piątek, 18 grudnia 2009
Król zimy bigos w roli słodziaka
Ech, lubię ten rodzaj jedzenia, które im dłużej obrabiane, podgrzewane, tym coraz lepsze i coraz większa ślinka leci żeby już, szybciej, niech się rozmraża! W zimowy wieczór kiedy zza okna izby dobiega zawodzenie wichru a w piecu huczy ogień, nie masz jak miska parującego tygodniowego bigosu. Tak się robi przytulasto, bezpiecznie... O, bigos to potęga, ale najlepiej tę potęgę pokazuje po kilku dniach podgrzewania, przymrażania, odgrzewania, może czasem przywarcia do dna garnka, że i lekkiego przypalenia dozna, a konsystencja robi się atłasowa, a aromat gęstnieje, a w brzuchu burczy na samą myśl...
No no, bo się tu rozwojażę. Bigos najlepszy jest na gęsinie. Nie wiem, na czym to polega, ale na innym mięsie nie taki dobry on jest. Do tego skrawki mięsa gęsiego, wieprzowego, wołowego, dziczyzny jeśli jest, kawałki kiełbasy, suszone grzyby, śliwki albo żurawiny. Tym razem, ponieważ miałem korpusik gęsiowy, dodałem żurawinek właśnie i powstała wersja słodkawa dla łasuchów, i delikatna w smaku, bez drapieżności, którą potrafi czasem mieć. Lubię robić bigos, bo to potrawa ze swadą i nawet robi się go z błyskiem w oku. Taki kuchenny zawadiaka.
Składniki
▪ kości gęsi,
▪ pałka podlejszej kiełbasy,
▪ mięso różnego rodzaju,
▪ 1 kg kiszonej kapusty,
▪ 3 cebule,
▪ 2 małe puszeczki koncentratu pomidorowego,
▪ 3 garści suszonych grzybów,
▪ 2 garści żurawin,
▪ 5 ząbków czosnku,
▪ kminek, cząber, tymianek, sól, pieprz.
Najpierw wywar. Najlepszy będzie korpus gęsi z końcówkami skrzydeł i szyją, bo resztę upieczemy na święta albo z okazji że sąsiad przyjszedł. Robimy ciemny bulion. Ciemny bulion powstaje przez solidne przypieczenie kości i długie, powolne gotowanie. Temperatura w piecu na maksa, wrzucamy kości i pieczemy aż zbrązowieją (lubię dorzucić listki laurowe, ziele angielskie i kilka gałązek tymianku, bo zapach robi się kosmiczny). Jeśli nie jedliście jeszcze gęsich żeberek, to jest odpowiednia chwila. Po porządnym przypieczeniu te małe kostki stają się chrupiące i kruszeją. Trochę sólki i mamy ekstraśne czipsy.
Po upieczeniu kości wkładamy do garnka z dużą ilością wody, wlewamy wytopiony płyn, dokładamy liść laurowy, ziele angielskie, ziarenkowy pieprz i gotujemy kilka godzin na minimalnym gazie. Potem wyjmujemy wszystkie stałe składniki i odparowujemy aż zostanie litr gęstego, silnie pachnącego wywaru.
Na patelni krótko, ale intensywnie przysmażamy cebulę. Jeśli brzeżki gdzieś tam zbrązowieją, to i lepiej. Do garnka z bulionem wkładamy cebulę, suszone zioła, pociętą kapustę i powolutku gotujemy do miękkości. Oczywiście można dodać też surowej kapusty, jak kto lubi.
Kiedy kapucha miękka, dodajemy obskubane z gęsi mięcho, inne mięsa (ja miałem tych mięs całą kupę, bo od razu napiekłem więcej kości żeby zrobić też zwykły bulion, który po odparowaniu poporcjowałem w plastikowych kubeczkach i zamroziłem na zaś), kiełbasę, grzyby, żurawiny, koncentrat pomidorowy, posiekany czosnek, suszone zioła. Dusimy to jeszcze z pół godzinki żeby się wszystko dobrze zmieszało, i ziuch na mróz.
Następnego dnia przynosimy garnek, czyścimy z czapy śniegowej i powolutku, na małym gazie rozmrażamy. Podgrzewamy z pół godzinki i z powrotem na dwór. Tylko stawiajcie daleko od chlewika żeby wam warchlaki obiadu nie wyżarły.
