piątek, 19 marca 2010

Słonina pas part tu

Słonina doszła. Ołwer.



















Tylko kiepsko prezentuje się. Blado jakoś, i umyka...



















Co z nią?! A nu jej. Zjem pęcak i popiję śnieżynówką.

9 komentarzy:

  1. Szkoda, ze dziś czeka mnie męczący dzień, bo zaraz bym się do niej przysiadła ! To pod śliwowicę czy pod spirit?
    Wpadnę wieczorem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstyd się przyznać, bo do celów zdjęciowych była woda ;) ale oficjalnie - śliwowincja! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście coś niewyraźna jest, to chyba wiosenne przesilenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A może i wzrok słabszy... Od tej zimy wszystko się rozłazi. Niby wiosnę w powietrzu czuć... a nie, to Pałąki w końcu w oborze porządki robią. A, no to znaczy się wiosna idzie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śnieżynówka, a? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Gutku, no niby że do nas. Tak mówią, ale czy to prawda, to już sam nie wiem.

    Haha, tak, Moniko, śnieżynówka! Jeszcze nie przepędzona, na razie sam śnieg stopiony :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko dlaczego Antoni masz puste szklanki? Rozumie, ze "taki znajacy sie na rzeczy" na na sucho tej sloniny nie przelknie? :-)

    A czy ta slonin caly czas trzyma sie w zamrazalniku, czy jak jest gotwa, to mozna w lodoce?

    OdpowiedzUsuń
  8. Aj, bo tak skadrowałem zdjęcie. Tam była woda, ale nie widać górnej krawędzi i naczynia wyglądają na puste... Trzeba było dolać herbaty albo nie dziwaczyć i napełnić czymś dobrym w kolorze nie do końca przezroczystym. A nie, dobre wcześniej wyszło ;) Słonina - obowiązkowo cały czas w zamrażalniku. Odkrawa się tylko tyle, ile można zjeść w ciągu kilku minut, bo potem słonina odtaje i będzie śliska, słoninowa i nie taka smakowita.

    OdpowiedzUsuń