Nie jestem zwolennikiem łańcuszków, oj. Drażnią mnie, irytują, zniechęcają. Do pasji może nie doprowadzają, ale tylko dlatego, że im na to nie pozwalam. Zmuszają, grożą, szantażują. A nu ich, pomorek na nich na siedem pokoleń wstecz, i na wszystkich na literę „L” z tej wioski, w której oni - te łańcuszki niby - mieszkają. No i jak przychodzą takie akcje, że masz wyróżnienie, i pokaż 3/5/10 blogów, które dla ciebie najwięcej się widzą, to ja ich dalej nigdy dotąd nie puszczałem. Bo łańcuszek. Nie powiem, miło było okrutnie i pięknie dziękowałem, ale nie kontynuowałem zabawy.
Tylko że ale tak sobie siedzę i - tylko za bardzo nie śmiejcie się - myślę (no i po co te salwy, skoroście obiecali?), że ten, tego, może to nie takie głupie jest? No bo przecież nie chodzi tu o bezmyślne przesyłanie bezmyślnie przepisanych liścików, tylko o polecanie sobie nawzajem tego, cośmy w sieci zoczyli i co byśmy chcieli żeby inni zobaczyli też. O wychodzenie z enklaw, jeśli dobrze rozumiem, co mam na myśli. To tak, jak na raucie w remizie jeden chłop do drugiego gada „a widział ty, z jaką dzierlatką Grzebała Józef się pokazuje? Nu, zrazu widać, że anemii nie posiada ona, czort”. To łańcuszek to jest, czy dobrosąsiedzkie zwrócenie uwagi na wybitny eksponat ręką boską ulepiony z adamowego żebra z wykorzystaniem linii obłych miłych oku ach? No toż przecież że życzliwe pokazanie urody tego świata.
A, tak to mogię. Ostatecznie przekonał mnie Arek, który zaszczycił mnie wyróżnieniem i podał na swoim blogu racjonalne (i krótkie, Czyprak, ty grafomanie!) uzasadnienie, dlaczego - nie będąc łańcuszkowym potworem - zdecydował się na puszczenie polecaczka dalej. Po prawdzie tekst, który przed chwilą przeczytaliście, powstał wcześniej, tylko brakowało mi impulsu, bo zawsze z tyłu głowy te maluśkie ogniwa brzdąkały. No dobra, jeśli jeszcze nie śpicie, to jadziemy.
No więc takich miłych sercu wyróżnień od dobrych ludzi dostałem poza arkowym jeszcze dwa. Zrobię tu więc wpis zbiorczy.
Najpierw dostałem wyróżnienie od Grażyny.
Kuchnia domowa jest oczywista. Prozaiczna właściwie. Hehe, nie z Grażyną. Nawet w z pozoru prostackim daniu potrafi znaleźć nutkę szaleństwa. Mówisz: "dwa plus dwa", a Grażyna na to "twix krabowy w kurczaku na kapuście. Kiszonej kapuście". Albo jakoś tak. Dziękuję Grażynie. Oklaski.
Potem była Szarlotek i też się wywinąłem.
Ciasta, słodkości, chleby piecze i pięknie fotografuje. Nieczęsto robię słodycze, ale do Szarlotka bardzo lubię zaglądać, czego i wam życzę. Szarlotkowi również w pas się kłaniam.
Kilka dni temu zaszczycił mnie Arek.
Pierwszorzędny kucharz, mieszkający obecnie na Wyspach. Wysmakowana kuchnia i smakowite, soczyste opowieści. Jeśli oglądacie czasem programy kulinarne i nie wiecie, jak dokładnie się robi na ten przykład ziemniaki dauphinoise, to zaglądacie do Arka i już wiecie. Arkowi wyrażam wdzięczność, wyciągając gąsiorek. Już wy dobrze wiecie, z czym.
