sobota, 1 maja 2010

Taco z indykiem i czarną fasolą











 





A miały być naleśniki... Naleśniki to są jedne z lepszych placków, czy nie tak, co? No i patrzajcie sami, jak na złość kurki nieść się przestali i w piwniczce w dziale „jaja, homary i kawior” pustka u mnie wyzierywała — samo rychtyk jak w domu kultury podczas prelegencji o kryzysie wartości w modernistycznej poezji albańskiej. Nawet odkładam tam lucernę dla Łaciatej żeby miejsce nie marnowało się (w piwniczce, nie w domu kultury, bo w domu kultury to by tej lucerny weszło oohoohoo!). Do gieesu wtenczas nie było co iść, bo akuratnie Dzień Wiolonczelistów odprawował się i wszystkie sklepy dookoła Koszelewa zamknięte były na cztery spusty ażeby po wioskach świętowanie zbytnie nie odbywało się. Bo to, rozumiecie, ja dzisiaj tych naleśników robić nie zamiarowałem, tylko czas jakiś temu nazad to było.

Musiałem prędko coś wykombinować, bo zachciało się dla mnie tych naleśników, aż w oczy szczypało. A nie, to dym z pieca szczypał, bo kawki łajdaczki gniazdo założyli na kominie. Odwdzięczyłem się ja dla nich pięknym za podobne, ale niesmaczne jakieś były. Może bez to, że pióra się do gęby brali i w gardło łachotali?

Ale przecież nie o tym ja. No więc poszperałem po chałupie i znalazłem łódeczki tortillowe. Sklepowe. Nawet niestare jeszcze, ledwie dwa lata po terminie. Podgrzewa się je w piecu i są uroczo chrupiące. No dobra, pomyślałem, mogą być. I okazało się, wyobrażajcie sobie, że jak podumałem, tak zrobiłem! To dopiero konsekwencja i przewidywalność przyszłości.


Składniki
naleśniki, papier ryżowy, fillo albo cokolek żeby fasola nie wysypywała się,
40 dkg czarnej fasoli,
0,5-1 serek topiony,
40 dkg indyka (ale nie skóry),
3 łodygi selera naciowego,
2 garści czarnych oliwek,
1 cebula,
4 ząbki czosnku,
1 łyżeczka cynamonu,
2 łyżeczki kminu rzymskiego,
sos sojowy,
sok z cytryny,
pikantność,
2 pozbawione skórki i pestek smaczne pomidory albo mała puszka koncentratu pomidorowego.

Fasolę moczymy na noc w wodzie, odlewamy, wrzucamy do dużej ilości zimnej wody, gotujemy na małym gazie do miękkości. Na patelni z oliwą podsmażamy krótko seler, dodajemy cebulę, posiekany czosnek, chwilę dusimy, zdejmujemy z patelni.

Zamarynowanego w sosie sojowym, oliwie, połowie kminu i soku cytrynowym indyka wkładamy na mocno rozgrzaną patelnię, dodajemy oliwki, przysmażamy.

Kiedy przyrumieniony, ale jeszcze nie zacznie się pocić, dajemy resztę kminu, cynamon i pikantność. Podlewamy sosem sojowym, przyrumieniamy, dodajemy ugotowaną fasolę, warzywka, wyłączamy gaz. Tak, ten podwójny też, ale na chwilkę tylko. Dokładamy pogrudkowany paluchami serek topiony, mieszamy. Ser powinien zmięknąć i otulić lekko całość, ale nie rozpuścić się do końca, tylko błyszczeć białymi perełkami smaku, bo taki niedotopiony będzie pięknie angażował kubki smakowe. Oczywiście zamiast topionego można dać fetę albo i niebieski zepsuty. Jak kto światowy i ma, kolendra siekana niezła byłaby. A jak kto tutejszy, pietruszka też pójdzie.


No to co, koniec. Powinno to być lekko płynne, coś jak sos chiński. O ile konsystencja za sucha, można dobawić łyżkę wody z odrobiną mąki kukuruźnianej, która to mąka jest najzaje... najwyczesańszym zagęszczaczem. Zaraz po otrębach.

