmy Klub Kartografów Koszelewskich (KKK). Umyśliliśmy zrobić mapę Koszelewa i okolic, ale taką anonimowaną, we Fleszu. Oj, widzi mi się, będą zebrania ciała założycielskiego, będą! Potem graliśmy we wojnę i w kucanego na duże kijaszki i było ogólnie uroczo jak podczas akademii na cześć.

















Ale że to blog o kucharzeniu przy pomocy kucheneczki gazowej jest, to ja nie będę wam tu głowy zawracał opowieściami o tym, jak zakradliśmy się po północy pod chałupę Baciuka i huczeliśmy złowieszczo popod oknami (stara Baciukowa ze strachu ofiarowała się Najświętszej Panience pierwsze piątki obchodzić mniejszym łukiem), tylko przepowiem, co jedliśmy. A jest o czym gadać, nie powiem. To znaczy się właśnie powiem.

















Najsamwpierw Luba obwieściła, że susi jeść będziemy. Kazimierz na to, że susić to nas w niedzielę będzie jak my się nardestujemy, i żeby nie uprzedzała faktów bo napitek dla nas obrzydza. Ale faktycznie, najprawdziwsze susi to było, ale po naszemu i nie z surową rybą, bo my nie koty, tylko ze śledziem, a zamiast tych zielonych farfocli w ramach przytrzymywacza użyte zostały liście pory. Po wierzchu posypano kaparami. I jeszcze był chrzan zaprawiony farbką plakatową żeby udawał zamorskie spasabi, czy jak to się tam nazywa. I śmieszne, i smaczne to było.

































Dalej była rozanielająca dynia po grecku, czyli znakiem mówiąc zrobiona jak nasza polska ryba po grecku, ale z makaronową dynią zamiast ryby. Mówię wam, pycha! Dynia makaronowa to jest taka, że jak się rozkraja, dzieli się na włókienka - samo rychtyk jak ułożony równiutko makaron sojowy. Delikatna bardzo.

Jak my już pod północ oznaki osłabienia przejawiać zaczęliśmy, Bazylukowa Luba zupę wydała, ale jaką! Zupa krem z suszonych grzybów, pięknie doprawiona, gęsta i intensywna. Zaraz dla nas oczy rozpluszczyli się i Kazimierz pognał do piwniczki po nowy gasiorek rdestówki.

















Już po północy zaserwowali oni dla mnie wety w postaci owoców różnorodnych posypanych zmielonymi zamrożonymi truskawkami z cukrem. Heh, orzeźwiający deser.

















Oprócz tych pyszności na stole stały marynaty do zakanszania: wyśmienita delikatna fasolka z koprem, smakowite, nie za kwaśne grzybki i intensywna, słodka cukinia z papryką i cybulą. Mówię wam, bajka.

Na koniec życzylismy dla rozmarynu żeby on się ślicznie rozwijał. I bylibyśmy dla niego jeszcze trochę winszowali, ale przyjechał posterunkowy Guzik swoim polonezem bez klapy od silnika i powiedział że chłopy, zlitujcie się, tak być nie może, spać nie idzie, zaraz ludzie do kościoła na szóstą wstawać będą a jak się na was popatrzą to mało modlitewne nastroje mieć oni mogą i ksiądz proboszcz będzie niezadowolony  - w ogóle z tego nic dobrego nie będzie, bo jeszcze do was na tę rdestówkę się zaproszą i wtedy rozpocznie się kałabania na całego, ponieważ w areszcie trzy cele tylko są, z czego jedna zajęta przez Skrzypczyka Witolda, dla którego zamaniło się w piątek po wyjściu z klubokawiarni dojść do chałupy skacząc z dachu na dach, ale rymsnął się już ze schodków klubokawiarnianych i za karę postanowił je zdemontować szczypczykami do homarów. Rozumiecie, ten nasz posterunkowy trochę nas boi się, dlatego łagodny taki. Jak kiedyś przyfikiwał tośmy go na trzy dni w celi zamkli i on kruszał. Był potem jak zając na Wielkanoc. Że niby skruszały taki.

No to co było robić, rozeszliśmy się. Wróciłem na gumno i od razu wydoiłem Łaciatą żeby mnie potem w południe nie budziła. Na wszelki wypadek wypiłem szklaneczkę śliwowincji: dla zdrowotności i żeby mieć pewność, że usnę. Śniły mi się rozfalowane łany rozmarynu, po których biegały pieczone kaczki i stękały. A potem była już druga popołudniowa godzina i się zwlokłem zadać kurkom, albowiem z głodu wydziobywały kit z okien. No i miałem zatarg z pająkiem Stefanem, ale o tym już wiecie. Do zobaczenia się z państwem.


