W pierwszych słowach mojego listu chcę cię uprzedzić, że latoś sprawiałem się ja niczegowato i byłem poczciwy jak mało kiedy. Baciuka sprałem tylko trzy razy, ale bo się prosił niemożebnie, swołocz mendowata żerdką smyrana. Z gieesu win tanich a dobrych nie podbierałem prawie, co się poczytuje za okoliczność wygładzającą, jak mawia w telewizorze sędzia Anna Zygmuntyna Wiesiołowska w programie „Na pohybel nieprawościom”. Nu, trochę tam wziąłem, ale kwaśne i taninowe, ze zbyt płytkim wykończeniem w tym roku one są. A o tym żeby krowy na wypas na pole Szymkowiaka gnać, to i zapomniałem, więc wykroczenia przeciwko etyczności nie było. Myłem się też leguralnie co trzy albo i co dwie niedzieli, i galoty w każdy miesiąc prałem na tarze, co ty mi ją trzy lat temu nazad sprawiłeś, przyjemniaku jeden ty. Pamiętasz, bez komin przejść nie chciała, toś ją upiłować musiał. A na czort ty tym kominem, kiedy drzwi od chałupy rozwarte byli, nijak wyczmonić nie potrafię.
Te skarpety, co ty ich dla mnie łońskiego roku naniósł, to ich dla mnie starczy, więcej nie nieś. Mało noszę. Onuce aksamintne też dla mnie na nic, bo w gumofilcach chadzawszy, na pokaz ja ich wystawiać nie mogę. Ale przynieś ty dla mnie, kochanieńki, krawatkie niebrydką. Może być zielonkawa w grochy na ten przykład, żeb do mojego wrzosowego gajerka i chabrowej koszuliny była podchodząca. I zimowe majtasy ciepłe do kolan, bo się powydzierali.
Chciałby ja jeszcze rozrząd w traktorku na wiosnę zrobić, to jakby ci się pomieścił, zabierz ze sobą albo umocuj na tym twoim łosiu co dla ciebie saneczki tyra. I alternator do tego albo rozrzutnik obornika, bo stary markieruje; ten stary oddałbym dla Pałąkowej żeby jej życzliwość zachować.
Kiedy ja już w czystości chadzam, to odekolą by się dla mnie przydał abym lico zwilżał i światowo waniał, przychylność koszelewskich sikorek zjednywując dla siebie. Najlepiej ja uważam aromat konwaliowy. Tylko nie wodę brzozową, bo zaraz Szuwaśko wychleje i będzie potem trzy dni powietrze wokół siebie aromatyzował, czort.
Nu, to by było tyle, mój drogi Mikołaju. Jak widzisz, zapotrzebowania dużego nie mam, no to, ten-tego-ten, od siebie dorzuć mało wiele, jakąś flaszkę albo dwie, i będziem kwita. A nie zapomnij czego. Pamiętasz chyba, jak mnie rozeźliłeś piętnaście lat temu zapomniawszy o kloszu do lampki w chlewiku? Wierzę, że po raz wtóry nie chciałbyś takiej jesieni średniowiecza na swojej rzyci czuć i jeszcze raz słyszeć te wszystkie, przyznaję, niezbyt ładne wyrazy o swojej mamie.
A czekaj no, ty czerwony rozrabiaku, a to nie od wtedy zacząłeś kominem wchodzić? Ot, durnowaty, toż ja się już nie gniewam! Bywaj i przybywaj.
Twój szczerze (choć bez przesady) oddany
Czyprak Antoni
Koszelewo
gm. Gliniewice
trzecia chałupa za sołtysową
(pamiętasz, że komin przytkany?)
Chabrowa koszula i wrzosowy gajerek? Jak nic widzę do tego muchę w czerwone grochy. Pisz do brodatego,ino szybko, że zmieniasz zamówienie ;)
OdpowiedzUsuńSłuchaj no, Mikuś, sprawa jest. Krawatki nie chcę, tylko muchę. Tylko nie żadną latającą ani hiszpańską (chociaż...), ale taką, co pod brodą zamiast śliniaka się wywiązywuje. Już ty będziesz wiedział, jaką. Tylko se zapisz, bo zapomnisz, czort.
OdpowiedzUsuńZatwierdzam! ;)
OdpowiedzUsuńnie no, jak gwiazdkowaty dostanie taki list to na bank do Ciebie wpadnie i to z rózga ;)
OdpowiedzUsuńZ jaką rózgą, z jaką rózgą?! A co ja tam źle napisałem, a? Sama prawda najprawdziwsza to jest. Myślisz, że jak ja jego śliwowincją poczęstować chcę, to on to może za próbę przekupstwa uznać? No dobra, to będzie tak:
OdpowiedzUsuńMikołaju mój kochany, gdyby ci zimno tam było to se poganiaj dla rozgrzewki dookoła sań i łosia. Ode mnie nic nie dostaniesz, gdyż urzędnik gminny ty jesteś i korzyści dawać ja dla ciebie nie mogę ażebyś mi rózgi w promoncji do tego rozrządu i majtasów, co ja je zamówiłem, nie dorzucił. Całuję, i za wysoko nie lataj bo se odmrozisz.
