Jednym z mniej widowiskowych przejawów zbliżających się Świąt są nowe, czasowe działy na stoiskach mięsnych. Przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą w wielu sklepach pojawia się duża deska, na której wyłożone są jelita cienkie, jelita grube, flaki, siatka masarska, śniurek. Normalnie te produkty bywają ukryte albo trudniej dostępne, a przed Świętami - nabierają rangi, pysznią się na ladach i powodują ślinotok kiedy człowiek wyobrazi je sobie w stanie wypełnionym. Ot, taki niepozorny sygnał, że to już tuż tuż. (Głupie to, Dziecina się rodzi, a my potrafimy myśleć tylko o chabaninie.)
Sklep, stoisko mięsne. Ładnie ubrana paniusia w wieku lekkopółśrednim w nowym paltku (ciekawe, co dostanie pod choinkę, kiedy na Mikołajki taki wypasik był) i eleganckiej beretce bez krzty moherku nerwowo tupta wzdłuż przeszklonych lad wypełnionych pozbawionym smaku i zapachu dobrem. Zagląda tu i tam. Przecież te wędliny nie różnią się niczym poza nazwą i ceną. Po chwili rozpromienia się, wyciąga z torebki telefon i mrużąc oczy wstukuje numer.
- Stasieńku, znalazłam - szczebiocze, przysłaniając jedną ręką usta żeby nikt jej wypatrzonego skarbu nie wykupił. - Tak, taka jak u Jurka... ja też się cieszę. Za pół godzinki będę w domu. Pa, Stasieńku!
Dochodzi jej kolej i wszyscy wpatrują się w jej usta, co powie. Polędwica huzarska, czy dębowa - którą należy natychmiast dopisać do listy zakupów?
- Pani pozwoli trzy metry siatki masarskiej.
Chyba jeszcze zdążą. ;)
poniedziałek, 21 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A kiedyś jelita do kiełbas przywoziło się zza granicy albo zdobywało po znajomości w zakładach mięsnych...
OdpowiedzUsuńHaha! Takiż łup! Tylko pogratulować pannie ;))
OdpowiedzUsuńA u mnie rolada już przez Najlepszą upieczona :)
Do pięt Wam nie dorastam :( Ja dopiero rodzinkę pouczam, że się mięsa w "supamaka" nie kupuje tylko u małego rzeźnika, co wie, co poprzedniego dnia żyło jeszcze... ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ...Dziecina w drodze, a my...o chabaninie - nic dodać, nic ująć...
OdpowiedzUsuńJedno zdanie... - dziękuję za nie, za Twoją wrażliwość, Antoni:)
No pewnie, sam pamiętam, Grażynko, jak od nas sznurek do snopowiązałek jechał do Ruskich, a potem wracał szmuglowany razem z jelitami. Oni z tych jelit struny robili ;)
OdpowiedzUsuńZemfi, Pałąkowa panną nie jest, oj, nie jest! Jeszcze jak nie jest. Roladę zapodawaj na blogu, ale już! A może już podałaś, tylko ja ostatnio nie mam czasu na miłą lekturę?
Muscat, bez skromności niepotrzebnej proszę ;) Witam serdecznie, kłaniam pięknie i w stakańczyki polewam z memiskiem niewklęsłym.
Ewelajna, bo ja sie jeże :D A wrażliwość największą ja mam jak dupą na piecu nagrzanym usiądę.
Dziecina... tak tak! Racja nie zapominajmy o dziecinie (a ja jużem pomyślała, że Antonio to potomka się spodziewa, oj głupia ja! ;))
OdpowiedzUsuńRolady jeszcze nie było, czekam na zapodanie instrukcyi zwanej recepturą, zwaną też przepisem na zrobienie. Ale powiem jedno już na wstępie - rolada w deseczkę jest. Smaczna - w sensie. Antoniemu by smakowała i podpasowała do tej śliwowincyi. Jestem pewna.
Dziecina, Dziecina, a któżby. A rolada cielęca wszelako? Czy kurzęca azaliż? (No masz, i znoweś o mięsie).
OdpowiedzUsuńMięsna - to napewno haha! Nie wiem - nie znam się. Jak podpytam, to wszystek wyśpiewam jak skowronek nad łąką.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że nie z pokrzywy. Chociaż n ie pamiętam gdzie, ale widziałem fajową roladę z sera i świeżego szpinaku.