Na sam koniec przypomnę dla tych, co nie pamiętają, że oponki do traktorka wygrać ja zamiaruję w konkursiue Blog roku, kategoria Absurdalne i durnowate (czyli to coś jakby o mnie, czy nie tak, co?). Głosowanie tylko do 21 stycznia do południa, więc już wy, borsuczki moje, wiecie, co trzeba zrobić żeby przejechać się traktorkiem dookoła Koszelewa na nowiuśkich oponkach. Na razie za wesoło nie jest, bo zbliżam się do strefy spadkowej, ale z waszą pomocą damy radę. Tutaj jest moje zgłaszanie (kod I00267). A tu cała kategoria z rańkingiem. Żeby ja dostałem te oponki, słać trzeba sesemeska o treści „I00267” (tam jest duże „i”, a nie cyfra 1; dalej cyfry) na numer 7144. Kosztuje tyle co setka u Maciaszczyka, znaczy się 1,22 zł.

82 komentarze:

  1. Antoni, no nie rozumiem tej tendencyji spadkowej, toż dzień w dzień, bladym świtem wysyłam esesmana, żeby ranking szedł w górę.
    A jedzenie mieliście wielce smakowite, to i się nie dziwię, że do rana balowaliście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo żałuję, że nie widziałam tego pokazu Pałąkowej co to ona była jak Emilia Plater. Pyszne rzeczy tam mieliście.. te marynaty. Mam słabość do marynat. Dla mnie to jeszcze gruszki i śliwki w occie by się się przydały do tego :) Dynia pyszna; nie wiedziałam, że istnieje makaronowa. Mnie się każda rozpada od razu, ale smakuje zawsze.
    No i odkryłam, że jestem kotem :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Noooo i to jest sposob na suszi. Taki to i owszem chętnie zjem! Trza wyprobowac. Oj pieknie Wy sie bawicie, pieknie. Następnym razem jak bedziesz Antoni szedl coś degustowac, daj no znac i ja z Toba pojde.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten patent z porem do sushi kupuję w ciemno! I śledzia do środka! Reszta też niczego sobie. Kuszą mnie te mrożone mielone truskawki, mam trochę w zapasie, spróbuję coś w ten deseń!
    A w ogóle, to puk, puk! Pukam nogą , bo w jednej ręce mam największe domowe naczynie na alkohol - litrowy kufelek, a w drugiej siatkę z domowym baleronem i słoik ogórków kiszonych z papryką na zagrychę! Gąsiorki gotowe? A kiedy przyjdzie Oczko?

    OdpowiedzUsuń
  5. To Antoni pobalował!

    Ale ja nie o tym, bo najpierw to ja miałam o Stefanie, ale potem stwierdziłam, że zagadam o zdjęciochach - bardzo udane. Antoni widać bardzo się stara o te opony ;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Diwino, tak to jest w życiu. Raz człowiek dołuje, kiedy indziej szczytuje ;)

    Pałąkowa była... monumentalna. Gruszki i śliwki na pewno też mieli, ale może ze względu na kompozycję nie zapodali.

    Kucharze, a choćby i wszystkich zabiorę, a co. Bazyluki gościnne ludzie i podzielne.

    Grażynka, no właśnie tak mi się wydawało, że coś pod drzwiami chrobocze. O, jaka ładna bombonierka! Siądnij se, dzieciaku o tam, koło pieca, a ja zaraz gąsiorek donaszam :)

    A bo to widzisz, Zemfi, w mojej Smience obiektyw zamglony czegoś, a Bazyluk Kazimierz o swój dba. Poza tym ładnie to wszystko podane było, a nie tak jak u mnie, że na kupę na gliniane tarełki zwalę i już, to i ładnie oni dla mnie wyszli. Czy Pani się dosiada? Bo nie wiem, ile kubków blaszannych wyciągać mam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No, to wznoszę toast za powodzenie naszego konkursanta ! Oby oponki nowiuśkie do traktora zdobył !
    A, Pałąkowa chyba przyszła! Co tu ona ma za pazuchą ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeca siedzę już, Antoni nie widzi? Binokle może pożyczyć? ;)P

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczko, pewnie poszedł oglądać K jak Koszelewo z Pałąkową...

