czwartek, 10 września 2009
Omlet z kurkami
Podziwiałem miłe okoliczności przyrody razem z Radziulisem Czesławem, Ancioszko Stanisławem i Bondarukową Wandą, która nawiedziła nas w drodze na targ w Jeleniewie, pamiętacie, pisałem ja dla was o tym. Pewnego wieczora, tak gdzieś koło 14 godziny rozmyślaliśmy my, co nazajutrz spożywać będziem, a kurków my nazbieraliśmy tego dnia jak po wioskach chodziliśmy i rozpytywaliśmy, kto tu dobrą śliwowincję wyrabia. Przypomniało dla mnie się zaraz, że kiedyś na jakimś miłym blogu znalazłem świetnie wyglądający omlet z kurkami. Czort, nie zapisałem adresu. Tak za mną ten omlet chodził, że nie zdzierżyłem i następnego dnia wstałem o świcie, zadałem kurkom (ale tym dziobiącym, a nie grzybom; zadawanie ziarna grzybom byłoby przejawem, że coś pod kopułą nie bangla, co nie?) i świnkom, które tam ze sobą zabrałem w przyczepce, i przystąpiłem do przyrządzenia śniadania dla moich przyjaciół. Znalazłem kilka przepisów na omlet, nawet obiecujący z bułką tartą, albo takie ze samych jajec. Jakoś mi nie leżały, a omlet Agi zostawiam na specjalną okazję. Poszedłem do budki i poprosiłem drogą telefoniczną moją sąsiadkę Pałąk Halinę żeby do kajetu mamuli zajrzała. Jeśli nie pamiętacie, to tataj gadałem ja dla was o tym kajecie. Trochę tam niewyraźnie pisało, bo kartka silnie zatłuszczona była, ale wykoncypowali myśmy, że stało tam „szczypta soli”, a nie „12 kg łoju krowiaczego”. Nawet jeśli my aszybkę popełniliśmy, to i tak dobre to smakowo wyszło, jejbohu.
Składniki:
▪ 5 jajek,
▪ 1 albo dwie łyżki mąki,
▪ pół szklanki mleka,
▪ po pęczku szczypioru i koperku,
▪ 1/2 kg kurek,
▪ 4 plastry wędzonego boczku,
▪ 2 cebule,
▪ 2 ząbki czosnku,
▪ tymianek, sól, pieprz.
Bełtamy jajca, mleko, mąkę, po garstce koperku i szczypiorku, przyprawiamy. Wlewamy na patelnię i smażymy pod przykryciem na małym gazie, bo jeszcze rano. Kiedy spód już usmażony i zaczyna się brązowić, zdejmujemy pokrywkę i wstawiamy z patelnią do pieca (grzałka od góry). Czekamy aż się omlet zetnie z wierzchu, ale nie przyrumieni – będzie uroczo żółciutko-zielony.
Na patelni podsmażamy pokrojony w kostkę boczek, dodajemy posiekaną cebulę, a kiedy się zezłoci wrzucamy niezbyt drobno pokrojone kurki. Dusimy aż wyparuje płyn, który puszczą grzyby. Sypiemy do końca koperek i szczypiorek, dajemy czosnek i tymianek, smażymy chwileczkę albo dwie. Solimy, pieprzymy.
Na talerz kładziemy omlet (składniki wystarczą na sute śniadanie dla dwóch osób), kładziemy ślicznie pachnące grzybki, dokładamy pomidorka koktajlowego, sypiemy starkowany ser i już. Oj, i król lepiej nie śniada. Co rzekłszy, idę przebierać groch.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam omlety. A omlet z kurkami, to jeden z moich ulubionych :)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, czy osobie, co śniada lepiej, niż król wypada groch przebierać...
OdpowiedzUsuńJak on smakowicie wygląda! Kurek już pewnie nie znajdę, ale pierwsze grzybki lądują w omlecie :)
Taaak, dobre to, mówię Wam. Grażyna, by móc się jak król stołować, wpierw się trzeba napracować, że se tak rymnę, khekhe.
OdpowiedzUsuń