poniedziałek, 22 czerwca 2009

Deser truskawkowy z kaszą pesso, sosem miętowo-karmelowym i prażonymi ziarenkami
















Jest lato? Nie ma. Zimno i pada. Ale być powinno, czy nie tak, co? Ano powinno. No to deser na lato. Dorotka chce, Dorotka ma.

Karmel z miętą pięknie uwypuklają soczystą urodę truskawek. Kasza dodaje miękkości i poczucia bezpieczeństwa, a pestki – umiarkowanej słonej drapieżności. Całość jest nieprzewidywalnym i nieco zaskakującym połączeniem delikatności i chrupiącej asertywności.

Składniki (4 porcje)
20 dkg kaszy pesso albo
kuskusu,
truskawki do woli,
2 łyżki miodu,
garść rodzynek,
garść albo i dwie pestek słonecznika albo dyni.

Sos karmelowy
pół szklanki cukru,

2 łyżki masła,
100 ml mleka,
garść świeżutkiej, obłędnie pachnącej mięty albo syrop miętowy,
sól.

Rodzynki namaczamy w wodzie na 15 minut. Albo w winie, jak wam nie szkoda dobrego napoju marnować. Kaszkę pesso lub kuskus zalewamy gorącą wodą wymieszaną z miodem i odrobiną masła, i odstawiamy pod przykryciem do namoczenia. Truskawki kroimy na pół.

Przygotowujemy sos. Na patelni roztapiamy cukier i podgrzewamy aż zmieni kolor na miodowy. Wtedy wrzucamy 2 łyżki masła i mieszamy aż połączy się z cukrem. Dolewamy tyle gorącego mleka, aby uzyskać odpowiednią konsystencję. Jeśli sos wolicie gęstszy, można mleka nie dawać wcale. Rzadszy ślicznie spenetruje kaszę. Jeśli wybraliśmy wersję z syropem miętowym, dolewamy go teraz. Z syropem sos będzie intrygująco zielonkawy i orzeźwiający, bez niego ślicznie brązowy i wyraziście karmelowy. I tak dobrze, i tak pysznie. Solimy sos. Pamiętajcie, słodycze uwielbiają sól, a karmel to już w ogóle. Nie bójcie się próbować. Założę się, że taki sos z łyżeczką soli nawet, będzie lepszy niż bez soli w ogóle. Sól jest świetnym tłem dla tego amanta, cukru. Ale co ja tu fachurom będę tłumaczył.

Na rozgrzaną patelnię wkładamy ociupinkę masła i wrzucamy pestki. Prażymy na brązowo i obowiązkowo leciutko solimy.

Ulubiony finał: do namoczonej i spęczniałej kaszy dodajemy odciśnięte rodzynki, ładnie mieszamy żeby nie było grudek. Wodę po rodzynkach wylewamy. Wino jako dar boży nie może się zmarnować. Pijemy (jest nagroda za poświęcenie w przygotowywaniu posiłku). W miseczce układamy kopczyk z kaszy, obkładamy go palisadą z truskawek (bez ograniczeń, można sobie pofolgować), polewamy pięknie pachnącym sosem i posypujemy miętą. Na to nie żałując sypiemy ziarenka i deser gotowy. Voila, co się dziwisz.

Aha, sos karmelowy jest świetny do maczania truskawek. Zamiast cukru czy śmietany możemy do konsumpcji pierwszych letnich owoców użyć resztek sosu – o ile nie zostanie natychmiast pożarty, a patelnia wylizana. Mówię wam, lepiej zróbcie z podwójnej porcji żeby następnego dnia nie dorabiać. Uuuch, ten cudowny karmel!

No, fota mi nie wyszła. Smienka mi się wyszmelcowała jakem zdjęcia parnika robił na forum pokaparnik.pl i nic przez tego judasza widać nie było. A nu jego.

3 komentarze:

  1. a nie to się fota podoba, no! i jeszcze ten deserek mi się podoba, ba ! wyglada pysznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Kaszę wystarczająco widać, grunt, że widać te soczyste truskawki :)

    OdpowiedzUsuń