    OdpowiedzUsuń
  10. ...i naleweczką ;) Tylko co na to wszystko Pałąkowa? ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wasze zdrowie, kochanieńkie. A Pałąkowa przyszła sekator do drutu kolczastego pożyczyć, to zaprosiłem ją żeby nam potowarzyszyła. Może znoweś sztukę jaką pokaże jak wypije małowiele? A binokliwłasne mam, ino nie używam :) Co tam, może chleba ze smalecem i pasztetową nakroję. No, do dna.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobra! Ja dorzucam roladę z boczku. Grażka ostał się jeszcze kaj w lodówce Twój baleron?

    OdpowiedzUsuń
  13. Ba-le-ron! A co kubaski chowają? Jak puste to podstawiać do polania mi tu. Zaraz, gdzie to ja miałem patefon po dziadźku. Na stryszku musi był. Zaraz my tu Ireną Santor pojedziemy że hoho!

    OdpowiedzUsuń
  14. No przecież przyniosłam ! Zagryźcie ogórkiem. A więcej gości Antoni się spodziewasz?

    OdpowiedzUsuń
  15. Toż na stryszku byłem i z pajęczyn się obierałem. Mam patefon i pół płyty Jana Kiepury. Włanczam, zaraz Szuwasko przylezie, bo on imprezy na kilometr wyczuwa, czort.

    OdpowiedzUsuń
  16. I Połomski jeszcze. Daaawaj, będzie wesoło a i ludziska się zejdą. Zrobim jakąś potańcówę, wszak karnywał mamy, no nie?

    OdpowiedzUsuń
  17. Karny nie karny, a potancować możno wszelako. Połomskiego szczury zeżarli, ale jest Fogg Mieczysław. Dzień dobry, dzień dobry. O, tego pana koło kościelnego Koszelewskiego to nie znam. Hoho, tłoczno się robi. Wysmyknę się cichaczykiem i dokupię naleweczki na czarnym bzie u Maciaszczyka, bo nie masz nic gorszego niż komplet pustych naczyń w sionce. Sołtysie, polejcie wszystkim, proszę, a ja jestem za minut pitnaście. Rowerkiem poturkam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie kupuj, tylko bierz ją razem z Maciaszczykiem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Proszę pana Sołtysa do tańca! Biały walczyk! Caaała sala śpieeewa z nami!

    OdpowiedzUsuń
  20. grazynko lepiej żebym ja nie śpiewała, bo wtedy cała cala będzie pusta :P

    OdpowiedzUsuń
  21. O, cześć Aga! Dostałaś sms o imprezie! Jak nie chcesz śpiewać, to ruszaj w tany ! O lecą majteczki w kropeczki, ohoho !

    OdpowiedzUsuń
  22. Aga, jeszcze trzy stakany i będziesz pierwsza do karaokie :D Maciaszczyk świeżą produkcję nastawił, więc szczęścia zdrowia nam życzy i prosi żeby mniej rozmarynu bo cała wioska nocami śpiewa i on ma już dość jak na trzecią zmianę robi i nie da rady krzyżówek rozwiązywać. Hoho, nie wiedziałem, że nasz Szuwasko tak ładnie hołubce wywija! Komu zdrówka? Czarny bez zdrowotny silnie.

    OdpowiedzUsuń
  23. nie sądze ;p
    niestety kto się bawić moze ten może, ja musze do pracy uciekac :*

    OdpowiedzUsuń
  24. O masz, tak szybko?! Szkoda. Ale fajnie, że wpadłaś. Momęcik, zaraz Cię stary Pałąk do miasta podrzuci.

    OdpowiedzUsuń
  25. Aga , już? No to strzemiennego!

    OdpowiedzUsuń
  26. Jeronie, to impreza się rozkręca. Juz do Was lece :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Dawaj dawaj, ino szklankę bierz, bo moje kubasy już w ludziach! Czego Pani sobie życzy? Czarny bez, śliwowincja... co tam koło sołtysa stoi? A, berberysówka z pomarańczą.

    OdpowiedzUsuń
  28. już, niektórzy niestety ale mają w życiu przesrane ;) będę kukać do was co jakiś czas, choc czuję, że szybko pdo stołami wylądujecie, no chyba że wytańczycie wszystko ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. eee... ja to chyba wytańczywać nie będę. Wszak nie po to pracowicie w procenty obrastam żeby lekkomyślnie na marnację w eter oddawać ;) Miło dla mnie jak jasna chaliera, że tu do nasz wpadłaś. Całusy. A może zostaniesz? W gościnnym siennik ułożym i przekimasz, a raniuśko ruszysz?

    OdpowiedzUsuń
  30. Wszyscy tak się zasłuchali w "Ostatnią niedzielę" Mietka Fogga, czy poruszeni monologiem Pałąkowej o pieleniu rzodkiewki?

