czwartek, 24 lutego 2011

Zimowa pomidorowa

















Kiedy się robi zimno, kiedy wzmaga się tęsknota za nietekturowymi pomidorami, za zapachem letniego, aromatycznego jedzenia, robię pomidorową. Szuwaśki nie zapraszam, bo on zawsze narzeka, że za mało tłuste. Pomidorową, która pachnie, i która nie ma koloru kwaśnego koncentratu rozpuszczonego w kwaśnej śmietanie. Posłuchajcie, jeśliście łaskawi.

Najwpierw trzeba zrobić fajowy bulion, ale o tym może kiedy indziej. Wiecie, wiele gatunków mięsa z kościami upieczonymi na brązowo, a potem gotowanymi przez wiele godzin w wodzie uzupełnianej w miarę ubytku, po czym odparowuje. Francuzi zalecali dodatek mięsa kruka, ale tę żywinę ciężko ubić, z procy ciężko. Przynajmniej stary Pałąk tak mówi, a on wiewniórki jedna za drugą zdejmuje.

Warzywa kroimy grubo, skrapiamy oliwą, sokiem z cytryny, lekko solimy i pieprzymy. Pieczemy pod rusztem aż zmiękną, a ich brzegi ślicznie się przypieką.

Kmin, kolendrę, koper prażymy na suchej patelni, po czym ucieramy w moździerzu.

Pół szklanki kwintesencji rosołu uzupełniamy wodą, dodajemy upieczone warzywa razem z oliwą i sokiem, który się wypiekł, zagotowujemy, dodajemy puszkę pomidorów z puszki, otręby, gotujemy do zawrzenia. Blendujemy. Dosypujemy kurkumę (szafran - jeśli ktoś zauważa różnicę) i zmiażdżone ziarenka. Na koniec czosnek, który na świeżo sypany da silny aromat.

Chlebek (im więcej, tym lepiej: z dobrego chleba grzanki smakują wybornie, więc jak zostanie, zawsze może być za zagrychę), no więc chleb przypiekamy na maśle z oliwą.

Zupa wygląda i smakuje radośnie. W sam raz na zimowe odrętwienie. Czosnek, kmin wspaniale roznamiętniają przygaszone obejmowanie delirycznej, z lekka zamglonej mrozem koszelewskiej bagiennej równiny za oknem. Nu, do wiosny.

Składniki:
1,5 l bulionu,
2 marchewki,
2 pietruszki,
1 mały seler,
1 ząbek czosnku,
1 cebula,
2 łyżki otrębów,
1 puszka pomidorów,
17 kromek dobrego chleba,
2 łyżki masła,
2 łyżeczki kminu rzymskiego,
2 łyżeczki ziaren kolendry,
3 łyżeczki kurkumy,
1 łyżeczka kopru ogrodowego.

16 komentarzy:

  1. Ale tu fajowo... swojsko znaczy sie. Podoba nam sie!! czytamy dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest to. Musze zrobic bo tez chodza za mna pomidory a na te letnie to jeszcze ho ho ho. Bez pomidorow trudno wyzyc Dobrodzieju - bez dwuch zdan. Zupa w skladnikach podoba mi sie wielce.Kmin, kolendra w ziarnach, koper. To jest to moj Drogi.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. To poezja, nie zupa.
    I gynsto, jak by u nas powiedzieli, nie trza sie łyżkom omachać, żeby se pojeść.
    Pozdrawiam - Marzynia

    OdpowiedzUsuń
  4. pomidorowa zawsze super jest :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajoska. Zrobię se taką tysz...Tylko jeszcze cynamonu dodam.
    A powiedz, bulion redukujesz do ilości tej nędznej połówki szklanki?
    Ja tez tak robię, tylko wychodzi mi tego znacznie więcej i nadwyżki zamrażam w postaci kostek ( takich, jak kostki lodu)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak... Poczuć smak lata zimą...
    Ciekawe dodatki czyli kmin, kolendra i koper.
    Zapisane do wypróbowania.
    I jedna uwaga trza było zrobić sobie latem przecier pomidorowy jako ja zrobiłem i puszki niepotrzebne. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dario i Jarku, życzę miłej, choć - nie ukrywajmy - niezbyt wyrafinowanej lektury ;)

    Bareyo, ja już wymiękam. Tak się chce pomidora, aż szczęki ściska. Tektury, którą teraz sprzedają pod handlową nazwą pomidor hadko tknąć, więc trzeba się przemęczyć. Jeszcze z pół toku i bedzie :)

    Mamamarzyniu, a jakże, gynsto! Co ma być luro, czy nie tak, co?

    Doroto, a mnie taka z ryżem i koncentratem jakoś nie za bardzo smakuje. Ale się czepiam!

    Nie, Agik, redukuję gdzieś do litra - półtora. Więcej się boję, bo i tak galareta wychodzi taka, że ciężko nożem się wbić :) Rozlewam po pół kubeczka jednorazowego albo do pojemnika na lód, tak jak Ty, i mrożę.

    Aha, dobrze Ci mówić, Ojcze Dyrektorze, trzeba było. A kiedy ja leniwy ponad miarę jestem, to co ja mam powiedzieć? Przecier zrobić... Wtedy kiedy się przecier robi to ja na kamuszku posiaduję, na słonko się gapię się, ździebełka trawkowe skubię, sikorki obcinam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, taka zupka to odstraszy zimowe chłody :)
    P.S. Pogadam z moimi kotami, to może Ci tego kruka do bulionu załatwią...

    OdpowiedzUsuń
  9. O tak. Pomidorówka to moja ukochana zupa, którą przyrządzam, gdy chcę przywołać wspomnienie promieni letniego słońca. A to już tak blisko...

    OdpowiedzUsuń
  10. Grażka, dzięki! Pisze się na kruczynę :)

    Kuba, jakie blisko?! U nas śniegu po kolana i nie chce się topić mimo że od tygodnia z hakiem słonko zaiwania jak durne jakieś.

    OdpowiedzUsuń
  11. A po takiej pomidorówce przepysznej czas na mrowisko...!
    Antoni, toć ono i u Ciebie być powinno:)

    OdpowiedzUsuń
  12. A widzisz, Ewelajno, mnie do babińca nie wzięły. Pewnie obawiały się, że jak zacznę polewać maciaszczykowe dobro, to nie mrowisko wyjdzie, ale co najwyżej mrówkojad :) A poza tym mi ze słodyczy to najlepiej golonka w miodzie udaje się :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tosku, 17stoma kromkami chleba to mnei udobruchales, choc nawet zla nie bylam :D

    A zima to okropna jest, jestem zdania ze caly rok powinno byc tak kolo 20 stopni (plus!) by dobre pomidory byly na okraglo w sezonie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tośku, to nie tak! Po prostu my wiemy że Ty ze słodyczy to kiszone ogórki najbardziej, no nie jest tak?
    :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. wow... taka pomidorówka, mimo że bez makaronu musi być smaczna...
    tylko tego kruka przydałoby się upolować...

    OdpowiedzUsuń
  16. Buruuś, dzięki temu, że jak zwykle pozapominałem odpowiedzieć na komenty, mogę teraz napisać tak: a czego Ty chcesz, toż wiosna! ;)

    Taaak, Moniko, ogórki i gararetę :)

    Lauro, trwają starania zmierzające w kierunku zdobycia kruka. Stary Pałąk zasadza się w piątki z procą w okolicach Trupiego Wygonu :D

    OdpowiedzUsuń