wtorek, 29 czerwca 2010

Proste chłopskie jedzenie
















Tak to jest: prosto się żyje, prosto się je co tam się wyhoduje albo znajdzie. Raz będzie świńska dupa, kiedy indziej polewka na pokrzywie. A dziś nocką zasadziliśmy się z Radziulisem Czesławem u Baciukowego stawu. Pstrąga tęczowego on hoduje. Zapytałem, czy mogę wziąć kilka sztuk względem zadośćuczynienia, bo pozawczoraj ciągnikiem naruszył on miedzę o trzy pięści i gruchotnął w mój płot. Ryby ogłuszyliśmy dziadźkowym granatem z pierwszej światowej i dawaj żniwa rybne uskuteczniać. A co się żab natłukło! Marnować żal, a dobra okazja żeby im odpłacić za całonocne skrzeczenie, co zasnąć nie pozwala. Huechuech, nie pozwalało, że się tak rubasznie zaśmieję! To ja im łapy w czosnek i na patelnię. Francuzem poleciało, ale nie tak światowe jedzenie sobie wyobrażamy, nie tak. Ale co tam, darowanej żabie się w gębę nie gapi.

Składniki:
12 żabich udek,
5 ząbków czosnku,
2 pęczki pietruszki,
0,1 l białego wina,
sok z cytryny,

sól, pieprz.

Przepisów na żabę w polskim internacie nie ma zbyt wielu. Z perspektywy czasu myślę: nic dziwnego. Wybrałem najprostszy i prawie że jedyny. Czosnek siekamy z solą, mieszamy z oliwą i sokiem cytrynowym, wkładamy nogi (żabie, nie własne) i na noc do lodówki ażeby trochę mniej capiły. Następnie wrzucamy je na rozgrzaną patelnię, podlewamy winem i smażymy aż się trochę przypieką a płyn odparuje. To delikatne mięso, więc trwa to chwilę moment. Pod koniec wrzucamy pietruszkę. Wyłączamy gaz i kosztujemy.

Wszyscy mówią, że żabie udka smakują jak kurczak. Aha. Konsystencja może i podobna, nawet delikatna. Smak jakby schamiona krewetka. Czosnku i pietruszki można dać więcej. Można też dodać innych substancji o silnym smaku, na przykład szklankę sosu sojowego, wiadro guajazylu albo trzy kilo ąszua, które przytłumią mdły aromacik płaza.

Na szczęście nie zostanę fanem snobistycznego jedzenia, ale chciałem spróbować żeby się o tym przekonać. Jak by je tu opisać, to żabie mięcho... Póki nie wyginie normalne jedzenie, to niech se te żaby kumkają. Pozostanę przy żywności cywilizowanego człowieka: golonce, żeberkach, kurzych cycach, a takie wymysły niech se Francuz wpaździerza. Niech kurze cyce będą z wami! I z wami! I z Baciukiem też, niech będzie moja strata.

Aha, a może tylko Baciukowe żaby takie średnie są? Baciuk to swołocz jakich mało, może i na jego żywinę to przeszło? Czort, to jeszcze i taką metodą mi nadojadł. O masz, leci bez gumno i coś bałbocze. A czego ten cudak chce? Może żab się nie dolicza. Czekajcie, weznę sierpa i pójdę sprawdzić. Bywajcie, koniczynki pięciolistne.

9 komentarzy:

  1. Dobrodzieju, żabie udka moim zdaniem to przysmak, tak jak raki, które kiedyś u nas w polsze rzędami stały na stołach. Nie wiem czy granatem je tam tłukliście, ale mój wuj ryby dynamitem łowił bo miał zwyczaj w kopalni pracować i przemycać nieco do domu, i wykorzystywał "toto" do zaopatrywania spiżarki.
    Zacne to mięso - jadłem i mogę potwierdzić pod przysięgą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też żabie udka smakowały. Ale jadłam tylko raz w życiu i jest tysiąc innych potraw, które wolę od udek żabskich.
    P.S. Jaki to był gatunek żab? Może ropuchi i nie obdarliście ze skórki?

    OdpowiedzUsuń
  3. Phi! nic wielkiego, żabie udka! Oj Tośku, dałbyś coś wykwintnego, a nie jakimś przaśnym żarciem częstujesz. Nawet śliwowincję pod to głupio serwować ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Uff, dobrze że Antoni na swoją silną pierś przed się wziął próbowanie żabiej odnogi, to już my, z wątłą piersią biedny naród już tego robić nie musim :)
    Tylko może niech jeszcze kochany Sąsiad napisze, jak takiego płaza fachowo "sprawić", bo my nienawykłe... Że po prostu tasaczkiem żabie nogę ciach, ciach i już? A co zrobić z resztą płaza? Na żabi bulion się nada?
    Oświećże nas, Czypraku, oświeć!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pyszności! Jeszcze winniczki! I raki! :)
    Ja też lubię takie proste żarcie, co kica w rowie.
    No i ... to nie jest mięso przecież :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bareyo, Mamamarzyniu, to widocznie nie umiałem ich zrobić. Może trochę przesadziłem z wyrażeniem dezaprobaty, ale po zjedzeniu stwierdziłem "jeśli ktoś kiedyś poczęstuje to zjem, ale żeby z własnej woli, to nie". No, w każdym razie dziś dla zatarcia nienajlepszych wspomnień zrobiłem krewetki po chińsku i po grecku. Mmmm! Robaków nie jadam, ale krewetki lubię bardzo.

    Mmm, to był gatunek ropuhiensis skretenus. Normalne, niebieskie z czerwonym grzbietem i zielonymi brodawkami jadowymi po bokach. Obedrzeć nie obdarliśmy, ale opaliliśmy palnikiem acetylenowym :D

    Samo to, Zemfi, śliwowincja do tego ani hu hu. Próbowałem, to wiem. A i wino ciężko by było. Zresztą, kto się będzie kwasiorem truł. Zrobię ja którego dnia wykwintne mielone z kopytkami i do ognicha przytacham.

    hAniu, no tak, tasaczkiem jego bęc z tej i z tej strony, skórę zdjąć, a resztki dać psom albo kotom, albo i do parnika wrzucić. Proste jak nie wiem i co. Wersja dla leniwych do nabycia w sklepie na M. ;)

    O, Magento, jadasz żabki? No właśnie, może to i nie mięcho? Jakieś dziwne te rozgraniczenia. Powinno być tak, że jak samo nagina przy pomocy odnóży/skrzydeł/płetw, to mięcho, a jak ukorzenione to nie. Weźmy takiego przegrzebka... Niedobry przykład :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm... samem ciekaw jakby mnie wyszły. Bo wprawdzie udka już jadłem nieraz, ale robić własnoręcznie jeszczem nie robił.
    Za to przedwczoraj mój panie kochany miałem ja okazję spróbować kiszek ziemniaczanych co to u ciebie kiedyś czytałem. Wprawdzie te akurat były robione na masówkę w Sztynorckim porcie, więc i odbiegały sporo od tych twoich, ale już się dało zorientować, że potencjał mają nielichy! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja jeszcze nie jadłam, a chętnie bym spróbowała ! U mnie na działce nad jeziorem kumkają, to może zrobię polowanie... Albo w jakimś markecie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ha! Kiszunie , drogi Mico, są pierwsza klasa światowa, choć wersja masówkowa odbiega od ideału. Mmm, zjadłbym.

    Grażynko, jeden granat załatwia sprawę ;)

    OdpowiedzUsuń