środa, 10 marca 2010

Śtyrdziesty pierwszy

Ojojoj, jak ciężkoo! Cie nie mogie, ojojojojoj! Jaka męczarnia dwadzieście i śtyry godzin w dobę, dni pięć w tygodniu, bo łykend rzecz święta. Aajajajaj! Giehenna i ta, no, orka na ugorze. Zmiłowania, dobrzy ludzie, ojojoj! Toż gdzie rozum żeb w trzecim tysiącleciu najnowszej ery takie termina na człowieka nastawali! Gdzie nie ruszysz się, mordęga i utytłanie. Aż przyczepki do traktorka nima kiedy załadować, takie drylowanie. Ooo, nieletko na tym padole łez, ciemięskości i patroszenia prosiaków. Umęczenie takie, że i w Sudanie takiego nie ma raczej. No, jakieś może i jest, ale to nasze tutaj, to hoho!

Nu, Dzień Meńczyzny dziś, śtyrdziestuch męczenników znaczy się. A ja śtyrdziesty i pierwszy, jejbohu. No to co, Dzień Chłopa Bez Karoryfela uważamy za nastały. Się u Maciaszczyka obkupiłem na taką okoliczność. A dzie mnie z pyralgoniami i paprotkami lezą! Pić ja tego nie piję! O, kalisony nowiuśkie w grochi, jak miło! Przymierzę zaraz. Siadajcie, siadajcie. Dla kogo miejsca na zydelku nie stało, na parapetach albo gdziekolek przycupa niech, aby nie na piecu, bo kluszczanicę warzyłem. Żeby z fajerką na dupie wypaloną nie trzeba było paradować. Pałąkowo, no ale nie pod stołem, niebogo, toż pokopią was niechcąco! A, radło zapodziało się. No dobrze już, kto polano nie ma? Nie do was to było, sołtysie, babom wprzódy. Zresztą, i tak własne macie; widzę, że cholewki gumofilców wypchane solidnie. Słoniny nastrugajcie i salcesonu nakrójcie lepiej, tamój jest. O, i Radziulis Czesław przykulgał się. Patrzajcie, jaki wymizerowany cierpiętniczo.

Oj, jak tak z gąsiorków ubywać będzie, to cierpiętników jutro nie zabraknie, widzi się dla mnie. Powiem coś dla was. Żeby jutro to święto było, to ono prawdziwsze by byłoby, ot co. Albo lepiej dwudniowe żeby było. Dzień pierwszy: degradacja. Dzień drugi: reanimacja. Nie, trzy dni. Dzień trzeci: rekonwascelencja i reaktywacja. Smacznego.

21 komentarzy:

  1. Koszelewscy legioniści z Turcji? :D Ano tak, tak, pamiętamy, zdrowie panów! Dziś a jutro też zdrowia życzę i kto wie, może nawet jutro bardziej się przyda? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka zabrzmiała co najmniej jak trylogia Matrixa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na zdrowie!!! :D
    Jak słoninką zakąszą, to sensacji nie powinno być; byle słodkiego nie pić i nie zapijać słodkim!

    OdpowiedzUsuń
  4. A przysiadam przy piecu, nalejcie i mnie i słoniny nastrugajcie ! Wznoszę toast za naszych umęczonych mężczyzn i popieram święto trzydniowe ! O mój rozmaryyyynie, roooozwijaj się :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Antoni, ja wedle tej degradacyji. Udać do Asana osobiście by chciał ale adresu jakowego brak. Szukał ja na mapach wszelakich i ani powiatu gliniewickiego, ani Paździerzowicy nie znalazł. Wirtualem jakowymś zalatuje.
    Pozdrawiam!
    poliszynel

    OdpowiedzUsuń
  6. Meczenniku Najulubieńszy, same gąsiory nastawiłeś, a do nich jakich koreczków i ogórków to nie macie...??? Przysiadłabym, ale praca jeszcze przede mną. Wieczorem może wpadnę, jak czego na stole przybędzie i kobitki wpadną. A teraz do stóp padam, a później ściskam mocno, że aż oczy na wierzch wyłażą... i najpiękniejszego życzę:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Magento, może nie tureccy, ale czy to ma znaczenie kiedy trzeci gasiorek pęka? :)

    Maćku, czytałem przed chwilą gazetę z przeszłego tygodnia, co ją dla mnie stary Pałąk przyniósł ażebym z nowinami zapoznał się, i powiem ja dla Ciebie, że dla mnie też się ten Matryks skojarzył, bo literki tak w te i nazad przelatują, jakby żywe były ;)

    Taje, Muscatku, żadnych słodyczy poza śledziem i salcesonem, a na zapojkę serwatka bez cukru! :D

    Uuu, Grażka widzę po drodze już zanabyła małe co nieco, że tak od progu rozśpiewana!

    Poliszynelu, wirtu- czym zalatuje? A to nie wyzwisko jakie aby? Bo to, panie, dla miastowych zdaje się czasem, że wioskowego to każden jeden obrażać może ;) Nu, jakie kartografy, takie i mapy. A ile my w województwie monitowaliśmy, ile delegancji do stolycy samej słaliśmy, co to żadna nie dojechała, bo się samogonka wcześniej kończyła i mus było zawracać się, ile pism, co je sam ksiądz proboszcz sygnował autorytetem swoim, ażeby nam tę naszą kochaną koszelewską równinę na mapach zapodali! Na nic nasze starania, jak była zielona plama, tak jest. My z Bazylukiem Kaźmirzem zamiarujemy własną mapę wykonać, bo to i dla letników pożyteczne byłoby, gdyż niektóre w Gliniewicach nie odbijają w prawo, tylko suną na Kaźmirówkę, ale jakoś dla nas spiknąć się nie wychodzi ażeby grupę roboczą zwołać, gąsiorka rozpić i do roboty się wziąć, czyli że po następnego skoczyć raz dwa. :D Pozdrawiam.