Po kilku dniach konsystencja ujednolica się i tylko grzyby się pysznią, a żurawiny puszczają oko. Płyn całkowicie wchłania się w składniki i oto mamy najlepsze, co można wyczmonić przy użyciu kapuchy. Ba, to w ogóle jedno z lepszych jedzeń. Lubię, lubię! Do zobaczenia się z państwem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Właśnie dziś skończyłam gotować mój świąteczny. Ja daję jeszcze słodką kapuchę i wędzonkę a żurawiny nie. Teraz przegryza się w słoiczkach, bo ja to wielki gar robię. I tez najpierw mięso podpiekam. A taki na gęsinie to musi być pyszny, spróbuję kiedyś :)
OdpowiedzUsuńna Gąsce Balbinie? ożesz Ty!
OdpowiedzUsuńAch, aż mi ślinka cieknie na Twój bogos. Nigdy takiego nie jadłam. Wspaniale się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Uuu Antoni ... grzej bigos, aj do Ciebie juz jade... Takie pyszności :)
OdpowiedzUsuńUczcijmy Balbinę minutą ciszy... A teraz do stołu! Bo żurawinka się niecierpliwi! ;))
OdpowiedzUsuńA co w stakańczykach tym razem? ;)
Wlasnie zarezerwowalem w pekaesie bilet do Koszelewa, w ktora strone mam skrecic na przystanku jak wysiade? Tylko zeby mi tego bigosu troche Antoni zostawil, no!
OdpowiedzUsuńEech, już widzę, Grażka, tę Twoją kapuchę!
OdpowiedzUsuńAga, Zemfi: jak to Balbi, no co Wy, czy ja bym ikonę gęśkultury tak sobie o! wypatroszył?! Przecież to była jej przyrodnia praprawnuczka, i to jeszcze skoligacona z kogutem od Pałąków! A w stakańczykach przaśna śliwowincja, gdyż nie dowieźli dębiny na szalunki pod nową kadź.
Kasiaaa, no to jedzieeesz! :D A prosiemy, nie powiem, że nie! Czym chata bogata, tym polewa!
Dla Trzechkucharzy porcja trzy razy raz!
Arek, to tak: jak już ten pekaes za dni trzy przyjdzie, to Ty nie leć do drzwi od szofera, bo tłok, tylko łap się zderzaka. Tylniego najlepiej, ponieważ mniej kur osiada. Jakby Ty widziałeś śilos wielki, to to już zaraz, bo to maciaszczykowa wytwórnia jest, ale jeszcze nie puszczaj się, bo tam żwir i nie będziesz potem siadał.
Ty się, Arku, puszczaj jak tylko Ty gromkie "Oj, mój ty niebogo rozmarynie, rozwijaj się mi tu natentychmiast" usłyszysz śpiewane na osim głosów albo więcej. No, czekamy!
Na osiem? A Grażkę też doliczyłeś do chóru?
OdpowiedzUsuńUjąłeś mnie pałką podlejszej kiełbasy. Zgadzam się całkowicie z tym co piszesz o bigosie. On potrzebuje urozmaicenia i różnych bodźców. Zamrażanie, podgrzewanie, zamrażanie, podgrzewanie...Jak Ci zniknie ten piękny, czerwony garnek, to wiedz, że to ja.
OdpowiedzUsuńno masz szczęście, ze Balbinkę oszczędziłeś
OdpowiedzUsuńMa się rozumieć, że Grażka liczona! Ososbistej przyszłej siostry przyrodniej miałbym nie doliczać?
OdpowiedzUsuńLo, nic z tego, na każdym garnuszku wyryłem gózdkiem "Property Czypraka Antoniego".
Aga, ja bym jej palcem nie dał tknąć. No, chyba że musiałbym sprawdzić, czy już dopieczona ;) Co ja gadam, co ja gadam!
Na gesninie, hmm? A to ciekawe, niby slyszalam ze na kosciach mozna (czasem daje zeberko, jak mam, bo w pewnych krajach sie nie da :-) ale na gesich - czuje ze to dobry smak, taki do wyprobowania!
OdpowiedzUsuńJalowcowych jagod Antosku nie dodajesz?
To w pewnych krajach nie tylko tylko karpia się je, ale i żeberek nima? To co tam się je? Chyba jakieś kluchy... Jałowca nie daję, Basiuniu, bo mnie drażni.
OdpowiedzUsuńTom nieco zaskoczona :-) ale da sie zyc bez jalowca, bez bigosu ciezko :D
OdpowiedzUsuńToż to sama prawda najprawdziwsza ;)
OdpowiedzUsuń