Czyli podajemy, nie? Jak kto ma Decopena, to kwaśną śmietaną posmyra, a kto ma dobry wzrok i cierpliwość, to nawet ostrość może ustawi... Albo zrobi budyń na karmelu z czarnuszką i jabłkiem lub ananasem. Byle nie z puszki, bo odór blachi po gębie dwa dni chodzi.

14 komentarzy:

  1. Oj, takie łódeczki nadziane, to muszą smakować ! Indyk w sosie sojowym, fasola, serek topiony - pycha :)
    Ach, a propos sera topionego, czy piekły Cie wczoraj uszy w porze obiadowej? Zrobiłam do makaronu sos szpinakowy z serkiem topionym , rodzinka chwaliła i Ciebie, bo serek topiony do szpinaku to ściągnęłam od Ciebie !

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się bardzo podoba taka propozycja. Bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pomysłowo i apetycznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, zestaw przypraw i składników do tego dania wywołał u mnie niagarę w gębie.
    Dobrodzieju, żeś machnął piękniutkie danie. Naleśniki są cudne w tym wydaniu.
    p.s. widzę, że dodajesz "pikantność". U nas na wsi tego nie dostaniesz w sklepie. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla Ciebie mogę wyciągnąć homara z akwarium mojego męża. Tylko nic nie mów, może nie zauważy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale wypas!
    U mnie dzisiaj też był meksyk.
    A młode gapy sie narpiew glinom oblepia i piecze, potem tłuczesz i pióra same zlazowujom.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ożeżty...do tego wódeczka i gryla nie potrzeba ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Karmel, czarnuszka i ananas (nie z puszki) - wszystko lubię,razem nigdy nie jadłam, zaserwujesz kumom może? ;-)
    A z tymi jajami - oj żebyś Ty tego Antoni w zlą godzinę nie napisał :D u mnie na razie jaja na półeczce z nabiałem, ale takie dobre, od baby to już powoli się cenniejsze od kawiora robią..
    I jeszcze o to deco-coś_tam chciałam pytać - to oby nic obraźliwego?
    :-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzooooo lubię takie dania!!! Normalnie jeśc się chce jak sie to czyta!

    OdpowiedzUsuń
  10. Grażynko, jak dobrzy ludzie obgadują, to uszy nie pioką! Potęga serka topionego ujawniona.

    Kasiu, dziękuję. Mnie się z kolei Twoje tortelini bardzo uwidziały, a właściwie sos porowy i piękne foty.

    Paula, senks :)

    Pikantność, kumie Bareyo, to jest takie cuś, co w jęzor szczypie i smaczku dodaje. Doprawdyż w gieesie nie zaposiadywują? Aż dziw. ;)

    Lo, kochanieńka, wzruszyłem się! Udawać przed mężem, że homara wyciągnął chomik albo pająk Józef - toż to poświęcenie ogromne, bo metoda udowodniająca - istny minotaurowy labirynt, a ariadnowej nitki ani widu! Polewam szklaneczkę w podzięce.

    Mamamarzyniu, że meksyk, to dobrze, czy nie tak, co? Jak nuda to zgnuśnienie i dekadencja chyba.

    Davidian, kochanieńki, a śliwowincja maciaszczykowa, albo taka spopod Gródka?! Oj, pyszności. Gryl, swoją drogą, przegrywa z wędzoną słoniną, cebulą i najlepszym bimbrem świata.

    Moniko, obraźliwy to ja w realu bywam, a na blogu to po prostu dusza człowiek, choć jak kiedy. Kumom zaserwowałbym własne wnętrze, co też praktykuję. Monia, jaja to od chłopa! Od baby mleko! Deco nie jest obraźliwy, to takie pisadło jedzeniem. Ot, jak podpuszcza! ;)

    Haniu, ja dlatego blogów ostatnio nie czytam, bo się dla mnie brzuszysko zrobiło takie, że i myszkę zasłania. Tylko kradnę i gotuję. Przyprawki dotarli?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ożesz Tośku, to z czarnuszką, to jak strzelił w mordeczkę - dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. No to się będzie nazywać taco dla Zemfiroczki ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale mnie zaszczyt kopnął ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czuję się oszukana - mi zawsze mówili że mleko od łaciatej :D

    OdpowiedzUsuń