    Ewelajna, nie duśśś! A co będzie jak dla mnie tak te oczy zostaną się? :)

    Z podziękowaniem dla wszystkich, sopelki wy moje niebiewściuchne!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ło matko! Łantoni! toć ja żadnych złych intencyji nie miał. Myślał ja ino że owo Koszelewo wirtualne jakieś jest, bo na mapie ani guglijach nijak ja znalazł. Ciekawość ino mną kierowała, w jakich to polskich zakamarkach takie ciekawe ludziska żyjo.
    A może za miedzą? wszak sam ja we wsi mieszka - w warmińsko mazurskiem województwie. Ech, siem nagadał pora skibke smalcem obsmarować ogórkiem kiszonym przegryźć, może i okowitką gardzioł przepłukać. Dziś wszak szczególnie należy się...
    Pozdrawiam :)
    poliszynel

    OdpowiedzUsuń
  9. Hehe, Poliszynelu, toż ja i tak zrozumiałem, podśmiechujki sobie tylko robię, gdyż ponieważ powagę dla mnie utrzymać - ciężko. O, jak Ty warmińsko-mazurski jesteś, to Ty prawie i mój krajanin ;) gdyż Koszelewo na podlaskiej domenie rozpołożone jest.

    OdpowiedzUsuń
  10. To i ja Dobrodzieju do toastów dołączam się bezapelacyjnie bo takiego Matrixa co roku zapomnieć by się nie dało. Zdrówko.

    OdpowiedzUsuń
  11. Toż i ja przybywam świętować w doborowej kompanii, wyściskać i wycałować wszystkich kochanych mężczyzn, toasty wznieść za zdrowie i pomyślność.
    Tak się dyskretnie rozglądam za wolnym miejscem blisko pieca i gąsiorka ze szlachetnym napitkiem, aaaaa i aby zbyt daleko salceson no i słoninka nie stały od moich rąk. :-D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ło tam, Bareyo, co roku. Raz w tygodniu to nie dałoby się zapomnieć takiego Matriksa. A raz w roku, kiedy po drodze cała kupa innych Matriksów? No, chyba że to ja mam taką słabą pamięć ;)

    Przemijanie, mam nadzieję, że Ci wygodnie. O, pasztetowa i kalwadosik chiba smakowały ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Antoni, spóźnione ale jak najbardziej szczere życzenia no i oby nam się ! tzn WAM się - cierpiętnikom! tfu.. męczennikom znaczy ;)
    Zdrowie Twoje! :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. I ze spoznieonymi zyczeniami lce z okazji owego Dnia Chłopa Bez Karoryfela - naj, naj zycze i sto lat!

    PS. No i prosze, mapy ludziskom mieszaja w glowach, biedny Anioim nie wie kaj szukac... Moze lepiej zeby sie kartygrafy o Koszelewie nie dowiedzialy, bo juz by nam cala sliwowincje wypily i co wtedy? Cos czuje, ze to co na mapach jest, to celowe Wasze dzialanie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Aga, Ty maksymalistko normalnie!

    Aaa, dziękuję, Moniko i Buruu, i wzajemnie, Wasze!

    A wiesz, Buruu, to i może być tak. Jak one by się zwiedziały, jak do nasz dojechać, to my byśmy tu mieli zaraz i skarbówkę, i sanepida i innych poczochrańców, co żyć uczciwym ludziom nie dają. A tak, spokojnie, powoluśku my tu sobie żyjemy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Swiete slowa to, dobrze prawisz! Ze tez by wszystko chcieli od razu skatalogowac, pieczecie wszedzie przybic i dac certyfikaty - a niecertyfikowane produkty wiemy ze smakuja zacnie!
    Pozdrawiam cieplo, choc u nas ciemno, slonce sie schowalo znow :)

    OdpowiedzUsuń
  17. no, u nas też był dzień mężczyzny. wczoraj był. mnie na nim nie było z racji braku odpowiedniego chromosomu. ale podobno skończyło się o 6:30.
    wietrzyłam dom cały poranek. jezu.

    OdpowiedzUsuń
  18. U nas dziś słonko cudne, ale z kolei ja z Tobą się zgadzam, że jak co w warunkach laboratoryjnych zrobione to i wygląda, i smakuje jak z laboratorium.

    Manra, a może DO wczoraj? ;) Wietrzyłam, wietrzyłam. Długa impreza, gumiaki zzuć mus! :D A o 6:30 się skończyło, bo pewnie pierwszy pekaes odchodzi.

    OdpowiedzUsuń
  19. Radziulis Czesław16 marca 2010 13:21

    Oj Antoni... dobrze żes Ty nie napisał co to potem było... Kasztanka moja obroku ode mnie brac nie chciała.. bo ona od obcych nie bierze... a ja jak ufojludek... tego dnia.. nastepnego byłem.... echhh świętowanie.. cierpietnicza rzecz.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Noo, a jak trzy dni zrobią się? To dopiero katorga. Świni nie dojone, krowy nie karmione... a nawet odwrotnie, kurkom nie zadano, bo i jak kiedy męczarnia jakby na madejowym łożu... Oooo, nie jest letko na gospodarce!

    OdpowiedzUsuń