Teraz powiemy o zasadach. Uuuu, właśnie widzę, jak czytelnictwo z marginalnego spada do niemierzalnego w ramach przyjętych procedur badawczych. A co mi tam, toż nie dla czytelnictwa ja krzewię tę naszą koszelewską kulturę. No to będzie tak:
Zasady są takie:
Opublikuj znaczek na swoim blogu z komentarzem zachęcającym i linkiem do osoby, od której go otrzymałaś/otrzymałeś
Przekaż go do 10 osób z prośbą o opublikowanie zasad.
Osoby, które odbiorą znaczek proszone są o zostawienie komentarza.
Teraz będzie najtrudniej, ponieważ albowiem wszakże gdyż z nieprzebranej mnogości wspaniałych blogów trzeba wybrać 10. Ano trzeba. To wybieram i mówię: wielkie to blogi i wielcy ludzie je tworzą. Zaglądajcie do nich, nie pożałujecie.
Basia. Tego bloga nie czyta się po przyjściu z zakupów przed wyjściem do chlewika. Tego bloga się chłonie. I jest to jak święto. Bardzo.
Grażyna. Wcale nie dlatego, że mnie wyróżniła, a dlatego, że ma ciekawe spojrzenie na domową kuchnię i zawsze można u niej podpatrzyć coś ciekawego. Aha, dlatego, że niedługo zostanie moją przyrodnią siostrą jak ją zaadoptuje mój tatulo, to też :D
Pistachio. Szalenie przemyślany blog. Dajcie mi szmatę na oczy, ja wybiorę z niego na chybiłatrafiła, i na pewno będzie mi smakować. Wiem, bo sprawdzałem.
100 procent masła w maśle. Ich opowieści kulinarne i okołokulinarne zawsze wprawiają mnie w mieszaninę refleksji, ciepłego nastroju i akceptującego nastawienia do świata. Łopatka z piwem chodzi za mną i mędzi „zrób mnie, zrób mnie”. Ode mnie specjalna laurka za to, że im się chce promować swoje ukochane miasto. Słoneczna laurka obok.
Mico. Co nie poda, to luksus, klękajcie mi tu zaraz i ja też bym tak chciał. Ostatnio zarobiony, publikuje rzadko. Ale jak coś, to wielkie. A jakiego ma pomocnika!
Majka. Wy jak chcecie, ale ja do niej już nie zaglądam, bo mam dość ślinotoku. Niee, żartowałem. Zaglądam z ochotą, a na ślinotok zakładam śliniaczek przed włączeniem komputera.
Zawszepolka. Sałatki łososiowej i pasty pomidorowej jej nie zapomnę. Właściwie to nawet nie mogę, bo tę pastę akuratnie codziennie spożywam w ilościach, które trudno nazwać małymi. Ale i uporczywa niewiasta! Przeprowadzki, bógwienieco, ale zawsze dorwie się do kompa żeby popiekarzyć. Brawo!
Arek. Świetne opowieści, opowiastki, które nie zawsze łączą się z daniem, bo nie muszą. Urodzony gawędziarz z typu tych, których się czyta nawet jak o pęknięciu na suficie rozprawiają. W dodatku ma mnóstwo do powiedzenia w kwestii warzenia.
Fotografowanie. Ciekawy przypadek. Obywatel, który prowadzi swojego bloga kulinarnego, ale - będąc fotografikiem - postanowił dzielić się swoimi doświadczeniami nie tylko w tematach kuchennych. Popieramy i się uczymy.
Agi i Oczki. Zemfir Oczki ;) Cuzamen, ale nie dlatego, że mi się dziesiątka kończy, tylko za „Eksperymentalnie”, „Pasta i Basta” i „Bełkoty”, czyli blogi, które tworzą razem i oddzielnie też. Za ten powiew świeżości i za to, że fajne dziewuchy.
