środa, 13 maja 2009
Tortilla
To teraz będą obiecane tortille. Wbrew pozorom robi się je szybko, łatwo i przyjemnie. Będzie to wersja chińska, która od południowoamerykańskiej różni się tym, że wałkuje się i smaży po dwa placki na raz i że nazywa się „placki mandaryńskie”.
Składniki
▪ 1,5 szklanki mąki,
▪ 3/4 szklanki wrzątku, ale gorącego,
▪ kilka łyżek oleju sezamowego albo innego.
Mąka do michy, szczypta soli też, i dolewamy po trochu wodę, cały czas mieszając, ale łyżką, dlaboga, bo się poparzycie. Jak już cała woda wlana, to powolutku łapkami wyrabiamy ciasto na seksowną kulę. Konsystencja - jak ciasta na pierogi. No i teraz mamy do wyboru dwie możliwości: albo zrobimy dużo takich kul i urządzimy efektowną bitwę w salonie, albo z tej jednej zrobimy tortilki. Ja kontynuuję opis drugiej możliwości, bo z pierwszą to już wy sobie poradzicie, basałyki jedne!
Miskę lekko posypujemy mąką i wkładamy do niej kulę. Przykrywamy ściereczką i pozwalamy ciastu odpocząć przez pół godziny. Ja zawsze w tym czasie pielę jedną grządkę za kurnikiem, to i wiem, kiedy to już.
Jak już marchew opielona, robimy z naszej kulki wałeczek na stolnicy i dzielimy go na 16 części (albo na 8 jeśli ktoś woli większe placki). Bierzemy po kawałku, dzielimy na dwie połowy i z każdej robimy śliczną kuleczkę, po czym lekko spłaszczamy ją w dłoniach, co zapewni okrągły kształt po rozwałkowaniu, i smarujemy z jednej strony olejem przy pomocy pyndzelka. Składamy razem olejowanymi stronami dosie i taki podwójny placek rozwałkowujemy dość cienko. Będą one miały średnicę ok. 15 cm. Nie ma obawy, rozdzielą się bez problemu kiedy przyjdzie czas.
Suchą patelnię o płaskim dnie rozgrzewamy bardzo mocno i wkładamy na nią tortilki. Jak tylko z wierzchu pokażą się bąble, przewracamy na drugą stronę. Po chwili zaglądamy i jeśli widać zbrązowienia, przewracamy z powrotem i dosmażamy przez chwilę. Przygotowujemy spory kawałek folii aluminiowej. Składamy ją na pół i kolejne usmażone sztuki dokładamy do tej torebki żeby nie wysychała.
Jak tylko usmażone tortille przestygną na tyle żeby można je było wziąć w ręce i nie dostać poparzenia, rozdzielamy podwójne placki. No i teraz wychodzi na jaw, dlaczego składaliśmy je po dwa. Chińczyk siedział i kombinował przez 2500 lat, to i wymyślił. Otóż dzięki temu zabiegowi nasze placki nie są chrupiące i łamliwe, tylko miękkie i delikatne.
Jeśli komuś wydaje się, że jest z tym kupa roboty, informuję, że się myli. Czas wykonania: godzina, z czego pół godziny pielenia grządek, a tylko pół - gotowania.
Tak przygotowane tortille można wykorzystywać na wiele sposobów. Można nimi rzucać jak ringo. Po ułożeniu jeden na drugim 163 placków otrzymamy coś w rodzaju krzywej wieży w Pizie (można nawet na jej tle przyjmować dziwne pozy udając, że się ją podpiera). Można też, rzecz jasna, zjeść ją w towarzystwie kaczki po pekińsku albo meksykańskich quesadillas (ole!). Najlepiej w ogóle zajrzyjcie na blog Majeranek y cilantro.
Niezależnie od wyboru pamiętajcie: jak już przetestujecie ten przepis, mogę wpaść i sprawdzić, czy mnie u Was nie ma, huechuech. Kaczkę po pekińsku to bym schrupał, jejbohu... Pójdę jutro do Pałąkowej, może będzie bić...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A nagotowałby on kapusty ze skwarkami.. to by my z Cześkiem Radziulisem przyszli!. A to z Meksyku.. a tam grypa świńska, kacza.. i jeszcze Pan Bóg wie jako oni tu nam sprowadzo!
OdpowiedzUsuńNu, ja i tak myślał, bo to nowa kapusta zaraz u mnie na kolonii będzie. Starej też w piwniczce na wina z Bożolę trochu uchował przed myszami.
OdpowiedzUsuńA te skwarki to on myślał, że oni z czego? Ze śliwek? Ze śliwek to Maciaszczyk śliwowincje robi.
A i o masz, śledzia też by pojadł.
A tak się składa, że pod swoją strzechą wyśmienitego śledzia posiadam. jego ani świńska, ani nawet ta od kurów grypa się nie ima. A i popływać lubi, nie tylko w pięknym naszym bałtyckim morzu;-)
OdpowiedzUsuńTylko patrzeć jak lobby świńskie wykryje rybią grypę, więc trzeba korzystać, póki czas ;)
OdpowiedzUsuńSpieszę doniesc, że tortile, których sposób przyrządzenia podałeś, wyszły znakomicie. Oceniam efekt oczywiście jako nowicjusz, wręcz żółtodziób w dziedzinie placków... Radość nasza była wielka
OdpowiedzUsuńTaka torcila to może i sama w sobie zła nie jest,ale ten gaz to takie dziadostwo co to uwazac czeba bo po łebie czasem daje i cienżko smak potraw zapamientac
OdpowiedzUsuńFajne! MOże uda mi się zapamiętać proporcje przed zasnieciem ;)
OdpowiedzUsuńMusisz powtarzać "Jeden baran, dwa barany, trzy czwarte wrzątku..." :) Ciągle zapominam żeby próbować dodawać do tego mąki kukurydzianej. Kiedyś próbowałem, ale mi nie wyszło, a chyba warto poeksperymentować, choćby ze względu na kolor.
OdpowiedzUsuńgorący wrzątek :D
OdpowiedzUsuńGorący jak gorący, grunt żeby zimny nie był ;)
OdpowiedzUsuńChińskie tortille w Meksyku i gorący wrzątek, co to zimny być nie może :DDD No to tylko Antoni mógł wymyślić :)
OdpowiedzUsuń... idę czytać dalej, choć brzuszek mnie już od tego śmiechu boli :DDD
Ale kiedy tak w przepisie stało! ;)
OdpowiedzUsuń