    OdpowiedzUsuń
  31. Skoczyłam na chwilę do siebie i przyniosłam chlebek bananowy, jakby ktoś miał ochotę na coś słodkiego! kto ciekawy, jak wygląda, niech luknie do mnie. Częstujcie się proszę!
    A, Oczko poszła kotów szukać...

    OdpowiedzUsuń
  32. O, mam nadzieję, że Zemfi nzdąży pożegnać Agę. Chłopy, po swojej mi tu. Na cześć Agi gromkie "Och, mój kochany ty rozmaryyynieeee!" :D

    OdpowiedzUsuń
  33. O masz, wesoło tu, oj wesoło. Podlej dla mnie w stakańczyk to historię Tobie sprzedam.
    Bazyluk Kazimierz

    OdpowiedzUsuń
  34. O, powitać sąsiada. Hoho, toż to gąsiorek z najprawdziwszą rdestówką! Dziękuję, dziękuję i zaraz polewam. Przepowiadaj, Kaźmirz.

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja nie chłop, ale podejmuję: rooozwiiiijaj się! Na cześć Agi, oczywiście!

    OdpowiedzUsuń
  36. To może ja wspomnę tylko, żech Lube Bazylukowo tylko letko przydusił, kiedy kartochli dla parsiuka wybierała. Ot i masz nowych ośm sesemesków - taa... Luba czegoś zadowolona była, to i poleciała do roboty, do peegeru i tam koleżankom swoim naopowiadała, że my Bazyluki już takie sławne, że internat i takie tam babskie gadanie i żeb one sesemesa wysłały. I wysłały! Jak nic na czwarto kulke idzie, jak nic.

    Peeses. Jak kto suszi po koszelewsku chce wyczmonić, to Luba kazała powiedzieć, żeb pora w parniku sparzyć - czy jakoś tak.
    Powiem ja jeszcze jedno - jak wczoraj mnie łeb napier..... znaczy jak ciśnienie napierało na frontowo część czaszki, to dla ukojenia obejrzał ja wypisy w ksiendze parafialnej i tak trafił
    ja na brukselkowe eskcesy. No masz... dziś kulki mięsne i brukselki w pomidorowo-cebulowym sosie. Luba zadowolona była jak z porannego udoju wróciła - smakowało dla niej.
    A rozpisał sie - ostatni raz tyle to ja napisał na egzaminie na operatora przewracarko-zgrabiarki.
    Nu dość pozdrawiam Bazyluk Kazimierz.

    OdpowiedzUsuń
  37. Kazimierzu, gardło podlałeś, to ruszaj z historią! A Oczko coś długo tych kotów szuka :)

    OdpowiedzUsuń
  38. No i git z tym chrzanem. Kupiłam sobie wasabi, ale składu nie sprawdziłam. 75% chrzanu 2,5% wasabi, reszta świństwa. Jakbym sobie sama chrzan pokolorowała to by taniej wyszło. A przy okazji: uśmiałam się :)))

    OdpowiedzUsuń
  39. No tak, szukałam Oczka i spóźniłam się na historię Kazimierza. U mnie cała rodzina, w tym trójka dzieci skomórkowana to każdy wysłał chętnie sms-ka!
    A że pory sparzone do suszi, to na zdjęciu widać. Głowa u mnie mocna, to zauważyłam...

    OdpowiedzUsuń
  40. Kaźmirz, ot i dobrze Ty prawisz, czort. A widzicie, jaki podzielny? Wszystko o tych susiach opowiada. Dobry dzieciak. Lubą Lube pozdrawiaj mi tam i po ręcach całuj. A to Ty na przewracarko-zgrabiarza szkolił się? A ja myślał, że na kopaczo-pakowacza.

    Oczko dokładna jest, jejbohu. A może na dzika zasadziła się? O, to by dopiero była uczta!

    Nobleva, to nawet nie wiedziałem, że robiąc se jaja niedaleko od prawdy się znajdowałem. Jak się uśmiałaś to i dobrze, bo taki był plan ;) Teraz siadaj i napijaj się z nami. Nie, nie tam. Przy Szuwaśce jak kto siądzie to potem trzy dni tył na przód chodzi, bo taki łeb to może tylko Ruskie mają. O, tu, przy półmisku z salcesonem siadaj i o, tu stakan dla Ciebie, dzieciaku złoty jest.

    OdpowiedzUsuń
  41. O, znalazłam Oczko! Przysnęła przy kultywatorku z kotem na kolanach... To ja ją odprowadzę do domu, bo Szuwaśko za ostro mi polewa. Dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń
  42. No masz. Zawinęły się i poszły. Coś czułem, że Baciuk konkurencyjną imprezę rozkręca, bo się tak krzywo uśmiechał tymi swoimi kaprawymi oczkami. No, to ten, tego, żeby się nie zmarnowało. Sołtysie, w wasze ręcy perswaduję.
    A gdzie Kucharze?

    OdpowiedzUsuń
  43. Może to być, że wariaty, ale za to jakie jowialne!

    OdpowiedzUsuń
  44. Hmm... Antoni u mnie takie wrażenie, że Szuwaśko, sołtys nasz kochany, gości przestrasza, wymachując tym połciem zjełczałej słoniny. Może tak by go odekałonem skropić?
    Co do kursów to na kopaczo-pakowacza konkurencja silna była 0,5 kandydata na jedne miejsce a na przewracarko-zgrabiarza to 1 kandydat na jedno miejsce to się dostałem.
    Bazyluk

    OdpowiedzUsuń
  45. Ja dopiero wróciłam... Myślałam, że jeszcze zdążę dołączyć z jaką malinówką a tu towarzystwo pierzchło... To co..., samej tak...??? Nie... Może innym razem. Zatem pozdrawiam Wszystkich Obecnych na Spontanicznym Serdecznym Zebraniu Koszelewiaków:):):)na czele z Gospodarzem:)

    OdpowiedzUsuń
  46. Już dla niego ja ją zabrałem, ale ma też boczek i puścić nie chce. Odekałona on już musi zażył, bo tym syfem na komary silnie wania. A ze szkołami to ja, Kaźmirz, widzę, ty komformist jesteś.

    Ewelajna, co tam!
    Jeszcze się impreza kula,
    jeszcze bractwo się weseli,
    nikt się jeszcze nam nie zmula,
    wszyscy rześcy jak anieli.

    Dawaj po swojej z malinówką, zdrowotna ona jak, nie przymierzając, śpinak z oliwą, ale pyszniejsza znacząco.

    OdpowiedzUsuń
  47. Oj, Antoni... a mnie się zdaję, że już sam się ostałeś i ku piernatom trza zmierzać...

    Z innej beczki ja jeszcze... Zajrzałam ja na te "Kategorie..."i mnie się widzi, że u Ciebie najlepiej... Tylko jak tu sąsiednią wioskę zaprządz do głosowania skoro tyle śniegu wkoło...???

    OdpowiedzUsuń
  48. No... i proszę... zamiast ku pościeli zmierzać na zydlu zasnął...

    OdpowiedzUsuń
  49. Nic tam nie przysnął. No jakże sam został, toż Szuwaśko pląsa po kuchni, a kościelny Koszelewski śpi pod ławą. Patrzaj, gumofilcy jego sterczą.
    Teraz ja tam na piąte miejsce wskoczyłem z ósmego, znaczy się różnice duże nie są, ale co tam. Co Bóg da, to będzie. Oponki niegłupia rzecz wszelako. Jakby one dla mnie ich zaliczkowo wypożyczyli, to ja bym traktorkiem pojechał do tej drugiej wioski i poinformował. Ale one mogą nie pożyczyć, czorty. Zresztą, czy to takie ważne? Toż ja może i większe nagrody wygrywał, a zawsze szefa swojego podstępnie na listę odbierających wpisywałem cichaczem. Prawda, Panie Marku? :D A jak kiedyś było, że jurorowałem w jednym takim konkursie na kartinkę dziecięcą i nagrody na scenie wręczać dla mnie przyszło, to potem dwa dni chory chodziłem. Ja to nie za medialny musi jestem, czort. No, ale oponki to oponki!

    OdpowiedzUsuń
  50. Antoś, jakby moja "wioska" chciała mnie słuchać tak, jak Twoja, to mogłabym i swoją zaprządz, ale posłuchu mojego tu ani za grosz bo ja napływowa jestem, czort...

    Ale i tak cudnego jurora masz, bo Kołaczkowska to jest Cudny Humor i cudowna babka:) Gdyby tak mogła wybierać to... byłbyś , jak i dla mnie jesteś, na pierwszym:)
    A po odbiór nagrody... zawsze może sz w zastępstwie kogoś z Rodziny posłać skoroś taki mało medialny...

    OdpowiedzUsuń
  51. Ewelajna, jak wioska słuchać się nie chce, to z sołtysem dobrze żyć trzeba. Ja tak robię, to i sam posterunkowy Guzik nie brąchnie. W końcu kto dotancje unijne rozdziera... rozdziela, jak nie sołtys nasz, chluba i duma, albo i jak matka z ojcem oraz z dziaduniem i kobyłką wszelako. Hehe, jurorka jest zajebiaszcza, wulkan energii i dowcipu, to fakt, a i - wbrew odgrywanym rolom - niebrydka całkiem. Ale czy spodoba dla niej się, wszakże nie przesadzajmy, tak sobie tylko tu plumkam. O masz: plum plum :D
    Tak sobie myślałem, że jak już termina przyjdą, to po odbiór tych oponek Szewską Bolesławę bym wytypował, a to z tej racji, że mocna w ręcach niemożebnie. Komplet oponek dźwigłaby i na furgon za raz by ściepła, a i przychylniejsza dla mnie potem by byłaby może, że ja dla niej honora takiego wyświadczyłem. Toż tam może i telewizja gliniewicka zjawić się może! Rozumiesz, Szewskiej Bolesławy tatko niebiedny jest, trzydzieści hektary ma, a kur - moc.

    OdpowiedzUsuń
  52. No, to cieszę się, że Ewelajna towarzystwa Ci dotrzymała! A ja Oczko odprowadziłam, spać położyłam, kołderką obtuliłam i poszłam do siebie, bo mój kot się już niepokoił, ze nie ma pani w domu wieczorową porą. Miauczał z pretensjami i szukał mnie w sypialni... To i spać grzecznie poszłam :)

    OdpowiedzUsuń
  53. Oj durne te nasze Koszelewskie chłopy, niedouczone, że strach. Takie blubry i farmazony tu wypisujo, że wytrzymać trudno. To już busłowe klekotanie składniejsze. Bynajmniej mnie tak wydaje sie. Normalnie to tylko słucham albo popatruje, ale jak mi publicznie matke mojo, krowe karmicielke obrażajo - to nie wtrzymam. Toż już sto razy ja temu mojemy Kaziukowi tołkowała, że sie nie mówi "peeger" tylko "peeGIEr". Tłumaczyła ja jemu: a na susida naszego Poskrobczuka jak wołasz? Toż GIEniek. A jak jeuro ty chciał za pole dostać to kto tobie je wymierzył? Toż GIEodeta. Ale nie, spamiętać nie potrafi. No mówie wam - tępy jak jego siczkarnia. Bazylukowa Luba to napisała z pomocą bardzo krasnego peegierowego praktykanta... oj, ten to uczony jak miastowy jakiś...

    OdpowiedzUsuń
  54. Nie wiem jak to stalo, ale malo co pamietam ;) z wczorajszego wieczoru. Jak przez mgłę widzę śliwowice, tańce i swawole ;)))

    OdpowiedzUsuń
  55. Ot, dobrze, że są rozsądne ludzie na tej ziemi. Chwali się to, Grażyno, bo Szuwaśko na ten przykład to do teraz łazi po wiosce i śpiewa.

    Bazylukowow Lubo, dla mnie też zdaje się, że mąż Twój światowym stara się być. Ja takoż dla niego tołkuję: Kaźmirz, a jak ty ostatnimi czasy w totka grał, to co ty wygrał? jedno wielkie GE? No toż przecież, że gie. Ale sieczkarnię to widziałem jak temperował, to ona nie taka tepa już :)

    O, czort, Hania, ale jak Ty, dzieciaku, tańcujesz! Bałem się żeby do piwniczki wy z Szuwaśką nie dotuptaliście się jak ja German Annę na patefon zarzuciłem.

    OdpowiedzUsuń
  56. No, Antoni w końcu karnawal :)) Pisze sie od tej pory na każdą imprezę i Was ;)))

    OdpowiedzUsuń
  57. Prosiemy, prosiemy. Czym chałupa bogata, tym polewa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  58. Oj!działo sie tu.Puste gąsiorki sie walajo,statki nie umyte.
    Posprzątam.A czyje to buciory spod lawy wyłażo.O!patrzajcie Każmierz,aposzed Ty do Luby-oczy wypłakuje;o!Szuwaśko pod pazucho boczek chowa,chiba upodobania zmienił ikościelny? i posterunkowy?Agdzież mój Pałąk?
    Wioskowe mówią,że tu wesoło było i dzierlatki miastowe były.A ja durna do klubokawiarni poleciała.Ot czort jak dobra zabawa,to człowieka nie poproszo.
    g a

    OdpowiedzUsuń
  59. O masz. Pałąkowo, sąsiadko moja ulubiona, toż na samiuśkim począteczku naszego tu rautu przyszliście sekator do drutu kolczastego pożyczyć, nuciliście marsyniankę i po opróżnieniu odstawialiście stakany kościelnemu na głowę. Fakt faktem, czaszkę ma płaską z wierzcha. Za posprzątanie z serca dziękuję, gdyż czasu nie mam. Muszę iść pomóc Andryjaszkowi Wincentemu knury trzebić. A te gąsiorki puste do sionki odstawiać upraszam, bo my z Bazylukiem Kazimierzem zamiarujemy lampiony dla letników z nich wykonywać.

