Od rana jakoś tak ciężko dla mnie było. Ledwo wstałem. Do kuchni doczłapałem resztkami sił. Bez mocy byłem i przytłoczony jakby mi ktoś powiedział, że Maciaszczyk produkcji zaniechał. W ramionach na dodatek silnie mulało jak na reumatyzm. Proza życia albo zatwardzenie, dumałem szykując herbatę i kanapki z salcesonem. Ale żeby tak od samiuśkiego raniutka? Ani ta swołocz Baciuk mnie jeszcze dziś nie wnerwił, ani nie dostałem kolejnej bumagi z urzędu skarbowego, że nadal czegoś tym hienom nie zapłaciłem. A za co miałem płacić? Nic dla mnie one nie dały, a chcą żeby im pieniędzy słać jak Walerczyk Janusz nieślubnemu potomkowi. Kołowate te ludzie, jejbohu.
Po śniadaniu polazłem na gumno zadać żywinie, ale z ledwością się ruszałem, tak mnie dopadło. Aż na kamuszku przysiąść musiałem, choć zimno było że dupa odpadała. Patrzajcie, jakie terminy nastali. Może dostałem ja tej choroby, co na nią do tej pory tylko królowa angielska chorowała? Chimera czy deprencja, nie pomnę. W każdym razie globus jakiś. Może to być, panie, ten tego ten, może to być.
Aż tu nagle jakby piorun mnie pizgł. Przypomniałem, że w nocy trzy razy sturliwałem się z barłogu, a raz, jak chciałem przewrócić się plecami do okna, to szyba poszła w drebiazgi i mam ja teraz w całej chałupie świeże powietrze. Zaodraz przed oczami stanęło mi, jak przed Gromniczną w przeszłym roku gadałem z Ancioszko Stanisławem o polityce. Powiedziałem ja wtenczas dla niego, że garb mi wyrośnie albo ręcy uschną jak polityk przyzwoity u nasz trafi się. No i masz babo placek ze śliwkami posypany cyjankiem, toż przecież jak nic któryś mataczyć przestał i na uczciwość nawrócił się, a ja politycznie naznaczony będę za niewyparzony jęzor. Oo, z garbem to ja u Kazberuk Walerii szans żadnych mieć nie będę.
Ustawiłem się bokiem do słonka i popatrzyłem na cień na śniegu. Olaboga! Żesz w mordę, wielki jak czort, a równiutki jak gdyby hebelkiem ciosany. Co to, w pięciu te politycy do zakonu żebraczego we włośnicach się najęli, czy jak? Niech to borsuk obszcza. Pokuśtykałem do chałupy i wygrzebałem w sionce lusterko, co ja przy nim dwa razy w rok golę się i strzygę. Zaglądnąłem i wydało się. Toż wczoraj ropę szmuglowaną od Ruskich kupowałem. Beczkę nieść niewygodnie, więc z postronka uprząż uprzędłem i na plecach ją uwiązałem. Zaś popod drzwiami do chałupy list od Radziulisa Czesława leżał. Zacząłem czytać, o baniaku zabyłem. Ot, pomorek.
Jakie to szczęście, że nasze polityki heroicznie niezmienne są jak rozchodzi się o uczciwość życiową, bo byłbym przepadł z kretesem. I szczęście, że dobrych sąsiadów ja mam. Szuwaśko jak o moim zestresowaniu dowiedział się, zaraz na wieczór zaprosić się pozwolił. Mówi, z gąsiorkiem ja do ciebie, kochanieńki, zaglądnę i prędziutko dla ciebie durnoty ze łba wywietrzeją. Damy radę.
piątek, 15 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wiedziałam ja, że Szuwaśko dobry człowiek i smucić Ci się długo nie da ! A jaka przebitka na tej szmuglowanej ropie ?
OdpowiedzUsuńOj, Antoni, polityków, to my mamy bardzo przewidywalnych, Twoim plecom na pewno nic złego się nie przydarzy, także spokojny możesz być o szanse u Kazberuk Walerii, a pewnie pomocną będzie na okoliczność niespodziewanej depresji, bo to tak już jest, że jak jedno spada w dół, to drugie pomaga mu wyciągnąć się z depresji :-)
OdpowiedzUsuńAjajaj, no nie możesz się tak nadwyrężać, Kruszynko. I ten, no... ten na pamięć wypij czasem :)
OdpowiedzUsuńPrzebitka będzie ze złoty pińdziesiąt.
OdpowiedzUsuńPrzemijanie, tak i ja myślę, że garb dla mnie nie przytrafi się. Z Kazberuk Walerią i depresją może być różnie, bo przynudliwa ona i mędzi bez ustanku. No, ale ojcowizny czterdzieści hektary ma i oborę na sto krów! Nie przelewki.
Magenta, toć popijam eliksiry maciaszczykowe, ale coś dla mnie zdaje się, że za mało ;)
A
OdpowiedzUsuńmi też już się serce ścisło...
Ale okazało się' że wszystko w porządku - i z Twoimi plecyma i z politykami, obojętnie z za jakiego krzaka.
Oj, szczęśliwie ja zdrowy okazałem się, a na pamięć Pałąkowa ma dla mnie nalewkę na jakichś ziółkach naszykować.
OdpowiedzUsuń