piątek, 29 stycznia 2010

Na eterowych falach

No i byłem ja w radyjku! W klubokawiarni, Radziulis Czesław mówił, ludziów jak mrówków było, i wszystkie wlampiali się w radioodbiornik na szczanie. Tfu, na ścianie. Obroty dla bufetowej Danuty poszły ziuuuch do góry jak kiecka Merlin Monroł jak jej kiedyś podwiało. Ja to w stodole słuchałem, bo mam takiego tranzystorka, co go słucham jak siano przerzucam. Teraz zimno, to trzeba było za pazuchą schować i trochę buczało, ale wszyściuśko słyszałem, jakbym tam był. Po prawdzie to nawet byłem, ale wtedy kiedy miła pani reporterka u mnie była, a jak puszczali tego reportaża w radiu, to akuratnie w stodole siano...

Wrróććć! Tego, o czym to ja... A, o stodole. No o jakiej stodole, o radyjku przecież! Było tego salcesonu nie jeść; to chyba jednak była pleśń halicynogonna i teraz ja na haju być mogę. No więc audycja była udana mimo że - poza Pałąk Haliną - nikt się nie popłakał ani nie było strzelaniny. Głosy nasze czyste, z jednym wyjątkiem nieprzepite, ścieliły się na tych eterowych falach niczym sołtys Szuwaśko na szutrówce jak on z zabawy w remizie nad ranem wraca. Chyba że go posterunkowy Guzik przydybie na szczaniu na komisariat, to wtedy sołtys nasz ściele się w celi na komendzie policyjnej, ale to podobnie wygląda.

Oj, coś ja skupić się dzisiaj nie mogę, a groch przebierać miałem. W każdym bądź razie wszystko poszło jak z płatka, a to dzięki uzdolnionej pani reporterce, którą tu z tego mojego taborecika pozdrawiam usilnie, która rach ciach powycinała z mojej gadki durnoty żebym ja wstydu przed całą wioską nie zajadał. Fajnie to było zrobione; w tle cały czas coś się piekło, szumiało, pstrykało, bo podczas pogawędki reportażowej powstawało pyszne jedzenie. A posłuchajcie sobie, robaczki, jak Liska chleb kroi! Tylko na głodnego nie słuchajcie, bo oszalejecie. To chrrrrumm będzie za mną chodziło, jejbohu.

No to ten, tego. Nic ja tu już więcej głupot gadał nie będę. Pozdrawiam moje blogowe sąsiadki, z którymi ja w tym reportażu występowywałem. Wypadłyście świetnie i macie piękne głosy. Ze zdjęć na waszych blogach wiem, że nie tylko głosy, ale to temat na inną powiastkę. Jak będę organizował eRKę, czyli Radio Koszelewo, przyślę do was hedhantera z misją.

Pliczek do posłuchania jest tu. A tu można posłuchać innych reportaży naszego Polskiego Radia. No, idę, groch czeka.

Aha, bym zapomniałbym. Kaczkę, którą my z panią Magdą robiliśmy na mojej kucheneczce gazowej, można poobglądać tutaj, tylko teraz do sosu dałem wina i imbiru. Zróbcie sobie, bo kaczucha jest niekiepska (gdy niesucha).

24 komentarze:

  1. Dzięki za link, zaraz lecę posłuchać jeszcze raz, bo mi się wydawało, że głos raczej nie przepity, bo się bałeś kaczkę dla pani reporterki przypalić... Ale potem w klubokawiarni na pewno nadrobiłeś, jak ci Szuwaśko szczotkę zamiast mikrofonu podstawiał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Antoni :) jaki Ty masz czarujący glos ;))))

    OdpowiedzUsuń
  3. A nadrobiłem, nadrobiłem, a z Szuwaśką mam za tę szczotkę na pieńku ;) bo to był niezastosowany żart.

    Kucharze, ale że ja? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czesław Radziulis29 stycznia 2010 20:03

    Ja to głosu Antoniego często słucham. Jak zakrzyknie: "Czesław, bańkie od Maciaszczyka mam"!! To ja taki zaczarowany się od razu robie.. że czasem gumofilcy mnie spadają...

    OdpowiedzUsuń
  5. No, a jakiego Ty, Czesławie przyśpiechu zaodraz doznajesz!

    OdpowiedzUsuń
  6. No, jak ja słyszę - komu winka, albo komu wiśniówki, to najlepsza muzyka przy tym wysiada :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No Antoni, Ty ... :-) a bo ja lubie męskie glosy ;) jak jeszcze gotują.... cud, miod, malina i kaczuszka...