OdpowiedzUsuńA co? Nie lubisz się z pokrzywą? Zaręczam, że risotto z rzeczoną smakuje dobrze :)
OdpowiedzUsuńA zupa jaka pyszna! Myslałem, że Ty nie lubisz... ;) Rizotta nie jadłem, ale zupy z młodych wiosennych listków, z grzankami, jestem fanem.
OdpowiedzUsuńA tak! Zupocha też! Sie gotowało i sie jadło. Tylko na czipsy już nie zdążyłam z sezonem ;)
OdpowiedzUsuńMoja panno! Robisz se ze mnie niecnie jajca? Czipsy? :D Dajesz, dajesz! Bo u mnie na glebie nad Narwią ekologicznej pokrzywy w bród, a wiosny tylko patrzeć, i wnet się zazielenią łany dorodnej Urtiki L.
OdpowiedzUsuńNiech sobie Antoni zapisze w kajecie, że urtikowe czipsy to prosta sprawa jest - robi Antoni ciasto jak na ten przykład do schaboszczaka, obłapia tym urtikowe liście i smaży na olejowej głębinie. I wsio.
OdpowiedzUsuńAha! Ja tak jak i Pałąkowa - już nie panna ;)P
OdpowiedzUsuńAaa, to przepraszam najmocniej, by nie rzec: wylewnie momen momen, i gratuluję najserdeczniej, szczęścia i długotrwałego, jak to mówią pożycia, winszując.
OdpowiedzUsuńO cie florianek, to tak się z urtiką rozprawiać? W jaja i do gazu? O, będą żniwa, a litości ni w ząbek!
Nie wiem, czy jest czego gratulować ;)P Bo ja ani nie panna, ani mężatka. I nawet nie wdowa.
OdpowiedzUsuńNie do gazu! No co też Antoni! Na głębię na patelni. Najlepiej gorącą. Oleistą na dodatek.
No toż ja tak i rozumiem, że na oleistą. Ale na gazie, czy nie tak, co? Skróciłem myśl, bo opuszek wskazującego palca, co ja nim po klawiszkach tu plumkam, pobolewa mnie, gdyż pomagałem ja Szuwaśce, naszemu sołtysowi, pisma do Unii gniewne słać. Wyobrażasz sobie, moja panno niepanno, że żydują kaski na podniesienie naszego poziomu gospodarskiego? Uż, rowerowe nasienie!
OdpowiedzUsuńNa gazie, na gazie! Wszak po to ją Antoni ma. Tośmy już się zrozumieli. Uf!
OdpowiedzUsuńJa tam do rowerowych nic nie mam, wręcz przeciwnie. Ale jak dusigrosze to niedobrze.
Jak cykliści, to i ja chwalić będę.
OdpowiedzUsuńNo właśnie: te, panie, molierowe skąpiradła trafiają się, czort.
Sie Antoni tak nie gorączkuje ani nie wzdryga - lepiej niechaj stakańczyki wyjmie alboco?
OdpowiedzUsuńToż polano! A właśnie, do pieca dołożyć miałem ;) Mam ja duszonego indyka z marchwią, oliwkami i kukurydzą. Na zielonej oliwie, hem. Proszę, proszę.
OdpowiedzUsuńKaj to Antoni wytrzsnął tę zieloną, hę?
OdpowiedzUsuńA z indykiem to i ja sobie pogadam - jutro, czyli dziś. Pasztet się kroi, ale najpierw się upiecze ;)
O masz tobie, po drewka poszłem i przysłem na pienieczku. Zieloną dowieźli do gieesu zeszłej środy. Mówią, że dobrze na rdzę ona robi, to kupiłem i użyłem do indyka, bo patelnia czegoś podrdzewiała.
OdpowiedzUsuńRadosnych, białych, niezapomnianych świąt ! zdrowia i pomyślności!
OdpowiedzUsuńAntoni, niech i Tobie - w Tobie ta Dziecina się urodzi. Niech spełni Ci się wszystko co spełnić sie ma i powinno. Spokoju i rodzinności serdecznej. Wszystkiego najpiękniejszego na to Boże Narodzenie:)
OdpowiedzUsuńA dziękuję Wam, dziękuję, duszki wy moje! Dobre macie serducha i tyle. Świąteczna pleciuga ode mnie dla Was będzie o skoroświcie, bo nie chciałem uprzedzać faktów ;)
OdpowiedzUsuń