piątek, 14 sierpnia 2009

Mamkoty















Mamkot to jest, uważajcie, taka franca, co łazi po ludziach kiedy śpią; domaga się żarcia; wskakuje na pierś z wysoka kiedy chce okazać swoje uznanie dla obiadu; chce wyjść kiedy właśnie przyszliście i prawie śpicie; domaga się żarcia; sra i szcza po wszystkich pojemnikach z piaskiem, które nieopatrznie (a nawet opacznie) zostawiliście w kiblu; domaga się żarcia. Przyłazi kiedy tylko na komputerze zaczniecie coś pisać, żeby ogonem strącić myszkę albo łapami napisać "ifakju" na końcu maila z prośbą o podwyżkę do prezesa Wielkiej Korporancji. Entera wciśnie w promocji. Taki to mamkot. Domaga się żarcia. Dobrze, jak czasem świeczki przypilnuje.


















Najwięcej naprzykrza się kiedy mięso się kroi. Możecie ciąć sobie marchew albo i jego wysokość szpinak. Mamkot śpi. A teraz sięgacie do lodówki (wyciągać nie musicie) po mięsko. W ułamku sekundy macie mamkota, który przeplata się wam między nogami, krąży, siedzi, i którego wzrok mówi "Khem, już mi dupa wrosła w te kachelki. Ja byłem przed tą panią, i leżę tu od przedwczoraj".













Mamkot to jest też taka żywina, że jak komu źle, to przyjdzie przytulić się. Albo jeden z drugim ink-jank ułoży czy inną mandalę. Z kolei kiedy śpiewasz, w pląsach nie ustając, to cię w kostkę ucapi, swołocz, i pazury nieprzycięte wbije gdzie trzeba. No bo jak przycięte, to po co wbijać?

Ale kiedy się dołujesz, to, tołpygo ty moja ulubiona, to wtedy zaiste maszkota. Któren śpi.























Maszkot, wy moje wróbelki, to jest takie stworzenie, które jak się wysra i nażre, to całkiem miziajne jest, ale ten stan nie jest stabilny i po kilku sekundach zmienia się w olewnictwo albo głęboki sen. Wróbelków może nie powinienem wspominać, bo maszkoty z reguły dość łowne są i nie przepuszczają żadnej żywinie mniejszej niż one same. Z wyjątkiem, niestety, komarów. Wyśledzi taki maszkot wszelkie latające badziewie, bywa że skrzydła ćmy albo motyla sterczą mu z pyska kiedy coś tam sobie chrupie, ale komara nie tknie. Wiecie, dlaczego? Ano dlatego, żeby ten komar latał wam w nocy koło ucha. Machacie ręką, komar lata, a maszkot ma uciechę. Z maszkotem nie ma żartów. To znaczy są, ale tylko te, które bawią maszkota.

Inną sprawą są kot lety, o których opowiem wam jak tylko skończę jeść kisiel.
















A wy w ogóle to maciekota?

Maciek, ot, a o Tobie ja pomyślałem właśnie, druhu, i nie wiem, dlaczego. Chłopie, co u Ciebie? Kupa lat jak od nas z naszej koszelewskiej domeny pojechałeś we w świat tatowym kombajnem.

Maciek, ot, to taki gość, co na nim zawieść się nie można się. Zawieźć najwyżej, bo do pomocy okrutnie pilny. Miał on przedwczoraj, trzynastego sierpnia znaczy się, urodziny. Złóżcie chłopakowi życzenia. Zawsze on, ten Maciek, mówi "Mielibyśmykota, ale cóż".

Mielibyśmykot, słowiczki ulubione (ups, żadnej ornitologii!) to taki, nie przymierzając, Heniek. Potulny, ciepły, troskliwy. Kiedy do chałupy wracasz, jak pies czeka i czeka na pieszczoty. To ten czarny. Jak nie kot.

Jakniekot nie wymaga wyprowadzania, bo w końcu to niepies. Sam też siękarmi, tylko czasem przychodzi po należne. Żeby nie było, że za darmo pozwala się miziać. Jakniekoty są przyjemne, bo nawet jak liżą jajca, to robią to w dystyngowany sposób, a nie tak po chamsku jak psy czy te panie na filmach. Jakniekoty robią też hopki, ale tylko kiedy im się chce. Jakniekoty są fajniejsze od maszkotów. Maszkoty są czasem jak "o masz, kot nasrał do paprotki".















Awymaciekota?

EDIT: A ja już niemamkota. Tego szarego. Poszedł sobie i nie wrócił, dwie niedziele będzie. Fajna Gapa. Mam nadzieję, że się do kogoś przyplątała, że nie miała bliskiego spotkania z psem, samochodem albo złym człowiekiem.

