Na spotkanie z Kumami z Koszelewa narobiłem steków. O naszej balandze opowiem jak zgrabię siano w lewego sąsieka, a tera bedzie papu. Zachciało mi się dobrej wołowiny po tym jak Robert zwany Gutkiem pokazał u siebie stek z prawdziwej krowy stekowej typu limuzyna. Byłem akurat w gieesie, a tam wysprzedaż przedświąteczna i nie za drogo steki z krów argentyńskich były. No i powiem wam, że różnicy nie zauważyłem, czy taka zamorska, czy u rzeźnika albo na hali mięsnej kupiona mućka. Może to być, że swoje lata to mięso miało, przy uboju nie byłem. A może po prostu Argentyńczyk do Argentyńczyka powiedział „Juan, a słyszałeś, że podobno w Polsce jedzą mleczne krowy? Dawaj, puścimy im kilka ton, może wyjdziemy na tym lepiej, niż na karmie dla psów”. No ale jedziemy, bo stygnie, a niesmaczne to to nie było, o nie. Steki podałem z obowiązkowym masełkiem rozmarynowym, a także sałatą rzymską z mandarynkowym winegretem. Paluchy wylizywać!
Składniki:
▪ steki z wołowiny,▪ sól, pieprz, oliwa.
masełko:
▪ masło,
▪ rozmaryn,
▪ czosnek,
▪ sól, pieprz.
sałata:
▪ sałata rzymska,
▪ pół czerwonej cebuli,
▪ 1 duża mandarynka,
▪ pół cytryny,
▪ 0,3 szklanki oliwy,
▪ pół ząbka czosnku,
▪ pół pęczka pietruszki,
▪ 2 łyżki musztardy gruboziarnistej
▪ 2 łyżki kaparów,
▪ parmezan,
▪ tymianek, sól, pieprz.
[Listonic]
Jak zrobić masełko, to i Szuwaśko wie: posiekany i roztarty ząbek czosnku razem z pieprzem i posiekanym rozmarynem mieszamy z masłem, zawijamy w folię, formujemy kiełbaskę i schładzamy. Jak widać na zdjęciu, ja miałem zamrożone i za późno wyjąłem z zamrażalnika, więc kiepsko się rozpuszczało.
Winegret mandarynkowy przyszedł mi do głowy kiedy spróbowałem ryby w kapuście z poprzedniego wpisu. Robimy więc normalny winegret, tylko zamiast cytryny dajemy wyciśniętą mandarynkę albo pomarańczę. Świetny cytrusowy aromat. Teraz mandarynki są już kwaśne, ale jeśli trafi się słodka, zawsze można dobawić soku z cytryny. A więc miksujemy sok z oliwą, czosnkiem (druga połówka ząbka przyda nam się do smarowania mięsa), solą, pieprzem, do uzyskania białawej emulsji. Dosypujemy posiekaną pietruszkę, musztardę, mieszamy.
Steki myjemy, osuszamy, skrapiamy oliwą i wmasowujemy pieprz. Sól można dodać teraz albo później. Nie jestem przesądny, ale wolę smak steku kiedy sól jest dodana po usmażeniu i jeszcze trochę chrupie. Kładziemy na potwornie rozgrzaną patelnię grillową i na podwójnym gazie smażymy z obu stron. Ja smażyłem po 3-4 minuty, bo lubię kiedy środek nie jest już surowy, ale ze wypływa z niego sok i krew. Odstawiamy mięso na kilka minut dla odpoczynku.
Na talerz wykładamy pociętą w paski sałatę rzymską zmieszaną z popiórkowaną cebulą, polewamy winegretem, posypujemy kaparami, gałązkami tymianku i struganym parmezanem. Za tym serem nie przepadam, ale chciałem żeby było bardziej śródziemnomorsko.
No i koniec, na mięsku układamy krążek masła rozmarynowo-czosnkowego, kładziemy obok sałaty i do roboty! Uch, nie ma to jak kawał krwistego, czerwonego mięsa.
Och Antoni, jak Ty jakiś przepis zapodasz, to choćby człowiek do rozpuku był najedzon, to i tak slinka mu cieknie:-)
OdpowiedzUsuńAleale, ja tu dziś z mową dziękczynną przybywam, za przepis na pastę warzywną, co to Antoni recepturą się podzielił:-)
No zrobiłam. W sobotę zrobiłam. I w sobotę się skończyła:D
Naprawdę się nie spodziewalam, że pieczone warzywa + serek i trochę przypraw może tak cudnie smakować:)
Przede wszystkim robiłam z myslą o Wybrańcu mym (bo on na diecie wiosenno - odchudzającej;-)) a ostatecznie sama większość pochłonęłam:-D
Antoni, bardzo, bardzo dziękuję za przepis:-)
Antoni, stek jak marzenie a ten winegret mandarynkowy do sałaty to ja wykorzystam do świątecznych sałatek !
OdpowiedzUsuńNo to Cię wzięły te moje steki... :) a teraz jak u mnie tylko wspomnienie... to moje ślinianki wystawiasz na męki... i jeszcze opisuj co tam z niego wycieka!!!
