poniedziałek, 2 listopada 2009

Reklama zdegustowana. Nowe tory telewizji

















A mówiłem ja dla was, kochanieńkie, jak to z telewizorem w klubokawiarni było? Stał on w odmykanej szafce nad barem i chodzili myśmy na przemówienie prezydenta albo ot tak, na gołe baby polampić się. No ale odpokąd reprezentancja Gliniewic w piłce skopanej podupadła poniżej poziomu gnojówki w cysternie na polu u Pałąków, to my  przestaliśmy być takie beztroskie. Nawet kościelnemu Koszelewskiemu zdarzyło się głośno pięścią w stół łomotnąć i krzyknąć „o, do czarta”, a nawet „och żesz ty, gumofilcem czochrany!”. Sam słyszałem, to wiem. Sprawy przybrały gorszy jeszcze obrót kiedy z naszymi orłami sokołami wygrała Kociałkówka Mączka Kostna Kocielnica, a najmocniejszego składu ona nie ma: sześciuch ich tylko jest, z czego jeden to dziadźko Majcherek, z którym redachtory na przełomie wieków interwiu robiły jak skończył on 95 lat. Na dodatek dnia poprzedniego imieniny ichniego trenera hucznie odprawiały się, więc kopacze z Kocielnicy stali przy linii bocznej i nic, tylko z wiadra wodę pili - tylko dziadźko Majcherek został się na środku boiska, bo dla niego ciężko po trawie jeździ się na wózku


Jak my już 3:0 przegrywali z tymi skacowanymi kocielniakami, to co bardziej nerwowe chłopy nerw zaczęły łapać. Akurat Dzień Kapusty wtenczas w klubokawiarni był i bufetowa Danuta nalewała kapuśniak po 2 złote za talerz. No i  te nerwusy zaczerpywały kapusty z talerków i bach, kleksa na ekran z okrzykami „źryć kapustę, głąby puste”. Wiecie, zamieszki stadionowe swoje prawa mają: zaraz następne rzucać zaczęły, bo jedli wszyscy, bo tanio. Jak narzucano tych farfocli trochę, to jakieś spięcie musi zrobiło się. Skwierczało i grillem waniało, a boisko śnieżyć zaczęło. Bufetowa szafkę z naszym oknem na świat zawarła. Gadała o chamstwie, tałatajstwie, żłobach, opojach i debilach, ale o kim to było, to ja nie wiem, bo tam tylko my byliśmy.

Jak zbrakło telewizora, no to wiadoma to rzecz, że nudą powiało. A nie, to od bardaszki drzwi odemkli się. Powiem wam, że nieciekawie wyglądało jak chłopy siedziały pod ścianą, apatycznie sączyły wino reńskie Paticken Machen i rozprawiały o najnowszej linii kolorystycznej gumofilców „Gumno II”. Niektóre, usiądźcie, robiły na drutach! Jak potrwało to do następnej niedzieli, to sołtys nasz, Szuwaśko Grzegorz, sprawy wziął w swoje ręce i degrengolandii zaczął zaradzać. W tym celu zanabył on mały pięciolitrowy gąsiorek i zwołał do siebie cały kwiat młodzieży i inteleagencji koszelewskiej, czyli nie chwaląc się mnie, i innych, że tak powiem, młodziaków, khę. Pałąkowa też przypałętała się, kawałek kredy dostała i robiła, no, za tego co notatki robi na nasiadówkach w pegieerze, jak jemu. Nieważne. Po prawdzie w pisaniu ona zaradna nie jest, ale polewać umi.

Z naradzania naszego wyszedł najsampierw kac jak stodoła, gdyż albowiem okazało się, że sołtys nasz bańki pomylił i rozpuszczalnik od Maciaszczyka wziął zamiast barbeluchy. Dwa dni potem, jak już zdrowieć zaczęliśmy, Szuwaśko wpadł do mojej chałupy (tak naprawdę wczłapał, ale tempo akcji podtrzymywać muszę, bo mi tu zaraz pośniecie), rabanu narobił i jak tylko wypił nalewkę żurawinową ze szklanki, wychrypiał, że swoją własną koszelewską telewizję robić będziem a bufetowej niech się w dupę drzazga wbije. Jakże to, ja do niego, zlitujcie się, sołtysie! Chociaż kamerkę mieć trzeba, jakieś reflektory, kupę luda. A ten się tylko śmieje i gada, że biznesowego podejścia nie mam ja.

