Na targu w Paździerzownicy miała baba mak... a nie, to nie to. Brukiew baba miała. No i Pałąkowa kupiła jedną i dla mnie. Wielgachna. Szuwaśko miał przyjść siekierkę pożyczyć, to myślę, zrobię coś do jedzenia żeby na czczo nie pić.
Och, dajmy dziś spokój Czyprakowi, bo niedługo będę gadał po koszelewsku jak zajdę do sklepu po bułki. Dzisiaj będzie przynudzanie z „ą” i „ę”. Zamiast „Baciuk, ty tępa, rozduszona glizdo, a wypad ty soczewicę liczyć, bo przypaździerzę w potylicę” będą padać sformułowania obce mieszkańcom powiatu gliniewickiego: „panie Baciuk, drogi sąsiedzie, byłbym zobowiązany gdyby zechciał pan oddalić się na stosowną odległość, ponieważ rozmowa z szanownym panem nie stanowi dla mnie wyzwania intelektualnego, jak również nie znajduję przyjemności w podziwianiu przymiotów pańskiej powierzchowności”.
No więc jakiś czas temu poświęciłem miły wieczór na eksperymenty z brukwią. Wcześniej nie wiedziałem nawet, jak wygląda. Ano wygląda podobnie do kalarepki. Moja sztuka była naprawdę pokaźna (na zdjęciu powyżej w towarzystwie kalarepek), choć zapewne można też spotkać egzemplarze chodzące w niższych wagach. Na surowo smakuje podobnie do kalarepki zmieszanej z głąbem kapuścianym. Ma odrobinkę ostrości w stylu rzodkiewki, rzeżuchy. Po ugotowaniu staje się uroczo żółta, a jej smak przesuwa się w stronę ziemniaków, choć posmak kapusty jest nadal wyraźny. Niezależnie od sposobu przyrządzenia przypomina mniej wyrafinowaną kalarepkę. Kalarepko-kapustę. Ma sporo witamin, zwłaszcza C i z grupy B. Najbliżej jest spokrewniona z rzepakiem
Wertowanie książek kucharskich i stron internetowych pozwala znaleźć kilka tradycyjnych dań, głównie w kuchniach regionalnych. Duszona z zasmażką na smalcu, gotowana jako dodatek do jagnięciny i żeberek, podawana z ziemniakami albo zamiast nich. W zupie jako włoszczyzna obok pietruszki i marchewki. Nudy, panie. Zakasałem rękawy i z emocjami odkrywcy nowych lądów, tycnąłem temat. Poniżej efekt eksperymentów. Dania ułożyłem według stopnia smaczności. Nu, kochanieńkie, posłuchajcie jeśliście łaskawi. Hola, Czyprak, miałeś iść do chlewa, locha gazów dostała! Ja mówię, skaranie.
Dopiero dziś kiedy jeszcze raz rozmawiałem z moim znajomym Cuglem ze zdziwieniem zauważyłem, że musiałem być ślepy. O, na przykład dlatego. Cóż, gapowe się płaci.
Brukiew duszona z kiełbasą po podlasku
Bierzemy tyle samo kiełbasy i brukwi. Kiełbasę gotujemy w takiej ilości wody żeby była przykryta. Wyjmujemy ją i wrzucamy pokrojoną w kostkę brukiew. Gotujemy do miękkości. Przygotowujemy średnią zasmażkę z mąki i smalcu (ja użyłem tłuszczu wytopionego z boczku, bo robiłem sałatkę farmerską i został mi) podlewając ją brukwiano-kiełbasianym wywarem żeby wytworzył się gęsty sos. Kiełbasę kroimy w kostkę tej samej wielkości, co brukiew i podsmażamy chwilkę na patelni z odrobiną smalcu. Dorzucamy brukiew i zasmażkę. Dodajemy posiekanego rozmarynu, szczyptę gałki muszkatołowej, cukru, soli i pieprzu. Bardzo smaczne danie, oldskulowe. Cholesterol od niego na pewno nie spadnie.