Jak się łatwo domyślić, nie są to wszystkie blogi, które cenię. To nawet nie wszystkie blogi, na których czytam każdy nowy wpis i do przeglądania których muszę zakładać śliniaczek żeby nie ubabrać fufajki. Z boku jest lista moich ulubionych, ale i ona nie jest pełna, bo cały czas zauważam, że o, jeszcze jakiś blog lubię, a go nie dodałem. Tak więc wybór był trudny jak instrukcja do snopowiązałki. Co zrobić, trzeba było wybrać. Oczywiście nie znaczy to, że inne moje siostry i braci w blogowaniu lubię mniej. Kocham was wszystkich, wy moje koszelewiaki kofane, ti ti ti.
Aha, to jeszcze nie koniec, więc jeszcze z krzesełek nie wstajcie. Wpis, który ma mniej niż milion literek to wpis nieważny (hehe, ładny homonim: literek; literek się składa z siedmiu literek i z czterech ćwiartek wszelako). Dobra, nie o tym ja. Na górze jest obrazek. Reprezentuje on naszą koszelewską równinną domenę. Zrobiłem ja jego moją Smienką na wiosnę jak jechałem sadzić kartochli. To prezent ode mnie dla tych, którzy uznali za stosowne wyróżnić mnie, dla tych, których wyróżniłem ja, dla wszystkich, których lubię i dla tych, którzy dotrwali do tego miejsca i nie posnęli ani nie poszli się pociąć przerażeni wszędobylskim słowotokiem. Ten obrazek wygląda trochę jakby był przyklejony taśmą do ściany, i to nie jest przypadek. Laurka dla Stuprocentów też. To są elementy nowego layoutu tego bloga, który właśnie powstaje. Layout powstaje, bo blog jest tu już ponad pół roku. Sobie testuję. Już widzę, że z wyborem szablonu będzie nie lada zagwozdka. Trzeba będzie poingerować w kodzik-srodzik. A co tam, śpijcie dobrze. Po obiedzie napiszę słów kilka o Kurban Bajram, bo właśnie jest.
A podziękować, podziękować! Musze pomyśleć nad tymi krabami z kiszoną kapustą...
OdpowiedzUsuńUła! to mnie zaszczyt kopnął - bełkoty ledwie co raczkują, a tutaj każą im już biegać. No dobra! niech będzie, że ta dzierlatka to niezła babka jest ;)
OdpowiedzUsuńPodziękowawszy!
Zapraszam do odwiedzin mojego bloga i przyjęcie wyróżnienia. Miłego tygodnia. Lo
OdpowiedzUsuńGrażyna, chodziło mi o te roladki z piersi kurczęcej z paluszkami krabowymi, tylko trochę mnie poniosło i ubarwiłem wypowiedź ;)
OdpowiedzUsuńZemfi, raczkują nie raczkują, już ja wiem, na co Cię stać.
Lo, dziękuję bardzo.
A czy zdajesz sobie sprawę, jaka odpowiedzialność teraz na mnie spoczywa przez to oczko? ;))
OdpowiedzUsuńTa ogromna odpowiedzialność da Ci pozytywnego kopa i będzie się tam u Ciebie działo, oj będzie. Już to widzę moimi nieco zblakłymi, wszelako ciut przekrwionymi, chabrowo-amarantowymi oczętami. ;)
OdpowiedzUsuńHmmm, ciekawa barwa - zważywszy, że i moje oczęta są dwukolorowe. Jesteś pewien tego amarantu? ;)
OdpowiedzUsuńJak my ze starym Pałąkiem w szuwarach (żeby od Pałąkowej gniewu się uchronić) mało wiele połkniem, to nazajutrz niby jakie one mają być? Be-żowe? :D
OdpowiedzUsuńHaha! No to wyjaśnia wszystko ;)
OdpowiedzUsuńJam nie godna Antoni przyjmowac z rak Twych takie wyroznienia :)) Zarumienilam sie az po cebulki wlosow :)) Dziekuje pieknie.
