Popiliśmy my pozawczoraj z Szuwaśką u niego na gumnie, temu zaprzeczyć się nie da, bo cała wioska słyszała, a ksiądz proboszcz załamał ręce i powiedział, że tyle rozmarynu to i na całym świecie nima. Jeszcze wczoraj ja tyłem chodziłem, to i do komputerka nie siadałem, bo to, panie, ciężko w stanie wzmożonego zapotrzebowania na ciszę dymamem pedałować ażeby elektryfikacji naprodukować.
Pozawczoraj sołtys nasz przyszedł do mnie, że beli z kiszonką dla krów poobracać trzeba, bo zamokli. To wiadomo, energetyzować się trzeba było, bo jak wy może wiecie, robota na gospodarce ciężka jest i poświęceń wymagająca. Jeszcze od Baciuka, tego memłona, odganiać się musieliśmy, bo łaził i nic tylko wypytywał, kiedy skończymy. Nawet konkurs rzutu widłami w Baciuka my z sołtysem wyczmoniliśmy, ale to tak tylko dla rozerwania w przerwie na stakana. Może my takiego konkursa zrobimy jak się Gminne Zawody Gimnastyczne odprawiać będą?
Czekaj czekaj. Baciuk... pytał kiedy skończymy... Popisano głupot po blogu... Baaciuuk! Swołocz ty gliniewicka jedna, czekaj ty, już ja dla ciebie porachuję te trzy zęby, co się dla ciebie w gębie zostali. Minuty twoje są policzone jak pryszczy na twojej łysej pale, chędożaku leśny ty, kaczy bobku rozlazły, mendo zasyfiona, gnojojadzie usmarkany! A żeb ciebie knury włóczyli za moje udręczenie!
Tylko skąd on taką hadką gadkę zna, ciekawość. Jakbyś letnika słuchał. Jak nic nająć kogoś musiał, pokurcz jeden. W rzeczy samej, kultywator dwie niedziele temu nazad sprzedał. Ooo, pomorek! Już ja dla niego golgotę naszykuję, czort!
—————————————————————————— <—— cienka kreska
PS. Soraski za wyrazki nieprzystające do dzisiejszego dnia, ale tak się w tym roku złożyło, że 1 kwietnia wypadł w Wielkim Tygodniu. To mój pierwszy blogosferyczny prima aprilis, więc nie mogłem się powstrzymać, mimo że nie próbowałem. Obiecuję, że to był pierwszy raz i że na przyszłość się nie poprawię. Kłanialski. Podpisano
No, nareszcie, powitać Antoniego! Najbardziej to nas wystraszył koń Poszepszyn. To nie zwiastowało niczego dobrego...
OdpowiedzUsuńNo ja mysle, ze z gasiorkiem... Chcialabym tu tylko nieskromnie zauwazyc, ze bylam jedna z nielicznych, ktora ani na chwile nie uwierzyla w te Baciukowe bajanie. Nie to, co poniektorzy, jak te choragiewki na wietrze... ;-) Pozdrawiam serdecznie na Swieta.:)
OdpowiedzUsuńJantoś, wiesz Ty co! A o Kumach swoich Najmilszych toś nawet nie pisnął. A my tu z Tobą równo - ręka w rękę z tym rozmarianem.
OdpowiedzUsuńDobrześ przępedził tego Kulasa, bo nie nawykłam ładnie pisać i mniem męczył ten sawuławiwr.
Wspaniały pomysł na Gminne Zawody Gimnastyczne! Bo normalnie sportowcy rzucają bez sensu różnymi rzeczami, a tak to byłby cel! Mógłby nawet uciekać!
OdpowiedzUsuńDodałabym też jako osobną konkurencję pedałowanie dymamem "ażeby elektryfikacji naprodukować". Byście dodatkowy pożytek mieli :)
uściski świąteczne :)
JEST!:)
OdpowiedzUsuńWRÓCIŁ!:)) Cały i zrowy na szczęście!
:-)))
Za "przylaszczki niebieściuchne" wspaniałomyślnie wybaczam Ci tego Kut...Kulasa;)
Antoni, ja tak dumam, że to jaki atak hakiera był! Chciał na Twoim poletku namieszać, kiedy Ty na gumnie... Ja Ci dobrze radzę - zasieki postaw wkoło kompa, bo z hakierami to nie przelewki!
OdpowiedzUsuńAch, co za ulga :)
OdpowiedzUsuńWitaj Antoni, wybaczam Ci wszystkie słowa niecenzuralne, bo tak się cieszę, żeś wrócił :)
Czyli tak, jak myślałam: zhakowane konto Antoniego zostało, ot co! Musisz lepiej zabezpieczyć na przyszłość, żeby ten Franciszek tu nie grafomanił się.
OdpowiedzUsuńWesołych!
OdpowiedzUsuńNajweselej jest tradycyjnie w Wielki Poniedziałek, kiedy leje się nie tylko woda...
