czwartek, 7 stycznia 2010

Nieplumkający plumtop

Ambitny ten nasz sołtys, jejbohu! Napatrzył się jak ja tu po klawiszkach przebieram i dla niego zachciało się komputera mieć. Służbowego on - nie powiem - ma, ale ustawił go w sionce dla podparcia worka z burakami, bo do tego najwięcej nadaje się. Tak się namolił, że nabył wczoraj w supermarkecie „Turkuć podjadek” w Gliniewicach takie nowoczesne maleństwo. Telewizorek i komputerek, dwa w jednym; nawet pisadło tam jest. Szuwaśko mówi, że „palmtop”, czy „plamtop” na niego w tym sklepie gadali. Znaczy się na tego plamtopa, a nie na Szuwaśkę. Słyszeliście wy coś o tym? A skąd taka nazwa, że i do czorta niepodobna?

Kościelny Koszelewski, który u nas za wykształciucha robi, ponieważ za piątym razem zdał on maturę w Technikum Rehabilitancji i Ondulancji... czy może Rekonwalescencji i Ortodoncji... oj, nie pomnę, dawno temu to było; no więc ten nasz kościelny, poliglotem wioskowym będąc, mówi, że gdyby tego plamtopa bez „u” napisać, to „plum” by wyszło, znaczy się po hamerykańsku „śliwka”.

- Dla mnie zdaje się, kochanieńki, że oczadział ty ze wszystkim - zahuczał przyjaźnie Szuwaśko, wywołując drżenie szyb pocieraniem łapy o niedogoloną brodę. - Jaka śliwka kiedy tu, o, patrzaj się, masz jabłko namalowane, i to nadgryzione. Musi bez to wysprzedaż była, że niekompletne ono.

- Oczadział nie oczadział, ale swoje wiem - naburmuszył się Koszelewski i pociągnął łyk ze stakańczyka.

W końcu, po dwóch gąsiorkach czasu i burzy mózgu, ustaliliśmy, że „plum” w nazwie dali temu plumtopu z tej przyczyny, że na wilgotność wytrzymały może on być. Że niby jak plumknie we wodę, to nic a nic dla niego nie dzieje się. Coś jak absolutnie wodoszczelny zegarek firmy Plum Elektroniks, co to wójt z Gliniewic bez niego do kibla nie idzie. „Albo jak kaczka, co pływa, a jednakowoż nie namaka”, rozpromienił się stary Pałąk, ale dostał w ucho.

Szuwaśko się ucieszył, że będzie mógł stawiać pasjanse podczas comiesięcznej kąpieli w balii, jednak testów nie wykonaliśmy, gdyż ponieważ akuratnie drelichy robocze w tej balii odmakali. Szczęściem wiadro z wodą stało w sionce, tak i wrzucili myśmy tam sołtysowy nabytek.

PLUM.

Jutro Szuwaśko pierwszym pekaesem jechać ma do Gliniewic z zażaleniem, że plumtop aktywność utracił i kopie prądem przez wiadro. Mam nadzieję, że ludzie w „Turkuciu podjadku” jakiś instynkt samozachowawczy mają. Olaboga, przecież jak go wnerwią, gotów im zrobić to samo, co inkasentowi Boruszko Anatolowi, który odmówił zeszłej wiosny przestawienia licznika na zero!

10 komentarzy:

  1. Ale, raz chyba zrobl plum? czy nie?
    Niby sliwka , a jablko namalowane...dziwne czego to ludziska nie wymysla:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Usmialam sie do lez! :)
    Jak dobrze ze Ty Antoni jestes!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! A moja córka wrzuciła nowa komórkę Taty do kubka z kakao i uratowaliśmy! Była wycierana płynem z dezodorantu i suszona suszarką do włosów. Działa jak burza! jakby co, to Córę podeślę, bo to ona uratowała ( ta starsza i ocaliła Małej tyłek...)Pozdrowienia dla Szuwaśki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiałam się do łez!Jesteś nadzwyczajny i przepisuję sobie owe historyjki na wszelką chandrę ;-)
    Mam nadzieję, że nie pobierasz opłaty za takie recepty?

    OdpowiedzUsuń
  5. Arku, no właśnie, raz zrobił i dupa. A on powinien plumkać jak maszyna, która robi "ping". Wiesz, to jabłko to może i być, ale dlaczego nadszarpnięte? To już całego dac nie mogli? Oj, ta minimalizacja kosztów, chaliera.

    Poleczko, dziękuję! Tak samo mówi Radziulis Czesław kiedy mnie widzi jak ja z gąsiorkiem od Maciaszczyka wracam ;)

    Dzięki, Grażynko, ale nie ma takiej opcji żeby Szuwaśce nie wymienili tego niesprawnego plumtopa. Jak go znam, jeszcze mu kilo jabłek dorzucą za to nadgryzione na obudowie.

    Szarlotku, o terapeutycznym działaniu moich wypocinek nigdy nie myślałem, ale to ciekawa koncepcja, a przynajmniej miło łechcąca moją rozpaloną do czerwoności próżność ;) Dziękuję za dobre słowo! Więcej ono warte, niż metr kartofli i łubianka fasoli.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szarlotek ma racje :)
    Zamiast po tych psychologach się szwendac wystarczy Ciebie Antoni poczytac. Ja sie powtorze, ale też, aż ubeczalam się ze śmiechu.
    A z drugiej strony ... ciężko byc sołtysem. Takie mechanizmy teraz... ;-)
    Cięzko sie w tym polapac.

    OdpowiedzUsuń
  7. A sołtys to czasem nie zarządza sadem, że to nadgryzione jabłko dostał? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dwa gąsiorki czasu :D
    Jak ja się cieszę, że do Ciebie trafiłam Antoni :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kucharze, nie beczcie, ludzie patrzą :D Bardzo się cieszę, że się podobało i rozbawiło. A ja zastanawiałem się, czy puszczać tę powiastkę. Poczucia humoru najwyraźniej nie mam ;)

    Zemfi, prawda to, sad on swój ma (za pałąkowym polem owsa, a przed lasem, co przy nim droga na Paździerzownicę idzie), więc z tej przyczyny na ubytki czujny więcej on być może, gdyż niecierpliwy na zyski jest. Do tego jabłka na obudowie plumtopa to jakby łoś się przyssał, takie wygryzione było. Sam widziałem. A tęczowe jakie! Jakby ped... no, tęczowe.

    No co, tak się przecież mówi: dwie godziny czasu, trzy bułki chleba... :D
    Moniko, i ja rad! Motto tera będzie. Przychodźcie do mnie, dla których się chce się, albowiem ja z wami chętnie waszej śliwowincji napiję się, o ile polejecie nie za mało. Da i budzie. Miejcie się niekiepsko.

    OdpowiedzUsuń