OdpowiedzUsuńJa wymigalam sie od typowania blogow. Ale Tobie tu i teraz przyznaje moje wlasne wyroznienie: za ulanska fantazje w pisaniu i kucharzeniu :))
Aj zaraz tam. Godna, godna. Ja też chciałem się wymigać, ale potem zadumałem się, że życzliwe ludzie przyznali, więc uznałem, że raz się złamię i zrobię coś przeciwko sobie. Jak kiedyś jak szedłem na pole buraki pielić, a Szuwaśko zachęcał żeby do niego na szklaneczkę wskoczyć. No, robota wołała, ale postąpiłem wbrew sobie i z Szuwaśką poszłem i masz, po trzecim stakanie on dla mnie dobrą pacelę popegieerowską z gminnych zasobów za półdaremno zaofiarował.
OdpowiedzUsuńZa ułańskie wyróżnienie dziękuję, w pas się zginam i beretem klepisko zamiatam w dworskich ukłonach. No, niechże będzie, w ukłonach.
Rany boskie przyjdzie mi sie sie jeszcze do tego ustosunkowac jakos :DDD
OdpowiedzUsuńAntoni tys swoj chlop!
:)
A jak! No toż przecież, że nie niemiecki jakiś czy ruski, khekhe. Ustosuntynkowowywać się nie musisz, kochanieńka, bo nie po to ja to zrobiłem, a po to tylko żeby atencję wyrazić niemałą. A że przy okazji podśmiechujki mogłem porobić, to nie miało bagatelnego znaczenia, gdyż, jak to mówią, poważność jest przyczyną wielu groźnych schorzeń, w tym śmiertelnych wszelako. Ot co.
OdpowiedzUsuńEch, dziekuję strasznie... wprawdzie nie wiem co takiego fajnego jest w tym moich wypocinach, mnie się tam zawsze dużo bardziej inne blogi podobają niż ten mój - choćby twój na ten przykład, albo te wymienione powyżej. A i to gotowanie moje, to żadne tam znowu cuda. Ale miło mi niezmiernie, żeś mnie umieścił w tej liście. I przy okazji odkryłem dwa fajne nieznane mi wcześniej adresy. :)
OdpowiedzUsuńA z tą regluarnością, to kajam się strasznie - racja taka, żem ostatnio się zpuścił, jeśli chodzi o wpisy, że hej! Cośby trza na to poradzić - może jakiś system samoorganizacji nowy wprowadzić, jakies GTD, abo co...
czuję się zaszczycona :*
OdpowiedzUsuńSprawdziłem i już wiem, co to GTD. Może być ;) I proszę się mnie tu nie krygować, czort.
OdpowiedzUsuńJej Antoni, gratuluje wyroznien! Ale mnie zaskoczyles, takie wyroznienie (opis Ci sie udal, smieje sie od wczoraj!) i w jakim towarzystwie - klaniam sie nisko i pieknie dzikuje!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :-)
A na zdrowie niechaj będzie! Polecam się łaskawej pamięci, jak mawia nasz ksiądz proboszcz.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie zrecenzowałeś te blogi. Część z nich należy do moich ulubionych, część dopiero poznaję.
OdpowiedzUsuńI choć nie lubię, nie lubię łańcuszków i sie z nich wywijam, to rację miał Arek pisząc, że to dobry networking :)
Dziękuję. No tak, dotarło do mnie, że to przydaje się również mnie, w końcu nigdy za dużo dobrej lektury, czy nie tak, co?
OdpowiedzUsuńI wish not agree on it. I assume nice post. Expressly the appellation attracted me to be familiar with the whole story.
OdpowiedzUsuńWell, thank you, Anonymous :) I thought it would be difficult to translate Czyprak's talk, but as I can see, where there's a will, there's a way ;)
OdpowiedzUsuńGenial dispatch and this mail helped me alot in my college assignement. Say thank you you as your information.
OdpowiedzUsuńI'm glad I could help ;) Can you tell me what was the subject of your work?
OdpowiedzUsuńOpulently I assent to but I dream the list inform should prepare more info then it has.
OdpowiedzUsuńBrim over I to but I think the collection should prepare more info then it has.
OdpowiedzUsuń