Po to ma się bloga żeby czasem coś zanotować. Inaczej myśl umknie i szukaj wiatru w polu.
Jeden pan Hiszpan, który śmiesznie mówi po angielsku, pokazywał przed chwilą w telewizorze tortos, czyli smażone na głębokim oleju placuszki z fajną jajecznicą.
Pół na pół mąki kukuruźnianej i zwykłej, odrobina proszku do pieczenia, trochę wody żeby powstało ciasto lekko przywierające do palców. Odstawić na 10 minut, po czym formować kulkę wielkości orzecha włoskiego, rozpłaszczać między dwoma warstwami folii, smażyć na nie bardzo gorącym oleju aż przestaną iść bulbony. Wychodzą takie małe tortilki.
Cebulę długo smażyć na oliwie aż skarmelizuje się i będzie pięknie brązowa. Podlać wodą żeby odeszło od dna patelni to, co przywarło, a po odparowaniu wlać odrobinę cydru. Dodać rozbełtane jajka (pół na pół jajek i cebuli), krótko smażyć żeby było wilgotne, a nie tak, jak ja wczoraj carbonarę. Nakładać na tortos i spożywać. Pan Hiszpan kładł na to taki ohydny spleśniały ser, który aż się kruszył i był od tego syfu szary. Ja zamierzam to jeść, więć żadnych obrzydlistw nie dodam.
środa, 4 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ciekawy przepis!Dobry na solidne zimowe śniadanie Jak zrobisz, wstaw zdjęcia!
OdpowiedzUsuńnie pan hiszpan, a pan hiszpańczyk!
OdpowiedzUsuńA bo dla mnie się myla! Beatko, mam takiego plana właśnie: sobotnie albo niedzielne śniadanko. Trochę się je robi, bo pan mówił o smażeniu cebuli przez 40 minut, ale co tam. W międzyczasie zrobią się placuchy.
OdpowiedzUsuńMuszę tego spróbować, obowiązkowo!
OdpowiedzUsuńalez zachecajacy przepis, szary syf serek to czuje ze moze byc cos dla mnie :-) a od pana Hiszpana, to wogole ciekawostka...
OdpowiedzUsuńNo właśnie jak pan go pokazał, to od razu pomyślałem, że Tobie by na pewno przypadł do gustu. A jego, widzisz, ten ser nie dziwił. Był z niego bardzo dumny, bo robią go w jego rodzinnych stronach.
OdpowiedzUsuń