    OdpowiedzUsuń
  60. A nie krzyczcie tak Pałąkowo, nie krzyczcie, skołowaciały ja strasznie. Wszystko przez Szuwaśkowo słonine, a had jeden, boczek za pazucho schował a nas tu zjełczało słoniną otumanił. Dobrze, że Antoni polewał, toż inaczej wszyscy potruliby sie.
    O masz i moja już nasmarowała durnoty jakieś. Ledwie do peegeru, tfu pieegeru, a job... znaczy, do roboty rowerem dojechała, to zamiast krowy doić, praktykanta zbałamuciła żeb durnoty wypisywać. Nu i czego on krasny taki - pewno cycek krowi zobaczył to i pokraśniał-ot niedojda. Mus do klubokawiarni na herbatę się udać.
    Bazyluk

    OdpowiedzUsuń
  61. A to czekaj, Kaźmirz, i ja się przejdę. Andryjaszek gdzieś polazł i z roboty nici. To tylko szczękę pozbieram, gdyż setnie się ubawiłem Twoją wpisywanką, i zaraz na herbatę dołączę. Khem, to się teraz herbata nazywa?

    OdpowiedzUsuń
  62. O Antoni Ty to masz łeb do interesów. Hehe, możno, możno takie cuda z pustym gąsiorkiem wyczmonić, że ech. A najlepiej to Maciaszczykową produkcją wypełnić i opróżnić na oczach letników. I jeszcze one za to zapłaco. Jejbohu zapłaco.
    Bazyluk

    OdpowiedzUsuń
  63. Nu to zapodawaj Antoni do klubokawiarni. Herbata, to jedna na trzech żeb taniej było :) czasem popić czymś trzeba jak nie ma czym zakąszać.

    OdpowiedzUsuń
  64. No toż przecież, nie będziem wydawać piniendzorów na jakieś tam majoneeezy! To Ty tam kup ze dwie buteleczki żeby myśmy sobie jednej nie wyrywali, a ja zara dotuptam i potem ja kupię dwie buteleczki, ażeby sprawiedliwość na świecie zapanowała. No i dobrze Ty gadasz, czort, samo rychtyk będzie jedna herbata do tego.

    OdpowiedzUsuń
  65. No masz, primo po pierwsze to Ty zmusił mnie do intelektualnej roboty - konto ja założył. Primo po drugie, flaszki dwie na stole i herbata, ale patrzaj Ty, ZIELONA, światowo będzie. A po drodze, to kup barbeluchy u Maciaszczyka, co będziemy w klubokawiarni szastać piniędzmi.

    OdpowiedzUsuń
  66. Intelektualno roboto Ty zajął się? Oczadział? Toż styrasz się i znoweś bez dwie niedzieli łeb dla Ciebie napaździerzać będzie. A ta zielona to na zęby nie szkodzi? Szeby się z nas we wiosce nie śmiali. Z tą barbeluchą to ideę masz niezgorszą. Nu, gumofilcy wzuję, waciak i czapkę uszatkę wdzieję, i idę. O mój ty ulubiony rozmaryynie, nie bądź taki i rozwijaj się zimową porąą...

    OdpowiedzUsuń
  67. Nu takoo przepowiem ja dla Ciebie - trudno, łeb będzie napaździerzać. To tak jak egzamina ja zdawał, na wyższych studiach, na operatora przewracarko-zgrabiarki. Najtrudniejsze pytanie na pisemnym z polskiego było: kółka przewracarki obracajo się:
    a) tak samo jak zgrabiarki;
    b) w lewo;
    c) w prawo;
    d) zależy, z której strony sie stoi;
    Ot i bez to pytanie, to nie dwie ale trzy niedzieli, łeb u mnie był jak dzieża, co ją kłonicą Baciuk okłada. I żeb inne nie gadali, to zielono herbate, to widział ja w telewizorze w klubokawiarni - mówili, że zdrowa i takie tam. Tak dawaj, będziem degustancje urzandzać.

    OdpowiedzUsuń
  68. A Ty odpowiedział na to pytanie, czy zawiesił się, a? Jak dla mnie to w lewo jak się w lewo jedzie, a w prawo jak w prawo, ale jak z drugiej mańki się stanie, to na odwrót. Oj, i mnie zaraz zacznie pod czaszką mulać. Nu, zapodawaj w szklanki, Kaźmirz, bo ściemniać się zaczyna.