- Ja tobie zaraz wytłumaczę, Antoni - przemówił jak do dziecka letko opuszczonego w rozwoju. - Nalej mi ty tu tylko, bo coś w gardle dla mnie zaschło. Kamerka, kochanieńki, nam niepotrzebna, bo to telewizja na żywca będzie i kto na plac przed gieesem przyjdzie, ten będzie oglądać. Nazwał ja ją Koszelewska Telewizja Krotochwilna, co się skraca KoTeK. Krotochwilna ona dlatego, bo o polityce my gadać nie będziem, tylko o uciechach życia codziennego i o samogonce. I masz, biznesplana jakiego ja wyrychtował? Teraz do Unii ja o dotancje wykroczę i tylko patrzeć jak po kombajnie my sobie kupim za zarobioną mamonę, kochanieńki.


- Jak rozchodzi się o zagajanie i przedstawianie następnych występów - ciągnął sołtys po skosztowaniu kolejnej szklanki barbeluchy - to umyślił ja, że Radziulisa Czesława ostrzyże się i ogoli, i za kontredansjera robić będzie, znaczy się w błyskającym gajerku z mikrofonem latać będzie, zęby szczerzyć i wyglądać jakby mu kto do gumiaków narobił. Albo nie, zębów lepiej niech on nie pokazuje, bo piwo on za młodu zębami otwierał, to i pokazywać nie ma co. Myślę sobie, mój ty Antoni, że jak tylko my rozgłosim nasze zamiary, to ty nawet nie wiesz, jak prędko pokaże się, ile talentów u nas w gminie marnuje się. Żonglerów kalarepą najlepszych my z pewnością mamy, jak też Miotaczów Brukselką Wokół i Mówiących Słowa Na „R” Od Tyłu Bez Dukania.

No i stało się. Parli do nas jakby ich kto totolotkiem motywował. Szczęśliwie sołtysa naszego nikt w ciemiączko za młodu nie bił. Umyślił on, uważajcie, że obglądać te nasze fikołki zadaremno, to nie przystoi. No i porobiliśmy my takie ekraniki powycinane z egzemplarzów „Gliniewickich Nowości”. Taki prostokąt z wyciętym środkiem. Jak kto wykupywał dostęp, to dostawał ramkę i bez nią gapić się mógł na to, co przed gieesem odprawowało się. Jak na telewizor normalnie. A kiedy kto bez płacenia chciał kultury poużywać zza płota albo z okna gieesu i tego ekraniku nie miał, to zaraz Gienio od Pałąków wytłukiwał dla niego z rozumu niepłacenie abonamentów.

Hoho, Radziulis Czesław w nowiuśkim niebieściuchnym gajerku, z naszytymi cekinami z kapsli po piwie i w pomalowanej na zielono czapce uszatce prezentował się całkiem nieźle. Paradował ze swoją kasztanką, że dziewuchy maślane oczy za nim robiły. Chcieli myśmy kobyłkę odprowadzić do płota, ale gryzła, łajdaczka, i na krok nie odstępowała jego. Zajzdrosna, swołocz, albo też Radziulis złoty pińdziesiąt za porażkę w warcaby dla niej wisiał, to pilnowała żeb na durnoty zaskórniaka nie wydał.

Powiem ja wam, że nasza inaugurancja nie udała się zanadto, bo mecza ustanowiwszy, zapomnieli myśmy, żeby samogonki zabronić dla piłkarzy. Jak Szuwaśko - generalnym agresorem naszym będąc - zapultał się i zamiast kopać tę dynię, co my nią grać mieliśmy, zaczął napadać przyszykowane na targ donice Pałąkowej, to impreza nam obsiadła i ludziska zaczęły odmawiać żenującego przykładania do gęby kwadrata z papieru. My im tam taśmą klejącą próbowaliśmy te ekraniki przymocowywać, ale gdzie. Baciukowi taśma do tupeciku przykleiła się, spadła, i miał fryzurę na jajcach. No a dodatkowo Pałąkowa za te pokopane donice reparacji domagała się, więc rozumiecie, jak pod Wizną w trzydziestym dziewiątym tam u nas potem było. Tylko mniej gierojów, a Pałąkowej więcej.

