czwartek, 10 czerwca 2010

Letnikowe bajanie o elektryczności

Sołtys Szuwaśko siedział w klubokawiarni. Podpierał brodę ręką i leniwie przyglądał się letnikowi, którego zaprosił na poczęstunek. Się wynajmuje kwaterę, się ma obowiązki i trzeba mieć czas na intregrację. Co jakiś czas brał szklanki, sięgał pod stół i napełniał je przyniesioną żurawinówką. „Nie będziem w klubokawiarni wydawać mamony na jakieś tam majonezy”, jak mawia chluba i duma naszej wioski.

Letnik był już nieletko letki. Widać, że niezwyczajny dobrych napojów. Język zaczynał dla niego szwankować, ale nie przestawał trajkotać. Sołtys łapał jego słowa jednym uchem, a oboma oczyma spoglądał na apetyczne pośladki Gniewaszko Józefiny siedzącej na stołku przy barze i sączącej drinka z parasolką. Chętnie postawiłby jej kolejny napój (aach, zwłaszcza parasolkę postawić!), a potem zasugerowałby orzeźwiającą przechadzkę nad rzeczkę. Ale co zrobić, służba nie drużba. O klienta dbać trzeba. Co on tam bałbota?

— ... i to jest naukowo udowodnione, panie sołtysie — letnik wykonywał przesadne ruchy rękami i głową; żurawinówka wyszła Maciaszczykowi pierwszorzędnie. — Cały, calutki świat składa się z elektryczności. Wiązania atomowe, elektrony, kwazary, kwarki, tfu, kwazary nie, one są większe, bozony, to wszystko w niewielkiej tylko części składa się z materii. Tym... yykk... co utrzymuje je ze sobą, są oddziaływania elektryczne. Widzi pan, taki atom składa się z jądra i krążących wokół niego cząstek elementra... amelentralnych... yk... Ale one krążą w odległości znacznie większej, niż ich średnica, a pomiędzy nimi a jądrem nie ma niczeguśko. Rozumie pan, niczegosiusieńko, ani nic, no... o właśnie, jakby w gieesie posucha. A co zespala je, nie pozwalając się rozpaść? Nie, nie są uwiązane na sznurku, pan wybaczy. To elektryczność, p... anie sołtysie. A, dziękuję. Na zdrowie. Z podziękowaniem.

— No i tego, o czym to ja mówiłem... a, elektryszność — westchnął letnik i wziął się za kontynuowanie wywodu, czym nie ucieszył zbytnio Szuwaśki, na którym coraz większe wrażenie robiły elektryczne pośladki Gniewaszko Józefiny. — Taa, to potęga! Wydaje się, że odpowiedzialna jest nie tylko za grawitację, ale także... yyyyk... duszszszę. Rozumie pan, duszę normalnie. Nie wiem, czy pan może słyszał, że dusza waży 21 gramów. No jak skąd wiadomo, no stąd, że jak się zważy człowieka tuż przed śmiercią i zaraz po, wychodzi zawsze różnica 21 gramów. A nie nie, to nie taką wagą się waży. Wiadomo, że waga ze skupu prosiąt ma mniejszą czu... łość. Yyk! Wydaje się, że wszystkie narządy, wszystkie elementy ludzkiego organizmu zespala morekk... moreklularny krąg. Za jego pośrednisstwem przekazywane są najważniejsze informacje i formują się uczucia wyższe, albo też to, co w naszych przepełnionych elektrycznością umysłach skłonni jesteśmy tak określać. W formie impulsów elek... trysznych, kochany, jak najbardziej. No i tego, w chwili śmierci krąg ten zostaje zerwany, a wchodzące w jego sss-kład cząsteczki uwalniają się i tracą kontakt ze swoim „nosicielem”. Dobre, co nie?  Nosicielem, huechuech, ooo, polejże, sołtysiuniu!

— Ohoho, to smakuje jeszcze smaczniej. A że ważą one, panie Szuwaśku, razem około 21 gramów, taka też jest rrróżżnica w masie ciała. Elektryczszność seryjnie, panie kochaniutki Szuwaśku, za wszyściuśko elektrysz... chrrrr...

Sołtys przyglądał się letnikowi z lekkim zdziwieniem i życzliwą troską, jakby go oblazły biedronki. Słabowaty jakiś. Usnął z twarzą w talerzu po śledziu. Będzie waniał cybulą. Elektryczność, powiedział...

— Ja tam, kochanieńki, nie wiem — wychrabąścił przez zęby sołtys, nalewając do szklanki solidną porcję żurawinówki — ale dla mnie to ty gadasz jak poczochrany. Jak ta elektryfikacja wszędzie jest, to czem u mnie w chlewiku nie ma jej, a?

Zatkał szmatą gąsiorek i poczłapał w stronę baru. Szerokim gestem zafundował Gniewaszko Józefinie drinka z podwójną parasolką, a potem zagaił gadkę o uprawie sezamu. Wspólne zwiedzanie nadrzecznych bulwarów prawdopodobnie było udane, gdyż na drugi dzień stękał, że rosa na trawie leżała i korzonki bolą. Czerwiec jeszcze, od ziemi ciągnie, jeśli wiecie, co mam na myśli.

A, nie wiecie. To śpicie słodko, aniołki.

18 komentarzy:

  1. fakt ! u mnie w chlewiku też nie ma ! u mnie nawet chlewika nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  2. Letnik miał najwyraźniej na myśli oddziaływania słabe, ponieważ to im podlegają wszystkie lewoskrętne leptony i kwarki oraz ich prawoskrętne antycząstki.
    Szuwaśko jest lewo czy prawoskrętny?