    OdpowiedzUsuń
  69. Nu to takoo było -dumał ja, dumał i nic. Trzecia niedziela nadejszła a ja nic. Umysł u mnie nie skażony żadno myślo, tylko łeb napaździerza. Tak pojechał ja do szeptuchy i ona dla mnie przepowiedziała, że wszystko dobrze będzie. Tak i ja wszystko skreślił i okazało sie, że dobrze ja zrobił. Profesory później mnie pytali skąd ja taki mądry, bo one to trzydzieści lat liczyli i liczyli i wreszcie sie doliczyli, że to wszystko prawda. Coś mnie tam jeszcze mówili, że jak ja tak szybko, szybko traktorkiem z przewracarko-zgrabiarko bedę jechał, to moge ja spotkać swojego starszego brata, ale on będzie młodszy. Ot durne toż u mnie brata nie ma, tylko siostry. I jeszcze, że tam czas sie ugina czy cuś - to im powiedziałem, żeby do Ciebie zajechali, to im tak się ugnie wszystko, że na czworaka będą chodzić. No ale dymplomowanny jestem przewracarko-zgrabiacz plus trzy klasy szkoły podstawowej.

    OdpowiedzUsuń
  70. O, znakiem mówiąc Ty zdolny ponadprzeciętnie jesteś.
    Hehe, mówisz, że ode mnie wszystkie nauginane wychodzą? Co za franca, może ciągnie z piwnicy abo może moja nowiuśka kucheneczka gazowa co od siebie dodaje? Poniucham ja ją jak do chałupy zjadę.

    OdpowiedzUsuń
  71. U mnie dynia jak mój łeb malutka leży w koszyku i od dłuższego czasu zastanawiam się co z tą gratką na działce wyhodowanej, czyli na gównie prawdziwym co to Teściowa z wioski załatwiła a tu trafiam na taki przepis. Dzięki.
    Nie wspominając, że pan Dobrodziej wspaniałą rękę masz do opowiadania, które mi daje może nie taką satysfakcję jak jedzenie - ale porównywalną. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  72. Antoni i Każmierz nu Wy takie mądre,po jakich Wy korytarzach w tych szkołach chodzili-poziomych,czy pionowych.
    Pałąk sie znalazł,był w sąsiedniej wsi na agitce.A jakże pomoc obiecały.Antoni zrób cóś z tym,bo Twoich sesemesów nie przyjmują.Zapodają że"podany numer bloga nie istnieje".
    Halina.

    OdpowiedzUsuń
  73. grosik oddany i został przyjęty;-)
    pozdrawiam miło

    OdpowiedzUsuń
  74. Bareya, podziękowania przekażę Bazylukom Lubie i Kaźmirzowi ;)Jak Ci zostanie tej dyni trochę, to w archiwum mam coś z dynią (świetna jest z winem). Dzięki za uznanie, kumie, ty też dajesz radę. Zostałem dziś stałym czytelnikiem Twoich blogów.

    Halino Pałąkowo, po korytarzach my chodzili jakie trafiali się. Kamień z serca, że wasz stary odnalazł się zdrów i cały. A jak sesemesów nie przyjmują, znakiem mówiąc źle kodzik wpisany. Duże"i"-zero-zero-267, bez żadnych spacji.

    Donatella, dziękuję bardzo i na stakana czego dobrego proszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  75. Nikt mnie nie namówi na sms w telewizyjnych teleturniejach i tym podobnych rozrywkach, ale dla Ciebie Antoni to zrobię. Za ten śmiech przed monitorem, gdy Cię czytuję. Zabawiasz się "Osadnikami z Catanu"?

    OdpowiedzUsuń
  76. Hura! Hura! Jak miło :) Co do Osadników, to ja to mniej, Bazyluki zabawiają się, ale dla towarzystwa lubię porzucać kostką. Z gier to ja więcej we wojnę, we warcaby ośmiopolowe, w szczura i w ganianego na chlastanie po nerkach. ;)

    OdpowiedzUsuń
  77. Spuścić Was z oka na chwilę i bale odstawiają. Co tam dobrego jeszcze zostało - oprócz pustych butelek?

    OdpowiedzUsuń
  78. Heh, Zemfi krotochwilna jak zwykle! A było nie spuszczać, bo się społeczeństwo bezhołowi!

    OdpowiedzUsuń
  79. Obiecuję już trzymać rękę na pulsie - tymczasem sama balowałam ;))

    OdpowiedzUsuń