Co było robić. Żeby w pierzynę nasza telewizja nie obróciła się, siniaki my pudrem telewizyjnym z mąki kukuruźnianej przysłoniliśmy i raźno tokszoła robić zaczęliśmy. Czas był po temu, gdyż sporo abonamentowych ekraników w gnojówce już walało się, a i sam wójt utyskiwał, że trzymanie ramki przy gębie wizerunkowi jego ujmuje. Byłby poszedł w cholerę, ale bał się ramkę od facjaty odstawić, ponieważ Gienio od Pałąków spoglądał na niego niezbyt, że tak powiem, życzliwie.


No więc czas na tokszoła przyszedł, a że sołtys nasz wydumał to wszystko, to z nim pierwsze interwiu miało być i miał on pokazywać sztuki, co on w nich biegły jest. Wszystkie telewidze swoje telewizorki poprzytykali i gapili się, co też Szuwaśko wyczmoni. Przepiliśmy po szklanicy i tokszoł ruszył. Radziulis Czesław rozkosznie zajodłował, postepował chwilkę i się zaczęło się.


- Nu, a tera, drogie wy moje sąsiedzi, i wy, Pałąkowo Halino, z podziękowaniem za ten bigosik że palcy oblizywać... - podlizywał się naburmuszonej sąsiadce Radziulis.

- A co to, koncert życzeń se z telewizora wioskowego robisz? - wpienił się Szuwaśko, bo gotowy on już do występu był. - Reklamę wykup, taka twoja psia mać. Nepotyk jeden.

- Nu, niechże będzie, ja tam mogę gadać, ale wszystkie po stakanie wypili, a dla mnie nie nalali. To sprawiedliwość, pytam się, gdzie jest?

- O masz - zasyczał sołtys wtykając gębę w ramkę Radziulisa żeby go dobrze było widać. - Toż misję społeczną ty spełniasz, gadzino, ty na korzyści nie obglądaj się lepiej, bo wszystkie zobaczą, że u ciebie gacie na dupie łatane niezdarnie. Gadaj jak mówię.

- No to będzie i tak. Teraz dla was pokaże się mistrz nad mistrze, zdobywca laura że najwięc słoniny pod śliwowincję w godzinę zjadł latoś na Gliniewickim Festynie Rolniczym, aż znoszony ze sceny być musiał i pod topolą na dwa dni zaległ i nie sołtysował nic a nic. Przed wami, koszelewska ty widownio, sołtys nasz, matka i ojciec ukochany, Szuwaśko Grzegorz. Dzisiaj będzie pokazywał, jak wtranżalać flaki i nie uwalać się zanadto. Samojeden wypije przy tym dwa litry samogonki. Patrzajcie, dziwujcie i uczcie się, to i wy może kiedyś gdzieś w świecie sołtysami zostaniecie.

Zza węgła gieesu wychyliła się mizerna postać w pelerynie i na pałąkowatych nogach, czujnie nasłuchując. Ze zgryźliwym uśmieszkiem Turbodymomen podwinął dla zamachu nogę i ruszył do ataku żeby zadziwić sołtysa. Jednak to Szuwaśko zadziwił Turbodymomena. Nie dość, że podwinął obie nogi, ale do tego stracił równowagę, pierdutnął o glebę i pizgnął się dynią w klapę od kombajna. Takiej fantazji to ten Dymamomen nie ma. Rad nierad, wrócił do dziobania ziarna, a w programie Koszelewskiej Telewizji Krotochwilnej z racji chwilowej niedyspozycji bohatera programu „Chcem to jem” nastąpiła techniczna przerwa na reklamę maciaszczykowego likieru na brukwi z gwoździkami. W ten sposób KoTeK wytyczył nowy kierunek rozwoju telewizji: reklama z degustacją. Ooo mój rozmaryyynieee!

6 komentarzy:

  1. Tak po prawdzie to na barbeluchę rozpijaną pod stołem, ale ustawa o wychowaniu w stanie abstynenckim obowiązuje, tak ja młodzieży gorszyć nie chciałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale sie naczytalam...az mi tchu zabraklo :) Taka telewizja to jest to! Skad Wy te wszystkie pomysly bierzecie? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, naczytałaś się, bo leniwy jestem i nie skróciłem tej opowiastki do akceptowalnych rozmiarów. Może w sobotę... Pomysły skąd? Ano z głupich myśli chyba ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A gdzie mogę wykupić abonament?

    OdpowiedzUsuń