Zupa-krem z brukwi
Zupę zrobiłem na wzór zupy szparagowej. (Przepis znaleziony w książce nie skusił mnie. Ot, rosołek.) W trzech szklankach bulionu gotujemy niedużą marchewkę, pietruszkę, pół selera, cebulę, sporo brukwi pokrojonej w kostkę (ja miałem ten nieszczęsny smalec od wędzonego boczku; pycha, więc czort bierz dbałość o linię) z liściem laurowym, goździkami i zielem angielskim. Kiedy się wszystko ugotuje, odejmujemy twarde przyprawy i trochę brukwi żeby zupa nie była zbyt jednolita. Wlewamy szklankę mleka, doprawiamy curry, chili, maggi i solą, miksujemy. Wrzucamy z powrotem zachowaną kostkę brukwiową i podajemy posypaną zieloną pietruszką lub kolendrą, z groszkiem ptysiowym albo grzankami. Bardzo delikatna, smaczna zupa. Trochę jak dyniowa albo kalarepkowa.Jarzynka
Kroimy w kostkę ziemniaki, marchew, pietruszkę, brukiew, gotujemy w wodzie albo na parze, podajemy zamiast ziemniaków do dań wszelkich. Niezłe, dodaje delikatnego kapuścianego posmaku.Surówka z brukwi
Tarkowana brukiew, szczypiorek, sól, pieprz, oliwa. Może być, ale kalarepka smaczniejsza.Czipsy i frytki z brukwi
Bardzo lubię kalarepkę pokrojoną w cieniutkie plasterki albo jak frytki, i usmażoną na oliwie. Jest z zewnątrz chrupiąca, w środku miękka. Jak delikatne frytki. Sądziłem, że z brukwią będzie podobnie, ale nie. Kolor niejednolity, jakieś to miękkie i wali kapuchą, która we frytkach zdecydowanie przeszkadza.
Brukiew faszerowana
To na koniec, ale nie dlatego, że okropne, a dlatego, że dzień mi się skończył i już nie zrobiłem. Został mi kawałek, więc go zamroziłem i wykonam przy okazji. Fajerwerków się nie spodziewam. Pewnie będzie podobna w smaku do kalarepki, tylko bardziej żółta. Zobaczymy.Jak mówiła baba na targu: brukiew kupują osoby pamiętające wojnę, z sentymentu, i jakieś, panie, zarośnięte oszołomy. No bo i tak: mamy teraz mnóstwo znacznie atrakcyjniejszych warzyw. Jeśli jednak spotkacie coś, co wygląda jak zmutowana kalarepa, warto nabyć na próbę. Zupa-krem z brukwi i brukiew duszona z kiełbasą to całkiem niezłe jesienne dania, choć wersja duszona mimo lekkości w smaku jest... no, staropolska. Gdyby ktoś znalazł ciekawy przepis, uprzejmię proszę o doniesienie - zamroziłem trochę i w rewanżu nie zawaham się zaprosić na rozśpiewaną obiadokolację przy śliwowincji. A pieśni z naszych schrypniętych gardeł nieść się będą echem po urokliwości koszelewskiej, wplatając się we wstęgi strumieni i głaszcząc czule całuny łąk o świtaniu. :D
nigdy nie jadłam brukwi, ba, nie widziałam nawet :/ "na własne oczy"
OdpowiedzUsuńU mnie w domu o brukwi nawet się nie mówiło, ze względu na wojenne wspomnienia Rodziców... Jakoś i ja nie jestem do niej przekonana, choć widziałam kilka razy...
OdpowiedzUsuńHaha! No uwielbiam tę Twoją pisaninę. A sławiłabym pod niebiosa, gdybym jeszcze sama mogła spróbować tej brukwi. A cholera, nie mam jak, bo u mnie ani baby nie ma, ani gdyby jednak się napatoczyła, to pewnikiem jakoś nie wpadłaby na pomysł, co by sprzedawać rzeczoną.