Dobrodzieju mój: wielkie talenta macie do pisania tych wesołych dyrdymałów. Poprawiają mi one samopoczucie jak dobre jedzenie.
OdpowiedzUsuńZ kwaśną miną się dziś obudziłem, chyba jakieś kwasy z jakiego badziewia supermarketowego musiałżem spożyć ale to opowiadanko mięśnie brzucha wprowadziło w odpowiednie drgania i już mi lepiej. Pisz Dobrodzieju bo to Twoje pisanie dobroczynne skutki jakieś dziwne posiada. pozdrawiam
:DDD No, z krzesła bym spadła, gdybym nie leżała w łóżku :DDD Aleś mnie rozbawił tym schizofreniczno-blogowym prima aprilisem :DDD
OdpowiedzUsuńHihihi, śmieję się i przestać nie mogę - ale Wy tam musicie na tych kumach mieć zabawnie :DDD
Antoni, Mój Drogi, zabawnie jest tutaj z Tobą, oj bardzo :)
A skądżeś Ty wytrzasną tego memłona, ja się zapytuję? Mam ja z nim zabawną historyjkę - choć zupełnie nie do upubliczniania :D
Bywaj zdrów na Święta, wpadnę znów jak mi się chwilka znajdzie :)
Kochanieńkie moje ludziska, toście na mnie czekali? Oj, wyściskałbym ja was i wytarmosił za poliki! Tititi! :D
OdpowiedzUsuńHano, kuń potulnym zwierzęciem jest, za wyjątkiem radziulisowej kasztanki oczywiście, bo ta to zołza jakich mało. Gryzie ona jego jak za późno z klubokawiarni wróci albo jak porządku w stajni nie utrzymuje.
Anastazjo, dobrze jest mieć na kogo liczyć. Zdaje się dla mnie wszakże, że co poniektórzy to tego Kut..., oj, kiedyś mi się wypsnie, Kulasa podpuszczali tylko. Kto to może wiedzieć... No, ale że co poniektóre łopoczą, to fakt, a nawet trajkoczą - o ile gadatliwe ponad miarę ;)
Zemfi, ciiii! Ksiądz proboszcz przeczyta, że wy takie same bejce jak i ja, i co, gruntu pod pomnik nie będzie i pod hippiscusową rabatę, że o parcelach na naszą komunę nie wspomnę. Oj, jak ja tamto smęcenie przeczytał, to olaboga, toż to chyba ze dwa studia skończyć trzeba żeby takie durnoty wypisywać, bo normalny człowiek, co ma podstawowej szkoły osim klas, to nie nawypisuje takich.
A to i dobrze gadasz, Magento. Rzut do ruchomego Baciuka (a może przywiążemy jego do palika i tylko ręcy i nogi dla niego urchomimy, bo jeszcze kto nie trafi?) i pedałowanie dymamem. A nie, pedałowanie odpada, bo się te, no, normalne inaczej zbulwersią. To może gejowanie dymama? :)
Dzięki, Dikejko, ale ten Kut... ooo, mało brakowało! ten Kulas to nie ja, to Baciuk, ta swołocz!
Oj, Komarko, mówisz, hakiera? U nas prelegencja była latoś o hakierach, i tam mówili żeby się bronić. To co, może chałupę drutem kolczastym otoczę, a sam siędę na zydelku z sierpem i będę wypatrywał? Może i dobrze radzisz...
A, grażynko, i ja się cieszę, że łeb nie taki ciężki jak wczoraj. Ooo, porządzili myśmy z Szuwaśką! Przy tych belach i my jak bele byliśmy. Ot i umartwienie dla nas wyszło nieprzeciętne.
Muscat, mus będzie coś wydumać, bo przecież zęby bolą od takiego bałbotania.
Mamamarzyniu, najweselej jest w poniedziałek, o ile nie przesadzi się w niedzielę ;)
Z podziękowaniem, kumie Bareyo! A wiesz, to ciekawe, ja tu sobie plumkam co ślina na język przyniesie (aby nie nazbyt mądre było), a ludziska potrafią i maila przysłać z informacją o teprat... terrap... no, leczniczym działaniu tej mojej bazgraniny. Dziwne. Nu, ale widać wioskowe życie ludzi ułagadza i nastraja optymalistycznie ;) Dobrze, że nie nudzi się, bo czasem mam wrażenie, że może być nużące czytanie w kółko o tym samym, znaczy się o rzepaku i o podorywce ;)
Tilianaro, miło dla mnie. A co dla Ciebie, dzieciaku, choraś? Czy z małą Hanią się wylegiwujesz? ;) Hehe, tak, te kumy to one śmieszne są, jejbohu! Baki zrywać. Muszę ja to wszystko pospisywać żeby pomniki z mydła malinowego i rabaty z hippiscusa nie przepadły.
Memłona skradłem z dowcipu o "połóż głowę na mem łonie". Zapodawaj krotochwilę, i to śmiało. Jak to mówią, mój blog i będą tu takie bezeceństwa, jakie zechcę ;) a jak kto delikatesik, niech wraca do segregowania fasoli.