8 komentarzy:

  1. Ja mamkoty dwa: Fdidę i jej synka Nuka. Oba czarne, z małymi białymi łatkami. Przytulne, jak nie wiem co : Nuk bezinteresownie, Frida koło lodówki. To ona jest amatorką surowego mięsa, Nuk nie ruszy, ale za to smażoną wątróbkę potrafi ściągnąć z patelni.Lubi też ciasto, zwłaszcza sernik i towarzyszy mi przy porannej kawie, podjadając ciasto z ręki. Kiedyś wciął jabłecznik pozostawiony na stole a w dowód wdzięczności zostawił na talerzu myszkę!Jak był mały to aportował jak psiak. No i wyciągnął mnie dwa lata temu z solidnego doła...Mogłabym dużo, ale pewnie się nie zmieszczę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj ja mamkoty dwa :) Wesoło z takimi łobuzami bywało. Teraz jeden zachorował ciężko, a drugi zrobił się zazdrosny. Ale obydwa kochane są te mamkoty moje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ubawiłam się setnie:)
    I ja mamkota. Choć został w domu rodzinnym, nie zniósłby tylu przeprowadzek:)
    Charakterny on, kapryśny, niedotykalski, interesowny oraz napastliwy (wbija się w nogę pazurami jak mu się coś nie podoba;)
    Na mięso reaguje identycznie. A bez mięsa wołać go możesz godzinami;)


    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki, dziewczyny, za odzew. Kochanieńkie Wy moje koszelewiaczki.

    Właśnie wróciłem ze spaceru, bo szukałem uchżesztykota, co się szlaja, a do chałupy zagląda kiedy głodny albo spać chce. Fajny, charakterystyczny taki. Ogon ma jak maczugę: krótki, gruby, a końcówkę ma złamaną w 3 miejscach pod kątem 90 stopni. Jak nic, w drzwiach przycięty musiał być. To ten z foty na górze. Co ja gadam. Ta, nie ten, bo to ojejkukotka jest. A Heniek to na oddzielny wpis się nadaje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mamymykoty. Trzy. Henrykiem tez jednego nazywamy, ale czarny to jest ten drugi. Trzeci ma podobno na imię Wnuczuś (ojciec mój Jan Radosławem zwany nie wiadomo dlaczego go tak nazwał, jak go kiedyś na wakacje podrzuciłam), ale nie reaguje na imię, reaguje za dźwięk otwieranej puszki. Mamymyuciechy z tą wesołą gromadką - a to nasikają do buta, a to wazon strącą, a to pobiją się do krwi (ale jest co na jutuba wrzucać). Maszkot kreatura z natury poczciwa i dobroduszna. Tylko, że kultura zamieniła je w złośliwe, złe Kotwory.

    OdpowiedzUsuń
  6. umarłem byłem, w połowie tekstu już martwy pod biurkiem leżałem.
    Nie posiadam zarazy takowej - naczysię - jakaś tam łazi sobie wolno po stodole, ale ja się tam do niej nie przyznaję.
    psamam, leży tylko i się gapi jakby chciał powiedzieć "ech, ludzie ludzie, wy to jednak wszystkie głupie jesteście, smutek mnie ogarnia jak na was spoglądam". Bo to bokser jest - taką ma facjatę, jakby w mur jaki przywalił i tak mu już zostało, może też się stąd ten smutek jego bierze.
    Podoba mnie się tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ot i przeprosić przyjdzie za z nud umarcie i popod biurkiem uśnięcie. Wiedziałem, że za duży słowotok u mnie jest.

    Psamasz? Szkoda, że smutny, ale może mamkotem go rozweselim?

    Jak się dla Ciebie u mnie na gumnie podoba, to Ty wpadaj, czort! A i ja dłużnym, nie pozostaję, choć ja Twój blog bardziej podziwiam i zazdraszczam zdolności manualnych i inwencji. Bo ja to tylko takie koszelewskie wioskowe jedzenie robię, że i w klubokawiarni naszej dostaniesz od bufetowej Danuty.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty sie tam Danutą nie przejmuj, bo to i tylko bufetowa jest i bufetową pozostanie. We klubokawiarni z resztą.
    A pisać tak nie umi.
    No i pomysłow takich nie posiada - dżem eksperymentalny ze szpinaku... tom Ci inwencyji pozazdrościł serdecznie.

    s Cieszyńskiem pozdrowieniem spod smreczków beskidzkich i znad olzy piknej rzeczki, hej!

    OdpowiedzUsuń