    OdpowiedzUsuń
  3. A jak tam u Ciebie Antoni, letnicy zapowiadają się? Czym ich Ty ugościsz ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Eee, no to widze, że Szuwaśko na całość poszedł! I nie ma uprzedzeń... kobita była na górze...

    OdpowiedzUsuń
  5. Też mnie ta korzonkogenna pozycja Szuwaśki zafrapowała...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie może być, Gutku! Chlewika dla Ciebie zajumali? To nie ludzie, to wilki!

    Ja tam nie wyznaję się, Magento, w jaką stronę nasz sołtys się skręca, ale jak za komuny on w pegieerze robił, to często chodził na lewizny. To może w lewo? To mówisz, że letnik nie bałbotał co żurawinówka na język przyniosła? Oj, a my z niego podśmiechujki robiliśmy, zwłaszcza że rzeczywiście ani u Szuwaśki w chlewiku, ani u Radziulisa Czesława w bardaszce żadnej elektryczności nie ma ani trochę. Ciekawe... Podumam o tym jak mi się śliwowincja schłodzi w bali.

    Grażynko, ma się rozumieć, letników przyjmować będę, bo fura trochę rozklekotała się. Trzeba by nową kupić. Gdyby było ich więcej, tych letników ma się rozumieć, to może kupiłbym taką wypaśnikowaną, blaszanną! A czym ja ich mam ugaszczać? Ja dla nich robię imprezę powitawczą, daję im trochę samogonki i potem one do następnej niedzieli śpią cichutko jak strusie.

    Mamamarzyniu, Muscat, ja tam nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem. Ja tylko przepowiadam, co dla mnie Szuwaśko nagadał. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ejno! Jakże to tak?! Sam będziesz przyjmował? Przecież z Kumami cały program wykoncypowalim wspólnie, demokratycznie no i ten... bardzo płynnie. Także tego... kiedy wstążkę przecinamy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliwowincja rozmarianowa w balii z lodem się nurza, tak możem zaczynać sezona na letnika.

    OdpowiedzUsuń
  9. No sam widzisz Tośku, jużesz lepiej gadasz. Chyba sobie łyknąłeś dla sprawdzenia rzecz jasna, czy aby dobrze schłodzone one som - te gąsiory w sensie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czort, jaka przenikliwa ;) Ciepłowate jeszcze zdziebko, ale sprawdzę znoweś za minut pięć czy tam sześć. Góra trzy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Elektryczność wszystko napędza, dosłownie wszystko, trza się spotkać i tego no jak mu tam na "el" zainstalować ..... :-)))), oczywiście przy pomocy elektryczności.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie może być, Garłuszko Kazimierz sam jeden w swojej osobie? Nowego pseudomima zanabył, widzę.
    "El"? Czek, będę strzelał: El Dorado? Ooo, takie "el" to ja bym se poinstalował, czort! To tak jak renklody udadzą się, się ich sprzeda i potem człowiek trzy tygodnie w luksusie się pławi w ogródku, sączy śliwowincję bez słomkę ze słomy, łazi w bermudach i klapcążkach. Wtyka się wtenczas parasola do szklanki ażeby światowo więcej było, i się życia zażywa. El Dorado normalnie.
    Ma się rozumieć, że należałoby się spiknąć. U Maciaszczyka kupić mało wiele, i się nalektryfikować ;) Zapraszam, zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj trzeba trzeba kumowe koncepcje w życie zacząć wcielać, bo się głupoty jakieś w głowach lęgną tym letnikom! Elektryczność - też wymyślił!

    OdpowiedzUsuń
  14. No i dla mnie się tak wydaje, ale wyedytukowane ludzie mówią, że taka prawda jest. Patrzaj, Magenta, ale też nasza pani bibiokarka i pan fizyczny ze szkoły w Paździerzownicy! Też gadają, że tak to jest. Ja tam palcem ręki dotykam i nic, ani prądu, ani łachotania nie czuję, ale może, chaliera, znieczulony zanadto jestem? Może maciaszczykowa śliwowincja działalność antyelektryfikacyjną zaposiadywuje? :D
    Ale że koncepcje wcielać należy, to prawda. Czekajże, niechaj ja skończę opisywać pyły nad Koszelewem, tam nowych koncepcji nie brakuje ;) Aha, spotkanie kumowe jutro po wieczornym obrządku, jak najwięcej!

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj pojechal z elektrycznoscia ;) przy "tfu, kwazary" padlam trupem. Troche jak goralskie filozofowanie Tischnera mi to brzmialo, choc to odwazne porownanie :D

    Moni, Oczko dobrze prawia, a i Grazynce trzeba podziekowac, ze rozeznanie zrobila i dowiedzialysmys sie, ze letnicy beda, to kiedy na to przecinanie wstegi mozem zawitac?

    Nowy blaszany woz Ci sie nalezy Tosku to my wiemy, juz sil w nogach brak, gdy gnac do Was z tych Gliniewic trza jak PKS ucieknie...

    OdpowiedzUsuń
  16. Padłaś trupem? A dziś na Kumach sprawiałaś wrażenie całkiem żywotnej ;) I ta cytrynóweczka tak Ci z rozmarianem podchodziła... Ooo, blaszanna kabina do traktorka też by była niekiepska! Na przecinanie wstęgi to w każdej chwili możem się zgadać, tylko do Maciaszczyka prędziusio kopsnąć się trzeba będzie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale mnie jak widac nie latwo jest wykonczyc :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Twarda sztuka! Koszelewiaczka wszelako, było nie było ;)

    OdpowiedzUsuń