    OdpowiedzUsuń
  8. Czypraku Antoni gratuluję występu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Antoni, Kruszynko! To Ty w przypływie wizji we mgłach zmuszony do pisania o sobie, stałeś się Antonim :D
    Skwierczałeś bardzo apetycznie, ale podejrzewam, że tym kaczym mięskiem skwierczałeś. Nasłuchiwałam, czy tam jakąś sałatkę może kroisz, ale nie...
    nie tym razem :)
    Brzmisz bardzo ... jak cicha woda brzmisz, Antoni :)
    Bardzo miło. Teraz jakby taki prawdziwszy jesteś, mniej pisany, bardziej gadany. Znaczy chyba realistyczny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaro będę słuchać :))))
    EJ Antek ja się gubię muszę Twego bloga od deski do deski przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Polko, a i z komentarzami! Tam to się nieraz dzieje :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Grażyno, też tak mam ;)

    Kucharze, no ja wszystko rozumiem, ale kaczuszka?! :D

    Noblevo, dziękuję ładnie.

    Magento, no na to wychodzi: nigdy nie wiadomo, co się z czego urodzi. Sałatkę z buraczków miałem przygotowaną wcześniej, bo lubię jak się czerwońce potulą ze dwa dni do oliwy i czosnku. Poza tym, a antenie było kilka minut, a my tam po kuchni buszowaliśmy ponad godzinę.
    Hehe, jak cicha woda, powiadasz? Bylebym brzegów nie rwał, bo nówki sztuki, czort. ;)
    Aha, czy ja już wspominałem ogólnikowo, że mówić o mnie "kruszyna" to tak jakby o żyrafie powiedzieć "maleńka"? :D

    Polko, od deski do deski to wiesz... ja słowotok mam ;) Poza tym nie wiem, czy to bezpieczne dla zdrowia khekhe.

    OdpowiedzUsuń
  13. Och, Antoni, z takim głosem to ty poezje powinieneś czytać. Co oczywiście nie znaczy, że nie współgra z kuchennymi dźwiękami...

    OdpowiedzUsuń
  14. Proszsz... Mi-mi-mi! Khm khm. No to jadę.
    Przez równinę koszelewską
    Z panią sołtys szedł Milewską.
    Wciąż dumało to chłopisko,
    jak by zwabić ją w mrowisko,
    bo to sposób bardzo cwany
    by przetrzepać jej barchany.


    I jak wypadłem? Uważam, że przedniozębowojęzykowe "ł" wyszło mi nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  15. Poezyja,no i trunki,
    Antoniego-na frasunki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Na frasunki dobry trunek,
    giń frasunku, ty łajzo jedna.

    No, może ten to mi nie wyszedł za bardzo :D
    Sąsiadko, a co z kaszanką? Mieliście dla mnie narobić, a ja dziś gościów podejmywać będę. A podeślijcie tam którego. Salceson też może być, albo bażant w pomarańczach. Bo u mnie w chałupie to tylko słonina została się, a i to niedużo, bo Szuwaśko wyżarł.

    OdpowiedzUsuń
  17. Antoni! mówisz-masz.Pałąk doniesie.Szuwaśko u mnie też na minusie.On za mnie pisze co ja zapodam,nie bardzo się znam na tych plumtopach czy jak?Ostatnio w po lowie zdania przerwał,bo był przeciwko....i wyszło na to,że my dwa w jednym "jesteśmy za,a nawet przeciw"

    OdpowiedzUsuń
  18. Anntoni,
    gdybys w eterze nie wspomnial o zonie, pomyslalbym , ze jestes ksiedzem (po glosie oczywiscie):D

    OdpowiedzUsuń
  19. Z podziękowaniem, Halyno kochana.

    Hm, Arku, właściwie nic straconego. Mógłbym na przykład być księdzem prawosławnym. Tylko nie wiem, czy takich jak ja biorą na takie fuchi ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Znalazłam onuce powiewające za kasztanką w teście traktora :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Witek Skrzypczak30 stycznia 2010 19:16

    A powitać,
    radio i do mnie dotarło, śnieg spadł to i wolno fala szła w eterze. A jak już doszła, zaczęła opowiadać... Dziatki to do dziś z utęsknieniem na drzwi spoglądają, takie zauroczone Jego historią. Tak jakby wielki świat zapukał:-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Czesław Radziulis30 stycznia 2010 22:59

    Ot i masz znalazły się. Bogu Dziekować to i moje onucki się znalazły.
    A ja bez nich to nigdzie niechodze. A Magento może mnie wysłac może? Gołebiem pocztylionowym najlepiej, dziadek mówił że tak najpewniej, i lepiej niz pocztą, niech na chacie Czypraka siada.. po zapachu pozna.. no moją też pozna .. ale nie usiądzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wierszyk o frasunku mnie rozwalił!
    Antoni, żem cie też odnalazła :-)

    OdpowiedzUsuń
  24. Oj, Magento, z tą kasztanką to my się mieliśmy, olaboga! ;)

    Witoldzie, a z podziękowaniem :)

    Czesławie, a do nas taki gołąb to doleci aby?

    Mamamarzyniu, dziękuję i za uznanie dla mojej "poezji", i za miłe słowa.

    OdpowiedzUsuń