OdpowiedzUsuńZ zazdrosnym pozdrowieniem!
ja tez nigdy brukwi na oczy nie widziłam, nie mówiąc już o tym, ze nie jedłam, nie podejrzewałam też ze brukiew potrafi chodzić ;)
OdpowiedzUsuńja tez nigdy brukwi na oczy nie widziłam, nie mówiąc już o tym, ze nie jedłam, nie podejrzewałam też ze brukiew potrafi chodzić ;)
OdpowiedzUsuńUrządziłeś festiwal brukwi. Tylko deseru brakuje. Na moim targu od czasu do czasu jeden uroczy staruszek sprzedaje brukiew. Przy następnej wizycie muszę zakupic tę kuszącą bulwę i spróbować czyprakowej brukwiowej zupki.
OdpowiedzUsuńO, tyle przepisow na raz! Fiu, fiu! Ja tez brukwi na oczy nie widzialam a co dopiero mowic o smaku. Brzmi zachecajaco :))
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim dobrym ludziom za dobre słowo ;) Patrzyłem, że u Was też się dzieje hoho. Od kilku dni zrobiłem sobie nieco zaległości, które z przyjemnością nadrobię. Sija.
OdpowiedzUsuńnie widziałam brukwi, nie smakowałam, ale ciekawa jestem niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za rozbudzenie ciekawości :)
A nie ma za co, na zdrowie niech będzie. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńA ja odkryłam brukiew rok temu - pyszna rzecz.Wypróbuję Twoje przepisy, najbardziej mi się podoba zupa krem na "oko". Bo z dyni też gotuję zupę dyniową na ostro.
OdpowiedzUsuńNo tak, one podobne są dosyć. Gotowana z ziemniakami, marchewką i groszkiem jako dodatek do mięs też jest niezła.
OdpowiedzUsuńHmmmmmmmmm, własnie! A ja pamietam smak brukwi robionej na ciepło, tak jak marchewke. Jak byłam mała, jeżdzilismy do Gorlic, do wujostwa. Specjalnie dla mnie wujek sadził tą brukiew. Niestety, po jego smierci, znikła tam ze stołu brukiew, no i przepis na ten smakołyk. Nigdy wiecej jej nie jadłam. Mineło 40 lat. Od 2 lat mam własna działkę i wczoraj właśnie zobaczyłam w sklepie ttorebkę z nasionami i kupiłam. Zasadzę w tym roku i sprobuję, czy wyrośnie i czy uda mi się ją tak smacznie przyrząadzić jak wujek. Skorzystam oczywiście z Twoich przepisów, zamieszczonych wyżej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Alicja z Krosna
Proszę bardzo, Alicjo, korzystaj do woli!
OdpowiedzUsuńDzisiaj Kumie pakupiłem brukiew na rynku i spożytkować ją kulinarnie zamierzam.
OdpowiedzUsuńZ nieba mi spadłeś. Na korporacyjnym wyjeździe rozgadaliśmy się o pyrach z gzikiem itp. Nikt nie znał brukwi, ale prawie każdy słyszał, że coś takiego jest i było dla biedoty i na wojnie. Ja - super wypas - siekałam ją zwierzętom na paszę - na wakacjach u strja (oczywiście mówiłam: "u wujka", ale to był stryj). Dziś na targu w Bielsku-Białej kupiłam pół. Planowałam ja zrobić według "kuchni polskiej" z 1977. Ale cos mnie podkusiło, żeby poszukać w internecie. Od razu trafiłam na Ciebie. Już Cię chyba Czypraku nie opuszczę. Na dodatek te nazwy miejscowości ... Choć wierna w przyjaźniach nie jestem. Anna
OdpowiedzUsuńDyrektorze, fajnie Ci. U mnie w tym roku brukwi jak na lekarstwo.
OdpowiedzUsuńAnno, zapraszam do nieopuszczania :) Pozdrawiam!
brukiew najsmaczniejsza jest na surowo, obieram kroje w nieduże kawałki i zajadam ze smakiem
OdpowiedzUsuń