Dziękuję za życzenia. Kilka ciepłych słów ode mnie (a nawet ze dwa częstochowskie rymy) zapodam futro, bo teraz muszę iść pozgartać lucernę.
:))) Dzieciaku - a to dobre :D Antoni, teraz mi żeś się przypochlebił Kochanieńki :) Chodź no tu, to aż się ucałuję :*
OdpowiedzUsuńNiestety mnie nie mała Hania w łóżku trzyma - do niej to mnie raczej z pieleszy ciągnie. Za to jakieś wirusy mnie złapały i trzymają zawzięcie - chyba mi śliwowicy potrzeba, co by je zdezynfekować :D Ale skoro jakieś medykamenty zażyłam, mogę poczytać sobie więcej o Twoich poczynaniach i Franciszka wtrąceniach :)
A tak przy okazji to Ty się Antoni z Franciszkiem zaprzyjaźnij, a nie krzycz na niego - nie tylko strusie jaja Ci będzie podrzucał na jajecznice dla Ciebie i Kum, ale i może jego synek dobry, Polik, swoimi uprawami się z Tobą podzieli :)
Polik na całusa wystawiony, to raz, dziękuję. Śliwowincja w drodze. To dwa. Z tą łajzą bratać się nie zamiaruję, a ziółka sam se wziąłem jako reparacje wojenne i będę się kurował, bo czegoś mię w krzyży szczyka. Hm, nawet niczegowate one są. O, widzieliście? Przeleciał klucz kwadratowych śliwek! To trzysta dwadzieście.
OdpowiedzUsuńAntoni, a daj znać, jak placek wyszedł ! Ja dopiekam ostatni - właściwie, to chlebek cebulowy a za Twój zdrowaśki odmawiam :)
OdpowiedzUsuńPlacek wyszedł bardzo smaczny, choć wziąłem za dużą formę, więc jest cienki. Może podam go na ciepło z lodami i powiem, że tak miało być ;)
OdpowiedzUsuńWażne, żeby się ta energia krzesała :)
OdpowiedzUsuńWesołych pisanek :)
O, to się cieszę ! Zapomniałam dodać, ze to naformę o średnicy 23 cm. Ale z lodami będzie pycha :)
OdpowiedzUsuńAntoni, nie mogę dostać się na Kumy. Wyświetla mi jakiś błąd, nawet po zalogowaniu :(
OdpowiedzUsuńSprawdzałem, u mnie jest ok. Nic zresztą nie zmieniałem.
OdpowiedzUsuńAntoni, już jest ok - to blogger strajkował...
OdpowiedzUsuńO Antoni, ja wiedziałam, że wczoraj to jakowaś inwazja była, bo przecież mój komputerek drutem kolczastym otoczony, a teren w pobliżu zaminowany, wiem bo dopiero co śnieg zszedł i teraz widać ile tych niebezpiecznych materiałów przez zimę zostało rozlokowanych, no jak na dłoni, a więc ten mój komputerek wył na alarm i ekran świecił na czerwono, że tam nie wchodzić, bo wirus, bo robak, a ja przecież chciałam tylko świątecznie pozdrowić i pochwalić się, że chlebuś cudowny na święta sama upiekłam, że wcześniej bliny pyszne mi się udały, czym poważanie u Męża zyskałam :-)
OdpowiedzUsuńNoblevo, pięknie dziękuję. Poleję w poniedziałek ;)
OdpowiedzUsuńGrażka, Blogger od kilku dni markieruje.
Widzisz, Przemijanie, to może i do Ciebie dobierali się? Hoho, poważanie u męża ważna rzecz, cieszę się, że się przydałem. Pozdrowienia!
Antoni, dobrze, że przeżyłeś atak obcych i jakoś dałeś radę. Widzę jednak, że ostrożny i czujny musisz być. Nie pij w te święta za dużo śliwowicy, bo widać że atakują Cię bezwzględni hakerzy. Wesołych Świąt.
OdpowiedzUsuńOd razu .. ja jemu nie wierzyłem. Jak tylko do mnie Panie Czesławie napisał. Toż tak do mnie w Najsa mówili jak ja im opowiadałem jak ufojludka spotkałem. A spotkałem jak jej bohu!! Tylko lecieć z nimi nie chciałem, bo bańki do domu ciągłem.. a wziąc nie pozwolili. Ciagli mnie nawet.. ale żem bańko w te zielono trabkie walną .. i znikli mnie gdzie.
OdpowiedzUsuńI to samo ja zrobie temu Kulasowi.. jak jego spotkam! Że mnie niby nie ma!!! A kto tu siedzi i Allejua spiewa? No kto?.. Ty Kulasie jeden!
Lo, robię ruchi karate we wsze strony, więc chyba jestem zabezpieczony? ;)
OdpowiedzUsuńŚpiewaj, Czesławie, śpiewaj.