OdpowiedzUsuńa winegreta mandarynowego biorę jak swego!
Kum kum! Ten winegrecik, Jantoś (zamknij tera ślepia i nie czytaj) to ja se ukradnę.
OdpowiedzUsuńTera czytaj: i w podzięce rozwinę rozmaryna, z maślanym... okiem ;)P
Dikejko, od razu widać, że niedawno jadłaś tę pastę. Twój komentarz jest taki radosny, a ta pasta jest świetna na poprawę nastroju. Cieszę się, że smakowała! I tego, ten, polecam się na przyszłość.
OdpowiedzUsuńAromaty cytrusowe są rewelacyjne. Najpierw dodałem soku z mandarynki do zalewy maślankowej do kurczaka, i było ją pięknie czuć po upieczeniu! Potem z kapustą, a ten winegret to już w ogóle jazda, bo owoce wyraźnie czuć. Połączenie z gruboziarnistą musztardą - fantastyczne, zwłaszcza do tak prościutko przyrządzonego mięsa, które dzięki temu ładnie się uwypukla. Mm, znowu bym zjadł, ale w Wielkim Tygodniu postanowiłem jeść skromniej.
Tak to jest, Gutku, narobisz komuś smaka, to musisz się liczyć z tym, że odda. Bierz winegreta i nawet nie pytaj!
Zemfi, kum kum, nie pratrzę - bierzesz - patrzę, smacznego. Czytam. Hehe. No, bedzie okazja do wychylenia czegoś podczas następnego Zjazdu Koszelewskich Kumoszek.
Człowieku! Ponoć mamy Wielki Post. Ja tu wcinam wodzionkę, a tu takie fajne mięsko... ;/
OdpowiedzUsuńTeż mam wyrzuty sumienia. Będę musiał odrobić w polu ;) Od dzisiaj tylko szpinak i kurze łapki.
OdpowiedzUsuńA właściwie dlaczego mam wyrzuty sumienia? Toż to samo chudziuśkie postne mięsko. Ze dwa gramy tłuszczyku może. Do tego jedzenie dla królików. Jak dla rekonwalencenta po prostu ;)
OdpowiedzUsuńTońcio, ja Cię od czasu do czasu podczytuję tutaj ukradkiem i powiem Co że i zabawnie i smakowicie piszesz, sama przyjemność oczy raczyć Twymi słowy ... co ja mówię, rozkosz okrutna wręcz :)
OdpowiedzUsuńMiłej nocki Ci życzę :)
Aaaa, no i zapomniałabym - mućki z argentyny to takie akuratne woły co to tłuszczyku tyle ile powinny mieć mają (zwykle) i ich mięsko rozpływa się w ustach, a nie dopiero po kilu godzinach w bebechach :D No i ten rozmaryn to myślę, że Ci do gustu przypadł - pamiętam jak żeś u Oczka o rozmarynie śpiewał - przednie to było, oj przednie :)
No, teraz już ostatecznie kończę i główkę do poduszki przytulę :)
Kiedyś dietę jakąś od przyjaciela zaporzyczyłem - kopenchadzką albo inna mędę - i się na stekach zacząłem odchudzać i do tej pory awersję jakąś mam ale była bez masełka rozmarynu i czosnku więc mi w mózgowiu przez długi czas namieszała porządnie. Po Twoim przepisie dobrodzieju wracam do steków.
OdpowiedzUsuńO tak! Jestem za!!!
OdpowiedzUsuńCo ino tyn mandarynkowy winegret dla mnie akurat nie bedzie podchodzący, ale to kwestia gustu.
Ty, Jantoś, jako człek światowy, w mediach bywały i wogle, to nie możesz ino w ty kapuście siedzieć :-)
Tilianaro, to tak samo jak ja, też Cię po cichutku podczytuję. Dziękuję za dobre słowo i w blachę rodową polewam ;) Taa, rozmaryn jest w dechę i my tu w Koszelewie często jego urodę opiewamy i życzymy mu udanego wzrostu i wysokich plonów :D
OdpowiedzUsuńBareyo, życzę Ci tego. A dziś u rzeźnika kupiłem cudnej urody steki z naszych krów. Wyglądają ładniej niż ich argentyńskie siostry. Może trochę za chude, ale cóż... Przymrożę deczko żeby skruszały i po Świętach wykonam test porównawczy.
Czy ja w mediach bywały, Mamamarzyniu... No, byłem ja raz w radyjku i raz w "Gliniewickich Nowościach", ale w kronice policyjnej, więc to się nie liczy.
Kiszona zaraz się skończy, więc będą co najwyżej zawijaski z młodej kapusty albo chińszczyzna z pekińską. A właśnie, chińszczyzna!
Mam zerowe doswiadczenie z argentynskimi muckami, chociaz nasi czascy koledzy mowia, ze pycha (ale o roznych dziwach tak mowia:)... Ale byleby mieso dobre bylo, nie twarde, dobrze upieczone, oj na zywym ogniu, wtedy to Twoje Antosiu maselko zrobie!
OdpowiedzUsuń