Antoni, a może on lubi tak tradycyjnie, przez komin. Może zdążysz Ty z czyszczeniem. My zdążyliśmy i przyszedł, zjadł ciastka, wypił mleko i poszeeedł...do Koszelewa.
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że poprosisz o jakieś zamorskie przyprawy, coby nas na blogu daniami przyprawionymi smacznie czarować...
OdpowiedzUsuńMyślę, że z tą rózgą, to przesada... Za te kartacze , co mi zapodałeś, to się mocno za Tobą wstawię :)
z taką długą i z kolcami ;)
OdpowiedzUsuńLo, a skąd ja dla niego mleka weznę? Ale mówił, że do Koszelewa? Oj, pomorek, wcześniej przyjść może, a tu na gumnie nie ogarnięte.
OdpowiedzUsuńGrażyno, w tym roku tylko najpotrzebniejsze rzeczy żeby nie znarowił się, że takie wielkopańskie zachcianki mam. Za rok poproszę o te dziwadła smakowe różne i o porcelanowy nocnik.
Aga, to było gadać, że masz na myśli naćwiekowanego bejzbola żebym ja mógł Baciuka przykładnie obkładać! ;) A już się wystraszyłem.
Eeee Antoni, ja myslę, że spokojnie możesz Mikusia oczekiwać. Jak on zerknie w ten list, i dowie się , że Ty tak ładnie na gospodarstwie dajesz rade, to wzruszy się nieboraczek i da Ci i muche i krawat i może coś hiszpańskiego ;) też od siebie co dorzuci :)
OdpowiedzUsuńI ja tak myślę. Można mnie za wzór cnót obywatelskich, sąsiedzkich i gminnych uznać. Ale myślisz, że taka promocja będzie maksymalistyczna? O, dałby to Bóg! Krawatka, mucha, kultywator, rozrząd do traktorka, hiszpańska patelnia do palelii, majtalony, a może też włoska samogonka... To dopiero byłby paśnik!
OdpowiedzUsuńNo to daję: Mikołaju ulubiony, ty łez nie wstydź się - płacz, płacz, wzruszaj się żeby tym więcej szczobrogliwy zrobiłeś się, a jakby ty zasmarkałeś się, to z tej mojej cnotliwości nieprzeciętnej (i żebyś nowiuśkiej muchi nie zapaskudził) ja na przypiecku dla ciebie kawałki starego prześcieradła pocięte zostawiam - wysmarcz się.
Antoni, żeby Mikuś zobaczył jakie Ty masz szczerozłote serce jeszcze twoj blog wyróznię :) Przyjdź odebrać wyróznienie. Będą fanfary i orkiestra :))
OdpowiedzUsuńAntoni, Poczciwino... Ja się wzruszyłam... Co ma się Mikołaj nie wzruszyć...? Wzruszy się na pewniaka - toć wrażliwy ten Święty Chłopak jest. Przecież Ty samych podstawowych żeczy potrzepujesz, żadnych wymysłów ... I tego Ci życzę, Gospodarzu Koszelewski Kochany, boś grzeczny był:)
OdpowiedzUsuńP.S. A jak chcesz zerknąć gdzie Mikuś urzęduje to skopiuj i wklej ten adres:
http://www.santaclauslive.com/main.php?link=joulupukin_kammari&kieli=eng
rzeczy...!!! Ło Matko Bosko...:(
OdpowiedzUsuńO właśnie, i to się dopiero nazywa wyrozumienie dla ciężkiej rolniczej działalności i dla skromnego życia wioskowego szałaputa. Wpadaj, Ewelajna na kielicha, mam ja dla Ciebie za dobre słowo winogronówki trzy razy pędzonej gąsiorek niemały.
OdpowiedzUsuńAntoni, jeżeli potrzebujesz porcelanowego nocnika to zajrzyj tu http://pistachio-lo.blogspot.com/2009/09/sandomierz-i-ciastka-orzechowe.html. Może, któryś Ci odpowiada, albo od razu jak panisko na każdy dzień tygodnia.
OdpowiedzUsuńjo! dokładnie o to mi chodziło ;)
OdpowiedzUsuńLo, taki dobry by był. Muszę zapamiętać albo od razu zostawię zamówienie pod paprotką. Ale co tam nocnik, ciacha jakie!
OdpowiedzUsuńAga, to dobrze, że poprawki w porę naniosłem, bo jeszcze by mi tej muchi poskąpił.
Antoni, zycze Ci by jednak ten Mikolaj swiety nie zatkal Ci komina na amen, bo wiesz te amerykanskie Mikolaje sa takie oble czasem...
OdpowiedzUsuńAz chyba walane nalewki jakiej z memiskiem, z racji ze ten wpis jest taki boski :-)
Ojejuniu, dziękuję jak nie wiem i co! A na z memiskiem to Ty do mnie wpadaj, czort! O, po stakańczyku pokosztujemy i jakie my piękne wykonanie pieśni o rozmarynie wykonamy! Pierwsze miejsce na Przeglądzie Piosnki Zielarskiej i Wszetecznej gwarantowane!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuń